Tag Archive: feminizm

  1. Mrs. America (serial TV)

    Leave a Comment Tematem tego serialu telewizyjnego są kulisy polityczno-kulturowych zmagań pomiędzy amerykańskim konserwatywnym ruchem kobiecym inspirowanym i kierowanym przez Phyllis Schlafly a w dużej mierze wrogimi tradycyjnej moralności chrześcijańskiej feministkami pośród których prym wiodły takie postacie jak Gloria Steinem, Betty Friedan, Shirley Chisholm czy Jill Ruckelshaus. Akcja produkcji dzieje się w latach 70-tych XX wieku, kiedy to aktywistki tzw. feminizmu drugiej fali dążyły do wprowadzenia Equal Rights Amendment (w skrócie: ERA) – poprawki do amerykańskiej konstytucji mającej na płaszczyźnie prawnej zlikwidować jakiekolwiek rozróżnienia i nierówności pomiędzy płciami. Duża część serialu jest poświęcona sporom o właśnie tę konstytucyjną poprawkę, jednak przy okazji porusza on też takie kwestie jak zmagania konserwatystek z feministkami o sprawę legalizacji zabijania nienarodzonych dzieci czy też rodzący się w owym czasie polityczny ruch na rzecz homoseksualistów i lesbijek. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej serial ten było nam bardzo trudno ocenić, a to z tego powodu, iż w zrównoważony sposób przedstawia on obie – politycznie i kulturowo – walczące ze sobą grupy kobiet (czyli konserwatystki i lewicujące bądź liberalne feministki), przez co trudno jest nam rozeznać z którą stroną owego sporu sympatyzują twórcy owej produkcji. Ujmując to jeszcze innymi słowy, w omawianym serialu w dość rozległy sposób prezentowane są racje i sposób myślenia obu stron, przez co zarówno konserwatywni, jak i liberalno-lewicowi widzowie mogą go interpretować na swój własny sposób. Żadna ze stron sporu nie wydaje się tu być też ani idealizowana, ani demonizowana lub karykaturyzowana – przeciwnie tak konserwatystki, jak i lewicowo-liberalne feministki przedstawiane są można by powiedzieć w ciepły oraz ludzki sposób, a więc jako kobiety mające swoje zalety i wady, które przeżywają na co dzień swe różne troski i radości. Z powyższych względów, postanowiliśmy ocenić ten serial notą: „Dobry, ale z bardzo poważnymi zastrzeżeniami„. Z jednej strony nie mamy bowiem pewności ani choćby wyraźniejszego przeczucia, iż jego twórcy chcieli z sympatią pokazywać nie tylko feministki jako kobiety, ale także ich fałszywe doktryny, z drugiej jednak strony istnieje niebezpieczeństwo polegające na tym, że wielu widzów właśnie w ten sposób odbierze ową produkcję. Mirosław Salwowski /.../
  2. Thelma i Louise

    Leave a Comment

    Słynny i wielokrotnie nagradzany film zaliczany do tzw. kina drogi. W wypadku tej produkcji nowością było jednak, iż główni, przemierzający długą trasę, bohaterowie, to nie mężczyźni, a kobiety – a konkretnie tytułowe Thelma i Louise. Głównym tematem owego filmu jest pewnego rodzaju ucieczka bohaterek w podróż po wielkich połaciach USA od codziennych problemów i bolączek. W tle pojawia się tu jednak wątek kryminalny, gdyż Thelma i Louise, w nie do końca zamierzony sposób, zabijają człowieka i chociaż, obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja, w której to uczyniły, sprawiała, iż mogły  w dość łatwy sposób dowieść swej niewinności (gdyż była to obrona przed zgwałceniem) to jednak nie wierzą one, iż sąd da wiarę ich wersji wydarzeń – dlatego też postanawiają uciekać przed wymiarem sprawiedliwości.

