Tag Archive: II wojna światowa

  1. Przysięga Ireny

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej, kiedy to jedna z polskich niewiast (Irena Gut – w jej roli Sophie Nélisse) ukrywała grupę Żydów w piwnicach posiadłości, której to władanie zostało oddane w ręce starszego już wiekiem niemieckiego oficera (Eduarda Rügemera – grany tu przez Dougraya Scotta). W pewnym momencie Rügemer odkrywa, iż w należącym do niego domu znajdują się Żydzi. Początkowo jest zdruzgotany przez tę wiadomość, potem zaś namawia Irenę do tego, by ta zgodziła się podjąć z nim pozamałżeńskie stosunki seksualne (w zamian za jego współudział w ukrywaniu owych ludzi). Na płaszczyźnie światopoglądowej oraz moralnej ta kinowa produkcja ma z pewnością swe niemałe zalety, którymi są życzliwe pokazywanie takich tradycyjnych cnót jak odwaga, poświęcenie, miłość bliźniego oraz – szczególnie mocno tu zaakcentowany – szacunek również wobec nienarodzonego życia i związany z tym sprzeciw wobec aborcji. Co więcej, wszystkie z tych dobrych rzeczy w pewien, dość wyraźny sposób, zostały powiązane z chrześcijaństwem (w katolickiej wersji), gdyż główna bohaterka jest w filmie pokazana jako gorliwa katoliczka. Jakkolwiek byśmy jednak nie pochwalali i nie doceniali wszystkich tych tradycyjnie chrześcijańskich wartości, które zostały wyeksponowane przez twórców tego filmu, nie możemy pominąć milczeniem jednego z jego innych ważnych wątków, który naszym zdaniem zasługuje na wyraźną krytykę. Chodzi oczywiście o pozamałżeńskie akty seksualne, których dopuszczała się Irena Gut po to, by ratować niewinnych ludzi przed grożącą im śmiercią. Otóż wedle tradycyjnego nauczania katolickiego „Dobry cel nie uświęca środków” – mówiąc zaś bardziej precyzyjnie: nie jest moralnie dozwolone czynienie aktów wewnętrznie złych nawet w celu ratowania życia swojego lub swych bliźnich. Wszelkie zaś pozamałżeńskie akty seksualne są właśnie czynami wewnętrznie złymi, a co za tym idzie, nie ma się moralnego prawa ich popełniać nawet w zamiarze ratowania życia niewinnych ludzi. Więcej na tym podobne tematy można przeczytać „klikając” w poniższe linki: https://salwowski.net/2018/01/27/tradycyjny-absolutyzm-moralny-przeciw-etyce-sytuacyjnej-pytania-i-odpowiedzi/ https://salwowski.net/2024/04/25/czy-irena-gut-postapila-wlasciwie/ Mimo jednak tego powyższego, a bardzo poważnego zastrzeżenia, doceniamy ów film ze względu na inne silnie zarysowane w nim pozytywne wątki. Mirosław Salwowski Ps. Grafika została dołączona do powyższego tekstu za witrynami internetowymi: Filmweb.pl, Franciszkanska3.pl /.../
  2. Czerwone maki

    Leave a Comment Film ten opowiada o stoczonej podczas II wojny światowej bitwie polskich oddziałów wojskowych ze zgrupowanymi na terenie włoskiego klasztoru Monte Cassino jednostkami niemieckiej i włoskiej armii. Bitwa ta (a raczej seria bitew) była jednym z najkrwawszych i najbardziej niebezpiecznych epizodów owego konfliktu zbrojnego. W tej produkcji historia tej bitwy jest – po części – opowiedziana przez pryzmat losów Jędrka, młodego polskiego chłopca, który trafił do armii gen. Andersa z terenów byłego Związku Sowieckiego jako jedna z tysięcy sierot. Jędrek początkowo sprawia niemało kłopotów wychowawczych i sam jest sceptycznie nastawiony co do sensu prowadzenia bitwy pod Monte Cassino. Ostatecznie jednak wydarzenia z tym związane odcisną na jego życiu trwałe piętno. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film pt. „Czerwone maki” zasługuje na uznanie, gdyż w życzliwy oraz przychylny sposób przedstawia się w nim takie tradycyjne wartości i cnoty jak odwaga, waleczność, lojalność, patriotyzm. Warto też zaznaczyć, że nie ma tam scen seksu, obsceniczności oraz nie eksponuje się nieskromnych strojów: choć jeden z damsko-męskich pocałunków robi wrażenie zbyt zmysłowego (a ponadto jest on pokazany w raczej życzliwym kontekście). W filmie tym oczywiście – ze względu na jego tematykę – jest pokazana przemoc oraz jej drastyczne efekty, jednak mimo wszystko nie odnosi się przy tym wrażenia, by takowe sceny były tam nadmiernie eksponowane. Co do zaś wulgarnej mowy, to i takowa jest tam zawarta, ale i w tym wypadku wydaje się ona umieszczona bardziej ze względu na pokazanie realiów żołnierskiego i wojennego życia, aniżeli w celu szokowania czy epatowania nią widzów. Gwoli jasności, ta nasza uwaga, nie oznacza jednoznacznej pochwały umieszczania wulgaryzmów w filmach, nawet wówczas gdy są one tam wyrazem realizmu, a nie ich propagowaniem: widzimy jednak dość znaczącą różnicę pomiędzy takimi sposobami i kontekstami obecności wulgarnej mowy w produkcjach filmowych. O ile, trudno jest nam przedstawić jakieś bardziej poważne zastrzeżenia do stricte moralnej i światopoglądowej warstwy tego filmu (może poza pokazaniem w życzliwym świetle zmysłowego pocałunku), to od strony bardziej historycznej film ten jednak zasługuje na wyraźną krytykę. Otóż, choć jego akcja dzieje się w 1944 roku, ukazuje on katolicką Mszę jako odprawioną w rycie „Novus Ordo”, a więc obrzędzie, który został wprowadzony w latach 1969-1970. Trudno określić taki zabieg ze strony twórców bądź co bądź filmu historycznego jako wręcz niedorzeczny i absurdalny. Niżej podpisany nie pisze bynajmniej tych słów z pozycji krytyka Mszy odprawianych w rycie „Novus Ordo” – chodzi mi po prostu o to, że filmy o charakterze historycznym powinny w możliwie najwierniejszy sposób ukazywać realia czasów, którym zostały one poświęcone. Trudno zaś w odniesieniu do tego konkretnego szczegółu mówić o czymś innym niż bardzo rażącym błędzie. Mirosław Salwowski /.../
  3. Azyl (2017)

