Tag Archive: holocaust

  1. Przysięga Ireny

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej, kiedy to jedna z polskich niewiast (Irena Gut – w jej roli Sophie Nélisse) ukrywała grupę Żydów w piwnicach posiadłości, której to władanie zostało oddane w ręce starszego już wiekiem niemieckiego oficera (Eduarda Rügemera – grany tu przez Dougraya Scotta). W pewnym momencie Rügemer odkrywa, iż w należącym do niego domu znajdują się Żydzi. Początkowo jest zdruzgotany przez tę wiadomość, potem zaś namawia Irenę do tego, by ta zgodziła się podjąć z nim pozamałżeńskie stosunki seksualne (w zamian za jego współudział w ukrywaniu owych ludzi). Na płaszczyźnie światopoglądowej oraz moralnej ta kinowa produkcja ma z pewnością swe niemałe zalety, którymi są życzliwe pokazywanie takich tradycyjnych cnót jak odwaga, poświęcenie, miłość bliźniego oraz – szczególnie mocno tu zaakcentowany – szacunek również wobec nienarodzonego życia i związany z tym sprzeciw wobec aborcji. Co więcej, wszystkie z tych dobrych rzeczy w pewien, dość wyraźny sposób, zostały powiązane z chrześcijaństwem (w katolickiej wersji), gdyż główna bohaterka jest w filmie pokazana jako gorliwa katoliczka. Jakkolwiek byśmy jednak nie pochwalali i nie doceniali wszystkich tych tradycyjnie chrześcijańskich wartości, które zostały wyeksponowane przez twórców tego filmu, nie możemy pominąć milczeniem jednego z jego innych ważnych wątków, który naszym zdaniem zasługuje na wyraźną krytykę. Chodzi oczywiście o pozamałżeńskie akty seksualne, których dopuszczała się Irena Gut po to, by ratować niewinnych ludzi przed grożącą im śmiercią. Otóż wedle tradycyjnego nauczania katolickiego „Dobry cel nie uświęca środków” – mówiąc zaś bardziej precyzyjnie: nie jest moralnie dozwolone czynienie aktów wewnętrznie złych nawet w celu ratowania życia swojego lub swych bliźnich. Wszelkie zaś pozamałżeńskie akty seksualne są właśnie czynami wewnętrznie złymi, a co za tym idzie, nie ma się moralnego prawa ich popełniać nawet w zamiarze ratowania życia niewinnych ludzi. Więcej na tym podobne tematy można przeczytać „klikając” w poniższe linki: https://salwowski.net/2018/01/27/tradycyjny-absolutyzm-moralny-przeciw-etyce-sytuacyjnej-pytania-i-odpowiedzi/ https://salwowski.net/2024/04/25/czy-irena-gut-postapila-wlasciwie/ Mimo jednak tego powyższego, a bardzo poważnego zastrzeżenia, doceniamy ów film ze względu na inne silnie zarysowane w nim pozytywne wątki. Mirosław Salwowski Ps. Grafika została dołączona do powyższego tekstu za witrynami internetowymi: Filmweb.pl, Franciszkanska3.pl /.../
  2. Cudak

