Tag Archive: Michał Jedynak

  1. Obcy – decydujące starcie

    Leave a Comment Po ujściu z życiem z tragicznych wydarzeń ukazanych w pierwszej części serii Ellen Ripley przez 57 lat dryfuje w kosmosie zahibernowana w kapsule ratunkowej. Zostaje odnaleziona przez przedstawicieli firmy, dla której pracowała. Po wybudzeniu się Ripley usilnie stara się przekonać zwierzchników, że na księżycu, na którym przed laty wylądował zniszczony obecnie statek Nostromo czyha wielkie niebezpieczeństwo w postaci Obcych, które warto czym prędzej usunąć. Gdy przebywający tam koloniści przestają dawać znaki życia, doświadczona już Ripley zgadza się wyruszyć jako doradca oddziału komandosów, mających sprawdzić co się stało.    Kontynuacja „Obcego – ósmego pasażera Nostromo” należy do nieco innego gatunku. O ile pierwszy film był w dużej mierze horrorem, o tyle ona jest przede wszystkim spektakularnym filmem akcji. I trzeba przyznać, iż zrealizowanym z olbrzymim rozmachem, znajdziemy tu bowiem zarówno realistycznie wyglądające statki kosmiczne, pojazdy wojskowe, monumentalne scenografie, profesjonalne sceny starć i zaprezentowane w pełnej „krasie” zastępy Obcych, nieporównywalnie liczniejszych od ukazanych w poprzedniej części (gdzie był obecny w zasadzie jeden osobnik z tego gatunku).   Można się zastanawiać czy to wszystko nie przesłoniło przesłania. Wydaje się jednak, że zachowano tu równowagę między formą a treścią. Od strony moralnej film nie zawodzi. Twórcy przestrzegają widza przed pokusą zbyt prędkiego, w efekcie szkodliwego, osądzania innych i wiarą w nieomylność takich wyroków. Ripley, która w obronie własnej i dla dobra wszystkich wysadziła niegdyś Nostromo doświadcza tu (mającej charakter kary za wyrządzenie szkód w majątku pracodawcy) niesprawiedliwej utraty stanowiska i konieczności wykonywania dużo gorszej pracy tylko dlatego, że przekonane o swych racjach kierownictwo jej firmy nie chciało jej rzetelnie wysłuchać. Ona także dopuszcza się zbyt pochopnego osądu względem będącego członkiem wspomnianego oddziału androida Bishopa (nauczona poprzednimi doświadczeniami z robotem Ashem traktuje kolejnego jak potencjalnego zdrajcę i zabójcę, nie zważając na zachodzące między nimi różnice); fakt, iż Bishop okazuje się jednym z najlepszych członków załogi ukazuje niesłuszność żywienia jakichś odgórnych uprzedzeń.  Mamy tu do czynienia z bardzo dobrą lekcją prawdziwej odwagi. Zaprezentowano nam bowiem czym ona nie jest, a mianowicie, że nie jest ona brawurą, popisywaniem się. Takie bowiem postawy wykazują komandosi, którym towarzyszy Ripley, starając się imponować siłą i doświadczeniem, drwiąc z zagrożenia; to jednak nie pomaga im, wręcz przeciwnie, gdy bowiem przychodzi do walki radzą sobie średnio, nie mają spektakularnych osiągnięć bojowych, dają się też ponieść panice (dotyczy to w szczególności pełniącego rolę lekko komediową szeregowego Hudsona, ale też całkiem poważnego dowódcy Gormana). Odwaga jawi się tu jako zdolność do poświęceń i wytrwania na przekór nieszczęściom, a nie gotowość „szpanowania”. Pokorna i mniej doświadczona, ale rozsądna i opanowana Ripley, kierowana poczuciem obowiązku zapobieżenia tragedii, zdobywa się na zmierzenie się z traumą, strachem przed potworami, z których jednego niegdyś z trudem pokonała, i powrót na LV-426. Jest w stanie uratować większość żołnierzy przed śmiercią (i to działając nawet wbrew zdjętemu lękiem, asekuranckiemu Gormanowi), organizować obronę przed Obcymi, a nawet z narażeniem życia ocalić przed śmiercią znalezioną w czasie akcji dziewczynkę Newt. Także ta mała, z pozoru słaba i strachliwa, dziewczynka wykazuje większy od niektórych żołnierzy hart ducha, przeżywając samodzielnie przez wiele dni i dodając innym swym przykładem otuchy. Nie zaniechano także potępienia chciwości. Na przykładzie przedstawiciela firmy, Burke’a, który obiecywał Ripley zniszczenie Obcych, lecz wcześniej poświęcił kolonistów, by posiąść te stwory, a potem usiłował przemycić na Ziemię owe „warte miliony” organizmy (nawet gdyby przemyt wiązał się z zarażeniem innej osoby owym pasożytem i uśmierceniem świadków) widać wyraźnie, iż nieopanowania żądza bogactw prowadzi do łamania obietnic, lekceważenia prawa, deptania ludzkiego życia i stanowi zjawisko szczególnie godne ubolewania i zwalczania. Warto dodać, iż Ripley powstrzymuje tu samosąd, których chciano na Burke’u dokonać, co wobec bycia przez nią pozytywną bohaterką, ma szansę pełnić rolę wzorca prawidłowego zachowania.   Wersja reżyserska oferuje bardziej rozbudowany wątek, który można uznać za prorodzinny. Jak się dowiadujemy, podczas kilkudziesięciu lat dryfowania Ripley w kosmosie straciła ona zmarłą ze starości córkę. Natomiast rodzina Newt zabita została przez Obcych. W czasie akcji mającej pomóc kolonistom z LV-426 między tymi postaciami nawiązuje się relacja podobna do łączącej matkę i córkę, która pozwala Ripley na złagodzenie poczucia straty, a Newt na ponowne zaznanie opieki i bliskości. Widać tu zatem, że dzieci i rodzice są sobie wzajemnie potrzebni, a ich dobre relacje są dla obu stron bardzo pożyteczne.  Jeśli chodzi o wątpliwe aspekty filmu, to pada tu trochę wulgaryzmów i jeden raczej mało przyzwoity żart. Mamy też scenę, gdy Ripley prosi żołnierza, aby, w razie gdyby mieli ją porwać Obcy, ten zabił ją (na co żołnierz niechętnie przystaje, starając się jednak z drugiej strony wlać w jej serce nadzieję, że unikną tego). Jako coś raczej niekontrowersyjnego pokazano tu służbę kobiet jako komandosów, co może budzić wątpliwości z uwagi na małą zgodność tej pracy z ich naturą. Pamiętać także trzeba, że z uwagi na obecne tu sceny grozy nie jest to film skierowany do dzieci.  Niemniej z pewnością jest on godny polecenia jako ciekawy przykład połączenia kina akcji, science fiction oraz wartościowej moralnej nauki.  Michał Jedynak /.../
  2. Obcy – ósmy pasażer Nostromo

