Leave a Comment
Świętujący właśnie 60-te urodziny Robert Miller, spełniony mąż i ojciec, ceniony filantrop i mecenas sztuki, próbuje korzystnie sprzedać swoją firmę. Powodem takiej decyzji owego multimilionera nie jest jednak bynajmniej chęć przejścia na stosunkowo szybką emeryturę. W całej operacji chodzi o zatuszowanie pewnych finansowych przekrętów, które z kolei miały być remedium na fatalne finansowo skutki jednej z inwestycji Millera. W każdym razie wiele zależy teraz od tego, jak wypadnie kontrola finansowa związana ze sprzedażą firmy. Mężczyzna jest świadom, że stąpa teraz po kruchym lodzie i nie może pozwolić sobie na żaden skandal, który mógłby zwrócić zbytnią uwagę na jego sprawy i podważyć zaufanie inwestorów. Gdy więc powoduje śmiertelny wypadek, w którym ginie jego młoda kochanka, Miller za wszelką cenę stara się zatuszować sprawę …
Pomimo pewnych mniejszych i większych zastrzeżeń, jakie można wysunąć wobec tego filmu, oceniamy go pozytywnie, gdyż jest to całkiem udany współczesny moralitet. Obraz ten bowiem bez większych ogródek piętnuje jako niemoralne cyniczne zachowanie głównego bohatera, całość zaś historii zmierza do tego, by zapłacił on w pewien sposób za swoje postępowanie. Robert Miller bowiem w swojej desperacji, by uniknąć odpowiedzialności i kary niszczy, w mniejszym bądź większym stopniu tych, na których mu zależy i to na czym mu zależy.
Jedną z zalet filmu może być też pokazywanie zawsze aktualnego ryzyka sądzenia ludzi po pozorach. Nieraz bowiem i w prawdziwym życiu ktoś w drogim garniturze, z dobrymi manierami, chętnie wspierający różne piękne cele może być takim „grobem pobielanym”. Jest tutaj dobrze pokazane, że im większe jest skoncentrowanie społeczeństwa na pieniądzach, tym większa też potrzeba ukrycia tej koncentracji, poprzez stwarzanie coraz większej liczby pozorów, np. poprzez sztukę czy filantropię. Film też jest więc jakby ostrzeżeniem, by estetyka nie przesłaniała nam fatalnej etyki.
Można również pochwalić ten obraz za to, że nie idzie na zbytnie skróty w przedstawianiu postaci głównego bohatera. Nie jest on demonizowany, czy stylizowany na „chciwą bestię z Wall Street”, ma zarówno swoje wady jak i dobre cechy. Te jednak dobre cechy też na pewnym etapie historii obracają się na służbę nieprawości. Najlepiej chyba widać to w relacji głównego bohatera z pewnym młodym człowiekiem, którego ojcu on kiedyś bardzo pomagał i to chyba bezinteresownie. Miller wykorzystuje ten fakt do stosowania wobec owego młodzieńca „miękkiego szantażu” i korumpowania go. Podobnie też wygląda jego relacja z córką. Z jednej strony dużo jej daje jako ojciec (nie tylko materialnie), z drugiej strony doprowadza do sytuacji, że będzie ona zmuszona wybrać pomiędzy lojalnością wobec niego a głosem sumienia.
Jeśli chodzi o zastrzeżenia wobec filmu, to najbardziej oczywistym i prostym będzie tu duża ilość wulgarnej mowy, a także kilkukrotne użycie imienia Bożego w charakterze przekleństwa. Ta poważna wada tej produkcji została, jak się zdaje, stonowana w polskim tłumaczeniu, gdyż w wersji z lektorem dialogi aż tak nie rażą wulgarnością. Pewne wątpliwości może też budzić postać policjanta, który, słusznie obawiając się, że sprytny bogacz, jak to nieraz już widział w swojej policyjnej karierze, uniknie kary, chce wymusić niejako sprawiedliwość nieuczciwymi metodami. Zachodzi tu pewna obawa, że widzowie sympatyzujący z tą postacią, mogą również to jej złe postępowanie odbierać jako dobre. Z drugiej strony to właśnie nieuczciwe i bezprawne działanie detektywa zaprzepaszcza szanse na powodzenie śledztwa, co może być najlepszym komentarzem do sensowności takiego postępowania. Pewnym minusem jest również scena wprowadzająca do pokazania cudzołożnej relacji głównego bohatera z kochanką. Chodzi mianowicie o namiętne pocałunki tej pary. Jest to oczywiście niewłaściwe, z drugiej jednak strony można docenić fakt, że twórcy filmu nie posunęli się o krok dalej w pokazywaniu tej relacji.
Podsumowując, z pewnymi zastrzeżeniami, jednakże polecamy ten film dorosłym widzom głównie ze względu na jego pozytywne moralne zacięcie.
Marzena Salwowska
/.../