Tag Archive: filmy biblijne

  1. Dom Dawida (sezon 1)

    Leave a Comment Serial „Dom Dawida” to epicka produkcja, opowiadająca historię tego sławnego (biblijnego) króla. Pierwszy sezon serii przenosi widzów do starożytnego Izraela około 1000 roku p.n.e., ukazując drogę młodego pasterza, którą Opatrzność Boża poprowadzi go na dwór króla Saula. Pierwszy sezon, składający się z ośmiu odcinków, koncentruje się na wczesnych latach życia Dawida, jego namaszczeniu na przyszłego króla oraz romantycznej relacji młodzieńca z jedną z córek Saula. Serial poświęca też sporo miejsca upadającemu domowi Saula, zwłaszcza przyczynom odrzucenia pierwszego króla żydowskiego przez Boga, szaleństwu Saula oraz jego (dość barwnie tu przedstawionej) rodzinie. Kulminacją tego sezonu jest sławetna walka Dawida z Goliatem. „Dom Dawida” łączy biblijną narrację z elementami dramatycznymi, oferując widzom zarówno widowiskową produkcję, jak i emocjonalną opowieść. W tej recenzji przyjrzymy się bliżej zatem pierwszemu sezonowi owej produkcji, oceniając jego przekaz oraz wierność zdarzeniom zawartym w nieomylnym (również pod względem historycznym) źródle, którym jest oczywiście Biblia. Przyjrzymy się również przydatności tego serialu do wspólnego rodzinnego oglądania. Zaczniemy od tego ostatniego punktu. Czy serial ten jest stosowny i pożyteczny dla młodszych widzów? Odpowiedź brzmi – tak, choć z pewnymi zastrzeżeniami, o których będzie później. Wątpliwe rzeczy w tej produkcji nie są jednak tak poważne, by nie wystarczyło pewne rodzicielskie sprostowanie, które zresztą ta recenzja ma za zadanie ułatwić. Trzeba również podkreślić, iż rekomendacja serwisu „Kultura Dobra” dotyczy jedynie pierwszego sezonu, gdyż piszącej tej słowa drugi sezon nie jest jeszcze znany … Jakie zatem korzyści mogą z tej produkcji filmowej wynieść młodzi widzowie? Przede wszystkim serial przybliża postać króla Dawida, czyli jednej z najważniejszych postaci Starego Testamentu. Postać ta w Historii Zbawienia nierozerwalnie wiąże się z mającym odziedziczyć tron Dawida na wieki Jezusem Chrystusem. Serial ów dla wielu widzów może stanowić okazję do zainteresowania się historyczną postacią króla Dawida, a przez to i całością Biblii. Barwnie przedstawiona historia Dawida może też być oczywiście punktem wyjścia do rozmów o takich kwestiach jak Historia Zbawienia, odpowiedź na Boże powołanie, konieczność pełnego zaufania i posłuszeństwa Bogu czy wystrzegania się wszelkich zabobonów i pogańskich praktyk jako pochodzących od demonów i wstrętnych Bogu. Serial ten zachęca też do pokory i odwagi w starciu z wrogami Jahwe i własnymi słabościami. Niewątpliwą lekcją dla młodych widzów może być też przedstawienie, jak „dom Saula” upada, gdyż jego głowa, czyli król Saul, nie zachowuje pełnej wierności Bogu i zaczyna bardziej troszczyć się o własną chwałę i przychylność ludu niż spełnianie woli Najwyższego. Serial ten, nie demonizując jednak króla Saula (może on nawet wzbudzać sympatię i współczucie), dobrze i dość subtelnie pokazuje jednocześnie, że odsunięcie pierwszego władcy Izraela nie było bynajmniej okrucieństwem ze strony Boga, a skutkiem postępowania Saula i dobroczynnym środkiem zaradczym. Gdyby bowiem pogubiony król pozostał na tronie, to najprawdopodobniej doprowadziłby do zguby cały naród, a przynajmniej do niewoli bądź zwrócenia się ku bożkom pogańskich sąsiadów. Serial jest pełen tym podobnych lekcji, przedstawionych w barwny i nienachalny, a jednocześnie wyraźny sposób, stąd wydaje się rzeczywiście dobrą opcją dla rodziców poszukujących czegoś do obejrzenia ze swymi dziećmi. Jedną z niewątpliwych zalet tej produkcji jest też unikanie wulgaryzmów, obsceniczności, a nawet nadmiernego eksponowania przemocy (choć tematyka