Filmy
Urodzony 4 lipca

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Tytuł oryginalny
Born on the Fourth of July
Rok produkcji
1989
Gatunek
Dramat wojenny
Czas trwania
143 minuty
Reżyseria
Oliver Stone
Scenariusz
Oliver Stone, Ron Kovic
Obsada
Tom Cruise, William Dafoe, Kyra Sedgwick, Raymond J. Barry, Jerry Levine, Frank Whaley
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Filmowa adaptacja autobiografii Rona Kovica, jednego z weteranów wojny w Wietnamie.  Widzimy tu Rona, który jako młody chłopak wychowany w katolickiej i patriotycznej rodzinie, sam zgłasza się na ochotnika do armii USA, chcąc walczyć w Wietnamie z komunizmem. Uważa on to bowiem za swoją patriotyczną powinność. Kiedy jednak trafia na front doświadcza tam wojennych okrucieństw, a sam w skutek odniesionych ran zostaje inwalidą (odtąd będzie musiał poruszać się na wózku). Po powrocie do domu, Ron coraz bardziej zaczyna kwestionować sens swego wcześniejszego zaangażowania w wojnę w Wietnamie.  Jest on wściekły na swych rodziców, Kościół katolicki i rząd, którzy – przynajmniej w jego oczach – popierali tą wojnę, a przez to też zachęcali go, by się w nią zaangażował. Dochodzi też do tego, iż Ron swój gniew kieruje nawet przeciwko Bogu (widzimy go jak wypowiada bluźnierstwa), by później popaść w depresję, pijaństwo, a także korzystać z usług prostytutek. Ostatecznie zaś, główny bohater angażuje się w działalność przeciwko wojnie w Wietnamie.

Born

Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej ów film w swych głównych punktach ma bardzo dwuznaczne i wątpliwe przesłanie:

Po pierwsze: prezentuje stricte lewicową wizję wojennego zaangażowania USA w Wietnamie jako czegoś bezdyskusyjnie złego, bezsensownego i szkodliwego.

Po drugie: różne niemoralne zachowania Rona tj. pijaństwo, rozpusta, bluźnierstwa przeciw Chrystusowi czy urąganie swym rodzicom nie są tu ukazane w jednoznacznie negatywny sposób. Co prawda, są one pokazane w czasie, gdy główny bohater przeżywa poważny emocjonalny i psychologiczny kryzys, jednak przynajmniej niektóre z nich wydają się tu być pokazane, tak jak by były czymś wręcz właściwym. Chodzi tu głównie o wątek, w którym Ron korzysta z usług prostytutki – wcześniej  bardzo cierpiał on z tego powodu, iż na wojnie uszkodzeniu uległy jego genitalia przez co, jak sądził, nie będzie już mógł uprawiać seksu.  W tym kontekście pokazanie, iż jednak oddawał się on z prostytutką seksualnym uciechom, może sugerować, iż w ten sposób pomogła mu ona pozbyć się wcześniejszego cierpienia spowodowanego świadomością niemożności  fizycznego angażowania się w takie praktyki.

Po trzecie: chociaż mamy tu swoisty „Happy End”, gdyż Ron po okresie cierpień związanych ze swym uczestnictwem w wojnie w Wietnamie, wydaje się odnaleźć ponownie sens i motywację do życia, to owo „dobre zakończenie” jest tak niepełne, jak i bardzo wątpliwe.  Nie widzimy tu bowiem, aby główny bohater np. pogodził się z rodzicami, zaczął ponownie wierzyć w Boga i oddawać Mu chwałę i cześć, ale odzyskany sens życia polega na tym, iż stał się on aktywistą przeciwko wojnie w Wietnamie. To jest nie tylko za mało, by mówić o właściwym rodzaju „Happy Endu”, ale tego rodzaju „dobry koniec” jest zbyt dwuznaczny, by prawdziwie się z niego cieszyć.

Zamiast więc – być może po raz kolejny – oglądać film „Urodzony 4 lipca” lepiej sięgnąć po wspomnienia innych ludzi, którzy również doświadczyli głębokich cierpień, ale zachowali (lub odzyskali) przy tym głęboką wiarę w Boga i pobożność, czyli np. Joni Eareckson, kapitan Jeremiah Denton (również uczestnik w wojny Wietnamie, który spędził w niewoli u komunistów kilka lat) czy chociażby biblijny Hiob.

Mirosław Salwowski

Wspieraj nas

6 października 2017 15:30