    Leave a Comment Jest rok 2122. Statek kosmiczny Nostromo wraz z rafinerią do przetwarzania wzbogaconej rudy wraca z planety Thedus na Ziemię.  Ma on (nie licząc kota) siedmiu pasażerów poddanych hibernacji na czas podróży. Sterujący nim komputer, „Matka”, otrzymuje sygnał z księżyca LV-426, który zdaje się być wzywaniem pomocy. „Matka” wybudza więc pasażerów, którzy zgodnie z nakazami firmy, dla której pracują mają sprawdzić co jest źródłem sygnału. W odkrytym rozbitym statku jeden z członków załogi zostaje zaatakowany przez przysysającego się do twarzy pasożyta. Tak rozpoczyna się walka załogi o przetrwanie.  Film ten trwale zapisał się w historii kinematografii. Ciężko się temu dziwić. Posłużono się tu bardzo zaawansowanymi jak na czasy jego powstania efektami specjalnymi w niezwykle realistyczny sposób obrazującymi poszczególne pozaziemskie miejsca, używaną w wymyślonej przyszłości technikę czy tytułowego potwora. Sam pomysł na Obcego, odwołującą się do ludzkich fobii kreaturę łączącą w ciekawy sposób wiele cech różnych prawdziwych organizmów, tworzących razem niespotykanie groźnego drapieżnika jest na tyle interesujący, że łatwo zrozumieć późniejszą popularność tego straszydła. Więcej można o tym usłyszeć tutaj: https://youtu.be/YkrSJ8Y0ZXA. Akcja filmu nie spieszy się, a jednak bezustannie trzyma w napięciu. Scenarzyści mistrzowsko budują poczucie grozy (i to nie wylewając zbędne hektolitry krwi, a raczej odwołując się do wrodzonego ludzkiego strachu przed nieznanym) oraz atmosferę tajemnicy, jaką owiane są odkryty organizm i plany, które ma wobec niego korporacja, będąca właścicielem Nostromo. Mętna, początkowo ledwo dostrzegalna, intryga otrzymuje tu nieprzewidziane zwieńczenie, zwroty akcji są nieoczywiste, daleko im do bycia banalnymi. Nie da się też nie docenić gry aktorskiej, na czele z występem Sigourney Weaver odgrywającej przekonywająco „ikoniczną” rolę Ellen Ripley, czyli głównej bohaterki łączącej brak brawury, spokój, opanowanie, nawet lekkie wycofanie z wielkim zdecydowaniem i odwagą, które objawiają się, gdy są potrzebne.  Jeśli chodzi o moralną stronę tego dzieła, to na docenienie zasługuje przede wszystkim potępienie grzesznego dążenia do sukcesu za wszelką cenę, chciwości i instrumentalnego traktowania ludzi. W odpychający sposób zaprezentowano tu bezwzględne postępowanie firmy, która chcąc zdobyć Obcego, zapewne jako broń, która byłaby potem jednym z jej towarów, pozwoliła na śmierć kilku swych pracowników, świadomie utrzymując ich w niewiedzy co do ryzyka związanego ze zbliżaniem się do potwora oraz nakazując robotowi, zdrajcy załogi Ashowi wpuszczenie go na pokład i utrzymywanie przy życiu. Za jednym zamachem twórcy przestrzegli zatem przed poddawaniem się obsesyjnej żądzy budowania lub utrzymywania swej pozycji na rynku, prezentując skalę zła jakie w imię tych celów ludzie są skłonni popełniać i potwierdzając tym samym biblijną naukę o tym, że „korzeń wszego zła jest chciwość” (por. 1 Tm 6, 10) oraz docenili wartość ludzkiego życia, które, choć nie jest najważniejsze, zajmuje w chrześcijańskiej hierarchii wartości poczesne miejsce. Widać tu wyraźnie, że nie wolno granic moralnych przekraczać „dla wyższych celów”, np. naukowych; przeciwny zgubny pogląd jest niestety nieraz, również w filmach, usprawiedliwiany. Film stanowi też pochwałę opanowania i trzymania się ustanowionych dla dobra ogółu  zasad, które to postawy nie mogą być utożsamiane ze zwykłym wyrachowaniem i przesadnym formalizmem. Najlepiej widać to w scenie, gdy Ripley nie chce wpuścić na pokład członka załogi z jego pasożytem, wiedząc, że powinien on odbyć kwarantannę. Jej przedkładanie rozumu nad emocje i nacisk na zachowanie reguł niebędących per se głupimi, choć może jawiących się w danym momencie jako zbyt sztywne, zostaje w pewien sposób doceniony. Gdyby bowiem nie przeszkodzono jej, to niemal na 100% uniknięto by tragedii. Co godne uwagi Ripley postępowała w tej kwestii słusznie mimo nacisków ze strony swego przełożonego i (ukazanych w wersji reżyserskiej wypuszczonej w 2003 roku) pretensji ze strony innej członkini załogi; pokazuje to, iż warto zachowywać się jak trzeba bez względu na reakcje zwierzchników czy kolegów. Doceniono tutaj odwagę, zaradność w obliczu niebezpieczeństwa oraz, jak się zdaje, umiejętność współdziałania (bohaterowie jednoczą się mimo pewnych zachodzących między nimi sprzeczek i nieporozumień, choć z drugiej strony niewiele to daje, bo ostateczne pokonanie stwora to raczej wyłączna zasługa Ripley).  Jeśli chodzi o wątpliwe elementy to pada tu kilka zauważalnych wulgaryzmów. Nie jest to też film dla dzieci, jako że zawiera sugestywne sceny grozy (na czele ze słynnym „porodem”, podczas którego z ciała ofiary pasożyta wydostaje się Obcy). Wersja reżyserska zawiera też dość wątpliwą scenę, w której Ripley zabija miotaczem ognia swych dogorywających w kryjówce Obcego towarzyszy (na żądanie jednego z nich), by dłużej nie cierpieli. Jest to scena chłodno relacjonująca to zachowanie, od strony czysto formalnej można by ją traktować niczym niewinne relacje z innych nieprawości, np. biblijną wzmiankę o seksie Samsona z prostytutką. Jednak właśnie przez ów chłód relacji, brak jasnej negatywnej oceny moralnej czynu Ripley, nie jest owa scena w sposób absolutny zamknięta na próby nadania jej jakiejś pro-eutanazyjnej interpretacji. Nie stanowią jednak raczej problemu postać i charakter Ellen Ripley jako takie. Wprawdzie jako silna, zaradna, niezależna kobieta bywa ona używana jako ikona feminizmu (znalazła się np. na plakatach Strajku Kobiet), ale z samego dzieła wyłania się po prostu osoba, która skonfrontowana z problemem radzi sobie z nim, przypominając całkiem słusznie, że nawet słabsza z natury niewiasta może niejednokrotnie wyjść z opresji bez cudzej pomocy. Nie znajdziemy tu rewolucjonistki ogarniętej myślą o „wyniszczeniu w akcie dziejowej sprawiedliwości zaplutych karłów patriarchatu” czy „emancypacji kobiet przez wywalczenie pełni praw reprodukcyjnych”.     Podsumowując – starszym widzom polecam zapoznanie się z tym klasykiem, nie tylko z uwagi na kunszt artystyczny twórców, ale także ze względu na dominujące w nim pozytywne przesłanie.  Nie znaczy to jednak, że nie zalecam żadnej ostrożności.  Michał Jedynak /.../
  3. Greenland

    Leave a Comment Film opowiada o globalnej katastrofie w postaci deszczu meteorytów niszczących życie na ziemi (przed którymi tylko nieliczni wybrani przez rząd, uzdolnieni ludzie mają prawo schronić się w specjalnych, nielicznych schronach) i staraniach rodziny Garrity o to, by przetrwać ten kataklizm.  Dzieło owo zasługuje na pochwałę. Nie ma tu seksu, nagości, obsceniczności, epatowania wulgaryzmami i nadmierną przemocą, jak również antychrześcijańskich aluzji i szerzenia herezji. Dostajemy za to budującą opowieść o rodzinie, która połączona miłością wspiera się, niesie sobie w obliczu katastrofy pomoc, nawet z narażeniem życia. Mamy też napiętnowanie cudzołóstwa i wątek zmieniania się na lepsze, bowiem dowiadujemy się, iż w czasie kryzysu w małżeństwie będący głową tej rodziny John zdradził żonę, co groziło rozpadem małżeństwa, teraz jednak bierze on odpowiedzialność za żonę i dziecko oraz godzi się z małżonką. Ciekawym jest poddanie w wątpliwość quasi-darwinowskiego postrzegania człowieka głównie przez pryzmat jego możliwości fizycznych (rodzina Garrity była wybrana jako jedna z mogących udać się do schronu, ale została odrzucona, bo syn wspomnianego małżeństwa miał cukrzycę, co jest pokazane jako co najmniej kontrowersyjne moralnie i rodzące ludzkie cierpienia). Dobrze też, że podkreślono, iż nawet w obliczu śmierci nie musimy się skupiać tylko na sobie, nie brak tu bowiem przykładów niesienia pomocy bliźnim, w tym przez wspomnianego Johna, który początkowo zostawia w potrzebie jedną osobę (ciężko to ocenić moralnie, bo wątpliwym było czy uratowałby ją, a i samemu musiał się ratować), ale potem ratuje inne osoby; można więc rzec, że i w tym aspekcie zmienia się on na lepsze, przechodząc od zachowania dwuznacznego do bardzo dobrego.  Bez większych zastrzeżeń polecam zatem ten film (raczej starszym widzom, bo niektóre sceny mogą młodszych zbyt przestraszyć).   Michał Jedynak /.../