dawałaby ku temu szerokie pole). Przykuwają też uwagę pięknie śpiewane w języku hebrajskim psalmy oraz fragment z „Pieśni nad Pieśniami”, które jakby przenoszą widza w czas ich tworzenia, a jednocześnie podkreślają ponadczasowość Pisma świętego. Za największą zaletę tej produkcji, choć może to się wydawać niektórym widzom mało konkretne, można uznać jednak jej ducha. Twórców tego serialu bowiem zdaje się przepełniać żarliwe pragnienie nie tylko ciekawego dla odbiorcy przedstawienia historii biblijnych, ale nadto uczynienia tego w taki sposób, by widz dzięki tym opowieściom, jak najlepiej zrozumiał ich głębszy sens i znaczenie także w całej Historii Zbawienia. Trzeba też przyznać, że serial ten stoi mocno na gruncie poważnego podejścia do Biblii, jako źródła historycznego. I to jest oczywiście dużą zaletą tej produkcji. Problem jednak pojawia się, kiedy w jednym z głównych wątków nieomylne Słowo Boże zostaje pomieszane z wodą z mniej pewnego źródła. Chodzi tu o jeden z najbardziej tajemniczych wątków całego Pisma świętego, a mianowicie o „sprawę gigantów”. Zdaje się, że sprawa ta została w serialu przedstawiona jednak dość niefortunnie, gdyż jego twórcy trochę się zagalopowali, korzystając z pozabiblijnych źródeł. Serial tak, jak Słowo Boże, nie pozostawia wątpliwości, że nie chodzi tu o jakieś legendarne stwory, a o prawdziwe postaci z krwi i kości, charakteryzujące się wyjątkowym wzrostem (Goliat wg Starego Testamentu mierzył około 280 cm), siłą oraz brutalnością, dzikością i okrucieństwem. I to jest raczej prostsza część tej historii – olbrzymi żyli kiedyś na ziemi, byli niebezpieczni, a ich „niedobitki” sprzymierzyły się z wrogami Izraela. Bardziej zawikłaną sprawą jest kwestia ich pochodzenia. Chodzi o to, że Biblia nazywa ich potomkami „córek ludzkich” i „synów bożych” (Rdz 6,1-4). Stąd jedną z interpretacji tego fragmentu może być, że owi olbrzymi pochodzili od ludzkich kobiet i aniołów (upadłych), gdyż aniołowie bywają w Biblii nazywani ”synami bożymi”. Na pierwszy rzut oka ta teoria może się wielu widzom wydawać „podejrzana”, gdyż anioły są, jak wiemy, bytami czysto duchowymi, nie posiadają ciał, a w związku z tym zdają się też pozbawione możliwości płodzenia potomstwa. Takie wyjaśnienie pochodzenia olbrzymów nie zostało jednak ani oficjalnie potępione, ani uznane w doktrynie Kościoła Katolickiego, a stosunek Ojców Kościoła do tego zagadnienia był mocno podzielony. Zwolennikami dosłownej interpretacji tego fragmentu byli chociażby św. Justyn Męczennik, św. Klemens Aleksandryjski czy św. Ireneusz. Inni z kolei ojcowie Kościoła odrzucali ideę związków aniołów z ludźmi. Św. Augustyn w Państwie Bożym (XV,23) argumentował, że „synowie Boży” to potomkowie Seta (linia sprawiedliwych), a „córki ludzkie” to potomkinie Kaina (linia grzeszników). Uważał, że tekst nie opisuje nadprzyrodzonych związków, lecz ludzkie relacje. Podobne stanowisko zajmował św. Jan Chryzostom, który w Homiliach na Księgę Rodzaju (22,2) interpretował ten fragment jako metaforę dotyczącą mieszanych małżeństw między różnymi grupami. Sprawa ta zostaje w doktrynie Kościoła katolickiego otwarta po dziś dzień, zatem twórcy filmu mieli prawo przedstawić ją tak, a nie inaczej, czyli wybierając najbardziej literalne podejście do pochodzenia olbrzymów, ukazując ich jako potomstwo zrodzone ze związków ludzkich kobiet i upadłych aniołów. Jeśli można więc coś im zarzucić w tym punkcie, to może jedynie nieco zbyt zmysłową wizję upadłego anioła (jest ukazany jako dobrze zbudowany mężczyzna ze skrzydłami i z obnażonym torsem). Niestety w pewnym momencie wątek ten rozwija się w kierunku pewnej dwuznaczności. I wynika to właśnie, ze wspomnianego wcześniej pomieszania Pisma św. ze źródłem pozabiblijnym. Pojawia