    „Thelma i Louise” niestety nie jest tylko opowieścią o podróży, w której odrywamy się na chwilę od codziennych trosk i kłopotów. Nie jest to też tylko film o wadach ludzkiego systemu niesprawiedliwości i zagubionych przez to ludziach.  Ta produkcja jest bowiem bardziej historią uciekania od tradycyjnej moralności chrześcijańskiej i sugestią, że „patriarchalne” społeczeństwo niemal zawsze musi być złe. Podczas tej podróży, bohaterki nadużywają alkoholu, palą papierosy, używają wulgarnego języka, nieskromnie tańczą z mężczyznami, uczą się kradzieży i braku szacunku dla władzy, a jedna z nich nawet zdradza swego męża z dopiero co poznanym młodym kowbojem. Wszystko to zaś jest pokazane w takiej otoczce, by na płaszczyźnie emocjonalnej widz raczej sympatyzował z wymienionymi wyżej występkami, aniżeli odwracał się od nich z obrzydzeniem. I tak np. Thelma, owszem, cudzołoży, ale wszak jej prawowity mąż to brutal, który ją bije i poniża (w takim kontekście nasze serce łatwo powie nam: „Ach biedna kobieta, niech przynajmniej teraz trochę cieszy się życiem„). Kobiety co prawda kradną i łamią prawo, ale są przecież ścigane przez policję, więc już „z tyłu głowy” podsuwane jest nam tłumaczenie, że „przecież nie mają innego wyboru” i „muszą jakoś przetrwać„.

    Wielka szkoda, że ten zły, bezbożny i niemoralny film wszedł do klasyki hollywoodzkiej i światowej kinematografii. Dałby Bóg, aby kiedyś on popadł w kompletne zapomnienie.

    Mirosław Salwowski

    /.../

  3. Seksmisja

    Leave a Comment

    Jedna z „kultowych” polskich komedii w reżyserii Juliusza Machulskiego. Opowiada ona o „świecie bez mężczyzn”, który powstał po tym, jak w skutek zaistniałej na ziemi wojny nuklearnej zostały zniszczone wszystkie geny męskie. Po tym wydarzeniu, ocalałe kobiety przeniosły się do podziemi, gdzie stworzyły własne państwo, w którym rozmnażanie się dokonywane było za pomocą metody in vitro, a dzięki kontroli genetycznej rodziły się tylko dziewczynki. Jednakże niespodziewanie do tego kobiecego i rządzonego zgodnie z radykalną wersją ideologii feministycznej świata dostaje się dwójka mężczyzn – Maks i Albert. Zostali oni bowiem zahibernowani jeszcze przed nuklearną wojną w ramach eksperymentu naukowego i choć mieli  zostać wybudzeni po 3 latach, to wojna ta sprawiła, iż do tego nie doszło. W końcu jednak, w roku 2044, Maks i Albert zostają wybudzeni i będą musieli zmierzyć się z całkowicie nowym, nieznaną dla siebie rzeczywistością, w której nie ma żadnych innych mężczyzn prócz nich (a przynajmniej tak im się zdaje).

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ów ma – obok poważnych wad – również silne i oczywiste zalety. Taką zaletą jest z pewnością pokazanie niektórych z absurdów radykalnego feminizmu, a także ironiczne nawiązania do socjalistycznej rzeczywistości, w której powstawał jeszcze ten obraz. Można śmiało więc powiedzieć, że „Seksmisja” jest ciętą i udaną satyrą na radykalny feminizm, a także, choć w mniejszej mierze, na socjalizm. Ujmując to jeszcze innymi słowy, produkcja ta pokazuje jak dziwny i niedorzeczny byłby świat, w którym zlikwidowano by naturalny oraz tradycyjny podział na mężczyzn i niewiasty i w którym to rządy objęły by przedstawicielki płci pięknej próbujące wymazać z ludzkich umysłów wszelkie pozostałości „patriarchalizmu” i męskiej dominacji. Nie waham się też zaryzykować tezy, iż w świadomości społecznej film ów odcisnął swe trwałe piętno w postaci uodpornienia przynajmniej części z jego widzów na niektóre z radykalnie feministycznych postulatów.

    Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że „Seksmisja” nie jest krytyką feminizmu, lecz jego skrajnej i wręcz karykaturalnej wersji, gdyż główny nurt tego ruchu nie postuluje, ani nie pochwala rozwiązań pokazanych w tej produkcji. Tym nie mniej jednak, część z rzeczywiście istniejącej i dość popularnej retoryki feministek wydaje się być pokazana w tym filmie i w słuszny sposób poprzez satyrę oraz ironię poddana krytyce.