  4. 1917

    Leave a Comment Trwa I wojna światowa. Na znanym ze swej statyczności froncie zachodnim wojska brytyjskie sprzymierzone z Francuzami wykrwawiają się w walkach z Niemcami. Generał Erinmore wydaje dwóm młodym żołnierzom – Williamowi Schofieldowi i Tomowi Blake’owi – rozkaz przedostania się za linie wroga i dotarcia do brytyjskich oddziałów, którymi dowodzi pułkownik Mackenzie. Mają go oni ostrzec przed pułapką, w jaką Niemcy chcą go wciągnąć podczas planowanego przezeń ataku, a która została uwidoczniona na zdjęciach wykonanych przez lotnictwo i przekazać mu zakaz przeprowadzania natarcia. Nie ma innego sposobu zapobiegnięcia masakrze setek Brytyjczyków, gdyż wycofując się Niemcy uszkodzili łączność  nieprzyjaciela. Dla wysłanej z nadzwyczaj odpowiedzialnym zadaniem dwójki żołnierzy stawka jest tym większa, że w zagrożonych oddziałach służy brat jednego z nich, czyli Blake’a.  Na płaszczyźnie artystycznej film ten jest iście porywający. Sporą zasługę w tej dziedzinie przypisać należy operatorowi Rogerowi Deakinsowi, który nie tylko wykonał piękne zdjęcia, ale we współpracy z reżyserem posłużył się unikatowym zabiegiem, jakim jest nakręcenie całego tego filmu w jednym ujęciu, a przynajmniej w sposób mający wywołać w widzu  nieodparte wrażenie, iż tak jest (znawcy technicznych aspektów związanych z tym dziełem mówią bowiem, że ukryto w produkcji pewne cięcia, ale pozostają one właściwie niewidoczne dla oglądającego). Nie jest to jedynie iluzjonistyczną sztuczką, wykonaną by się popisać (choćby tym, że aktorzy musieli rzekomo bezbłędnie za jednym razem odegrać całe swe wymagające fizycznie role od początku do końca, bo ewentualny błąd wymagałby zaczynania ujęcia od początku, albo tym, że dzieło prezentuje się tak jakby mimo rozmachu stworzono je w kilka godzin, czyli w czasie, przez który trwa owo jedno „nieprzerwane” ujęcie). Fakt, iż oglądamy losy postaci bez widocznych cięć sprawia, że jako widzowie niejako wchodzimy do ich świata. W codziennym życiu bowiem widzimy swymi oczami rzeczywistość w sposób ciągły, nieprzerwany, nie ma żadnych cięć. Twórcy omawianego filmu, oferując nam podobne doznania, osiągają wrażenie „rozbitej szyby” – znika ekran dzielący nas od żołnierzy i stajemy się jakby trzecią osobą wysłaną ze wspomnianą dwójką, by ostrzec pułkownika, i stale jej towarzyszącą. Wielkie wrażenie robią też efekty specjalne i scenografie (okopy, zasieki, leje po bombach, wioski, a nawet całe zrujnowane miasta) w niezwykle realistyczny sposób odtwarzające realia frontu zachodniego. Patrząc na przesłanie, w służbę którego zaprzęgnięte zostały te środki, również nie można narzekać. Pochwalić przede wszystkim należy podkreślenie przez dzieło tradycyjnych żołnierskich cnót – odwagi, wytrzymałości i poświęcenia – którymi wykazać się muszą dwaj żołnierze postawieni przed niebezpiecznym i wyczerpującym zadaniem. O ile Blake’a silnie motywować do jego wykonania może fakt, iż pozwala ono na ocalenie jego brata, o tyle Schofield musi wbrew sobie wykrzesać z siebie siłę i stawić czoło sytuacji. Jest on początkowo sportretowany jako dość daleki od ideału patriotycznego żołnierza, wątpi w sens walki, niechętnie przyjmuje misję i lekceważąco odnosi się do wojskowych zaszczytów spotykających zasłużonych (mowa, że sprzedał otrzymane odznaczenie za butelkę wina). Przemiana do jakiej zmusza się, w szczególności po śmierci towarzysza, niebywały heroizm i poświęcenie z jakimi decyduje się ukończyć zadanie, czynią go jednym z lepszych przykładów moralnych obecnych w nakręconych w ostatnich latach filmach. Nawet zaś fakt, iż niezwykły wysiłek bohatera pozostaje po ludzku niedoceniony (ostrzeżony przed pułapką pułkownik co prawda odwołuje natarcie, ale wulgarnie wyprasza ze swej kwatery żołnierza, który „zmarnował” jego szansę na przewidywane zwycięstwo), to nie da się zatrzeć wywieranego przez film wrażenia, iż warto było zachować się jak trzeba.  Nie można nie docenić także tego, jak realistycznie i odstręczająco zobrazowano tu niszczące działanie wojny. Osiągnięto to głównie dzięki zestawieniu pięknych łąk i pól, rozciągających się po obu stronach linii frontu, z obskurnymi widokami, jakie widzimy na „ziemi niczyjej” (pomiędzy okopami wojsk Ententy i niemieckich) oraz w innych dotkniętych działaniami wojennymi miejscach, gdzie straszą ruiny, zryte pociskami puste, błotniste przestrzenie pozbawione wszelkiej zieleni, poplątane druty kolczaste tworzące zasieki i walające się trupy ludzkie i końskie podjadane przez szczury i insekty. Takie zestawienie pokazuje domyślnie, że świat został stworzony jako dobry i byłby takim, gdyby nie niszczyły go m. in. wojny ludzi. Negatywne skutki wojny zasugerowane są również przez zachowanie żołnierzy w większości sportretowanych jako smutni, oderwani od zwykłego życia (i np. tracący przez to rachubę czasu), będący na granicy depresji ludzie. Pojawiająca się opowieść o jednym z żołnierzy, który stracił ucho odgryzione przez szczura, który podszedł do niego, gdy ten spał po umyciu włosów przysłanym przez dziewczynę wonnym szamponem także pozwala na wyobrażenie sobie cierpień i podłych warunków, których doświadczali wplątani w ten konflikt ludzie. To wszystko sugeruje, iż wojny są zjawiskiem, któremu warto, na ile to możliwe, kłaść kres. Jest to słuszną, zwłaszcza w tym kontekście uwagą, warto bowiem pamiętać, iż skoro nawet sprawiedliwej wojny należy w miarę możności unikać ze względu na jej niszczycielską siłę i bycie bliską okazją do grzechu, to co dopiero rzec o wojnie napędzanej głównie pychą i zachłannością rządzących imperiami i przyczyniającej się do kresu starego, tradycyjnego i dość jednak mocno zakorzenionego w chrześcijaństwie ładu, jaką była I wojna światowa. Innymi zaletami jest podkreślenie potrzeby rozwagi podczas prowadzenia walki, choćby poprzez odpychające ukazanie zadufania pułkownika, na którym Schofield musi niemal wymusić odwołanie natarcia, gdyż dowódcy trzeźwy osąd przesłania wizja zostania bohaterem wojennym.  W pozytywny sposób zobrazowano tu też miłosierdzie wobec nieprzyjaciół, skontrastowane z całkowitą wobec nich  bezwzględnością (Schofield i Blake chcą udzielić pomocy rannemu zestrzelonemu pilotowi niemieckiemu, który potem niestety rzuca się na Blake’a z nożem).  Jeśli chodzi o wątpliwe elementy filmu to trzeba wymienić pewną ilość zawartych w nim wulgaryzmów, których dałoby się chyba uniknąć bez szkody dla fabuły. Mamy tu też krótką i utrzymaną niestety w lekko żartobliwym tonie wymianę zdań między wiadomą dwójką żołnierzy dotyczącą masturbacji.  Te jednak zastrzeżenia nie przekreślają pięknego przesłania filmu, będącego jedną z ważniejszych w ostatnich latach opowieścią wychwalającą żołnierskie cnoty, a jednocześnie ostrzegającą przed złem i niebezpieczeństwem tkwiącym w wojnie. Michał Jedynak /.../
