Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
„Bóg Ojciec” sportretowany tu jako sadysta, domowy tyran i wieczny malkontent, mieszka wraz z żoną i dziesięcioletnią córką Eą w Brukseli. Źródłem całej wszechwładzy „Boga” jest komputer, przy pomocy którego stworzył on ludzkość, a teraz ją tyranizuje. Ea nie mogąc dłużej znieść okrucieństwa ojca, włamuje się do jego komputera i rozsyła ludziom daty ich śmierci, dzięki czemu „Bóg” ma stracić u śmiertelników wiarygodność i posłuch. Następnie ucieka przed gniewem ojca do świata ludzi, by, tak jak wcześniej jej brat „Jezus Chrystus”, zebrać grupę apostołów i pozostawić po sobie „Zupełnie Nowy Testament”.
Już z powyższego streszczenia początku fabuły łatwo się zorientować, że produkcja ta ma charakter bluźnierczy, a jej głównym celem jest niszczenie właściwego obrazu Boga Ojca, a także ośmieszanie tradycyjnej chrześcijańskiej rodziny, która ma ze swej natury patriarchalny charakter. Finał zaś filmu w dość jednoznaczny sposób sugeruje powrót do pogańskiego matriarchatu Wielkiej Bogini, który ma być dla człowieka bardziej przyjazny, mniej wymagający i opresyjny. Ta idea jest ledwie przykryta prześwitującą komediowo -fantastyczną koszulką. Niektórym taka koszulka może jednak mamić oczy do tego stopnia, że będą bronić filmu frazesami „to przecież fantastyka, a więc nikt nie twierdzi, że Bóg naprawdę jest jakimś odpychającym typem”, czy „to tylko komedia, a Bóg ma przecież poczucie humoru”.
Takie usprawiedliwienia może miałyby jeszcze jakiś sens, gdyby nie fakt, że film ten nie szydzi z jakiejś ogólnej idei Boga, ale wprost odwołuje się do Objawionej Prawdy, kpiąc z Prawdziwego Trójjedynego Boga, zwłaszcza zaś z osoby Boga Ojca. Jest on nasączony rozmaitymi (nieraz bardzo starymi) herezjami w taki sposób, by czynić owe kłamstwa powstałe w różnych spaczonych umysłach ludzi łatwymi do przyswojenia dla równie niecierpiących prawdy, lecz mniej samodzielnych umysłów. Tak to nie pierwszy raz, gdy kino staje się supermarketem dla opracowywanych w diabelskich laboratoriach trucizn. Jedyne antidotum na takie trucizny znaleźć możemy w Słowie Bożym. By jednak nie rozdymać tego tekstu do monstrualnych rozmiarów, przyjrzyjmy się tylko niektórym szyderstwom zawartym w tym filmie, by zobaczyć, jak wyglądają one w świetle Słowa Bożego. A zatem:
Jak widać mamy tu mieszaninę różnorakich (np. gnostyckich) i nieco nowszych (feminizmu, New Age) herezji połączonych z obiegowymi mądrościami typu „Bogu ten świat nie za bardzo się udał, już ja lepiej sam bym go urządził”. Dodatkowo twórcy filmu sugerują, że jedną z rzekomych korzyści, wynikających z odrzucenia Boga Ojca jest utrata bojaźni Boga. Wszystko, co pociąga człowieka i sprawia, że przez chwilę czuje się on lepiej, ma być dla niego bez tej bojaźni łatwe i niezwiązane z poczuciem winy. Dzięki temu mamy w filmie takie perełki jak nowy apostoł pracujący za namową dziesięcioletniej bohaterki przy udźwiękowianiu filmów porno, a nawet wielkomiejska dama, która porzuca obojętnego męża dla romantycznego małpiego (sic!) kochanka (chociaż w filmie nie brak scen plastycznie ukazanego cudzołóstwa, to jego twórcom na szczęście nie starczyło odwagi, by zilustrować tę „miłość międzygatunkową”).
Na koniec pozostaje tylko nadzieja, że twórcy filmu nie zatwardzili jeszcze całkowicie własnych serc i są one otwarte na łaskę, która może ich przywieść od opamiętania i skruchy. Gdyż chociaż Bóg jest miłosierny i cierpliwy, to jednak „Ma Pan miłosierdzie, ale i zapalczywość,
hojny w zmiłowania, ale i gniew wylewa.” (Syrach 16,11). I choć zapewne ma On doskonałe poczucie humoru, to „nie pozwoli z siebie szydzić” (Galacjan 6,7), jak już na przestrzeni wieków przekonali się różni dowcipnisie (by wspomnieć chociażby niedawną historię osławionego tygodnika „Charlie Hebdo”). Na koniec więc twórców filmu, polecam gorącej modlitwie czytelników w nadziei, że jeszcze nie jest dla nich za późno.
Marzena Salwowska
1 lutego 2016 20:39