Leave a Comment Film ten opowiada autentyczną historię procesu sądowego, który wytoczyła grupa rodziców reprezentowanych przez wziętego adwokata Johna Schlichtmanna przeciwko jednej z wielkich korporacji. Firma ta miała zatruwać swymi odpadami wodę, która z kolei wykorzystywana przez miejscową ludność, powodowała wzrost zachorowań na białaczkę. W skutek tego zmarło dwoje dzieci. Schlichtmann początkowo niechętnie bierze tę sprawę i nie ma zamiaru poważnego zaangażowania się w nią (gdyż nie widzi tu perspektywy zysków). Ten stan rzeczy zmienia się, kiedy, przypadkowo, na własne oczy widzi zanieczyszczoną rzekę, odkrywając dowody na to, że korporacja z którą ma się procesować wyrzuca do niej chemikalia. Schlichtmann zaczyna więc całym sercem angażować się w sądową batalię, ale wraz z upływem czasu, on i jego współpracownicy z kancelarii stają na progu finansowego bankructwa. Ostatecznie, główny bohater traci w walce z korporacją nie tylko pieniądze, ale też partnerów i przyjaciół.
STOSUNEK DO NIEKTÓRYCH Z WARTOŚCI MORALNYCH
Omawiana produkcja pokazuje przemianę początkowo cynicznego i nastawionego na zyski oraz robienie kariery Schlichtmanna w człowieka, który gotów jest poświęcić wszystko, by dochodzić praw należnych słabym i pokrzywdzonym. Ten adwokat z wyrachowanego karierowicza staje się prawdziwym i niemalże heroicznym obrońcą sprawiedliwości. Chociaż, w filmie tym brak jest jasnych odwołań do chrześcijaństwa, pomimo to można go uznać za swego rodzaju przypowieść, w której chrześcijańskie prawdy o tym, że należy kochać sprawiedliwość oraz brać w obronę słabych i skrzywdzonych, lśnią jasnym blaskiem.
NIEPRZYZWOITY JĘZYK
W filmie zawarte zostały trzy wulgarne (słowo f**ck w j. angielskim) wyrażenia oraz kilka bardziej lekkich, ale również uważanych za nieprzyzwoite zwrotów.
SEKS, NAGOŚĆ I NIESKROMNOŚĆ
Nie ma tu żadnych scen nagości, seksu albo innych czynności o charakterze ewidentnie erotycznym (np. zmysłowych pocałunków). W omawianej produkcji nie są też eksponowane nieskromne ubiory.
PRZEMOC
Nie ma tu żadnych scen przemocy.
/.../
Leave a Comment Film opowiada o przybyciu do małego miasteczka w amerykańskim stanie Iowa anioła o imieniu Michał. O tejże wizycie dowiaduje się redakcja gazety „National Mirror”, która pragnie uczynić ową wieść swym medialnym tematem numerem jeden.
Choć, zarysowana wyżej, fabuła owego obrazu mogłaby być punktem wyjścia do pokazania roli Boga i Jego Aniołów w naszym życiu (co trzeba powiedzieć czasami jeszcze udaje się twórcom filmów), niestety w tym wypadku otrzymaliśmy jawną tego karykaturę. Chociaż w paru swych punktach produkcja ta potwierdza biblijne i tradycyjnie chrześcijańskie nauczanie (np. nazywając Anioły posłańcami Boga oraz stwierdzając, iż archanioł Michał walczył z szatanem i upadłymi aniołami), to w wielkiej mierze mamy tu do czynienia z prawdziwą kpiną i szyderstwem z Bożych Aniołów. Rzecz wszak w tym, iż dowódca niebieskich zastępów, którym jest właśnie Michał Archanioł jest tu pokazany jako pijący piwo, palący papierosy, obscenicznie tańczący i uwodzący kobiety (w domyśle – z jedną z niewiast nawet cudzołoży) grzesznik. Ów filmowy „Anioł” w rzeczywistości przypomina więc bardziej demona aniżeli jednego z czystych duchów, które zostały stworzone przez Boga po to by Go chwaliły i strzegły ludzi od wszelkiego zła.
„Michael” to jeden z bardziej bluźnierczych i antychrześcijańskich filmów stworzonych przez Hollywood i dałby Bóg, aby popadł on w zapomnienie.
/.../