Leave a Comment
Ta jedna z nowszych filmowych produkcji „Netflixa” została nakręcona na podstawie znanej powieści (o tym samym tytule) Ericha Marii Remarque. Autor tejże książki jako młody człowiek sam brał czynny udział w I wojnie światowej i właśnie z perspektywy jednego z frontowych żołnierzy napisał swą powieść. Film „Netflixa” po raz kolejny przenosi na ekrany ową książkę, przedstawiając widzom okrucieństwo oraz bezsens globalnej wojny, która toczyła się w latach 1914-1918.
Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej istnieje pewna trudność z bardziej jednoznaczną oceną tego filmu, a to dlatego, że z jednej strony przedstawiany jest on jako „antywojenny” (w domyśle: potępiający każdą wojnę), z drugiej zaś strony nie udało się piszącemu te słowa dotrzeć do informacji, jakoby sam twórca książki będącej pierwowzorem filmu miał być kimś w rodzaju skrajnego czy radykalnego pacyfisty (czyli kogoś, kto uznawałby wszelkie zabijanie na wojnie za moralnie niedopuszczalne). Tylko zaś to drugie podejście do wojny zasługuje na jednoznaczne odrzucenie – albowiem istnieją wojny sprawiedliwe, na których moralnie godziwe jest bezpośrednie zabijanie tych osób, które biorą czynny udział w walce zbrojnej. Skoro jednak nie możemy zweryfikować, czy intencją książki było wsparcie dla radykalnego pacyfizmu, a nie np. wyrażenie poglądu, iż konkretnie pokazana w niej I wojna światowa była zła, okrutna i bezsensowna, to trudno jest właśnie jednoznacznie ocenić i sam film nakręcony na jej podstawie. Co więcej, nawet gdyby „Na Zachodzie bez zmian” sugerowało, że ok. 95 procent toczonych w historii świata wojen było złych (i to po obu stronach konfliktu), to takie podejście wciąż nie wykluczałoby istnienia – co prawda niezbyt licznych, ale jednak – sprawiedliwych wojen.
Niemożność rozeznania przez piszącego te słowa, czy „Na Zachodzie bez zmian” propaguje radykalną formę pacyfizmu (która jest rzecz jasna błędem i herezją) oczywiście nie oznacza, że należy do tego filmu podchodzić bezkrytycznie. Oczywiście bowiem, że znacznie łatwiej jest nadać mu radykalnie pacyfistyczną interpretację (czyli: zabijanie na wszelkich wojnach jest złe) aniżeli tradycyjnie chrześcijańską (czyli: wojny często są złe, ale czasami są sprawiedliwe i godziwe). Dlatego też oglądanie go z „głową”, a więc dużą dozą krytycznej refleksji jest tu na pewno zalecane.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
Ten popularny serial Netflixa opowiada o tym, jak znudzony swym dotychczasowym życiem w piekle Lucyfer postanawia przenieść się do Los Angeles, by tam prowadzić klub nocny i przy okazji pomagać rozwiązywać rozmaite zagadki kryminalne. Wraz z rozwojem akcji widz dowiaduje się, iż ów „niegdysiejszy” władca piekła jest – może nieco zagubioną – ale jednak sympatyczną postacią.
Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej serial ten oczywiście nie zasługuje na pochwałę, gdyż stanowi jedną wielką propagandą fałszywych doktryn i bluźnierstw, w ramach których wybiela się postać szatana oraz spotwarza absolutnie dobrego i świętego Boga. Ten, przed którym wszak Biblia ostrzega jako „lwem ryczącym i krążącym kogo by tu pożreć” (1 Piotr 5, 8), oswajany jest w tej produkcji ludziom jako miła oraz sympatyczna osoba. Bóg z kolei jest w tym serialu pokazywany jako posiadający wady oraz popełniający błędy. Warto zresztą zwrócić uwagę, iż coś co można nazwać „odwróceniem pojęć” w sferze religijnej widoczne jest także w zabiegu twórców owego serialu polegającym na tym, iż jako zły anioł pokazany jest niejaki Michael. Oczywiście jednak Michael to po polsku Michał, a postać Michała Archanioła jest w w Piśmie świętym i chrześcijaństwie tradycyjnie pokazywana jako ten, który stanął na czele hufców anielskich do zwycięskiej walki przeciw szatanowi oraz jego demonom (por. Apokalipsa św. Jana 12: 7-9; List Judy 1: 9). Innym z przeinaczeń biblijnego i klasycznie chrześcijańskiego przesłania, które tu widzimy, jest to, iż twórcy „Lucyfera” zobrazowali Adama i Ewę w ten sposób, iż to Ewa miała zostać skrzywdzona przez Adama, podczas gdy Biblia mówi, że to Ewa pierwsza zgrzeszyła i dopiero za jej inspiracją zgrzeszył Adam (por. Księga Rodzaju 3, 6) – a więc jeśli już zastanawiać się kto kogo bardziej skrzywdził w tej relacji, to stroną tą była tu bardziej Ewa niż Adam.
