Filmy
Testosteron

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Data premiery (Polska)
2 marca 2007
Rok produkcji
2007
Gatunek
Komedia
Czas trwania
119 minut
Reżyseria
Tomasz Konecki, Andrzej Saramonowicz
Scenariusz
Andrzej Saramonowicz
Obsada
Piotr Adamczyk, Borys Szyc, Maciej Stuhr, Krzysztof Stelmaszyk, Cezary Kosiński, Tomasz Kot, Tomasz Karolak
Kraj
Polska
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Akcja tego filmu dzieje się na swego rodzaju weselu po ślubie, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Narzeczona pana młodego zostawia go bowiem przed ołtarzem, oświadczając, iż kocha innego mężczyznę. W skutek całej tej sytuacji na weselu po ślubie, do którego nie doszło, zbiera się grupa siedmiu mężczyzn, którzy zaczynają wspólnie pić alkohol oraz snuć swe rozważania na temat kobiet (głównie tyczące się seksualnych relacji, jakie z nimi mieli).

Cały ten film można przyrównać do śmierdzącego rynsztoka pełnego plugastw, w którym jednak znalazły się jedna czy dwie perełki. Jest to śmierdzący rynsztok, gdyż pełno w nim odrażających sprośności, obscenicznych opowieści i żartów mających śmieszyć przez swe nawiązania do rozwiązłości. Co więcej, ten cały stos plugastw okraszony jest też pewnymi elementami fałszywych doktryn oraz antychrześcijańskich aluzji. Fałszywe doktryny widać bowiem w tym filmie choćby wówczas, gdy seksualność ludzi przyrównywana jest do seksualności zwierząt, przez co wytwarza się w nim wrażenie pewnego rodzaju determinizmu w tej sferze. Seksualność zwierząt jest bowiem kierowana przez instynkt, a nie rozum, zdrowy rozsądek i ustanowione przez Boga normy moralne – co powinno być cechą wyróżniającą w tym aspekcie ludzi. Częste więc porównywanie w sferze seksualnej ludzi i zwierząt może w łatwy sposób wytwarzać wrażenie, że i osoby ludzkie są w niej zdane na kierowanie się wręcz niemożliwymi do odparcia instynktami. Ba, już sam tytuł omawianego filmu zdaje się sugerować ów biologiczny determinizm; wszak pod nazwą „testosteronu” kryje się męski hormon, który ma wpływ również na seksualne zachowania mężczyzny. Produkcja ta sugeruje usprawiedliwienia dla niewierności małżeńskiej (czyli cudzołóstwa), co widać choćby w jej ostatniej ze scen, gdzie biorący ślub Tytus pyta się swego ojca, czy aby na pewno już jako mąż nie będzie mógł mieć kontaktów płciowych z innymi niż jego żona kobietami. Na to ojciec odpowiada mu z uśmiechem na ustach, że wręcz przeciwnie, gdyż wtedy stanie się jeszcze bardziej atrakcyjny dla innych kobiet – co Tytus przyjmuje z wyraźnym zadowoleniem. Aż, brak słów na to jak wstrętna i odrażająca była ta rada. Antychrześcijańskie aluzje zawarte w owej produkcji widoczne są zaś w dwóch jej wątkach. Pierwszy to opowieść muzyka Fistacha, której treścią jest jego romantyczna relacja z pewną pobożną -w domyśle – katoliczką. Otóż związek ten był pozbawiony jakichkolwiek zewnętrznych grzechów przeciwko cnocie czystości, aby ostatecznie okazało się, że owa pobożna (prawdopodobnie) katoliczka zdradzała Fistacha z kim popadnie. Oczywiście, najpewniej zdarzają się takie pożałowania godne przypadki podwójnego życia, jednak pokazanie w tym filmie tylko takiego przypadku z brakiem skontrastowania go z jakimiś pozytywnymi i budującymi przykładami praktykowanej przez chrześcijan cnoty czystości może budzić wrażenie, iż objawione przez Boga zasady moralne w tej dziedzinie to tylko bajki i że tak naprawdę nie ma chrześcijan, którzy by je wcielali w życie. Drugim wątkiem, który można zinterpretować w omawianej produkcji jako antychrześcijański, jest sposób, w który autorzy filmu umieścili w nim słowa z kościelnych obrzędów zawierania małżeństwa. Otóż przy całej sugerującej seksualny determinizm i usprawiedliwienie dla niewierności małżeńskiej treści, te podniosłe słowa jawią się bardziej jako odrealniona bajka i pobożne opowiastki aniżeli rzeczywisty program na życie. Można więc nawet powiedzieć, iż umieszczenie podniosłych słów z kościelnego obrzędu ślubnego graniczy wręcz z robieniem jakichś kpin z religii chrześcijańskiej. Poza tymi wszystkimi rzeczami w dwuznaczny sposób film ten wydaje się pokazywać też grzech pijaństwa.

Co do cennych rzeczy, które znalazły się w tym śmierdzącym rynsztoku, jakim jest ów obraz to wymienić można wątek, gdzie Stavros zwierza się z czegoś, co dla niego do tej pory jawiło się jako romantyczna i namiętna przygoda, ale dla innych osób okazało się to źródłem cierpienia oraz traumy. Otóż Stavros mówi o tym, że przed laty dopuścił się przygodnego aktu seksualnego z pewną młodą dziewczyną, która z uwielbieniem wpatrywała się w członków ekipy filmowej przybyłych do jej miejscowości przy okazji kręcenia jakiegoś filmu (Stavros był jednym z członków tego zespołu). Stavros mówi o tym wydarzeniu w kategoriach pięknej i fascynującej letniej przygody, którą rzewnie wspomina się po latach. Nagle jednak wychodzi na jaw, iż owocem tejże „romantycznej przygody” został obecny na weselu Tytus, który przez lata był w skutek niej skazany na życie bez ojca, przez co jako dziecko cierpiał, myśląc, iż był on niekochany przez swego ojca. Wyrazem tego są słowa, jakie mały Tytus kieruje do swej Mamy: „Dlaczego tatuś nas nie odwiedza? Czy on nas nie kocha?„. Nie waham się powiedzieć, że ten wątek to istna perełka w tym rynsztoku, ale niestety jedna czy dwie perły nie czynią ze ścieku, w którym się ona znajdują wody, do której picia należałoby zachęcać.

Mirosław Salwowski

27 czerwca 2020 15:09