  5. Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw

    Leave a Comment Film, będący spin-offem (obrazem rozwijającym wątki drugoplanowych postaci z innych popularnych produkcji) znanej i lubianej przez wielu serii „Szybcy i wściekli”, opowiada o losach agentów Luke’a Hobbsa i Deckarda Shawa, którzy muszą przeciwstawić się działaniom tajemniczej organizacji o nazwie Eteon. Dąży ona do zarażenia ludzkości wirusem, „dzięki” któremu w drodze naturalnej selekcji mają zginąć ludzie słabi, a przeżyć jedynie najsilniejsze jednostki, co rzekomo pozwoli ludzkości na wkroczenie na wyższy poziom ewolucji. Wirusa wykradła owej organizacji siostra Shawa, Hattie, i, chcąc go ukryć, wstrzyknęła go do własnego ciała. Agenci muszą pomóc jej w obronieniu się przed ścigającymi ją członkami Eteonu oraz w wydobyciu wirusa z organizmu (zanim zacznie on działać).  Oczywiście nie oczekujmy rozwiązywania wielkich teologicznych i moralnych problemów od serii, która początkowo w produkcjach klasy B poruszała tematykę nielegalnych ulicznych wyścigów i infiltracji niewielkich gangów przez policyjne „wtyczki”, a z czasem przerodziła się w, mające dostarczać czystej rozrywki, pełne szalonej akcji wysokobudżetowe kino science fiction o ratowaniu świata przed iście komiksowymi zagrożeniami. Nie znaczy to jednak, że są to filmy pozbawione wszelkiej etycznej wartości. Tak jest i w przypadku omawianej produkcji. Choć jest to w dużej mierze obfitująca w pościgi i walki „strzelanka”, nie da się przejść obojętnie wobec paru eksponowanych w niej wartości. Pierwszą z nich jest docenienie współpracy w dziele walki ze złem. Hobbs i Shaw zaczynają bowiem współpracę jako nielubiący się i niezbyt sobie ufający ludzie (a kto widział wcześniejsze filmy, ten wie, że mieli ku temu powody), jednak z czasem „docierają się”, stopniowo rezygnują z wzajemnych złośliwości, uczą się jak współdziałać i uzupełniać się podczas akcji, co znajduje swe zwieńczenie w scenie rozprawy z głównym czarnym (nie tylko pod względem koloru skóry) charakterem tej opowieści, z którym wygrywają dzięki dobrej koordynacji swych działań. Oczywistą zaletą jest tu wątek ratowania Hattie przed śmiercią oraz świata przed rozprzestrzenieniem się wspomnianego wirusa, który daje okazję do pochwały odwagi i poświęcenia dla bliźnich oraz wierności słusznym ideałom. W niezbyt korzystnym świetle wypada tu zaś darwinizm, który stanowi teoretyczną podstawę dla zbrodniczych planów Eteonu. I nie da się ukryć, że twórcy wykazują tu pewne słuszne intuicje, bowiem teoria angielskiego przyrodnika (nawet jeśli on sam nie żywił podobnych złych intencji) została w historii wykorzystana do usprawiedliwiania takich (podobnych do przedstawionych w filmie) nieprawości jak eugenika (szczególnie promowana w nazistowskiej III Rzeszy, która to szczęśliwie skompromitowała tę niebezpieczną, lecz popularną wśród przedwojennych elit ideę).  Ostatnim zasługującym na zdecydowane docenienie motywem jest tu (charakterystyczna zresztą dla tej serii) estyma dla rodziny jako źródła szczęścia i wsparcia dla człowieka. Widać ją w sympatycznym ukazaniu dobrych relacji Hobbsa z jego dorastającą córką i w historii jego pogodzenia się ze swą rodziną, z którą przed laty popadł w konflikt, a która teraz musi mu udzielić koniecznej pomocy w czasie akcji; wątek naprawy relacji z najbliższymi (choć mniej zaakcentowany) zawiera również historia Shawa godzącego się z siostrą , która przed laty niesłusznie oskarżyła go o zdradę ojczyzny. Przy okazji można rzec, że film ukazuje, iż można porządnie żyć, nawet pochodząc ze złego środowiska. Konflikt Hobbsa z rodziną wziął się bowiem stąd, że on chciał być stróżem prawa, podczas gdy jego bliscy uwikłani byli w przestępczy proceder; w filmie widzimy jednak, że zarówno agent, jak i jego bracia „wyszli na prostą” i żyją obecnie uczciwie.  Nie jest to też produkcja idealna. Mamy tu niemało przemocy ukazanej w dość komediowej i rozrywkowej konwencji (choć sprawiedliwie przyznać trzeba, że nie jest tu obecna żadna makabra – nie widzimy np. tryskającej krwi, odciętych kończyn lub wnętrzności). Są też obecne pewne (raczej lekko) nieskromne aluzje i bardziej nieskromne widoki w nocnym klubie, do którego w czasie śledztwa wchodzi Shaw, a gdzie znajdują się nieprzyzwoicie odziane niewiasty. Jest też pewna ilość wulgaryzmów. Wątpliwości budzi krótka, żartobliwa w swym tonie, scena w trakcie napisów końcowych, podczas której sugeruje się, że Shaw i jego siostra w trakcie widzenia z ich matką w więzieniu przekazują jej przedmioty służące do ucieczki z niego.   Te wady wydają się jednak nie niszczyć pozytywnego przesłania owego filmu, który przy zachowaniu niezbędnej ostrożności można obejrzeć nie tylko jako niewymagającą rozrywkę (a tak odbierze go zapewne większość widzów), ale także jako pouczającą w pewnych aspektach opowieść.  Z tego powodu zachęcam do nieco ostrożnego, ale jednak zapoznania się z owym obrazem.  Michał Jedynak /.../
  6. Chinatown

    Leave a Comment Wielokrotnie nagradzany film, uznawany za jeden z najwybitniejszych artystycznie obrazów w dziejach kina, który Amerykański Instytut Filmowy umieścił na drugim miejscu na liście najlepszych kryminałów wszech czasów.  Prywatny detektyw, Jake Gittes, zostaje poproszony przez kobietę podającą się za panią Mulwray o to, by zbadał czy jej mąż, Hollis, jest jej wierny. Niebawem zjawia się u niego prawdziwa żona tego człowieka, Evelyn, która grozi mu procesem o zniesławienie, ponieważ, uznawane za kompromitujące, zdjęcia, jakie zrobił panu Mulwray’owi, przeniknęły do gazet. Niebawem ten ostatni zostaje znaleziony martwy, a Gittes, chcąc dowiedzieć się, kto wciągnął go w mętną intrygę, rozpoczyna dochodzenie, które doprowadza go do odkrycia ciemnych interesów wpływowych osób oraz nadzwyczaj mrocznej historii rodziny, z której wywodzi się pani Mulwray.  Jako że głównym atutem artystycznym tej produkcji jest niemal doskonały scenariusz oferujący trzymającą w napięciu i pełną nieoczywistych zwrotów akcji historię, w której niemal każda scena wydaje się potrzebna, a jednocześnie ciężko szerzej odnieść się do wartości moralnej owego dzieła bez ujawniania części fabuły, tym Czytelnikom, którzy filmu nie widzieli i nie chcą go znać przed obejrzeniem, proponuję teraz poprzestać na zasadniczo pozytywnej ocenie i wrócić do recenzji po seansie.  