    Leave a Comment Ten wyprodukowany przez Telewizję Polską film został oparty na prawdziwych wydarzeniach. W swej głównej i zasadniczej treści opowiada on o wojennych losach dwóch muzyków: Romana Cudakowskiego (zwanego też „Cudakiem”) oraz (żydowskiego pochodzenia) Szymona Akermana. Choć przed wybuchem II wojny światowej oraz okupacją Polski przez III Rzeszą obaj mężczyźni nie darzyli się sympatią (o Cudakowskim można było nawet powiedzieć, że był wręcz antysemitą), to nadzwyczajne okoliczności „wojenno-okupacyjne” przybliżyły ich do siebie. Wszystko zaczęło się od tego, iż cierpiący wraz ze swą rodziną niedostatek oraz zmuszony dorabiać na życie obwoźnym handlem Cudakowski otrzymał od znajomego „Volksdeutscha” propozycję zarabiania jako muzyk. Specyficzność jednak owej propozycji polegała na tym, że miał on grać nie gdzie indziej tylko w prowadzonym dla niemieckich żołnierzy domu publicznym. Ponadto, musiał on skompletować jeszcze odpowiednie grono ludzi potrafiących muzykowaći ostatecznie jego wybór padł na przebywającego w żydowskim getcie Akermana. Między innymi w ten sposób Roman Cudakowski pomaga Akermanowi przetrwać niezwykle okrutną dla Żydów rzeczywistość niemieckiej okupacji. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej film ten można ostatecznie pochwalić, gdyż stanowi on tak opowieść o pozytywnej moralnie przemianie głównego bohatera, jak i składa się w nim hołd tak dla jego bohaterskiej postawy polegającej na ratowaniu niesprawiedliwie prześladowanych przez III Rzeszę osób pochodzenia żydowskiego. Oczywiście, z perspektywy tradycyjnie chrześcijańskiej trudno jest przejść do porządku dziennego nad faktem, iż jedną z ważnych form tej pomocy było oferta grania w domu płatnej rozpusty. Jest bowiem bardzo wątpliwe, czy nawet dla ratowania życia albo choćby podciągnięcia się ze stanu skrajnej nędzy należało przyjmować takie zatrudnienie. Takie wszak umilanie czasu rozpustnikom oraz prostytutkom być może winno być już kwalifikowane jako coś, co tradycyjna teologia moralna zwie „formalną”, a więc zawsze zakazaną współpracą ze złem. A nawet, gdyby nie była to jeszcze formalna współpraca ze złem, to z pewnością stanowiłoby to bliską materialnie współpracę ze złem- choć w tym drugim wypadku podjęcie się takowej byłoby moralnie dopuszczalne dla bardzo ważnych względów. Niezależnie jednak od moralnej oceny tego konkretnego wypadku, warto pamiętać, iż „Dobry cel nie uświęca (złych ze swej natury) środków” i pewnych rzeczy nie ma się moralnego prawa czynić nawet dla ratowania życia swojego lub swych niesprawiedliwie prześladowanych bliźnich. Wspomniany powyżej wątek i etyczne kontrowersje z nim związane nie wyczerpują jednak całej fabuły tego filmu, a pomoc Cudakowskiego względem Akermana znacząco wykracza poza ofertę grania muzyki dla pracownic i klientów domu publicznego. Mimo powyższych zastrzeżeń doceniamy ten film, jednak uczulamy na to, iż przed podjęciem odpowiedzialnej moralnie decyzji o jego oglądnięciu należy wziąć pod uwagę, iż niemała jego część dzieje się w miejscach bezpośrednio związanych z seksualnymi grzechami, przez co też część dialogów, scen i aluzji w nim występujących ma mniej lub bardziej wyraźne erotyczne zabarwienie. Mirosław Salwowski /.../
  3. Ostateczna operacja

    Leave a Comment

    Film ten przybliża widzom okoliczności porwania przez agentów izraelskiego Mossadu Adolfa Eichmanna jednego z największych zbrodniarzy hitlerowskich Adolfa Eichmanna. Człowiek ten po II wojnie światowej uciekł do Argentyny, gdzie pod fałszywym imieniem i nazwiskiem zaczął nowe życie, mieszkając wraz ze swą żoną oraz dziećmi na tamtejszej prowincji i będąc przy tym ochranianym przez lokalnych zwolenników nazizmu oraz skorumpowanych urzędników i policjantów. W 1960 roku został on jednak wytropiony i porwany przez specjalnie do tego powołaną komórkę izraelskiego wywiadu, a następnie przewieziony do Izraela, gdzie odbył się jego sądowy proces.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej główną zaletą owego filmu wydaje się być wskazanie na wyższość sprawiedliwości wymierzanej przez ustanowione przez Boga w tym celu urzędy i instytucje nad samosądami oraz zemstą. Przewodnim motywem tego obrazu jest bowiem dążenie do postawienia Adolfa Eichmanna przed sądem, co kontrastuje z początkowymi jego scenami, gdzie pokazano tragiczne w swych skutkach pomyłki będące efektem samosądu (chodzi o zabicie niewinnego człowieka, który został wzięty za zbrodniarza wojennego). Inną sprawą jest jednak to, że niektóre z dróg prowadzących do tego słusznego celu były z pewnością moralnie kontrowersyjne (chodzi głównie o celowe wprowadzanie w błąd za pomocą mówienia nieprawdy). Mimo to generalnie rzecz biorąc wskazany wyżej wątek tego filmu zasługuje na uznanie i pochwałę. Można nawet powiedzieć, że produkcja ta w pewien sposób przekazuje nam jedną z nauczanych przez Boga prawd, a mianowicie: Sprawiedliwy cieszy się, kiedy widzi karę, myje swoje nogi we krwi niegodziwca (Ps 58, 11-12).