Ponadto, w produkcji tej przychylnie pokazuje się takie grzechy jak nierząd oraz homoseksualizm, a jego całość wydaje się przenikać duch feminizmu. Ów feminizm widoczny zdaje się być w sposobie przedstawiania z jednej strony mężczyzn, z drugiej zaś kobiet. Otóż (biali) mężczyźni zwykle mają tutaj różne problemy z samymi sobą, za to kobiety w swej większości są ukazywane jako znacznie bardziej zrównoważone i rozsądne od mężczyzn.
Oczywiście, nie twierdzimy, że w serialu tym nie ma żadnych dobrych moralnie elementów (owszem są), ale i takowe są zaprzęgnięte na służbę błędnych doktryn oraz antychrześcijańskich bluźnierstw. Podsumowując: można zatem powiedzieć, iż przesłanie tego serialu jest antychrześcijańskie, bluźniercze, feministyczne, przychylne pewnym grzechom przeciw cnocie czystości oraz ostatecznie wręcz satanistyczne.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
W czasie wojny domowej w Syrii pojawia się człowiek znany jako Al-Masih, który w relatywnie krótkim czasie zyskuje na całym świecie popularność. Wielu ludzi zaczyna się zastanawiać czy nie jest on nawet ponownym wcieleniem Jezusa Chrystusa. Al-Masih w przejmujących słowach uczy bowiem ludzi o Bogu i o tym, ja powinni traktować się nawzajem, a swoje nauki poświadcza różnymi cudami. Wszystko to sprawia, iż Al-Masihem zaczynają się interesować amerykańskie oraz izraelskie służby wywiadowcze, które podejrzewają go o to, iż jest on religijnym oszustem, którego cel stanowi wywołanie na świecie licznych niepokojów.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej dość jasnym jest, że serial ten ma oswajać widzów z przyjściem Antychrysta oraz akceptacją takowego jako rzekomego ponownego wcielenia Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wiemy bowiem, iż Antychryst gdy przyjdzie będzie próbował podawać się za Chrystusa, a swe diabelskie posłannictwo uwiarygodni fałszywymi cudami (por. 2 Tes 2, 9; Ap 13, 13-14). Jest też bardzo prawdopodobne, iż Antychryst będzie głosił idee o charakterze panreligijnym, a więc utożsamiającym się ze wszystkimi religiami, za to odżegnującym się od jakichkolwiek form czegoś co dziś zwane jest „religijnym ekskluzywizmem” albo „religijnym fundamentalizmem”.
I właśnie mniej więcej w taki sposób w omawianym serialu pokazywany jest Al-Masih. Najpierw sugeruje się bowiem, że jest on muzułmaninem, lecz później pokazywany jest on jako posłany również do chrześcijan. W tym wszystkim jednak główny bohater nie wydaje się utożsamiać w wyraźny sposób ani z islamem ani z chrześcijaństwem. Al-Masih prezentuje więc jakby chrześcijańsko-islamską hybrydę, która w domyśle zdaje się być jeszcze dodatkowo otwarta na różne inne religie oraz duchowości. Czy trzeba zatem więcej dowodów, iż Al-Masih z pewnością nie jest prawdziwym wyobrażeniem prawdziwego Mesjasza, którym był oraz jest nasz Pan i Zbawca Jezus Chrystus?
Oczywiście serial ten ma również swe pozytywne strony, które dotyczą głównie ukazywania wartości dobrych czynów na płaszczyźnie etycznej. Niestety jednak w tym konkretnym wypadku owe dobre rzeczy znajdujące się w tej produkcji można bez większego wahania uznać za będące na służbie błędu i fałszu. Innymi słowy, najpewniej mniej więcej prawidłowy obraz moralności ma w tym serialu uwiarygadniać fałszywą religijnie oraz duchowo wizję ponownego przyjścia Mesjasza, by w ostatecznym wymiarze przygotowywać ludzi na akceptację Antychrysta. Antychryst zaś będzie największym w historii sługą szatana oraz najbardziej krwawym prześladować chrześcijan (por. Ap 13, 7; 15). Trzeba więc sobie powiedzieć jasno, iż twórcy tego serialu próbują czynić bardzo złą pracę.
Mirosław Salwowski
/.../