    Leave a Comment Oparty na faktach film opowiada o małżeństwie Antoniny i Jana Żabińskich pracującym w warszawskim zoo. Pokazuje ten okres w ich życiu, kiedy podczas II wojny światowej stanęli oni wobec konieczności zmierzenia się z trudami okupacyjnej rzeczywistości, a w szczególności, gdy z narażeniem życia uratowali licznych (blisko 300) Żydów przed uwięzieniem i śmiercią z rąk Niemców.    Pierwszą rzeczą jaką zdecydowanie należy odnośnie tej produkcji pochwalić jest absolutny brak wulgarnego słownictwa, a także takiego wzywania Boga lub świętych, które miałoby charakter substytutu „rzucania mięsem”. Jest to cecha, która pozytywnie wyróżnia ów film na tle wielu dzieł, w których takie wyrażanie się obecne jest przynajmniej w śladowych ilościach. Inną zasadniczo pozytywną cechą jest to, iż obraz ten, przedstawiając brutalne, pełne bezwzględności czasy i realia, ukazuje przemoc w stonowany i pozbawiony makabry sposób. Mamy tu wprawdzie wydarzenia takie jak morderstwa czy zgwałcenie pewnego niewinnego żydowskiego dziewczęcia przez hitlerowców, ale nie epatuje się widza rozlewem krwi czy pokazywaniem przemocy seksualnej – ta ostania jest jedynie wyraźnie zasugerowana. Jeśli chodzi o ukazanie niewymuszonych relacji erotycznych to można mieć już trochę więcej zastrzeżeń, bowiem dałoby się przy tworzeniu tego filmu darować sobie nakręcenie pewnych ujęć obrazujących pieszczoty i pocałunki  w domyśle poprzedzające stosunek seksualny i mające taki charakter, że nie da się ich określić inaczej jak tylko słowami „przysługujące tylko małżonkom”. Dla relatywnego usprawiedliwienia tych elementów filmu można jednak zaznaczyć, że pozytywne postacie, które dopuszczały się tych rzeczy, były małżeństwem (była to dwójka głównych bohaterów), nie czyniły więc czegoś co obrażałoby Boga, a zatem nie ma ryzyka, że kibicując tym osobom widz zacznie sympatyzować z grzechem. Nadto w obrazowaniu tych zupełnie dozwolonych wyrazów małżeńskiej miłości twórcy nie poszli zbyt daleko (nie ma tu np. pokazywanego wprost obcowania płciowego). Wobec tego formę owego dzieła da się uznać zasadniczo za godną pochwały.     A jak rzecz ma się z jego treścią? Tu też szczęśliwie odnajdujemy rzeczy budujące, nie zaś gorszące. Nie ma tu antychrześcijańskich aluzji, a sposób obrazowania pewnych przejawów fałszywych religijnych doktryn (mam tu na myśli, najprawdopodobniej zakazane pod rządami Nowego Przymierza, obrzędy Paschy, sprawowane przez wyznających talmudyczny judaizm Żydów), nawet jak nie jest stricte krytyczny, to przynajmniej nie skłania do sceptycyzmu wobec prawd chrześcijańskich. Mamy tu więc po prostu realistyczne ukazanie zachowań tych ludzi, a nie wchodzenie w jakąś polemikę z chrześcijaństwem. Jeśli zaś chodzi o inną fałszywą doktrynę, z którą zresztą wiąże się główny wątek (nazizm), to zostaje tu ona słusznie napiętnowana jako źródło prześladowań i zbrodni, czyli ukazanych w odstręczający sposób: uwięzienia Żydów w getcie, wywózek do obozów koncentracyjnych, morderstw czy wspomnianego zgwałcenia (wprawdzie doktryna nazistowska teoretycznie potępiłaby to ostatnie w imię „czystości rasy”, ale naiwnością byłoby sądzić, że nie przyczyniła się ona do niego wyjmując de facto Żydów spod prawa i traktując jak podludzi bez praw). Przeciwwagą dla ukazanych zbrodni jest odmalowana w filmie z podziwem postawa małżeństwa Żabińskich, którzy wykazują się heroizmem ratując prześladowanych i samemu się narażając. Czynią tym samym coś więcej niżby wymagało od nich zachowanie minimum katolickiej moralności (czyli nie tylko powstrzymują się od zła, co jest konieczne zawsze i wszędzie, ale także czynią dobro, czego czasami można zaniechać). Co więcej robią to całkowicie bezinteresownie, powodowani miłością i empatią dla cierpiących, nie oczekując jakichś doczesnych korzyści. Stanowią zatem dla widza dobry wzór; ukazują, że warto nie tylko unikać splamienia się grzechem, ale także mnożyć swe zasługi poprzez ofiarną służbę bliźnim, nie oczekując w zamian ziemskiej nagrody. Docenić można także ukazanie pomysłowości, jaką bohaterowie wykazują się, próbując zapewnić zagrożonym przetrwanie (np. zakładają hodowlę świń, dla których paszę sprowadzają z getta, przewożąc Żydów ukrytych w jej transportach oraz ustalają sygnały, na które ukrywani mają się chować, gdy w domu Żabińskich zjawiają się obcy ludzie). W ten sposób uznanie ze strony twórców zyskuje także cnota roztropności. W produkcji tej docenia się również  patriotyzm, którego przykład daje Jan uczestniczący w Powstaniu Warszawskim. Wprawdzie piszący te słowa krytycznie odnosi się do samej decyzji o jego wywołaniu, ale w żaden sposób nie umniejsza to bohaterstwa oraz miłości do Ojczyzny jego szeregowych uczestników, takich jak wspominany bohater, ani nie zmienia faktu, że było to dzieło legalnej władzy walczącej z najeźdźcą, w którym wobec tego można było bez większych oporów wziąć udział.    Z innych właściwych postaw film popiera troskę o zwierzęta, szczególnie w wykonaniu pracującej w zoo Antoniny sportretowanej jako swego rodzaju ucieleśnienie dobroci i delikatności. Można dopatrzeć się sugestii, że praktykowanie szacunku wobec nierozumnych, ale czujących,  stworzeń Bożych, opieka nad nimi, czynią nas bardziej gotowymi do okazywania miłosierdzia także ludziom, których Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo (co też bohaterka w czasie wojny czyniła). Jest to zresztą logiczne, bo obie postawy są przejawem doceniania stworzonego przez Boga życia (choć u istot, które z pewnością nie są sobie równe).  Inną lekcją oferowaną przez ową opowieść jest pochwała wierności małżeńskiej i ostrzeżenie, że czasem można w pewien sposób naruszyć ją przez czyny dalekie od „zwyczajnej” zdrady, wynikającej z rozwiązłości czy głupoty. Antonina jest tu bowiem uwodzona przez pewnego niemieckiego oficera, Lutza Hecka. W pewnym dramatycznym momencie nawet waha się czy nie popełnić z nim cudzołóstwa (chcąc dowiedzieć się od niego gdzie przetrzymywany jest jej schwytany w powstaniu mąż), ostatecznie jednak z obrzydzeniem odrzuca taki wybór, co jawi się jako słuszna decyzja. We wcześniejszym okresie jednak, ze strachu przed nim, pozwala mu ona na wykonanie wobec niej pewnych skrajnie dwuznacznych gestów (umycia jej rąk po pracy w zoo, co wiąże się z delikatnym i dość długim dotykiem), co pokazane jest jako źródło zrozumiałej zazdrości jej męża oraz pewnych napięć w ich małżeństwie.   Na koniec warto wspomnieć o wartościowym przypomnieniu, iż nawet będąc częścią złego systemu lub czyniąc zło, można zdobyć się na dobro. Mamy tu bowiem przykład urzędnika niemieckiego, który pomaga Janowi ratować Żydów czy też właściwe decyzje Hecka, który ostatecznie odstępuje od uwiedzenia Antoniny (oraz najwyraźniej jej zgwałcenia, usiłowanego po tym, gdy ta mu odmówiła), a także nie wywiera krwawej zemsty na bohaterce i jej synku, mimo iż odkrywa niedawną obecność Żydów w ich domu. Gdyby nie to, że bohaterowie czasem przy ratowaniu prześladowanych pomagają sobie kłamstwem (co nie jest napiętnowane), można by uznać tę produkcję za nieskazitelną moralnie, jeśli idzie o jej treść. Pozostaje jednak ciągle pod tym względem zdecydowanie wartą uwagi, piękną opowieścią, z którą warto się zapoznać. Michał Jedynak /.../
  4. Kompania braci (serial TV)