    To wszystko jednak nie zmienia faktu, iż – jak nadmieniliśmy powyżej – „Seksmisja” ma też swe poważne wady. Jedną z takowych, jest pewnego rodzaju frywolność, miejscami ocierająca się o obsceniczność w pokazywaniu kwestii związanych z seksem. Dlatego też film ów stanowczo odradzam osobom młodszym, a i ludzie dojrzali jak  już to powinni go oglądać z dużą ostrożnością i czujnością. /.../

  4. Doktor Quinn (serial TV)

    Leave a Comment

    Ten popularny również w naszym kraju serial telewizyjny, którego akcja rozgrywa się na zachodnich obszarach USA, krótko po zakończeniu wojny secesyjnej, opowiada historię młodej lekarki Michaeli Quinn postanawiającej otworzyć swą praktykę medyczną w znajdującym się na tzw. Dzikim Zachodzie miasteczku o nazwie Colorado Springs. Los sprawia, iż przy tej okazji Michaela przejmuje opiekę nad trójką osieroconych dzieci, później zaś zakochuje się w samotnym traperze Byronie Sully’m. Wszyscy oni tworzą w końcu rodzinę, której będzie dane borykać się z problemami i trudnymi rzeczami, ale również doświadczać radości oraz szczęścia.

    Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej serial ten jest jedną z najtrudniejszych do oceny produkcji, którą przyszło nam opisywać.  W sposób bardzo silny współistnieją w nim bowiem wątki pochwalające różne dobre rzeczy i tradycyjne chrześcijańskie wartości obok promowania oraz usprawiedliwiania rozmaitych fałszywych doktryn oraz pewnych grzechów. Z jednej strony mamy tu więc, m.in., uznanie dla ciężkiej pracy, czystości przedmałżeńskiej (co niezwykle rzadkie w filmach, główna bohaterka pozostaje nawet dziewicą do ślubu), opiekę nad niepełnosprawnymi, piętnuje się w nim pijaństwo, rasizm, prostytucję oraz hazard, pozytywnie pokazuje się chrześcijaństwo. Z drugiej jednak strony dowartościowuje się w tym serialu pogańskie wierzenia i praktyki północnoamerykańskich Indian, popiera się teorię ewolucji,  z wyraźnym pobłażaniem pokazuje się homoseksualizm oraz piętnuje się karę śmierci jako niemoralną zemstę społeczeństwa na winnych ciężkich zbrodni przestępcach. Pisząc o negatywnych aspektach tej produkcji nie sposób też nie wspomnieć o swoistym jej letimotivie, a mianowicie ciągle powracającej promocji ideologii feministycznej. I niestety, trudno jest tu powiedzieć, iż feminizm tego serialu ogranicza się do krytyki pewnych niesprawiedliwych czy przesadnych ograniczeń, jakie niegdyś były również w ramach cywilizacji chrześcijańskiej nakładane na kobiety (np. niechęć do tego, by kobieta wykonywała zawód lekarza albo przyzwolenie dla bicia żony przez męża), ale mamy tu do czynienia również z błędnymi wyrazami tej ideologii, która domaga się całkowitego równouprawnienia mężczyzn i niewiast i dla której nie do zaakceptowania jest wszelka myśl o zwierzchności osób płci męskiej nad kobietami.

    Dodatkowo, sprawę oceny „Doktor Quinn” utrudnia jeszcze jedna okoliczność. Serial ów bowiem, zwłaszcza jak na standardy filmowe ostatnich 40 lat w środkach wyrazu do niego użytych można uznać za wyjątkowo przyjazny rodzinie. Choć opowiada o rzeczach nieraz trudnych i złych, przy których nieraz usprawiedliwia się epatowanie widza plastycznymi szczegółami różnych obrzydliwości, jego twórcy zadbali o to, by czynić to z taktem, umiarem, ostrożnością i swoistą „elegancją”. W produkcji tej jest więc mowa o przemocy, ale nie ma epatowania przemocą – widoku odcinanych głów, tryskającej na wszystkie strony krwi, etc. W serialu porusza się problemy prostytucji, hazardu i pijaństwa, ale nie wykorzystuje się tego, jako okazji do eksponowania wulgarnej mowy, nagości, scen seksu, itp. To coraz rzadsza cecha w przemyśle filmowym, więc tak czy inaczej zasługuje na uznanie. Pytanie tylko, czy owe łagodne i przyjazne rodzinie środki wyrazu nie są swoistą „owczą skórą” w przebraniu której przemyca się widzom „wilka” niosącego im wiele fałszywych doktryn i koncepcji?