się tu bowiem nieortodoksyjna wzmianka, o tym jakoby upadli aniołowie (już po upadku) zostali przez Boga zesłani na ziemię po to, aby opiekować się ludźmi. To dziwaczne zdanie słyszymy jednak z ust matki gigantów, która ogólnie jest tu postacią negatywną, nadto próbującą skłonić ludzi do oddawania czci jej synom. Nadto ona sama mówi, że nie wiadomo, czy to prawda, czy mit. Pomysł ten został niewątpliwie zaczerpnięty z powstałej w III w. przed Chrystusem Księgi Henocha. Trzeba jednak przypomnieć, że jest to księga apokryficzna, która nie została uznana za natchnioną i nie weszła do tradycyjnie katolickiego kanonu Pisma świętego (ani też większości innych wspólnot chrześcijańskich). Choć więc te dodatki z Księgi Henocha pokazywane są w duchu niepewności, to pozostaje pytanie, czy aby na pewno dobrym pomysłem było włączanie ich do serialu, który skierowany jest do widzów na różnym poziomie znajomości chrześcijańskiej wiary? Pewne wątpliwości może też budzić sposób „uzupełniania luk” w opowiedzianej historii Dawida. Twórcy serialu w napisach zastrzegają sobie prawo do takich uzupełnień ze względu na potrzeby dramaturgii. I zasadniczo nie jest to nic złego i można łatwo zrozumieć taką potrzebę, gdyż wiele z przedstawionych tu postaci jest w Piśmie świętym, ledwie wzmiankowanych i trudno byłoby inaczej zbudować dialogi z tymi osobami. A są to nieraz postaci, bez których rozbudowania trudno byłoby wyobrazić sobie dłuższy scenariusz, takie jak, chociażby żona Saula czy ojciec Dawida (osoby wzmiankowane właściwie tylko z imienia w Starym Testamencie). Wątpliwości budzić może jednak fakt dopisywania tym postaciom pewnych cech czy czynów bardzo negatywnych. Z drugiej strony, ponieważ historycznie o charakterze i czynach tych postaci nic właściwie nie wiadomo, trudno tu akurat mówić o oszczerstwie wobec prawdziwych osób, gdyż twórcy jedynie zapożyczyli ich imiona i pozycję społeczną, tworząc osoby wedle swojej wyobraźni. Podsumowując, choć taki zabieg „dopisywania” złych rzeczy osobom, o których wiemy z Biblii coś więcej niż w zasadzie samo imię, jest niedopuszczalny moralnie, to, gdy chodzi o postaci, które są jedynie wzmiankowane w Biblii, wydaje się jeszcze akceptowalny (przy czym widz powinien mieć świadomość tej fikcyjności). Podsumowując, na tym etapie możemy polecić serial „Dom Dawida” jako epicką opowieść, którą przenika miłość do Bożego Słowa i pragnienie zaszczepiania tejże w sercach widzów. Jednocześnie zastrzegamy, że są w niej pewne wątki, które mogą wymagać większej uważności i krytycznego podejścia, zwłaszcza podczas oglądania z młodymi widzami. Marzena Salwowska /.../
  2. Samson

    Leave a Comment Film opowiada o biblijnym bohaterze Samsonie, który w kulturze popularnej znany jest głównie z nadludzkiej siły i z tego, że po ścięciu włosów przez kochankę ową siłę utracił. Produkcja ta stara się ambitnie przedstawić historię Samsona w szerszym kontekście historycznym – dominacji pogańskich Filistynów nad ludem Izraela. Podkreśla więc dziejową rolę głównego bohatera, który już przed swoim narodzeniem został wybrany przez Boga, po to by, gdy dorośnie, zacząć wyzwalać Jego lud spod ucisku owych pogan. Śledzimy więc sukcesy i porażki tej misji Samsona, powiązane z jego uczuciowymi perypetiami … Tę epicką opowieść pochwalić można, chociażby za ambitną próbę „wskrzeszenia” kina biblijnego w stylu Złotej Ery Hollywood, czyli połączenia widowiskowości z w miarę ortodoksyjnym podejściem do Biblii i otwarcie ewangelizacyjnym przesłaniem. W tym wydaniu historia Samsona zachowuje też swoje najbardziej dydaktyczne elementy, to znaczy pozostaje opowieścią o tym, że wielkie dary Boga są również wielkim zadaniem i odpowiedzialnością, jednak mogą też być marnotrawione wskutek