    Atutem „Ostatecznej operacji” jest też fakt, iż nie ma w niej scen seksu, eksponowania obsceniczności, nieskromności oraz przemocy.

    Na pewną krytykę zasługuje zaś jeden z wątków owego filmu. Chodzi o to, że Kościół katolicki jest tam pokazany w zasadzie tylko w charakterze sprzymierzeńców i sojuszników nazizmu oraz nazistów. Tymczasem, choć istotnie nawet wśród wysoko postawionych hierarchów katolickich zdarzały się osoby rzeczywiście sprzyjające nazistom (czego przykładem był choćby abp Aloise Hudal) to jednak były wśród nich także przykłady żarliwych krytyków nazizmu. W tym więc aspekcie omawiany obraz jawi się nam jako zbyt jednostronny.

    Ogólnie rzecz biorąc polecamy jednak ów film jako historycznie ciekawy oraz moralnie budujący.

    Mirosław Salwowski

      /.../

  4. Pianista

    Leave a Comment

    Film opowiada o próbie przetrwania podjętej podczas II wojny światowej przez Władysława Szpilmana, polskiego pianistę żydowskiego pochodzenia. Uznany kompozytor, znany jako m.in. autor muzyki do filmów „Wrzos” czy „Dr Murek”, musi zmierzyć się z niezwykle brutalną rzeczywistością jaką przynosi podbój i okrutna okupacja naszego kraju przez hitlerowskie Niemcy.
    W obrazie tym pieczołowicie ukazane są: kampania wrześniowa widziana z perspektywy Warszawy, nadzieje na pokonanie wroga, srogi zawód związany z polską klęską, nasilające się szykany wobec ludności polskiej i żydowskiej, przerażające warunki egzystencji w getcie, wywózki do obozów zagłady, działalność zarówno polskiego podziemia starającego się ratować Żydów, jak również jednostek dążących do ich wydania lub cynicznego wykorzystania, dwa powstania – na terenie getta i warszawskie, przejęcie stolicy przez wojska polskie i sowieckie oraz próba powrotu przez głównego bohatera do normalnego życia. Na tle kolejnych etapów wojny toczą się losy Szpilmana i wielu innych zwykłych ludzi, przybierających rozmaite postawy wobec orgii nienawiści jaka rozpętała się w pierwszej połowie lat czterdziestych XX w.

    Liczne walory, tak artystyczne, jak też przede wszystkim moralne i światopoglądowe czynią ten film zdecydowanie godnym polecenia. Przede wszystkim w obrazowy i zniechęcający do tej ideologii sposób odmalowuje on obrzydliwość wcielanego w życie nazizmu – doktryny przesiąkniętej skrajnym szowinizmem i bałwochwalczym kultem „rasy panów”, za którą władze III Rzeszy i znaczna część jej obywateli uważały Niemców. Wyraźnie widać tu, iż idee (w tym te fałszywe)  mają konsekwencje – z teoretycznych rozważań filozofów i polityków zrodził się potop zbrodni egzemplifikowanych w tym dziele przez liczne sceny dokonywanych beznamiętnie masowych egzekucji, pojedynczych morderstw, wywózek niewinnych ludzi w celu ich uśmiercenia oraz zróżnicowanych prób upokorzenia tych, których oprawcy uważali za gorszych od siebie (dokonywano tego poprzez zakaz posiadania przez Żydów gotówki większej niż 2000 zł, zakaz obsługiwania ich w kawiarniach i restauracjach, nakaz chodzenia przez nich rynsztokiem, a nie chodnikiem lub po prostu przez bezkarne bicie ich).