A seans taki nie powinien być raczej straconym czasem, bo obok niezaprzeczalnych walorów artystycznych omawiane dzieło niesie kilka bardzo cennych lekcji moralnych. Jedną z najważniejszych stanowi faktyczne potwierdzenie biblijnej nauki o tym, że „korzeń wszego zła jest chciwość” (por. 1 Tm 6,10). Jak się bowiem okazuje Hollis Mulwray nie zdradzał swej żony, a zniesławiony, potem zaś zamordowany został dlatego, iż sprzeciwiał się planom budowy nowej tamy, do której użyto by środków publicznych. Znane mu były bowiem bardzo niewygodne fakty o ogromnie wpływowym człowieku. Tym człowiekiem był jego wspólnik i teść, Noah Cross, który wspierał wspomnianą budowę, jako że zgromadzoną dzięki tamie wodę planował wykorzystać (wbrew jej przeznaczeniu) do nawadniania własnych terenów, które znacznie zyskiwałyby przez to na wartości. Nadto człowiek ten kradł już w tym samym celu wodę z miejskich zbiorników, powodując jej niedobory w mieście. Co więcej, istniało ryzyko, że tama ulegnie zawaleniu, powodując nawet znaczne straty w ludziach. W obrazowy sposób jest nam zatem w filmie przedstawiona prawda o tym, że osoba, której dusza przeżarta jest chciwością, zdolna jest do popełnienia wyjątkowo obrzydliwych czynów – z „korzenia” miłości pieniędzy wyrastają nie tylko zamachy na służące dobru społeczeństwa mienie, ale także szarganie dobrego imienia swojego bliźniego oraz rozmyślne zabójstwa bądź narażanie mas na katastrofy.  Inną nauką, jaką można czerpać z obejrzenia „Chinatown” jest wniosek, że ciężkie grzechy lubią się kumulować. Jest to racjonalna konkluzja, bowiem logiczne jest, iż skoro przez jeden taki grzech wylewa się z serca Bożą łaskę, to wyzbywa się w ten sposób „broni”, z której pomocą dałoby się być może odeprzeć kolejne pokusy. W przedstawionej historii widać to ponownie na przykładzie Crossa, który w przeszłości  dopuścił się kazirodztwa ze swą małoletnią jeszcze córką, czyli późniejszą żoną Mulwraya (najprawdopodobniej wymusił on tę relację). Zapewne tak straszny, nieodpokutowany grzech uczynił go bardziej skłonnym do późniejszego dopuszczania się wspomnianych zbrodni. Warto wziąć sobie do serca takie ostrzeżenie i nie wchodzić na drogę grzechu, szczególnie śmiertelnego, z której możemy już nie zawrócić.  Innym wartościowym elementem tej produkcji jest ukazanie, że nawet oczywiste z pozoru rozwiązania kryminalnych spraw mogą okazać się zwodnicze i całkowicie fałszywe, co z kolei sprawia, że powinniśmy być bardzo ostrożni oskarżając bliźnich. Na pewnym etapie dochodzenia Gittes dochodzi bowiem do wniosku, że zabójczynią Mulwraya jest jego żona, co poparte jest nawet dość solidnymi poszlakami i dowodami. Zaczyna ją nawet traktować jakby była z pewnością winna. Późniejszy obrót spraw dowodzi jednak, że był on w kompletnym błędzie (kobieta, którą wziął za kochankę zamordowanego przetrzymywaną przez mściwą wdowę, okazuje się jednocześnie córką i siostrą tej ostatniej – owocem wspomnianego kazirodztwa – która ukrywa się u niej przed Crossem). Co więcej Gittes, niedługo po tym, jak dokonał pochopnego osądu, sam pada ofiarą takowego – zostaje bezpodstawnie oskarżony przez policjantów o szantaż. Można w tym dostrzec działanie Opatrzności Bożej sprowadzającej karę na grzesznika.  Jeśli chodzi o niekoniecznie złe, ale miejscami dwuznaczne i wątpliwe elementy tej produkcji można wśród nich wymienić postępowanie samego Gittesa, który jest postacią wzorowaną na niejednoznacznych bohaterach kina noir.  Z jednej strony bowiem można w nim widzieć przeciwwagę dla zdeprawowanego Crossa. W rozmowie z tym ostatnim detektyw słusznie wytyka mu niepohamowaną pazerność, krytykuje go za to, że ten chce się bez opamiętania bogacić, choć dobrze jada i wygodnie żyje. Gittes daje w tej materii również dobry przykład – ostrzega swą klientkę, że jej sprawa może nie mieć wielkich szans na bycie rozwiązaną, dlatego może lepiej byłoby, gdyby wróciła ona do domu, niż narażała się na zbędne wydatki (to pokazuje, że pieniądze nie są dla niego sensem życia). Co więcej detektyw z narażeniem życia próbuje ratować córkę pani Mulwray i ją samą przed Crossem. Nadto powstrzymuje się on od używania przy tej damie nieprzyzwoitego języka, co można docenić jako drobny gest codziennej walki ze swymi złymi nawykami. Co więcej, z obrzydzeniem odnosi się do bogacenia się za pomocą szantażu (o które, jak wspomniano, został niesłusznie oskarżony). Jednak choć Gittes w pewnych aspektach jest dla widza dobrym przykładem, w innych należy go zganić. Obok chwalebnych czynów ma on bowiem także na koncie: Parokrotne posłużenie się kłamstwem, by ułatwić sobie pracę,Opowiedzenie kolegom z biura dowcipu, może nie nadmiernie sprośnego, ale mającego ewidentny charakter erotyczny oraz jeszcze inną wypowiedź tego typu,Jednokrotne dopuszczenie się z panią Mulwray nierządu (co prawda „na szczęście” gdy ta jest już wdową, przez co nie łamie ona przysięgi małżeńskiej, ale jednak), co wiąże się ze sceną namiętnego pocałunku, choć szczęśliwie obyło się bez ukazania stosunku.  Zachowania owe, nawet jeśli nie są w filmie pochwalane, nie spotykają się w nim niestety z jasnym napiętnowaniem, przez co nieprzekonani co do ich moralnego zła, raczej nie zostaną co do niego przekonani w czasie seansu.  Można zgłaszać także uwagi do bardzo pesymistycznego końca filmu, w którym zło, mimo bycia jasno napiętnowanym, nie zostaje w ogóle ukarane. Tak samo bywa w prawdziwym doczesnym życiu, ale pamiętać należy, że nawet jeśli to prawda, to w rzeczywistości po życiu doczesnym zatwardziałych złoczyńców czeka jeszcze kara w wieczności, co tu nie zostało niestety nawet zasugerowane (choć dyskusyjnym jest, na ile ateiście Polańskiemu da się czynić z tego zarzut). Mimo tego braku da się i z owego przygnębiającego zakończenia wyciągnąć dobre rzeczy. Triumf Crossa w dużej mierze został bowiem odniesiony dzięki korupcji, przez którą miał on wielu funkcjonariuszy publicznych na swe usługi. To ukazuje jakim rakiem przekupstwo jest dla społeczeństwa i jakim kanaliom pomaga  ono uniknąć stryczka albo długoletniego więzienia i wieść spokojny żywot.  Jeśli chodzi o nieprzyzwoity język, to choć dzieło owo nie jest od niego całkowicie wolne, nie jesteśmy jednak nim tutaj epatowani, natomiast biorąc pod uwagę przemoc, stwierdzić trzeba, iż nie jest ona w omawianej produkcji eksploatowana w czysto rozrywkowych celach i wydaje się uzasadniona rozwojem fabuły.  A zatem generalnie warto zapoznać się z owym klasykiem, który powinien zadowolić zwłaszcza fanów nietuzinkowych historii kryminalnych, a także dostarczyć widzom cennych lekcji moralnych, których bynajmniej nie trzeba się w nim doszukiwać na siłę. Warto jednak przy jego oglądaniu zachować pewną ostrożność.  Michał Jedynak /.../
  7. Azyl (2017)