    Jak zatem widzisz drogi Czytelniku, mamy wyraźny problem z bardziej jednoznaczną oceną tego serialu, gdyż ów jest prawdziwym „pomieszaniem z poplątaniem”. Ostatecznie jednak, z pewną dozą niepewności i wahania postanowiliśmy mu przyznać najniższą z możliwych, acz pozytywnych ocen, czyli „+1”. Jeśli już to doradzamy jednak oglądać ów z dużą dozą ostrożności i neutralizując zawarte w nim fałszywe doktryny lekturą Pisma świętego oraz nauczania katolickiego.

      /.../

  5. Ile waży koń trojański?

    Leave a Comment

    Film ten można by określić jako jeden z dość typowych komediowych obrazów na temat problemów i perypetii małżeńskich, gdyby nie to, że sytuacja małżeńskiego konfliktu została osadzona w raczej nie typowej dla tego rodzaju opowieści konwencji „przeniesienia się w czasie” głównej bohaterki. Oto bowiem, najpierw widzimy Zofię (czyli wspomnianą główną bohaterkę filmu) podczas jej 40 urodzin, które przypadają na Sylwestra 1999 roku. Jest ona już wtedy po rozwodzie ze swym mężem Darkiem, a w nowym cywilnym związku z Jakubem. Ma ona pretensje do swego życia, iż nie poznała Jakuba zanim zaszła w ciążę z Darkiem. Nieopatrznie wypowiedziane przez Zofię urodzinowe życzenie sprawia, iż cofa się ona w czasie do 1987 roku, a więc okresu, w którym mieszkała jeszcze jako żona z Darkiem, a w naszym kraju panował ustrój „realnego socjalizmu”. Początkowo zdezorientowana tą sytuacją, główna bohaterka postanawia wykorzystać ją, by, znając przyszłość, zmienić bieg wypadków swego i innych życia.

    Obraz ów można pod względem skonstruowanej w nim akcji i fabuły uznać za udany. Wiadomo wszak, iż zderzenie ze sobą dwóch różnych życiowych i ogólnospołecznych rzeczywistości, zwykle wygląda mniej lub bardziej interesująco. W tym zaś wypadku mamy zestawione ze sobą realia życia w liberalnej i kapitalistycznej Polsce schyłku XX wieku z życiem w socjalistycznym PRL-u, pokazane jeszcze przez pryzmat rodzinnych i małżeńskich perypetii. Można też powiedzieć, iż z tym wiąże się jedna z niewielu zalet tego filmu na płaszczyźnie bardziej światopoglądowej, gdyż pokazuje niektóre ze słabszych stron „realnego socjalizmu”. Jest to jednak właśnie jedna z niewielu mocniejszych stron owej produkcji, gdyż jej główna treść i motyw ogniskują się wokół usprawiedliwiania grzechu polegającego na porzuceniu swego dotychczasowego małżonka po to, by szukać życiowego szczęścia z nowym partnerem. Owszem, jej mąż Darek ją notorycznie zdradza, ale wedle nauczania katolickiego nie jest to powód usprawiedliwiający podjęcie współżycia intymnego z innym mężczyzną (co de facto stanowi raczej rodzaj zemsty i odpłacania złem za złe) – jak już to w bardziej normalnie ustanowionym porządku prawnym powinna istnieć możliwości dłuższej bądź krótszej separacji z takiego powodu (ale nie rozwodu i powtórnego „małżeństwa”), niewierny zaś małżonek winien zostać poddany mniej lub bardziej surowej karze (np. chłosta, zakucie w dyby, prace społeczne itp.).

    Poza tym Zofia w całym filmie sprawia wrażenie niewiasty i żony wyjątkowo butnej, niepokornej oraz nieskorej do okazywania szacunku i posłuszeństwa swemu mężowi. Nie taki jednak wzór niewiasty promuje Pismo święte, które mówi: „Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu” (Kolosan 3: 18); „Tak bowiem i dawniej święte niewiasty, które pokładały nadzieję w Bogu, same siebie przyozdabiały, a były poddane swoim mężom. Tak Sara była posłuszna Abrahamowi, nazywając go panem. Stałyście się jej dziećmi, gdyż dobrze czynicie, a nie obawiacie się żadnego zastraszenia” (1 Piotr 3: 5-6). Niestety, ale widać, że diabelski pazur feminizmu nienawidzącego tych Bożych poleceń pozostawił na omawianym filmie swe głębokie piętno.