    Reżyser jednak nie pozostawia widza w poczuciu bezradności wobec srożącego się zła. W filmie pokazana jest siła międzyludzkiej solidarności, która niejednokrotnie potrafi pokrzyżować zbrodnicze plany i przynieść ocalenie. Znajomy żydowski policjant ratuje Szpilmana, wyciągając go z tłumu ludzi ładowanych do wagonów towarowych pociągu do Treblinki, członkowie polskiego podziemia z narażeniem życia udzielają kompozytorowi schronienia, wreszcie nawet niemiecki oficer, Wilm Hosenfeld, który natknął się na ukrywającego się Szpilmana zdobywa się na akt bezinteresownej pomocy, dostarczając głównemu bohaterowi pożywienie i ubranie. Te postawy są niczym promienie słoneczne przebijające się przez ciemne burzowe chmury ukazanej tu nienawiści i zwiastujące odbudowę, wyniszczonego przez zbrodnicze ideologie, świata opartego na fundamencie zdrowych zasad moralnych. Wymowne są w tym kontekście dwie sceny – pierwsza, w której Szpilman gra w siedzibie Polskiego Radia we wrześniu 1939 r. oraz ostatnia, w której daje on wspaniały koncert już po wojnie; można je łącznie odczytywać jako wyrażające wiarę w to, iż Piękno (stanowiące wszak obok Prawdy i Dobra jeden z fundamentów, na których Bóg wzniósł świat) jest w stanie przetrwać wszystkie dziejowe zawieruchy. Obecne jest tu również mocno zaakcentowane odniesienie do Boga jako źródła nadziei na ową restaurację właściwego porządku świata – pianista i kapitan Hosenfeld, żegnając się, wyrażają przekonanie o tym, iż to Pan pozwolił im przetrwać gehennę wojny i odnaleźć w sobie dobro. Wyczuwalne jest też odrzucenie przez twórców postawy mściwości wobec nieprzyjaciół – muzyk Lednicki, znajomy Szpilmana i więzień obozu w Oświęcimiu, po wyjściu z niewoli w gniewie znieważa napotkanych niemieckich jeńców, ale później stwierdza, że nie jest z tego dumny i widać, że nie przyniosło mu to ulgi.

    W filmie z uznaniem spotyka się także postawa Szpilmana, który nie załamuje się w trudnych czasach i stara się zrobić ze swych zdolności dobry użytek – grając na pianinie w kawiarni „Sztuka”, zarabia na utrzymanie swych najbliższych, po ich wywiezieniu do Treblinki muzyk pracuje jako murarz, później angażuje się on w pomoc w dostarczaniu broni dla żydowskich podziemnych formacji zbrojnych. Za zaletę filmu należy także uznać wyraźnie przychylne ukazanie kochającej się i wspierającej w ciężkich czasach rodziny – zarówno na przykładzie rodziny Szpilmana, jak również małżeństwa Dzikiewiczów – Michała i Doroty – znajomych kompozytora.

    W produkcji tej pojawiają się momenty, które początkowo mogą budzić kontrowersje. Znajduje się tu krótka scena, w której jeden z Żydów, wobec ogromu zbrodni, które widzi, stwierdza, że przestał wierzyć w Boga. Uważam jednak, iż nie mamy tu do czynienia z jakąś pochwałą czy usprawiedliwieniem ateizmu, ale po prostu z pokazaniem jego źródeł, do których należeć mogą ciężkie doświadczenia życiowe. Może to stanowić ostrzeżenie dla wierzących, aby przygotowali się na fakt, iż Bóg nie będzie ich koniecznie prowadził zawsze po drogach lekkich, łatwych i przyjemnych. Zresztą, wobec wyżej wspomnianych, pozytywnych odniesień do Boga jakie się w filmie znajdują, taka interpretacja wydaje się bardziej poprawna. Drugi z pozornie wątpliwych elementów to ukazanie chwili, w której Szpilman, błędnie myśląc, iż został wyśledzony przez Niemców czyni przygotowania do ewentualnego popełnienia samobójstwa. Myślę jednak, że i tutaj nie starano się w jakikolwiek sposób wyrazić poparcia dla takiego czynu, ale zobrazowano do czego człowieka może prowadzić atmosfera szalejącego terroru, którą stworzyli w Polsce okupanci.

