2 komentarze Ekranizacja słynnej bestsellerowej powieści Dana Browna pt. „Kod Leonarda da Vinci”, w której autor stawia tezę, iż Kościół katolicki oraz tradycyjne chrześcijaństwo ukryło przed światem część prawdy o Jezusie Chrystusie i Piśmie świętym. Wedle tej książki Chrystus miał ustanowić Marię Magdalenę przewodniczącą Apostołów i głową swego Kościoła, a także pojąć ją za żonę i spłodzić z nią potomka (który dał następnie początek dynastii Merowingów). Co więcej, w powieści tej twierdzi się też, że Pan Jezus i Maria Magdalena mieli rzekomo reprezentować dwojakość męsko-żeńską (tak jak Mars i Atena, Izis i Ozyrys), a pierwsi chrześcijanie nie uznawali Chrystusa za Boga, a czcili za to „kobiecą boskość”. Później zaś Kościół miał ukryć owe rzekome prawdy, między innymi poprzez zatajanie części z Ewangelii i pism mających o tym nauczać.
Choć filmowa wersja powieści Dan Browna w pewien sposób łagodzi wydźwięk owych skrajnie heretyckich i antychrześcijańskich tez pierwotnie tam zawartych, (np. wkładając w usta głównego bohatera pozytywne wypowiedzi pod adresem chrześcijaństwa oraz nie negując w jednoznaczny sposób boskości Jezusa) w żaden sposób nie można jej uznać za godną polecenia. Film powtarza bowiem sporą część z owych błędnych twierdzeń, powielając w ten sposób gnostyckie i feministyczne herezje zawarte w książce Dan Browna. Można więc powiedzieć, iż „Kod da Vinci” jest rozcieńczoną trucizną „Kodu Leonarda da Vinci”.
/.../