Leave a Comment
Miła i naiwna Amerykanka, sierota, pracująca jako dama do towarzystwa (we właściwym tego słowa znaczeniu) przybywa ze swoją chlebodawczynią do Monte Carlo. Tu szybko wpada w oko młodemu wdowcowi Maximowi de Winter. Zakochuje się też w nim, z wzajemnością. Para, naglona groźbą powrotu dziewczyny do USA, decyduje się wkrótce na szybki ślub. Kiedy jednak po miesiącu miodowym nowożeńcy osiedlają się w imponującej posiadłości rodu de Winter, nowa pani de Winter szybko przekonuje się, że w prawdziwym życiu nie tak łatwo przeobrazić się z Kopciuszka w księżniczkę. Otoczenie męża cały czas bowiem zdaje się ją porównywać z tragicznie zmarłą pierwszą panią de Winter, kobietą światową, słynącą z niezwykłej urody, charyzmy i siły charakteru. Zwłaszcza zarządczyni rezydencji, pani Danvers, która obsesyjnie pielęgnuje w niej pamięć o Rebece, daje do zrozumienia nowej pani de Winter, że nie może się równać z pierwszą panią de Winter i nie jest godna, by nosić to samo nazwisko co uwielbiana Rebeka. Wydaje się, że w posiadłości i sercu Maxima też wciąż niepodzielnie króluje Rebeka, a nowa żona nie ma nawet własnego imienia …
Film ten to oczywiście remake klasycznego już dzieła pod tym samym tytułem (z 1940) w reżyserii mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka. Niestety okazał się to remake nie tylko zbędny, ale nadto szkodliwy. Chociaż bowiem do pierwowzoru też można mieć pewne mniej lub bardziej poważne zastrzeżenia, to tenże remake psuje moralnie oryginał, poprzez niby niewielkie, ale znaczące zmiany w kluczowych scenach. Najistotniejszą z takich negatywnych przeróbek jest (dalej celowy spoiler) zmiana okoliczności śmierci Rebeki. W wersji Hitchcocka był to nieszczęśliwy wypadek, tu pan de Winter w afekcie strzela do swojej żony. W obu wersjach później zatapia łódź z ciałem Rebeki, obawiając się oskarżenia o morderstwo i później mataczy w śledztwie. W pierwszym przypadku jednak, chociaż postępuje źle kłamiąc i matacząc, to jego motywem jest uniknięcie niesłusznego oskarżenia o morderstwo. W przypadku zaś omawianego filmu pan de Winter mataczy w sprawie śmierci żony po to, aby uniknąć słusznego oskarżenia i skazania za morderstwo. Tej wielkiej różnicy zdają się jednak nie dostrzegać twórcy filmu i równie łatwo zdejmują odpowiedzialność moralną z tej postaci co Hitchcock, chociaż udział pana de Winter w śmierci żony jest tu znacznie większy. W związku z tym zmienić się musi też postać drugiej pani de Winter. Postać ta nie może już zachować swojej szlachetności, gdyż teraz świadomie osłania mordercę. W pierwszej wersji wprawdzie postępowała niewłaściwie akceptując jego kłamstwa i namawiając do kolejnych (co zresztą odniosło skutek przeciwny do spodziewanego i niemal nie pogrążyło Maxima), ale przynajmniej chciała w ten sposób chronić męża przed niesłusznym skazaniem za morderstwo. Taka zmiana scenariusza sama w sobie nie byłaby jeszcze czymś złym, gdyby nie to, że postępowanie pary głównych bohaterów jest tutaj nadal pokazywane z sympatią. Twórcy filmu zdają się nie widzieć różnicy pomiędzy śmiercią Rebeki w wypadku a zastrzeleniem (w domniemaniu brzemiennej) cudzołożnej żony przez męża. „Szczęśliwym zakończeniem” jest tu fakt, że w końcu kłamstwa oraz intrygi się opłacają i wszystko uchodzi zakochanym na sucho. Nadto postawa drugiej pani de Winter jest wyraźnie pochwalona na końcu jako działanie w imię miłości.
Innym minusem tego filmu jest dodanie do wątku romansowego pewnych elementów lubieżności. Chodzi o bardzo namiętne uściski zakochanej pary (być może też coś więcej, jak zdaje się sugerować kamera) przed ślubem. W pierwszej wersji „Rebeki” oczywiście nie było tego wątku i scena ta nadto zupełnie nie pasuje do zachowania niewinnej panny z lat 30-tych ubiegłego wieku.
Gwoli sprawiedliwości film ten zachowuje też pewne zalety oryginału. Jest to między innymi postawienie dobroci, skromności i łagodności kobiecej ponad zalety ciała, światowe obycie, pozycję społeczną czy umiejętność wzbudzania zachwytu otoczenia. Nadto na przykładzie pierwszej pani de Winter jest tu podkreślenie biblijnej prawdy o tym, że „[Czym] w ryju świni złota obrączka, [tym] piękna kobieta, ale bez rozsądku” (Przys 11.22). I że taka kobieta prędzej czy później będzie tylko utrapieniem dla swego męża.
Osobom zainteresowanym historią Rebeki polecam zatem rezygnację z powyżej opisanego filmu i sięgnięcie raczej po oryginał z 1940 roku.
Marzena Salwowska
/.../