    Ponadto, choć wyraźnie widać po czyjej stronie plasują się sympatie reżysera, sprawiedliwie ukazano zróżnicowanie postaw po obu stronach konfliktu – są tu zarówno Żydzi uczciwi, jak i żydowscy spekulanci, szmuglerzy oraz osoby wysługujące się okupantowi, zarówno polscy bohaterowie dążący do ocalenia Żydów, jak i Polak, który pieniądze przeznaczone na pomoc Szpilmanowi przeznaczył na własne cele, zarówno Niemcy pyszni i sadystyczni, jak i przykład Niemca, który odnalazł w sobie człowieczeństwo.

    Na koniec pochwalić należy Polańskiego za to, iż mimo brutalnej tematyki obrazu zastosował on dość umiarkowane środki jej przedstawienia – choć, jak wyżej zaznaczono, przemocy jest tu naprawdę dużo, to sposób jej zobrazowania w żaden sposób nie skłania widza, aby się nią napawać i ekscytować, nie ma tu żadnych scen seksu, zaś ilość nagości i nieprzyzwoitej mowy jest tu tak znikoma, iż pozostaje niemal niezauważalna. Do tego charakter obecnej w tej produkcji nagości bynajmniej nie jest erotyczny, a co do wulgarnego wyrażania się, to nie ma tu właściwie żadnych jawnie ordynarnych słów, lecz około trzy wyrażenia ocierające się o granicę przyzwoitego języka (typu „cholera”).

    Zdecydowanie polecam więc ów film odmalowujący grozę zbrodni motywowanych fałszywą, szatańską ideologią, ale przede wszystkim eksponujący siłę dobra, które jest niczym nadmorska skała będąca
    w stanie przetrwać każdy sztorm.

    Michał Jedynak /.../

  5. Chłopiec w pasiastej piżamie

    Leave a Comment

    W filmie poznajemy pewną dobrze funkcjonującą, zżytą rodzinę.  Mamy tu więc ojca, opiekuńczego i odpowiedzialnego, trochę pracoholika, w którego jako niekwestionowany autorytet wpatrzone jest dwoje szczęśliwych dzieci. Jest i żona, ciepła, wrażliwa, dbająca o domowników, prawdziwa „strażniczka domowego ogniska”. Dzieci –  zaangażowana nastolatka, przeżywająca okres dojrzewania oraz chłopiec, z żywym temperamentem i wyobraźnią, który źle znosi konieczność nagłej zmiany miejsca zamieszkania i otoczenia. Okazuje się bowiem, że głowa tejże rodziny dostaje zasłużony awans, w związku z czym cała familia musi przeprowadzić się do nowego miejsca, które niezbyt przypadnie im do gustu.  Zgodnie z zamysłem autorów filmu, widz poznaje i odkrywa prawdę o tym miejscu oczami ośmioletniego Bruna. Chłopcu brakuje tu przyjaciół, jego jedyne zajęcie to czytanie książek przygodowych i zabawa na huśtawce ze starej opony. Nudząc się, szybko znajduje sobie dodatkowe zajęcie, postanawia odkryć, co dzieje się w tajemniczym, ogrodzonym kolczastym drutem miejscu, zwanym przez dorosłych „farmą”. Tu zaprzyjaźnia się ze swoim rówieśnikiem, tytułowym „chłopcem w pasiastej piżamie”.

