Leave a Comment
Ta nagrodzona Oscarem disneyowska animacja opowiada o obdarzonej magicznymi mocami kolumbijskiej rodzinie mieszkającej w uroczym miasteczku Encanto. W rodzinie tej „dar” czynienia czarów przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. W pewnym momencie „dar” magii ma być przekazany nastoletniej Mirabel. Okazuje się jednak, iż z jakichś powodów Mirabel staje się wyjątkiem od tej długiej rodzinnej tradycji. Dziewczyna postanawia więc dowiedzieć się, czemu nie może stać się jedną z czarodziejek, a także szuka sposobu by móc się jednak nią stać.
„Nasze magiczne Encanto” spotkało się z wieloma pochwalnymi recenzjami również w środowiskach chrześcijańskich. Dużo rozpisywano się wszak o tym, że animacja ta stanowi afirmację tradycyjnej wielopokoleniowej rodziny, miłości bliźniego, przebaczenia i tym podobnych wartości. Niektórzy dopatrywali się tam nawet ukrytych, a pozytywnych aluzji do chrześcijaństwa (np. postać Bruna ma być kimś w rodzaju niechcianych biblijnych proroków). Summa summarum zaś, magia – bardzo przecież silnie obecna w owej produkcji – została przez autorów tych pochlebnych recenzji sprowadzana do jakiegoś niewiele znaczącego rekwizytu, który tak naprawdę w żaden znaczący sposób nie psuje głównej dobrej treści tej animacji.
Czy możemy się zgodzić z taką pozytywną oceną „Naszego magicznego Encanto”? Cóż, z pewnością docenić należy fakt, iż rzeczywiście w pozytywny i afirmatywny sposób pokazane są tam takie tradycyjne wartości jak rodzina, miłość bliźniego czy przebaczenie. Trudno jednak przystać nam na aluzje znacząco pomniejszające albo nawet całkowicie bagatelizujące niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą to, iż w animacji tej czary i magia (czyli okultyzm) są bardzo mocno wyeksponowane. I bynajmniej owe treści nie są w tej animacji osadzone w jakiejś bajkowej czy baśniowej konwencji. Akcja produkcji wydaje się bowiem dziać w czasach przynajmniej nam historycznie bliskich, jeśli nie wprost współczesnych, a same tytułowe Encanto położone jest w Kolumbii, czyli jak najbardziej realnie istniejącym kraju, a nie jakiejś położonej „za siedmioma górami i siedmioma rzekami” bajkowej krainie. Sama zaś tematyka czarów również zdaje się pasować do dzisiejszych realiów Ameryki Łacińskiej, gdzie katolicyzm bardzo mocno przemieszany jest z rozmaitymi pogańskimi oraz okultystycznymi wierzeniami i praktykami.
Czy więc intencją twórców „Naszego magicznego Encanto” było oswajanie dzieci z okultyzmem pod płaszczem atencji dla niektórych z tradycyjnych cnót i wartości? Nie wiemy tego, jednak fakt, iż magia jest tam jedną z głównych bohaterek, czyni to pytanie ważnym i znaczącym. Warto w tym miejscu zresztą nadmienić, że ta nowa produkcja Disneya jest kolejną w ostatnich latach, gdzie małoletnim widzom w pozytywny sposób przedstawia się pewne mroczne bądź niebezpieczne wytwory latynoskiej duchowości. Wspomnijmy wszak o „Salmie w krainie dusz” (2019) oraz „Coco” (2017).
Ostatecznie zaś rzecz biorąc, należy przypomnieć, iż żadna magia nie jest dobra i pożyteczna dla ludzi (mimo że w omawianej animacji promuje się tzw. białą magię), gdyż Pismo święte potępia i zabrania wszelkich jej przejawów (Kapłańska 19, 26; Powtórzonego Prawa 18:9-14; Samuela 15:23; Galatów 5, 20).
Mirosław Salwowski
/.../