    Leave a Comment Serial ten wzorowany jest na prawdziwych przeżyciach żołnierzy amerykańskiej Kompanii E, 506 Spadochronowego Pułku Piechoty. Ich losy śledzimy od szkolenia poprzedzającego desant w Normandii aż do upadku Trzeciej Rzeszy.  Produkcja ta wydaje się zasługiwać – zasadniczo rzecz biorąc – na pochwałę, gdyż w ciekawy sposób ukazuje pozytywne więzy, jakie na polu walki rodzą się pomiędzy żołnierzami, a które zawiązują się pomiędzy nimi w wyniki wspólnych trudów, wzajemnego poświęcenia, ofiarności, odwagi oraz wspólnego narażania własnego życia. Te wszystkie, można by rzec tradycyjne cnoty żołnierskie powinny być doceniane i serial ów właśnie w tym duchu je pokazuje. Ponadto, nie popadając w zbytnie demonizowanie wojennego przeciwnika, czyli żołnierzy walczących po stronie III Rzeszy, obraz ten dość wyraźnie pokazuje, kto w czasie II wojny światowej prowadził wojnę sprawiedliwą. Inną sprawą jest to, iż obok różnych dobrych rzeczy pokazane są tu też moralnie wątpliwe albo wręcz wprost złe zachowania głównych bohaterów (np. zabijanie bezbronnych żołnierzy wroga bez sądu, nierząd, brak umiaru w zdobywaniu łupów wojennych), ale jako, że omawiany serial jest swego rodzaju relacją historyczną trudno powiedzieć, w jakim duchu niektóre z tych złych lub dwuznacznych moralnie czynów zostały w nim odmalowane (aprobatywnym czy krytycznym). Poza tym, przynajmniej w jednym przypadku taki zły uczynek popełniony przez jednego z żołnierzy zostaje skonfrontowany z właściwym moralnie zachowaniem jego kolegi. Mirosław Salwowski /.../
  5. Ostateczna operacja

    Leave a Comment

    Film ten przybliża widzom okoliczności porwania przez agentów izraelskiego Mossadu Adolfa Eichmanna jednego z największych zbrodniarzy hitlerowskich Adolfa Eichmanna. Człowiek ten po II wojnie światowej uciekł do Argentyny, gdzie pod fałszywym imieniem i nazwiskiem zaczął nowe życie, mieszkając wraz ze swą żoną oraz dziećmi na tamtejszej prowincji i będąc przy tym ochranianym przez lokalnych zwolenników nazizmu oraz skorumpowanych urzędników i policjantów. W 1960 roku został on jednak wytropiony i porwany przez specjalnie do tego powołaną komórkę izraelskiego wywiadu, a następnie przewieziony do Izraela, gdzie odbył się jego sądowy proces.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej główną zaletą owego filmu wydaje się być wskazanie na wyższość sprawiedliwości wymierzanej przez ustanowione przez Boga w tym celu urzędy i instytucje nad samosądami oraz zemstą. Przewodnim motywem tego obrazu jest bowiem dążenie do postawienia Adolfa Eichmanna przed sądem, co kontrastuje z początkowymi jego scenami, gdzie pokazano tragiczne w swych skutkach pomyłki będące efektem samosądu (chodzi o zabicie niewinnego człowieka, który został wzięty za zbrodniarza wojennego). Inną sprawą jest jednak to, że niektóre z dróg prowadzących do tego słusznego celu były z pewnością moralnie kontrowersyjne (chodzi głównie o celowe wprowadzanie w błąd za pomocą mówienia nieprawdy). Mimo to generalnie rzecz biorąc wskazany wyżej wątek tego filmu zasługuje na uznanie i pochwałę. Można nawet powiedzieć, że produkcja ta w pewien sposób przekazuje nam jedną z nauczanych przez Boga prawd, a mianowicie: Sprawiedliwy cieszy się, kiedy widzi karę, myje swoje nogi we krwi niegodziwca (Ps 58, 11-12).

    Atutem „Ostatecznej operacji” jest też fakt, iż nie ma w niej scen seksu, eksponowania obsceniczności, nieskromności oraz przemocy.

    Na pewną krytykę zasługuje zaś jeden z wątków owego filmu. Chodzi o to, że Kościół katolicki jest tam pokazany w zasadzie tylko w charakterze sprzymierzeńców i sojuszników nazizmu oraz nazistów. Tymczasem, choć istotnie nawet wśród wysoko postawionych hierarchów katolickich zdarzały się osoby rzeczywiście sprzyjające nazistom (czego przykładem był choćby abp Aloise Hudal) to jednak były wśród nich także przykłady żarliwych krytyków nazizmu. W tym więc aspekcie omawiany obraz jawi się nam jako zbyt jednostronny.

    Ogólnie rzecz biorąc polecamy jednak ów film jako historycznie ciekawy oraz moralnie budujący.

