Leave a Comment
Ten dość znany film został oparty na prawdziwej historii Gerry’ego Conlona, pochodzącego z Belfastu Irlandczyka, który w 1975 roku został niesłusznie skazany za swój rzekomy udział w jednym z krwawych zamachów organizowanych przez terrorystyczną organizację IRA. W wyniku tego niesprawiedliwego wyroku Conlon niewinnie przesiedział w więzieniu 15 lat, aż do momentu, gdy Sąd Apelacyjny uwolnił go z tego miejsca. Film pt. „W imię ojca” przybliża widzom te wydarzenia, czyniąc to z perspektywy trudnych relacji łączących Gerry’ego z jego własnym ojcem (Giuseppem), który zresztą też został niesprawiedliwie skazany w tej samej sprawie sądowej.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta zasługuje na uznanie chociażby dlatego, iż – raczej bez sympatii dla terrorystów z IRA – pokazuje walką o prawdę i sprawiedliwość osób skrzywdzonych przez nadużycia, których dopuścili się pracownicy brytyjskich służb specjalnych w toczonej przez siebie – zasadniczo słusznej – walce z terroryzmem. Osobiście myślę też, że mocnym punktem tego filmu jest postać Giuseppe Conlona (ojca głównego bohatera), który pokazany jest tutaj jako osoba prawa, bogobojna, brzydząca się terroryzmem uprawianym przez IRA oraz próbująca uczyć swego niesfornego i wpadającego w kłopoty syna takich tradycyjnych cnót i wartości jak uczciwa praca oraz pobożność. Oczywiście, Giuseppe nie jest przedstawiany jako idealny ojciec, ale można powiedzieć, że w omawianym filmie jest jednak odmalowany z pewnego rodzaju sympatią i sentymentem. Sam zaś główny bohater, czyli Gerry Conlon w trakcie rozwoju fabuły, wydaje się przechodzić – również pod wpływem swego ojca – pozytywną ewolucją od szukającego głównie przyjemności lekkoducha do silnego oraz zdecydowanego mężczyzny pragnącego walczyć o prawdę i sprawiedliwość.
Co do zastrzeżeń względem filmu „W imię ojca” to należy odnotować, iż w oryginalnej językowo jego wersji znalazło się dużo wulgaryzmów, które jednak w polskim tłumaczeniu zostały mocno „wygładzone”. Można też się zastanawiać, czy niektóre ze scen nie poszły zbyt daleko jeśli chodzi o pokazywanie szczegółów związanych z pracą prostytutki albo też nie narażały aktorów na osobiste popełnienie czegoś będącego materią ciężkiego grzechu (vide: namiętne pocałunki pomiędzy mężczyzną a kobietą).
Ogólnie rzecz biorąc jednak, polecamy ów film, jako m.in. będący opowieścią o tych, „którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5, 6). Tym nie mniej pewna ostrożność jeśli chodzi o zaznajamianie z tych obrazem dzieci nie zaszkodzi.
Mirosław Salwowski
/.../