Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Andrew, młody student muzykologii, pewnego dnia zostaje dostrzeżony przez Terence’a Fletchera, apodyktycznego i bezwzględnego profesora muzyki. Andrew szybko się o tym przekonuje, wszak już na pierwszych zajęciach z Fletcherem ten poniża go, obraża, wyzywa, a nawet rzuca w jego kierunku krzesłem. Nie jest to jakiś wybryk w wykonaniu owego akademickiego wykładowcy, ale jego stała, przemyślana strategia mająca na celu kształcenie wybitnych muzyków jazzowych. Andrew nie zraża się takim traktowaniem, ale przeciwnie, zaczyna coraz gorliwiej ćwiczyć i doskonalić swe muzyczne umiejętności, podporządkowując temu całe swe życie. Symbolicznym wyrazem tego są sceny, gdy ręce owego młodego człowieka krwawią od namiętnego uderzania w perkusję, czy też, kiedy zakrwawiony i ranny w skutek wypadku samochodowego, któremu uległ śpiesząc się na koncert, wychodzi z rozbitego auta i biegnie w kierunku sali koncertowej, by tylko zdążyć wziąć w nim udział.
Ten film mógłby być dobrą i moralną przypowieścią o tym, jak pewne, choćby i same w sobie właściwe oraz niosące piękno, rzeczy (czyli np. muzyka) mogą stać się dla ludzi zgubnym, przeklętym i niszczącym bożkiem. „Whiplash” mogło stać się więc moralitetem o tym, iż nie warto poświęcać wszystkiego dążeniu do perfekcji w muzyce, że są rzeczy ważniejsze niż doskonale zagrany utwór i że dobry cel nie uświęca złych środków. Niestety jednak, w tym filmie trudno dostrzec tym podobny morał. Owszem, wyrazistość, z jaką Fletcher poniża i manipuluje swymi podwładnymi, nie wywołuje względem niego sympatii. W pewnym momencie zaś Andrew w delikatny sposób zwraca uwagę Fletcherowi, iż być może przesadza on w swych metodach kształcenia. Z drugiej jednak strony, tak Fletcher, jak i Andrew zatracają się w swej miłości do jazzu i ogólnie rzecz biorąc końcówka filmu nie daje żadnej nadziei, iż w końcu odpuszczą oni sobie ze swym „muzycznym fanatyzmem”. Fletcher, mimo że w skutek swych brutalnych metod dydaktycznych traci pracę na uczelni, dalej uważa, że w dążeniu do doskonałości w muzyce należy „przekraczać granice”, Andrew zaś po tym, jak wydawało się, iż jego życie już się ustabilizowało, kończy na szaleńczej wręcz grze na perkusji.
Oczywiście, jeśli ktoś się uprze, może widzieć w tym filmie, swego rodzaju ostrzeżenie przed zatracaniem się w gorliwości dla rzeczy, które mogą być dobre, o ile są podporządkowane Bogu (a następnie innym odpowiednio wyższym i ważniejszym rzeczom). My jednak takiego jasnego morału tu nie widzimy. Mamy tu za to natłok negatywnych emocji i wrażeń, bogate odmalowanie złych postaw, lecz nie jest to zrównoważone jakimś wyraźniejszym wątkiem, który dawałby nadzieję, sugerując, iż coś się w podejściu głównych bohaterów do muzyki zmieni się. Dlatego też oceniamy „Whiplash” jako film wyraźnie dwuznaczny w swym moralnym przekazie.
Do tego jeszcze dochodzi dużo wulgaryzmów i obscenicznych aluzji (np. nawiązań do seksualnych perwersji i zboczeń).
31 stycznia 2015 09:56