własnej lekkomyślności, naiwności i ulegania żądzom. Co ważne twórcy filmu nie pokazują niezwykłej siły tytułowego bohatera jako jego „osobistej zalety” czy supermocy niewiadomego pochodzenia. Od początku podkreślają fakt, że pochodzi ona wyłącznie od jedynego prawdziwego Boga i jest Jego szczególnym darem dla Samsona, nie po to jednak by budować jego poczucie wyjątkowości, lecz by mógł spełnić swoje powołanie. W wątku tym podkreślona też jest różnica pomiędzy postrzeganiem wiary przez Izraelitów a pogańskich Filistynów. Ukazywany tutaj jako główny czarny bohater filistyński książę pragnie przejąć moc Samsona, by samemu „stać się bogiem”. Jednakże nie jest on w stanie zaakceptować odpowiedzi izraelskiego siłacza na pytanie, jak miałby uzyskać przychylność Boga Izraela; gdy słyszy, że miałby ukorzyć się w tym celu przed Bogiem. W tejże filmowej opowieści wyraźnie pokazana jest też nicość pogańskich bóstw, zwłaszcza w scenie, w której sam król Filistynów uświadamia swojego syna, że bożki ich narodu nie mają żadnej mocy i są tylko użytecznym narzędziem do podtrzymywania władzy. To jak bardzo wiara Narodu Wybranego odróżniała się od magicznego myślenia pogańskich sąsiadów, jest też pokazane w wątku ścięcia włosów Samsona przez Dalię, w wyniku czego stracił on swą moc. Wcześniej bowiem uświadamia on kochankę, że nie chodzi o to, jakoby w tych włosach kryła się jakaś szczególna siła, ale że ścięcie ich oznaczałoby, że złamałby już trzeci ślub nazyreatu i przez to, jak przypuszcza, Bóg zabrałby mu ten dar nadludzkiej siły. Poza powyższymi najważniejszymi zaletami film ten posiada też sporo pobocznych wątków, które można określić jako dydaktyczne, chociażby pokazanie dojrzewania Samsona nie tylko do roli wojownika, ale też sędziego, czyli rzec można „męża stanu”. Z tych wątków pobocznych, by się już dłużej nie rozwlekać, warto też wspomnieć ukazanie na przykładzie Samsona, jak Bóg daje kolejne szanse, tym którzy żałują swoich grzechów i nieposłuszeństwa wobec Niego. Jeśli chodzi o zastrzeżenia wobec filmu, to można tu wymienić przede wszystkim fakt zmiany pewnych szczegółów z życia Samsona w stosunku do biblijnej historii (np. jego wesele z pewną Filistynką z miasta Timma trwa tylko dzień zamiast siedmiu i kończy się jednak nieco inaczej). Takie ingerencje w historię biblijną nie są tu może wielkie, ale nieuprawnione. Co innego gdyby chodziło tylko o „uzupełnienie” pewnych szczegółów, które w Piśmie świętym nie zostały przedstawione, wtedy taka fantazja twórców byłaby uprawniona. Jednakże zmienianie tych detali, które znamy z Biblii, nawet jeśli dotyczy rzeczy drugorzędnych, może podważać w widzu przekonanie o ważności wszystkiego, co zostało zapisane w tej świętej Księdze. Chociaż z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że nie wynika to ze złej woli twórców, a raczej jest to zabieg „czysto artystyczny”, to trzeba zganić takie działanie. Zresztą to zmienianie szczegółów historii Samsona, jak również nadanie milszego i bardziej „romantycznego” rysu postaci Dalii mści się na filmowej opowieści, gdyż szczegóły podane w Piśmie świętym jak też postać Dalii są po prostu ciekawsze od pomysłów scenarzystów. Z wad filmu można jeszcze wymienić pokazywanie dość namiętnych pocałunków pomiędzy osobami niezaślubionymi oraz chyba niekonieczne eksponowanie obnażonego torsu głównego bohatera. Niemniej jako całość film z pewnością ocenić należy pozytywnie, a wyżej wymienione błędy i potknięcia jego twórców, nie przesłaniają widocznych tu jak najlepszych intencji. Wyraźna jest tutaj chęć oddania chwały Bogu i zasadniczo wierne przedstawienie historii jednego z Bożych bohaterów. Dlatego zachęcamy do polecania tego filmu, zwłaszcza osobom młodszym, które lubią kino akcji, a może niezbyt chętnie sięgają po Stary Testament. Marzena SalwowskaPs. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem:https://katoflix.com/film/samson /.../