    W sumie rzecz wyglądałaby na kino familijne gdyby nie jeden szkopuł – ten niemal idealny ojciec rodziny to nazistowski zbrodniarz, awansem zaś okazuje się stanowisko komendanta jednego z obozów zagłady. Film, który pod wieloma względami przypomina antyczną tragedię, mimo że pokazuje (raczej nierealną)  historię jednej rodziny umiejscowioną w konkretnym czasie historycznym, może być potraktowany jako uniwersalny moralitet na temat niszczącej siły zła. Zło ma tu różny wymiar i poszczególni bohaterowie są w nim skażeni w różnym stopniu. Zaczyna się ono oczywiście od ideologii, która kształtuje najpierw sposób myślenia (przykładem jest tu siostra Bruna), by w końcu doprowadzić do popełniania najgorszych zbrodni (ojciec Bruna dopuszcza się takowych w ramach codziennych obowiązków).  Inną postawę wobec zła – bierności  i izolowania się, reprezentuje, do pewnego momentu, matka Bruna; w jej wypadku okazuje się to jednak na dłuższą metę niemożliwe; gdyż okrutna prawda w końcu wdziera się do jej życia jak swąd palonych w krematoriach ciał.

    Przesłanie tego obrazu, mimo że brak w nim jednoznacznych odniesień biblijnych, można by zatem streścić słowami Pisma świętego : „Nie czyń zła, aby cię zło nie pochłonęło” (Syrach 7, 1).

    Marzena Salwowska /.../

  6. Dzieci Ireny Sendlerowej

    Leave a Comment

    Oparty na prawdziwych wydarzeniach film, którego tematem są wojenne losy polskiej pielęgniarki i społeczniczki, Ireny Sendlerowej. Niewiasta ta  w czasie II wojny światowej uratowała przed Holocaustem ponad 2500 żydowskich dzieci. Widzimy tu więc wysiłki głównej bohaterki w celu rozwinięcia sieci polskich katolickich rodzin ukrywających u siebie zagrożone śmiercią dzieci. Obraz ten jest jednocześnie ekranizacją książki Anny Mieszkowskiej pod tym samym tytułem.

    Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej nietrudno jest wskazać na istotne zalety i plusy tego filmu. Na tle, sprzyjającej wielu grzechom i nieprawościom, wojennej rzeczywistości, pokazano tu wszak także wiele z tradycyjnie chrześcijańskich oraz dobrych postaw, takich jak odwaga, miłość bliźniego, pomoc cierpiącym, poświęcenie. Można też powiedzieć, iż film ów w pozytywny sposób prezentuje chrześcijaństwo, gdyż w wyraźny sposób ukazana została w nim religijna motywacja wielu chrześcijańskich rodzin udzielających pomocy żydowskim dzieciom. Warto również odnotować to, że „Dzieci Ireny Sendlerowej” są jednym z tych obrazów, które w bardziej zrównoważony sposób pokazują rzeczywistość postaw Polaków wobec Holocaustu, mówiąc tak o chwalebnych i pozytywnych z nich, jak i złych oraz obrzydliwych.

    Kolejną zaletą tego filmu jest to, iż nie epatuje on widzów nieskromnością, obscenicznością, wyuzdaniem, wulgarną mową, a przemoc – choć zważając na jego tematykę byłaby okazja, by ją eksponować – została tu pokazana raczej w stonowany i ostrożny sposób.

    W tej beczce miodu jest jednak też parę łyżek dziegciu. Najbardziej niestrawną z tych łyżek jest to, iż w filmie Irena Sendlerowa w obliczu obaw Żydów odnośnie tego, że ratowane przez katolickich Polaków ich dzieci mogą być przy tej okazji nawracane na chrześcijaństwo, stanowczo deklaruje: „Nie, nie chcemy tego!”. Innymi słowy, ratując ciała tych małych dzieci, nie troszczy się o to, co najważniejsze dla dobra ich dusz, a więc przyjęcie naszego Pana Jezusa Chrystusa jako Jedynego Zbawiciela, Króla i Odkupiciela. Czyż w tym miejscu nie przychodzi nam na myśl retoryczne pytanie Chrystusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mateusz 16: 26)?

    Tak też polecamy, jednak z zachowaniem doktrynalnej ostrożności.

     

      /.../