    Mirosław Salwowski

      /.../

  6. Miasto 44

    Leave a Comment

    Film opowiada o losach Stefana Zawadzkiego, młodzieńca, który mimo sprzeciwów swej matki dołącza do działającej w konspiracji Armii Krajowej i w jej szeregach bierze udział w Powstaniu Warszawskim. W tym okresie przeżywa wiele wydarzeń tragicznych (rozstrzelanie rodziny, ciężkie obrażenia, zagłada polskiej stolicy), ale ma też typowe młodzieńcze doświadczenia, takie jak przyjaźń z rówieśnikami czy rozterki miłosne (ciężko mu bowiem wybrać czy związać się ze znaną mu od dziecięcych lat Kamą, czy też z nowo poznaną, pochodzącą z wyższych sfer Alicją). Na tle historycznych wydarzeń obserwujemy młodzież dorastającą do roli żołnierzy, ale też masowo ginącą za Ojczyznę lub doświadczającą pod wpływem wojny poważnych spustoszeń w psychice.

    Film ten można pochwalić po pierwsze za to, iż niewątpliwie stanowi hołd dla szlachetnych postaw reprezentowanych tu przez powstańców. Patriotyzm, poświęcenie i odwaga z pewnością zyskują tu należne uznanie. Podkreślona jest też konieczność prowadzenia walki w sposób honorowy – jako słuszną decyzję prezentuje się bowiem w filmie zakaz zabijania niemieckich jeńców (którzy są już rozbrojeni i niegroźni), a Polak, który dokonuje na jednym z nich samosądu, spotyka się z naganą. Z kolei zabijający bezbronnych Niemcy ukazani są jako jednostki zdeprawowane i sadystyczne.
    Dzieło jednoznacznie potępia ideologię nazistowską wskazując na jej obłąkańcze postulaty (takie jak pogarda dla innych niż „aryjska” ras) jako na źródło zbrodni. Wymowna jest w tym kontekście scena, w której podczas jednej z krwawych walk słyszymy słowa piosenki Czesława Niemena o tym, iż dziwne jest to, że „człowiekiem gardzi człowiek”.

    Film zdaje się zabierać głos w dyskusji na temat samej zasadności wywołania powstania i oczekiwania przez jego dowódców sukcesu. Bez ujmy dla heroizmu uczestników tego zrywu, twórcy wyrażają tu raczej przekonanie o wielkiej nieroztropności decyzji o rozpoczęciu walk, wskazując, że w ówczesnej sytuacji przyczyniła się ona do bezcelowego (na płaszczyźnie militarnej i politycznej) przelewu polskiej krwi. Początkowy entuzjazm wierzących w zwycięstwo powstańców skontrastowany tu został z późniejszą przerażającą zagładą Warszawy. W ten sposób film krytykuje uleganie emocjom podczas dokonywania na wojnie ważnych wyborów i, przynajmniej pośrednio, pochwala rozwagę i zachowawczość (zwłaszcza jeśli chodzi o decydowanie o ludzkim życiu). Poza tym, nie odrzucając idei wojny sprawiedliwej, dzieło wskazuje na niebywałe straty fizyczne i moralne jakie przynoszą zbrojne konflikty, a więc, zgodnie z duchem chrześcijaństwa, wzywa do ich pilnego unikania.

    Ciekawie pokazano tu też różne postawy występujące po obu walczących stronach (przy czym nie ma się najmniejszej wątpliwości, że to Polacy prowadzą sprawiedliwą walkę przeciw bezprawnemu i barbarzyńskiemu najazdowi). Umieszczono tu bowiem postać Niemca, który daruje życie Stefanowi (choć niestety trochę „pomaga sobie” przy tym kłamstwem). Występuje tu też oficer AK, który usiłuje seksualnie wykorzystać Alicję.

    Film ten ma też jednak swoje wady. Jedną z nich jest pokazanie bez negatywnego komentarza współżycia, do jakiego dochodzi między Kamą a Stefanem (którzy nie są małżeństwem); nie jest ono pochwalane, lecz trudno ten wątek odczytać jako jakąś wyraźniejszą krytykę podobnego postępowania. Są tu też momenty, w których w sposób dość prowokacyjny ukazano nagość i zmysłowy pocałunek pomiędzy głównym bohaterem i Alicją. Na pochwałę nie zasługuje także pewna ilość zawartych w filmie wulgaryzmów. W krótkim dialogu, jaki prowadzą ze sobą epizodyczne postacie, jedna z nich oskarża Boga o zło, które dzieje się dokoła. Jest to co prawda bardzo drobny element omawianej produkcji, ale wypada dość dwuznacznie. Mimo wszystko nie sądzę jednak, aby ten bohater był wyrazicielem jakichś antychrześcijańskich inklinacji twórców – przy odrobinie dobrej woli da się tu dostrzec po prostu ukazanie kryzysu, jaki (również w sferze duchowej) może nieść ze sobą wojna.

    Reżyser nie wykorzystał niestety szansy na przypomnienie o możliwości nadejścia Bożej kary, jaką dawał temat potwornego zniszczenia polskiej stolicy i zagłady jej mieszkańców. Chodzi mi tu o fakt, iż wydarzenia te, ukazane w niezwykle sugestywny sposób, nie są w produkcji w żaden sposób powiązane z niemoralnością społeczności zamieszkującej Warszawę przed wojną. W mieście tym na wielką skalę rozpowszechnione były wszak aborcje, prostytucja, działały kluby gejowskie, wysoki był też wskaźnik brutalnej przestępczości. Tego ostatniego zastrzeżenia nie czyniłbym, gdyby nie to, że w powieści pt. „Miasto 44”, napisanej na podstawie scenariusza do tego filmu, znajdują się nawiązania do proroctw zapowiadających los naszej stolicy – myślę więc, iż twórcy mieli pewne pojęcie o tym, iż fakt zniszczenia Warszawy bywa łączony z uprzednią występnością jej mieszkańców.

    Mimo tych zastrzeżeń, film ten polecam ze względu na jego silne moralnie walory i ciekawe refleksje w nim zawarte. Dobrze go jednak oglądać z pewną ostrożnością co do niektórych elementów wątpliwych z etycznego i światopoglądowego punktu widzenia. Nadto, głównie z powodu dużego nasycenia bardzo obrazowymi scenami krwawej przemocy, produkcja ta nie nadaje się dla dzieci.

    Michał Jedynak  /.../

  7. Bella i Sebastian

    Leave a Comment

    Jest rok 1943. Część Francji znajduje się pod niemiecką okupacją. W tym czasie w jednej z francuskich wiosek położonej niedaleko granicy ze Szwajcarią żyje sobie kilkuletni chłopiec o imieniu Sebastian wraz ze swym dziadkiem Cezarem.  Są oni ze sobą bardzo zżyci, jednak w pewnym momencie ich więź ulega drastycznemu pogorszeniu. Otóż, Cezar wraz z innymi mieszkańcami wioski tropi na wpół-zdziczałego psa, co do którego są oni przekonani, iż atakuje on i zabija w okolicy  zwierzęta hodowlane. Sebastian zaprzyjaźnia się jednak z tym psem i szybko dochodzi do wniosku, że owe zwierzę jest w swej naturze łagodne i to nie ono jest odpowiedzialne za zagryzanie owiec i innych zwierząt z okolicy. Sebastian ukrywa więc psa przed swym dziadkiem i ludźmi z okolicy, co ściąga na niego podejrzenia ze strony Cezara. W tle tej historii rozgrywa się jednak też inna opowieść. A mianowicie widzimy tu jak miejscowy lekarz przerzuca do Szwajcarii żydowskich uchodźców pomagając im w ten sposób uciec przed krwawymi prześladowaniami ze strony niemieckich nazistów.