  3. Historia Rut

    Leave a Comment Ta filmowa opowieść jest fantazją na temat historii zapisanej w biblijnej Księdze Rut, to znaczy stara się barwnie „uzupełnić” szczegóły dotyczące tej postaci, które nie zostały dla nas zanotowane przez pisarza natchnionego. Młodą Moabitkę Rut poznajemy tu zatem jako dziewczynkę, której ojciec nie mogąc wyżywić rodziny, sprzedaje kapłanom Kemosza. Dziewczynka, która w międzyczasie cudownym zrządzeniem unika losu ofiary dla krwawego bóstwa Moabitów, zostaje wychowana na kapłankę Kemosza. Rut już jako młoda kobieta służy swemu idolowi z przekonaniem i stara się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, z których jednym z najważniejszych jest opieka nad dziewczynkami przeznaczonymi na krwawe ofiary. Pewnego dnia dziewczyna spotyka jednak na swojej drodze młodego imigranta – Machlona. Ów Judejczyk opowiada jej o jedynym, prawdziwym i wszechmogącym Bogu, którego czci wraz ze swą żydowską rodziną. Rozmowy z Machlonem i jego pytania, na które nie potrafi ani jemu, ani samej sobie odpowiedzieć, budzą w Rut coraz większe wątpliwości co do własnej wiary w Kemosza i w sens swojej służby i poświęcenia. „Co gorsza” zaczyna ona też wewnętrznie kwestionować zasadność składania tradycyjnych i „zaszczytnych” ofiar z niewinnych dzieci na ołtarzu owego bożka … Filmowi temu niewątpliwie należy się sporo przychylności, gdyż jest to jedna z tych produkcji, w których dobre intencje i zamiary jej twórców są nader widoczne. Celem tego obrazu jest niewątpliwie przybliżanie nie tylko starotestamentowej Księgi Ruth, ale także pokazywanie jej w szerszym kontekście. Dlatego też nie zabrakło w nim odniesień do faktu, iż to właśnie z Rut Moabitki w prostej linii pochodzić będzie król Dawid, z którego linii narodzi się później Mesjasz – Jezus Chrystus. Oprócz tych ważnych odniesień do przyszłości mamy też w filmie zdecydowanie pozytywne odniesienia do Prawa Mojżeszowego, które jest pokazywane jako dobry „wychowawca” Narodu Wybranego. W filmie tym jest mocno uwypuklony fakt, że nie tylko Dekalog, ale również wszystkie przepisy Prawa Mojżeszowego nie zostały dane po to, by utrudnić Narodowi Wybranemu życie, ale wręcz przeciwnie jako wyraz praktycznej miłości Boga wobec ludzi, a nawet zwierząt (słyszymy tu na przykład, że zwierzęta dojne muszą być dojone codziennie, a zaniedbanie tego nakazu jest już materią grzechu). Na marginesie trzeba jednak gwoli prawdy sprostować pewne błędne stwierdzenie zawarte w filmie. Otóż Machlon naucza Rut, jakoby Prawo Mojżeszowe zabraniało bicia niewolników, podczas gdy jedynie ograniczało ono nadmierną swobodę panów w tym względzie, zabraniając jedynie ich maltretowania. Inną istotną zaletą filmu jest to, że na przykładzie Rut Moabitki, która poprzez małżeństwo wchodzi do Narodu Wybranego, lecz szybko zostaje, pozbawioną obrońcy – męża, wdową, pokazany jest trudny los człowieka żyjącego pośród ludzi, którzy wolą kierować się uprzedzeniami wobec całego jej ludu. Nowi sąsiedzi Rut nie widzą w niej konkretnej osoby, swego bliźniego, a raczej personę, która uosabia dla nich całe zło i niegodziwości Moabu. Jeśli chodzi o pewne niedociągnięcia filmu, to poza wyżej wspomnianą nieścisłością w relacjonowaniu Prawa Mojżeszowego odnośnie do bicia niewolników, można tu też zwrócić uwagę na namiętne pocałunki przedmałżeńskie. Podsumowując, zachęcamy do sięgnięcia po ten nieco już chyba zapomniany obraz, choć tak udramatyzowana wersja pięknej w swojej prostocie Księgi Rut może nie każdemu przypaść do gustu. Nie mniej warto przekonać się samemu. Marzena Salwowska /.../