    Leave a Comment Oparty na faktach film opowiada o małżeństwie Antoniny i Jana Żabińskich pracującym w warszawskim zoo. Pokazuje ten okres w ich życiu, kiedy podczas II wojny światowej stanęli oni wobec konieczności zmierzenia się z trudami okupacyjnej rzeczywistości, a w szczególności, gdy z narażeniem życia uratowali licznych (blisko 300) Żydów przed uwięzieniem i śmiercią z rąk Niemców.    Pierwszą rzeczą jaką zdecydowanie należy odnośnie tej produkcji pochwalić jest absolutny brak wulgarnego słownictwa, a także takiego wzywania Boga lub świętych, które miałoby charakter substytutu „rzucania mięsem”. Jest to cecha, która pozytywnie wyróżnia ów film na tle wielu dzieł, w których takie wyrażanie się obecne jest przynajmniej w śladowych ilościach. Inną zasadniczo pozytywną cechą jest to, iż obraz ten, przedstawiając brutalne, pełne bezwzględności czasy i realia, ukazuje przemoc w stonowany i pozbawiony makabry sposób. Mamy tu wprawdzie wydarzenia takie jak morderstwa czy zgwałcenie pewnego niewinnego żydowskiego dziewczęcia przez hitlerowców, ale nie epatuje się widza rozlewem krwi czy pokazywaniem przemocy seksualnej – ta ostania jest jedynie wyraźnie zasugerowana. Jeśli chodzi o ukazanie niewymuszonych relacji erotycznych to można mieć już trochę więcej zastrzeżeń, bowiem dałoby się przy tworzeniu tego filmu darować sobie nakręcenie pewnych ujęć obrazujących pieszczoty i pocałunki  w domyśle poprzedzające stosunek seksualny i mające taki charakter, że nie da się ich określić inaczej jak tylko słowami „przysługujące tylko małżonkom”. Dla relatywnego usprawiedliwienia tych elementów filmu można jednak zaznaczyć, że pozytywne postacie, które dopuszczały się tych rzeczy, były małżeństwem (była to dwójka głównych bohaterów), nie czyniły więc czegoś co obrażałoby Boga, a zatem nie ma ryzyka, że kibicując tym osobom widz zacznie sympatyzować z grzechem. Nadto w obrazowaniu tych zupełnie dozwolonych wyrazów małżeńskiej miłości twórcy nie poszli zbyt daleko (nie ma tu np. pokazywanego wprost obcowania płciowego). Wobec tego formę owego dzieła da się uznać zasadniczo za godną pochwały.     A jak rzecz ma się z jego treścią? Tu też szczęśliwie odnajdujemy rzeczy budujące, nie zaś gorszące. Nie ma tu antychrześcijańskich aluzji, a sposób obrazowania pewnych przejawów fałszywych religijnych doktryn (mam tu na myśli, najprawdopodobniej zakazane pod rządami Nowego Przymierza, obrzędy Paschy, sprawowane przez wyznających talmudyczny judaizm Żydów), nawet jak nie jest stricte krytyczny, to przynajmniej nie skłania do sceptycyzmu wobec prawd chrześcijańskich. Mamy tu więc po prostu realistyczne ukazanie zachowań tych ludzi, a nie wchodzenie w jakąś polemikę z chrześcijaństwem. Jeśli zaś chodzi o inną fałszywą doktrynę, z którą zresztą wiąże się główny wątek (nazizm), to zostaje tu ona słusznie napiętnowana jako źródło prześladowań i zbrodni, czyli ukazanych w odstręczający sposób: uwięzienia Żydów w getcie, wywózek do obozów koncentracyjnych, morderstw czy wspomnianego zgwałcenia (wprawdzie doktryna nazistowska teoretycznie potępiłaby to ostatnie w imię „czystości rasy”, ale naiwnością byłoby sądzić, że nie przyczyniła się ona do niego wyjmując de facto Żydów spod prawa i traktując jak podludzi bez praw). Przeciwwagą dla ukazanych zbrodni jest odmalowana w filmie z podziwem postawa małżeństwa Żabińskich, którzy wykazują się heroizmem ratując prześladowanych i samemu się narażając. Czynią tym samym coś więcej niżby wymagało od nich zachowanie minimum katolickiej moralności (czyli nie tylko powstrzymują się od zła, co jest konieczne zawsze i wszędzie, ale także czynią dobro, czego czasami można zaniechać). Co więcej robią to całkowicie bezinteresownie, powodowani miłością i empatią dla cierpiących, nie oczekując jakichś doczesnych korzyści. Stanowią zatem dla widza dobry wzór; ukazują, że warto nie tylko unikać splamienia się grzechem, ale także mnożyć swe zasługi poprzez ofiarną służbę bliźnim, nie oczekując w zamian ziemskiej nagrody. Docenić można także ukazanie pomysłowości, jaką bohaterowie wykazują się, próbując zapewnić zagrożonym przetrwanie (np. zakładają hodowlę świń, dla których paszę sprowadzają z getta, przewożąc Żydów ukrytych w jej transportach oraz ustalają sygnały, na które ukrywani mają się chować, gdy w domu Żabińskich zjawiają się obcy ludzie). W ten sposób uznanie ze strony twórców zyskuje także cnota roztropności. W produkcji tej docenia się również  patriotyzm, którego przykład daje Jan uczestniczący w Powstaniu Warszawskim. Wprawdzie piszący te słowa krytycznie odnosi się do samej decyzji o jego wywołaniu, ale w żaden sposób nie umniejsza to bohaterstwa oraz miłości do Ojczyzny jego szeregowych uczestników, takich jak wspominany bohater, ani nie zmienia faktu, że było to dzieło legalnej władzy walczącej z najeźdźcą, w którym wobec tego można było bez większych oporów wziąć udział.    Z innych właściwych postaw film popiera troskę o zwierzęta, szczególnie w wykonaniu pracującej w zoo Antoniny sportretowanej jako swego rodzaju ucieleśnienie dobroci i delikatności. Można dopatrzeć się sugestii, że praktykowanie szacunku wobec nierozumnych, ale czujących,  stworzeń Bożych, opieka nad nimi, czynią nas bardziej gotowymi do okazywania miłosierdzia także ludziom, których Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo (co też bohaterka w czasie wojny czyniła). Jest to zresztą logiczne, bo obie postawy są przejawem doceniania stworzonego przez Boga życia (choć u istot, które z pewnością nie są sobie równe).  Inną lekcją oferowaną przez ową opowieść jest pochwała wierności małżeńskiej i ostrzeżenie, że czasem można w pewien sposób naruszyć ją przez czyny dalekie od „zwyczajnej” zdrady, wynikającej z rozwiązłości czy głupoty. Antonina jest tu bowiem uwodzona przez pewnego niemieckiego oficera, Lutza Hecka. W pewnym dramatycznym momencie nawet waha się czy nie popełnić z nim cudzołóstwa (chcąc dowiedzieć się od niego gdzie przetrzymywany jest jej schwytany w powstaniu mąż), ostatecznie jednak z obrzydzeniem odrzuca taki wybór, co jawi się jako słuszna decyzja. We wcześniejszym okresie jednak, ze strachu przed nim, pozwala mu ona na wykonanie wobec niej pewnych skrajnie dwuznacznych gestów (umycia jej rąk po pracy w zoo, co wiąże się z delikatnym i dość długim dotykiem), co pokazane jest jako źródło zrozumiałej zazdrości jej męża oraz pewnych napięć w ich małżeństwie.   Na koniec warto wspomnieć o wartościowym przypomnieniu, iż nawet będąc częścią złego systemu lub czyniąc zło, można zdobyć się na dobro. Mamy tu bowiem przykład urzędnika niemieckiego, który pomaga Janowi ratować Żydów czy też właściwe decyzje Hecka, który ostatecznie odstępuje od uwiedzenia Antoniny (oraz najwyraźniej jej zgwałcenia, usiłowanego po tym, gdy ta mu odmówiła), a także nie wywiera krwawej zemsty na bohaterce i jej synku, mimo iż odkrywa niedawną obecność Żydów w ich domu. Gdyby nie to, że bohaterowie czasem przy ratowaniu prześladowanych pomagają sobie kłamstwem (co nie jest napiętnowane), można by uznać tę produkcję za nieskazitelną moralnie, jeśli idzie o jej treść. Pozostaje jednak ciągle pod tym względem zdecydowanie wartą uwagi, piękną opowieścią, z którą warto się zapoznać. Michał Jedynak /.../