    Film pt. „Bella i Sebastian” na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej ma kilka mniej lub bardziej dobrych punktów. Oto one:

    1. W obrazie tym pokazywane są takie cnoty i pozytywne zachowania jak: bezinteresowne poświęcenie dla bliźnich (np. wspomniany miejscowy lekarz z narażeniem własnego życia pomaga prześladowanym Żydom i nie chce za to pieniędzy); okazywanie miłości nieprzyjaciołom (pozytywni bohaterowie próbują uratować życie niemieckiemu oficerowi, mimo iż przeświadczeni są  o tym, że chce on im poważnie zaszkodzić) oraz przebaczenie.

    2.  Można powiedzieć, iż zaakcentowana została tu waga i znaczenie prawdomówności. Choć w kilku momentach pozytywni bohaterowie dopuszczają się tu kilku mniejszych kłamstw, to, jednak, gdy rzecz dotyczy ważnej sprawy, okazuje się, iż jeden z nich postanawia powiedzieć prawdę, mimo że może to narazić go na dużej nieprzyjemności.

    3. Występek pijaństwa jest w tym obrazie poddany krytyce. Co prawda dopuszcza się go Cezar, który jest tu zasadniczo rzecz biorąc pozytywną postacią, ale zostaje za to ostro napomniany przez Angelinę, która też pełni w tym filmie  rolę „białego charakteru”.

    4.  Widzimy tu szacunek i współczucie dla zwierząt, z czym logicznie rzecz biorąc wiąże się dezaprobata dla zadawania im zbędnych i niepotrzebnych cierpień.  Jest to szczególnie pokazane w dwóch wątkach – zdziczałym psie, który boi się i ucieka od ludzi, gdyż jego poprzedni właściciel okrutnie się nad nim znęcał oraz zabiciu przez miejscowych matki małego koźlęcia w sytuacji, gdy owo pozbawione opieki może niechybnie zginąć. Obie te rzeczy są tu przedstawione z wyraźną dezaprobatą. Nie wydaje się jednak, by potępienie okrutnego traktowania zwierząt było przeprowadzane w tym filmie w duchu zbzikowanej i heretyckiej  filozofii zwanej „głęboką ekologią” (która zamazuje istotne różnice pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem). Mamy tu raczej do czynienia z daniem wyrazu naturalnemu i chrześcijańskiemu odruchowi sprzeciwu wobec okrutnego traktowania zwierząt bez zaburzania ich miejsca w hierarchii stworzeń (czego wyrazem jest choćby to, iż te same osoby, które troszczą się o zwierzęta, jedzą w tym filmie mięso).

    5. Nie ma tutaj scen seksu, nagości oraz (poza jednym wyjątkiem o którym szerzej poniżej) eksponowania nieskromności, obscenicznego języka i krwawej przemocy. Niestety nie jest to dziś zawsze oczywiste, nawet jeśli chodzi o filmy skierowane do młodszej widowni.

    Wspomnijmy teraz o bardziej dwuznacznych i wątpliwych elementach tego filmu:

    1. Jest tu jedna dość obsceniczna aluzja. Chodzi mianowicie o pytanie, które mały Sebastian zadaje Angelinie. Otóż chłopiec ów pyta się jej, czy „zakochani liżą się po uszach”? Cóż, tego rodzaju słowa trudno uznać za stosowne nawet w filmach skierowanych do dorosłej widowni, a co dopiero, gdy coś takiego słyszy się w produkcji, której docelową publicznością są dzieci.

    2. W pewnym momencie Sebastian przynosi do domu na kolację dużą ilość kiełbasy, którą jego pies-przyjaciel ukradkiem zabrał niemieckim żołnierzom (którą z kolei ci skonfiskowali miejscowym wieśniakom). To zachowanie spotyka się z komentarzem Angeliny (czyli pozytywnej bohaterki) w stylu: „O pewne rzeczy lepiej się nie pytać. Ja nie pytam się więc, skąd wziąłeś tę kiełbasę”. Gdy porównamy tę postawę z tym, jak postąpił biblijny Tobiasz, od razu nasuwa nam się wątpliwość co do moralnego wydźwięku tej sceny. Jak czytamy wszak w Piśmie świętym, Tobiasz gdy oślepł i popadł w wielkie ubóstwo, a usłyszał raz beczenie koźlęcia rzekł do swych domowników: „Patrzcie, by snać kradzionego nie było. Wróćcie je Panom swoim, bo się nam nie godzi albo jeść co z kradzieży, albo się dotykać” (Tb 2: 21).  Pan Bóg najwyraźniej pobłogosławi jako prawe i dobre to zachowanie Tobiasza, gdyż później przywrócił mu wzrok i dał mu jeszcze 42 lata życia. Oczywiście sprawa zabrania żywności niemieckim żołnierzom nie jest tak prosta w ocenie. W filmie są oni bowiem okupantami, którzy nakładają na poddaną sobie ludność nadmierne ciężary (m.in. zabierając mieszkańcom wsi część ich żywności). Choć władze cywilne mają moralne prawo do nakładania na ludność pewnego rodzaju podatków i danin, to we wskazanej sytuacji wątpliwe było, czy niemieccy żołnierze reprezentują legalną władzę (nie podejmiemy się w tym momencie analizy tego tematu, ale zasygnalizujemy jedynie to, że sam fakt okupacyjnego charakteru danego rządu nie musi oznaczać, że nie należy mu się posłuszeństwo w tym co jest dobre lub obojętne moralnie). Po drugie: nawet, gdyby niemieckie władze okupujące część Francji miały moralne prawo do nakładania na podległą sobie ludność pewnych materialnych ciężarów, to prawo owe nie mogłoby mieć charakteru nieograniczonego czy absolutnego (przykładowo, gdyby w skutek realizacji owych obciążeń dana rodzina miałaby cierpieć głód, mogłaby ona odmówić posłuszeństwa tym poleceniom). Przyjmijmy jednak, że niemieccy żołnierze nie mieli prawa odbierać części żywności francuskim wieśniakom – w tej sytuacji, mały Sebastian powinien raczej zwrócić kiełbasę tym, od których Niemcy ją wzięli zamiast nieść ją do swego domu.

