Leave a Comment Fabularny zapis jednej z najkrwawszych bitew wojny w Wietnamie, która miała miejsce w dolinie Ia Đrăng, w 1965 roku. Śledząc dramatyczną walkę amerykańskich żołnierzy z komunistycznym „VietKongiem”, jednocześnie co pewien czas obserwujemy reakcje pozostałych w domach żon tychże żołnierzy- niektóre z nich zostają wdowami, a inne z niepokojem czekają na wiadomość o swych mężach.
Film „Byliśmy żołnierzami” z pewnością ma dużo mocnych punktów. Z sympatią pokazuje chrześcijaństwo, modlitwę, zaś imię Boga, Pana Jezusa i Pismo święte są tu traktowane z należnym szacunkiem. Mamy tu też ciepły i pozytywny obraz tradycyjnej, chrześcijańskiej i wielodzietnej rodziny (na przykładzie domu głównego bohatera). Tytułem zalet trudno też nie wspomnieć o patriotycznym i antykomunistycznym (choć bez demonizowania walczących komunistów) wydźwięku tej produkcji. Pozytywne wrażenie robią tu też obrazy ukazujące odwagę, waleczność i poświęcenie tak żołnierzy, jak również i – w pewnym sensie – ich żon, które zostając w domu i oczekując na wiadomości o swych mężach, czynią to z godnością.
Jako dwuznaczne i wątpliwe elementy tego filmu należy jednak wskazać na obfitość wulgarnej mowy, a także być może – zbytnią szczegółowość w pokazywaniu, doznawanych na froncie wojennym, krwawych ran. Jest kontrowersyjne, czy w imię troski o zachowanie tzw. realizmu, należy tak epatować widzów owymi rzeczami.
Mirosław Salwowski
/.../
4 komentarze Oparta na prawdziwych wydarzeniach, niezwykła historia walki Augusto i Michaeli Odone, rodziców – chorego na rzadką i nieuleczalną chorobę powodującą zwyrodnienie mózgu zwaną adrenoleukodystrofią – Lorenza. Choroba ta uczyniła z pełnego życia i zdrowego małego chłopca, osobę niezdolną do chodzenia, mówienia i przełykania (innymi objawami są tu np. krwawienie z ust, drżenie na całym ciele). Chociaż lekarze dają Lorenzowi dwa lata życia, jego rodzice podejmują na własną rękę próbę wynalezienia leku na ową chorobę – leku, który jeśli całkowicie nie wyleczy ich syna, to przynajmniej złagodzi jego cierpienie i wydłuży mu życie.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej, film „Olej Lorenza” jest jednym z piękniejszych obrazów na temat miłości, cierpienia, nadziei poświęcenia i wytrwałości. Te cnoty widzimy oczywiście, przede wszystkim na przykładzie rodziców Lorenza, którzy wbrew niemal wszystkim okolicznościom, poświęcają swe życie walce o zdrowie dla swego syna. Co warte odnotowania, w filmie tym jest też kilka wyraźnych i pozytywnych odniesień do wiary w Pana Jezusa, modlitwy i chrześcijaństwa (Augusto i Michaela byli bowiem chrześcijańskim małżeństwem). Nie ma tu także wulgarnej mowy, obscenicznych aluzji, seksu, nagości oraz eksponowania przemocy bądź nieskromności – przez co można ową produkcję oglądać w towarzystwie nastolatków.
Mirosław Salwowski
Wspieraj nas
/.../