  8. Przedszkolanka (2018)

    Leave a Comment Film opowiada o przedszkolance, Lisie Spinelli, będącej miłośniczką sztuki, a przy tym marzącej o karierze poetki, lecz niemającej potrzebnego do niej talentu. U jednego ze swoich uczniów, Jimmy’ego, odkrywa ona umiejętności, których jej samej brakuje. Spostrzega ona także, że nikt w otoczeniu chłopca (ojciec, opiekunka) nie zauważa jego potencjału. Jej miłość do artystycznej twórczości (czy wręcz obsesja na jej punkcie) sprawia, że, skoro ona sama nie umie pisać dostatecznie pięknych wierszy, postanawia na własną rękę rozwinąć talent ucznia. To jednak prowadzi do bardzo daleko idących skutków. Omawiany film jest bardzo interesującą produkcją z wielowymiarową, kontrowersyjną postacią tytułową na pierwszym planie. Stawia on widzowi ciekawe pytania, na które odpowiedź jest równie trudna co ocena głównej bohaterki i skłania do zastanowienia się nad istotnymi problemami.  Pierwszą z kwestii poruszanych w fabule „Przedszkolanki” jest problem dzieci, które przejawiają określone umiejętności, lecz których najbliższe otoczenie nie robi nic, by mogły je one odpowiednio wykorzystać. Słusznie wskazuje się tu, że takie marnowanie darów, jakimi Bóg raczył niektórych obdarzyć, nie może mieć miejsca. Sugeruje się nie bez racji, iż, aby szansa na rozwinięcie talentów dziecka nie przepadła, potrzeba poświęcać mu czas i uwagę, zapoznawać je z kulturą (co wymaga nieraz oderwania się przez opiekunów od przyziemnych, codziennych zajęć) i nie można traktować go w infantylny sposób oraz zbywać jego dziecięcej twórczości jako jakichś „pioseneczek”. Nieraz bowiem utwory takie mogą być dużo bardziej dojrzałe i wartościowe niż wskazywałby na to wiek ich autora. W tym kontekście postać Lisy, starającej się w kreatywny sposób dotrzeć do Jimmy’ego, pobudzić jego wyobraźnię i zmotywować do rozwijania potencjału, skontrastowana z raczej obojętną wobec jego talentu resztą otoczenia może budzić sympatię i stanowić do pewnego stopnia wzór postępowania. Za plus filmu uznać też można pokazanie negatywnych skutków rozpadu małżeństwa, gdyż zaniedbanie chłopca pod wspomnianym względem wynikało w dużej mierze z rozwodu jego rodziców. Ojciec pracujący na utrzymanie siebie i chłopca nie miał czasu ani możliwości dostrzec jego umiejętności oraz rozwijać ich. Opiekunka traktująca spędzanie czasu z chłopcem zapewne po prostu jako sposób na zarabianie pieniędzy też nie wykazywała w tej dziedzinie inicjatywy. Może gdyby w domu, zamiast zawodowej niani, czekała na chłopca jego matka złączona z nim głębszymi uczuciami, chłopiec odnalazłby wsparcie tam gdzie powinien, to jest w rodzinie? Da się zatem rzec, iż tradycyjnie chrześcijańska moralność przeciwna rozwodom i promująca wzorzec zamężnej kobiety spełniającej w pierwszym rzędzie obowiązki żony i matki zyskuje w tym filmie przynajmniej nieśmiałe i być może niezamierzone, ale jednak wsparcie. Dlaczego jednak Lisa może być dla nas wzorem, jak to wyżej zaznaczono, jedynie do pewnego stopnia? To związane jest z drugą, niemniej istotną, kwestią poruszoną w omawianym dziele. Jest to zaś niebezpieczeństwo uczynienia sobie  z twórczości artystycznej bożka, któremu składa się ofiarę z moralności. Pokusie takiego swoistego bałwochwalstwa ulega właśnie Lisa. O ile można bowiem docenić i pochwalić jej starania o rozwój ucznia, o tyle wiele kroków, jakie w tym celu podejmuje, należy jasno zganić. Krokami zaś tymi są nadmierna ingerencja w prywatne życie Jimmy’ego, bycie zaabsorbowaną jego sprawami do tego stopnia, że w pewnej mierze zaniedbuje ona własną rodzinę (zwłaszcza męża), a w szczególności okłamanie ojca ucznia po to, by chłopiec mógł wziąć udział w wieczorze poetyckim oraz, będące najgorszym ze wszystkich wątpliwych posunięć, uprowadzenie owego dziecka, aby móc mieć je pod stałym nadzorem i wpływać na nie. Choć wpływające na podjęcie tak nieszczęsnej decyzji autentyczna miłość do sztuki i pragnienie, by wyrastały nowe pokolenia artystów, podsycane przez niespełnienie własnych ambicji poetyckich oraz niekompetencję prawowitych opiekunów porwanego, a nadto dobre traktowanie Jimmy’ego przez Lisę po porwaniu pozwalają znaleźć dla tej, jakby nie było, przestępczyni trochę wyrozumiałości, to jednak nie zmienia to faktu, iż czyn taki był drastycznym i niedopuszczalnym przekroczeniem moralnych granic. I na szczęście twórcy nie starają się owego postępowania bohaterki usprawiedliwiać. Momentami portretują ją wręcz jako osobę szaloną bądź będącą na granicy szaleństwa. Pokazują przy tym jak cienka bywa czasem granica między słuszną i piękną, niemal matczyną, troską o innych a jawnym złem i jak łatwo można, nawet mając dobre intencje, ale absolutyzując, ubóstwiając pewne cele, zejść na zgubną drogę krzywdzenia bliźnich.  Innymi godnymi krytyki czynami Lisy, niewątpliwie związanymi z jej pasją albo raczej obsesją jest prezentowanie na kursie poetyckim, na który uczęszczała, spisanych przez siebie wierszy ucznia jako własnych (by choć przez chwilę poczuć się prawdziwą artystką) oraz cudzołóstwo jakie popełnia z prowadzącym ów kurs, zapewne jedynie z wdzięczności za pochwalenie jej za twórczość, którą sobie przypisała (wobec faktu, iż mąż przedszkolanki portretowany jest tu jako normalny człowiek, jak najdalszy od bycia np. domowym tyranem, zdrada owa jawi się jako szczególnie ciężka do jakiegokolwiek usprawiedliwienia).  Dobrze też, że pokazano walkę, jaka w sercu Lisy toczy się między dobrem i złem, uwypuklając prawdę o tym, że człowiek może odwrócić się od swych błędów (mam tu na myśli ostateczne ujawnienie prawdziwego autorstwa przypisanych sobie utworów czy też fakt, że bohaterka mimo popełnienia przestępstwa sama wydatnie przyczynia się do złapania jej przez policję).  Jako zastrzeżenia do tego filmu zgłosić wypada zbyt może śmiałe miejscami (ale nie tak plastyczne jak w zapewne wielu produkcjach) prezentowanie pieszczot małżonków oraz osób popełniających wspomniane cudzołóstwo (choć szczęśliwie nie pokazuje się tu samego obcowania płciowego) oraz pewną niezbyt wielką dawkę niepotrzebnej raczej nagości. Dałoby się bez tych rzeczy obyć bez szkody dla fabuły.  Jako całość jednak „Przedszkolanka” jawi się jako dzieło dające do myślenia, prezentujące właściwe moralnie wnioski i z tego powodu godne polecenia Czytelnikom.  Michał Jedynak /.../
  9. X-Men: Mroczna Phoenix