    3. Dyskusyjne są tutaj także słowa „Ludzie nie rodzą się źli„.  Padają one  bez żadnego negatywnego czy krytycznego komentarza. Tymczasem, choć, w pewnym sensie, mogą być one dobrze interpretowane, to zbyt często są one używane w dwuznacznym, a czasami nawet jawnie heretyckim znaczeniu, by pozostawiać je bez żadnego wyjaśnienia.  Pismo święte i nauczanie Magisterium mówią nam bowiem o tym, że wszyscy ludzie poczynają i rodzą się pod panowaniem grzechu pierworodnego. Przytoczmy kilka z wielu tekstów na ten temat: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli (…)A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi” (Rz 5: 12, 18-19); „Oto zrodzony jestem w przewinieniu  i w grzechu poczęła mnie matka” (Ps 51: 7).  Nie oznacza to, że wszyscy ludzie w momencie swego poczęcia i narodzenia są obciążeni jakimiś osobistymi grzechami, ale oznacza to, iż w naszych sercach są pewne złe skłonności i, że mimo bycia stworzonymi przez Boga, jesteśmy w pewnym ważnym stopniu pod panowaniem diabła i grzechu (dopiero wiara i chrzest mogą to zmienić – czy jednak po tym wyrwiemy się spod diabelskiego panowania zależy dalej od tego, czy będziemy ochotnie i gorliwie współpracować z łaską, którą Bóg nam oferuje).

    Mimo wszystko  wskazane wyżej wątpliwe i dwuznaczne elementy omawianego filmu nie wydają się w jakimś poważnym stopniu zniekształcać generalnie dobrej, pożytecznej i budującej jego wymowy. W celu neutralizacji ich możliwie negatywnego oddziaływania na dusze dzieci, wystarczy chyba, jeśli rodzice w odpowiedni sposób je skomentują (w zależności od świadomości i rozeznania danego dziecka odnośnie rzeczywistej wymowy danych scen). Na przykład, scenę w której Sebastian przynosi nieswoje jedzenie do domu warto podsumować komentarzem, iż powinien on oddać ową żywność tym, do których ona należała, i że nie należy jeść ani zatrzymywać rzeczy, które ktoś ukradł.

    Dlatego też, dajemy obrazowi „Bella i Sebastian” jedną w wyższych ocen na naszym portalu, a mianowicie „+3”.

      /.../

  8. Pianista

    Leave a Comment

    Film opowiada o próbie przetrwania podjętej podczas II wojny światowej przez Władysława Szpilmana, polskiego pianistę żydowskiego pochodzenia. Uznany kompozytor, znany jako m.in. autor muzyki do filmów „Wrzos” czy „Dr Murek”, musi zmierzyć się z niezwykle brutalną rzeczywistością jaką przynosi podbój i okrutna okupacja naszego kraju przez hitlerowskie Niemcy.
    W obrazie tym pieczołowicie ukazane są: kampania wrześniowa widziana z perspektywy Warszawy, nadzieje na pokonanie wroga, srogi zawód związany z polską klęską, nasilające się szykany wobec ludności polskiej i żydowskiej, przerażające warunki egzystencji w getcie, wywózki do obozów zagłady, działalność zarówno polskiego podziemia starającego się ratować Żydów, jak również jednostek dążących do ich wydania lub cynicznego wykorzystania, dwa powstania – na terenie getta i warszawskie, przejęcie stolicy przez wojska polskie i sowieckie oraz próba powrotu przez głównego bohatera do normalnego życia. Na tle kolejnych etapów wojny toczą się losy Szpilmana i wielu innych zwykłych ludzi, przybierających rozmaite postawy wobec orgii nienawiści jaka rozpętała się w pierwszej połowie lat czterdziestych XX w.

    Liczne walory, tak artystyczne, jak też przede wszystkim moralne i światopoglądowe czynią ten film zdecydowanie godnym polecenia. Przede wszystkim w obrazowy i zniechęcający do tej ideologii sposób odmalowuje on obrzydliwość wcielanego w życie nazizmu – doktryny przesiąkniętej skrajnym szowinizmem i bałwochwalczym kultem „rasy panów”, za którą władze III Rzeszy i znaczna część jej obywateli uważały Niemców. Wyraźnie widać tu, iż idee (w tym te fałszywe)  mają konsekwencje – z teoretycznych rozważań filozofów i polityków zrodził się potop zbrodni egzemplifikowanych w tym dziele przez liczne sceny dokonywanych beznamiętnie masowych egzekucji, pojedynczych morderstw, wywózek niewinnych ludzi w celu ich uśmiercenia oraz zróżnicowanych prób upokorzenia tych, których oprawcy uważali za gorszych od siebie (dokonywano tego poprzez zakaz posiadania przez Żydów gotówki większej niż 2000 zł, zakaz obsługiwania ich w kawiarniach i restauracjach, nakaz chodzenia przez nich rynsztokiem, a nie chodnikiem lub po prostu przez bezkarne bicie ich).

    Reżyser jednak nie pozostawia widza w poczuciu bezradności wobec srożącego się zła. W filmie pokazana jest siła międzyludzkiej solidarności, która niejednokrotnie potrafi pokrzyżować zbrodnicze plany i przynieść ocalenie. Znajomy żydowski policjant ratuje Szpilmana, wyciągając go z tłumu ludzi ładowanych do wagonów towarowych pociągu do Treblinki, członkowie polskiego podziemia z narażeniem życia udzielają kompozytorowi schronienia, wreszcie nawet niemiecki oficer, Wilm Hosenfeld, który natknął się na ukrywającego się Szpilmana zdobywa się na akt bezinteresownej pomocy, dostarczając głównemu bohaterowi pożywienie i ubranie. Te postawy są niczym promienie słoneczne przebijające się przez ciemne burzowe chmury ukazanej tu nienawiści i zwiastujące odbudowę, wyniszczonego przez zbrodnicze ideologie, świata opartego na fundamencie zdrowych zasad moralnych. Wymowne są w tym kontekście dwie sceny – pierwsza, w której Szpilman gra w siedzibie Polskiego Radia we wrześniu 1939 r. oraz ostatnia, w której daje on wspaniały koncert już po wojnie; można je łącznie odczytywać jako wyrażające wiarę w to, iż Piękno (stanowiące wszak obok Prawdy i Dobra jeden z fundamentów, na których Bóg wzniósł świat) jest w stanie przetrwać wszystkie dziejowe zawieruchy. Obecne jest tu również mocno zaakcentowane odniesienie do Boga jako źródła nadziei na ową restaurację właściwego porządku świata – pianista i kapitan Hosenfeld, żegnając się, wyrażają przekonanie o tym, iż to Pan pozwolił im przetrwać gehennę wojny i odnaleźć w sobie dobro. Wyczuwalne jest też odrzucenie przez twórców postawy mściwości wobec nieprzyjaciół – muzyk Lednicki, znajomy Szpilmana i więzień obozu w Oświęcimiu, po wyjściu z niewoli w gniewie znieważa napotkanych niemieckich jeńców, ale później stwierdza, że nie jest z tego dumny i widać, że nie przyniosło mu to ulgi.

    W filmie z uznaniem spotyka się także postawa Szpilmana, który nie załamuje się w trudnych czasach i stara się zrobić ze swych zdolności dobry użytek – grając na pianinie w kawiarni „Sztuka”, zarabia na utrzymanie swych najbliższych, po ich wywiezieniu do Treblinki muzyk pracuje jako murarz, później angażuje się on w pomoc w dostarczaniu broni dla żydowskich podziemnych formacji zbrojnych. Za zaletę filmu należy także uznać wyraźnie przychylne ukazanie kochającej się i wspierającej w ciężkich czasach rodziny – zarówno na przykładzie rodziny Szpilmana, jak również małżeństwa Dzikiewiczów – Michała i Doroty – znajomych kompozytora.

    W produkcji tej pojawiają się momenty, które początkowo mogą budzić kontrowersje. Znajduje się tu krótka scena, w której jeden z Żydów, wobec ogromu zbrodni, które widzi, stwierdza, że przestał wierzyć w Boga. Uważam jednak, iż nie mamy tu do czynienia z jakąś pochwałą czy usprawiedliwieniem ateizmu, ale po prostu z pokazaniem jego źródeł, do których należeć mogą ciężkie doświadczenia życiowe. Może to stanowić ostrzeżenie dla wierzących, aby przygotowali się na fakt, iż Bóg nie będzie ich koniecznie prowadził zawsze po drogach lekkich, łatwych i przyjemnych. Zresztą, wobec wyżej wspomnianych, pozytywnych odniesień do Boga jakie się w filmie znajdują, taka interpretacja wydaje się bardziej poprawna. Drugi z pozornie wątpliwych elementów to ukazanie chwili, w której Szpilman, błędnie myśląc, iż został wyśledzony przez Niemców czyni przygotowania do ewentualnego popełnienia samobójstwa. Myślę jednak, że i tutaj nie starano się w jakikolwiek sposób wyrazić poparcia dla takiego czynu, ale zobrazowano do czego człowieka może prowadzić atmosfera szalejącego terroru, którą stworzyli w Polsce okupanci.

    Ponadto, choć wyraźnie widać po czyjej stronie plasują się sympatie reżysera, sprawiedliwie ukazano zróżnicowanie postaw po obu stronach konfliktu – są tu zarówno Żydzi uczciwi, jak i żydowscy spekulanci, szmuglerzy oraz osoby wysługujące się okupantowi, zarówno polscy bohaterowie dążący do ocalenia Żydów, jak i Polak, który pieniądze przeznaczone na pomoc Szpilmanowi przeznaczył na własne cele, zarówno Niemcy pyszni i sadystyczni, jak i przykład Niemca, który odnalazł w sobie człowieczeństwo.

    Na koniec pochwalić należy Polańskiego za to, iż mimo brutalnej tematyki obrazu zastosował on dość umiarkowane środki jej przedstawienia – choć, jak wyżej zaznaczono, przemocy jest tu naprawdę dużo, to sposób jej zobrazowania w żaden sposób nie skłania widza, aby się nią napawać i ekscytować, nie ma tu żadnych scen seksu, zaś ilość nagości i nieprzyzwoitej mowy jest tu tak znikoma, iż pozostaje niemal niezauważalna. Do tego charakter obecnej w tej produkcji nagości bynajmniej nie jest erotyczny, a co do wulgarnego wyrażania się, to nie ma tu właściwie żadnych jawnie ordynarnych słów, lecz około trzy wyrażenia ocierające się o granicę przyzwoitego języka (typu „cholera”).

    Zdecydowanie polecam więc ów film odmalowujący grozę zbrodni motywowanych fałszywą, szatańską ideologią, ale przede wszystkim eksponujący siłę dobra, które jest niczym nadmorska skała będąca
    w stanie przetrwać każdy sztorm.

    Michał Jedynak /.../

  9. Ma-i We-i

    Leave a Comment

    Film ten został zainspirowany prawdziwą historią Yang Kyoungjonga, Koreańczyka, któremu w czasie II wojny światowej przyszło służyć w trzech armiach – kwantuńskiej, sowieckiej i niemieckiej. W tym konkretnym obrazie Yang Kyoungjong przedstawiony jest jako Kim Jun-shik, którego historię życia możemy śledzić już od jego wczesnych lat chłopięcych. Widzimy więc, jak Kim Jun dorasta w Korei znajdującej się od 1910 roku pod okupacją Japonii, a jego pasją jest wyczynowe bieganie. Gdy Kim Jun jest młodym mężczyzną, staje do biegu z Japończykiem Tatsuo, którego co prawda pokonuje w tych zawodach, jednak opanowane przez Japończyków jury fałszywie przypisuje zwycięstwo Tatsuo. Ten oszukańczy werdykt wywołuje zrozumiałe oburzenie ze strony Koreańczyków, co z kolei doprowadza do gwałtownych zamieszek. W wyniku owych rozruchów Kim Jun i jego koreańscy znajomi zostają skazani przez japoński sąd na karę przymusowego wcielenia do armii Cesarstwa Japonii. Kim Jun wraz ze swymi towarzyszami dostaje się pod dowództwo Tatsuo, który znęca się nad żołnierzami koreańskiego pochodzenia. Tak się jednak składa, iż w czasie jednej z bitew, jaki Japonia stoczyła ze Związkiem Sowieckim Tatsuo, zostaje wzięty jako jeniec do sowieckiej niewoli razem z Kim Jun i innymi Koreańczykami. Tam z kolei sytuacja się odwraca, gdyż przełożonym jeńców zostaje jeden z Koreańczyków, który zaczyna mścić się na japońskich żołnierzach za doznawane od nich wcześniej upokorzenia i niesprawiedliwości. Ostatecznie, Kim Jun i Tatsuo po tym, jak zostają wcieleni do armii sowieckiej, w wyniku wojennej zawieruchy lądują w niemieckim Wehrmachcie, z którego szeregów podejmą próbę ucieczki.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film „Ma-i We-i” należy pochwalić za to, iż stanowi piękną i w swym głównym przesłaniu tradycyjnie chrześcijańską opowieść o tym, że przebaczenie swym wrogom jest możliwe, a ponadto można nawet się za tych wrogów poświęcić. Co prawda, nie ma w tej produkcji jawnych odwołań do chrześcijaństwa, jednak wskazana powyżej jego główna treść i lekcja w tak silny sposób korespondują z jedną z zasadniczych cech moralności chrześcijańskiej, iż trudno jest nie nazwać tego filmu przynajmniej w faktycznym sensie głęboko chrześcijańskim. W pewien pośredni sposób można zresztą powiedzieć, iż pogańska duchowość zostaje tu poddana naganie, gdyż jednym z głównych negatywnych bohaterów tego filmu jest właśnie pogańska Japonia z jej bałwochwalczym stosunkiem do panującego cesarza oraz kultem śmierci przejawiającym się np. w obowiązkowym popełnianiu samobójstwa, wówczas, gdy w mniemaniu przełożonych popełniło się coś mającego zawieść oczekiwania cesarza. Te negatywne cechy, którymi niegdyś charakteryzowali się wyznający pogaństwo Japończycy zostały tu pokazane, co może stanowić źródło cennych refleksji na temat wyższości cywilizacji chrześcijańskiej nad kulturami wykreowanymi przez pogańskie społeczności. Inną sprawą jest to, że jeden z elementów poświęcenia pokazanego w tym obrazie jest wątpliwy etycznie, gdyż wiąże się z zachęcaniem do kłamstwa, ale ów wątek można zniwelować wykładając widzom poprawne nauczanie na ów temat – czyli, że nigdy i w żadnych okolicznościach nie wolno kłamać.