    Leave a Comment Jest to prawdopodobnie ostatni z tworzonej przez niemal 20 lat serii filmów o mutantach (czyli ludziach, którzy wskutek zmian genetycznych nabyli nadludzkie zdolności) i ich skomplikowanych relacjach ze światem zwykłych ludzi.W produkcji tej śledzimy losy Jean Grey (noszącej pseudonim Phoenix), która, nie umiejąc kontrolować swej zdolności telekinezy, jako dziecko nieumyślnie uśmierciła swą matkę. Po tym traumatycznym wydarzeniu została oddana przez ojca (który zbyt obawiał się córki) do przeznaczonej dla mutantów szkoły profesora Charlesa Xaviera. Ten, posługując się swą zdolnością czytania w ludzkich myślach i kontrolowania ich do pewnego stopnia, sprawił, że zapomniała ona o tym jak spowodowała tragedię i wmówił jej, że oboje jej rodzice nie żyją (aby nie szukała ojca, który pozbył się swego dziecka). Jednak wypadek jakiemu uległa Jean pełniąc pewną misję w kosmosie sprawił, że blokady przykrych wspomnień wprowadzone do jej umysłu przez Xaviera zniknęły, co zmusiło ją do konfrontacji ze swą przeszłością. Tymczasem nastąpiła prowadzona w tajemnicy inwazja kosmitów na Ziemię, mająca na celu zniszczenie ludzkości i przejęcie naszej planety przez pozbawionych własnego domu najeźdźców. Film ten, choć nie spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem ze strony krytyków i widzów, zasługuje na docenienie na tym portalu. Po pierwsze pokazuje on bowiem, że kłamstwo, nawet czynione w dobrym celu, może przynieść nieprzewidziane, negatywne konsekwencje. Profesor Xavier chcąc uchronić Jean przed traumą spotkania z ojcem bojącym się własnej córki i okłamując ją w tym celu sprawił, że gdy ta odzyskała odpowiednią część swej pamięci przestała darzyć go zaufaniem i w gniewie porzuciła prowadzoną przezeń szkołę, pozbawiając ją cennego członka, a siebie skazując na samotność. Po drugie ukazano tu jak ważną rolę w życiu odgrywa rodzina (lub przynajmniej jakaś wspólnota, która może ją zastąpić). Ojciec Jean, oddalając córkę, zniszczył łączące go z nią więzy. Ona sama zerwawszy pochopnie relacje z zastępującą jej rodzinę społecznością szkolną doświadcza samotności, rozpaczy, zagubienia. Traci środowisko, w którym zaznać mogła akceptacji i wsparcia. Staje się też ofiarą kosmitów, którzy pod pozorem przygarnięcia jej do swego grona, pragną ją wykorzystać – chodzi im o przejęcie kontroli nad potrzebną im do zniszczenia świata energią, jaka wniknęła w jej ciało podczas wspomnianego wypadku w kosmosie, a której wydobycie na zewnątrz może się skończyć nawet śmiercią Jean. Historia ta może być metaforą doświadczeń tych ludzi, którzy pozbawieni normalnej rodziny związali się z grupami przestępczymi czy sektami nastawionymi na ich instrumentalne wykorzystanie.Warto też docenić pozytywne ukazanie przebaczenia przez Jean Xavierowi jego kłamstwa oraz wyrzeczenia się prywatnej zemsty przez innego mutanta, Magneto, który rezygnujez planów zabicia Jean (za to, że ta, nie mogąc ponownie zapanować nad swymi mocami, niezamierzenie uśmierciła kochaną przezeń Raven). Tradycyjny zaś dla tej serii wątek prześladowań jakie względem mutantów kierują niektórzy zwykli ludzie (odczytywany najczęściej jako alegoria problemu rasizmu) i podkreślenie potrzeby pokojowego współistnienia między tymi społecznościami też mają swoją wartość, ale akurat w omawianej produkcji znajdują się raczej na drugim planie.Jako że nie ma tu seksu, epatowania wulgarną mową, nagością i obscenicznością, a przemoc, choć bywa gwałtowana, jest względnie stonowana na tle wielu produkcji, można to dzieło uznać za dość bezpieczne moralnie także pod względem formy. Podsumowując – bez poważniejszych zastrzeżeń polecam ten film oferujący, obok niezłej rozrywki, także wiele cennych lekcji etycznych. Michał Jedynak /.../
  10. Niedobrani

    Leave a Comment Amerykańska sekretarz stanu, Charlotte Field, postanawia wystartować w wyborach prezydenckich. Na stanowisku autora swoich przemówień zatrudnia znanego z pisania dobrych artykułów Freda Flarsky’ego, znajomego z dzieciństwa. Między tą dwójką wywiązuje się romans, choć pochodzą oni z zupełnie różnych środowisk, różnią się aparycją (jest duży kontrast między wyglądem zaniedbanego Freda a zawsze elegancką panią sekretarz). Jej środowisko naciska więc, aby ze względów wizerunkowych wycofała się z tego związku. W czasie kampanii wyborczej Charlotte promuje różne rozwiązania mające zwiększyć ochronę środowiska, co powoduje, że lobby przemysłowców naciska na nią, aby wycofała się z wielu postulatów. Ludzie ci mają zaś materiały dotyczące wspomnianego romansu, które ze względu na swój charakter mogłyby ośmieszyć kandydatkę na fotel prezydenta USA. Film ten ma pewne zalety. Pokazuje, że na ołtarzu kariery (w tym politycznej) nie można składać miłości do drugiego człowieka ani pewnych słusznych idei. Widać to w przychylnym pokazaniu sytuacji, w której Charlotte ostatecznie nie ugina się pod żądaniem wycofania się z głoszonych rozwiązań dotyczących ochrony przyrody ani też nie porzuca Freda dla wyborczego sukcesu. Za plus można uznać krytyczne spojrzenie na sytuację, w której „wyższe sfery” (współpracownicy Charlotte) odnoszą się z pogardą do ludzi z innych środowisk (w filmie ich reprezentantem jest Fred). Zaletą jest również to, iż romans dwójki głównych bohaterów przekształca się w prawowite małżeństwo (co jest happy endem). W pobocznym wątku w sposób krytyczny i prześmiewczy przedstawiono neonazizm, co też da się uznać za pozytywny aspekt omawianej produkcji, bo jest to fałszywa doktryna, niegodna poparcia zwłaszcza przez chrześcijan. Jednak te wszystkie elementy, które mogłyby stanowić fundament całkiem sympatycznej komedii zostały mocno zmieszane z poważnymi wadami. Mamy tu do czynienia z dużą liczbą wulgaryzmów, a także bezkrytycznym przedstawianiem nierządu do jakiego dochodzi między Charlotte i Fredem (choć seks nie jest tu obrazowany w przesadnie plastyczny sposób). Spotykamy tu także żartobliwe zobrazowanie pozamałżeńskich pocałunków skutkujących erekcją i masturbacji (obie te rzeczy są również pokazywane bez negatywnego komentarza). Pojawiają się ujęcia nieskromnych strojów. W humorystycznym kontekście pokazano tu też zażywanie pewnych narkotyków, które pozwalają bohaterom na chwilę „wyluzowania się” i nie przynoszą im żadnej szkody. Innym problemem tego filmu (choć akurat jest on tutaj poboczny) jest udzielanie poparcia lewicowym postulatom. Fred krytycznie wypowiada się bowiem o przeciwnikach homoseksualnych „małżeństw”, a ludzie, którzy widzą w ich ustanawianiu przyczynę katastrof naturalnych (co nie jest tak znowu pozbawione sensu, bo Bóg może ludzkość karać już w doczesności właśnie za ich pomocą) są przez niego uważani jedynie za zacietrzewionych fanatyków. Nikt z jego zdaniem nie polemizuje. Fred nie lubi też chyba chrześcijan, ale akurat ta jego postawa zostaje pokazana w złym świetle (jego sympatyczny przyjaciel okazuje się bowiem chrześcijaninem, co zmusza go do zmiany podejścia do tej grupy). Nie równoważy to raczej jednak wspomnianych wyżej wad tego obrazu. Nie sądzę więc, by film ten był godny polecenia, chociażby z bardzo poważnymi zastrzeżeniami. Za dużo tu zwłaszcza nieprzyzwoitego języka, przychylnego czy przynajmniej żartobliwego stosunku do nieczystości, a parę lewicowych wstawek przelewa czarę goryczy. Michał Jedynak /.../