    Film ten można też docenić za to, iż nie ma w nim żadnych scen seksu, nagości i że nie epatuje on obscenicznością oraz nieskromnością. Owszem jest w nim dużo scen mniej lub bardziej wyrazistej przemocy, ale mimo wszystko nie robią one wrażenia uczynionych w celu ekscytowania czy zabawiania za ich pomocą widza.

    Polecamy zatem film pt. „Ma-i We-i” jako przykład budującego i niezwykle wartościowego obrazu na temat przebaczenia wrogom, miłości do bliźniego oraz poświęcenia jakie można okazywać w imię tych wartości.

    Mirosław Salwowski /.../

  10. Droga do zapomnienia

    Leave a Comment

    Oparta na prawdziwej historii opowieść o zmagającym się z traumą wojennych przeżyć, weteranie II wojny światowej i byłym japońskim jeńcu wojennym, Ericu Lomaxie. Głównego bohatera poznajemy długo po zakończeniu wojny, gdy nagle zakochuje się w pewnej kobiecie. Uczucie to kończy się nawet małżeństwem, jednak coś stoi na przeszkodzie temu, by nowo powstały związek szczęśliwie się rozwijał – są to wojenne wspomnienia Erica z okresu, gdy był on jeńcem w japońskim obozie wojennym. Główny bohater ciągle swymi myślami i uczuciami powraca do okrucieństw jakich zaznał w tym czasie z rąk japońskich oprawców i to uniemożliwia mu ułożenie normalnych relacji ze swą żoną. W pewnym momencie, Lomax dowiaduje się, iż jeden z japońskich żołnierzy, który uczestniczył w torturowaniu go, nie tylko wciąż żyje, ale jeszcze stał się opiekunem muzeum powstałego na miejscu kaźni japońskich jeńców. Eric postanawia wrócić na miejsce, gdzie był torturowany i poniżany, by zmierzyć się twarzą w twarz z tym  ze swych oprawców.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Droga do zapomnienia” posiada następujące zalety:

    UKAZUJE WARTOŚĆ PRZEBACZENIA. Lomax jest pełen gniewu względem swych oprawców i pragnie się zemścić – te uczucia i pragnienia niszczą i pożerają jego duszę od środka.  Jednak dopiero przebaczenie pozwala mu wrócić do spokoju i emocjonalnej równowagi. Jednocześnie jednak ów film nie pokazuje przebaczenia jako formy relatywizacji i pomniejszania świadomości zła, które ktoś popełnił względem nas. Przeciwnie, jest tu też położony akcent na to, iż należy w prosty, jednoznaczny i odważny sposób nazwać czynione przez siebie nieprawości, nie uciekając od osobistej odpowiedzialności za nie.

    NIE EPATUJE WULGARNOŚCIĄ, SEKSEM I NIESKROMNOŚCIĄ. W dzisiejszej kinematografii (może poza filmami dla najmłodszej widowni i produkcjami o stricte chrześcijańskim charakterze) w zasadzie prawie nigdy nie można mieć pewności, czy twórcy danego obrazu nie uraczą nas dużą dawką wulgarnej mowy, obscenicznych dialogów, erotycznych i zmysłowych scen. W wypadku omawianego filmu, dzięki Bogu, nie mamy jednak z czymś podobnym do czynienia. Co prawda, jest tu kilka (raczej krótkich) scen pokazujących zmysłowe pocałunki i uściski, które dobrze by było  sobie darować, ale w porównaniu z niemałą częścią współczesnych filmów, jest ich raczej mało i są one pokazane we względnie powściągliwy sposób. Nawet przemoc – której tu, ze względu na tematykę filmu – jest dużo, została  pokazana w taki sposób, iż podkreśla raczej powagę ludzkiego cierpienia, aniżeli ekscytuje czy zabawia widza.

    POŚREDNIO WSKAZUJE NA WYŻSZOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKIEJ CYWILIZACJI ZACHODU NAD POGAŃSKĄ KULTURĄ JAPONII. Film ten zestawia z sobą okrucieństwo wychowanych w pogaństwie Japończyków z łagodnym i cywilizowanych traktowaniem jeńców wojennych przez Brytyjczyków i Amerykanów (którzy wówczas byli jeszcze pod mocnym wpływem religii chrześcijańskiej). Choć ów wątek nie jest tu rozwijany i eksploatowany, można uznać, iż w pewien nieśmiały (i zapewne niezamierzony) sposób sygnalizuje on przewagę chrześcijańskiego zachodu nad przenikniętą pogaństwem kulturą Dalekiego Wchodu (z jej okrucieństwem, pogardą wobec słabych, „honorowym” samobójstwem, itp.).

    Film „Droga do zapomnienia” z pewnością nie jest filmem stricte chrześcijańskim i ewangelizacyjnym (choćby dlatego, że bezpośrednie odwołania do Pisma świętego pojawiają się tu tylko raz, a imię Jezusa nie jest tu wspominane ani razu). Nie zmienia to jednak faktu, iż w swym zasadniczym przesłaniu obraz ten stanowi wielką pochwałę jednej z fundamentalnych cnót życia chrześcijańskiego, jakim jest udzielanie przebaczenia swym winowajcom. I dlatego film ów jest dobry i w swym duchu „de facto” chrześcijański. Dobrze by było, gdyby obejrzał go każdy, kto w swym życiu doświadczył od innych poważnych krzywd i w związku z tym zmagał się z problemem przebaczenia.

    /.../