    Ponadto, w filmie tym pozytywnie albo przynajmniej bez negatywnego komentarza pokazywane są jeszcze inne nieprawości. Przykładowo, główna bohaterka zachęca swą przyjaciółkę do kontynuowania prac nad metodą „In vitro”, a kiedy w jednej ze scen widzimy stoisko z wróżbami, nie pada żadne słowo komentarza, które w niekorzystnym świetle przedstawiałoby tę praktykę, a wręcz przeciwnie jedna z postaci tam występujących wypowiada się w sposób sugerujący, iż jakieś z przepowiedzianych przez wróżkę zdarzeń może się sprawdzić, co zwłaszcza w kontekście braku krytyki dla owej nieprawości może  w oczach widzów tylko uwiarygadniać ów występek.

      /.../

  6. Casanova (2005)

    Leave a Comment

    Film będący opowieścią o pobycie słynnego uwodziciela i rozpustnika, Giacomo Casanovy w Wenecji, w 1753 roku.  W tym obrazie widzimy jak tytułowy bohater zakochuje się we Francesce, pięknej niewieście, która  pod męskim pseudonimem pisze i wydaje zakazane przez Kościół książki o przesłaniu feministycznym. Nic więc dziwnego, że i na Casanovę i na Francescę zwraca swą uwagę św. Inkwizycja, która próbuje ich ująć i ukarać.

    Nie trudno się domyśleć, kto w tym filmie jest przedstawiony jako „biały”, a kto jako „czarny” charakter. Otóż, akcja i fabuła jest tu tak skonstruowana, byśmy kibicowali rozwiązłemu Casanovie i feministce Francesce, którzy sprytnie umykają karzącej ręce świętej Inkwizycji (także za pomocą kłamstwa i oszustwa).  I choć ostatecznie Casanova wydaje się porzucić rozwiązłość, by na stałe związać się z Francescą, to jednak sam fakt, iż cały film jest nakręcony tak, by widz kibicował mu w jego próbach uniknięcie sprawiedliwej kary, w dużej mierze niweluje względnie pozytywny wydźwięk tego zakończenia. Poza tym Casanova w tym obrazie, szybko znajduje swego „następcę” w osobie brata Francesci, który postanawia kontynuować jego „legendę” (a więc uwodzić kolejne kobiety i cudzołożyć) – i wydaje się to być pokazane z sympatią.

    Nie trzeba chyba też dodawać, że autorzy tej produkcji nie oszczędzili jej odbiorcom wielu sugestywnych –  tak wizualnych, jak i słownych – nawiązań do rozpusty, nierządu, bezwstydu i cudzołóstwa, co czyni ją dodatkowo występną i niebezpieczną.

    A więc mówiąc w skrócie, ten film to antychrześcijańska propaganda sprzyjająca rozpuście i feminizmowi, czyli nie ma tam  niczego, co byłoby bardziej godne polecenia i przynajmniej jakoś wyraźniej równoważyłoby wady owego obrazu.

     

     

    Ps.  Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

    Numer konta:

    22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski

      /.../

  7. G.I. Jane

    Leave a Comment

    Jeden z filmów w reżyserii Ridleya Scotta. Tym razem jednak, zamiast walecznych, bojowych i dzielnych mężczyzn, twórca ów głównym bohaterem swej opowieści uczynił kobietę, która ma dowieść, iż potrafi bić się równie dobrze jak mężczyźni, dzieląc z nimi wszelkie trudy żołnierskiego i wojennego życia.  Tak też się w owym filmie dzieje i Jordan O’Neil (wspomniana niewiasta),  wcielona do elitarnego oddziału komandosów, swą wytrwałością, siłą i wytrzymałością dowodzi, iż kobiety potrafią być równie dobrymi żołnierzami jak mężczyźni. Dzieje się tak pomimo tego, iż O’Neil jako niewiasta początkowo zostaje przyjęta z dużym sceptycyzmem przez komandosów, mężczyzn.

    Nie trzeba chyba długich wywodów, by dowieść, iż film ten jest jawnie feministyczną propagandą dążącą do zatarcia w ludzkich umysłach pewnych naturalnych różnic pomiędzy płciami. Wszak elementarna znajomość tak żeńskiej, jak i męskiej natury pozwala stwierdzić, iż jedną z takich ewidentnych różnic pomiędzy płciami jest to, iż pod względem siły fizycznej  zazwyczaj kobiety są wyraźnie słabsze od mężczyzn, a wyjątki, które mogą się na tej płaszczyźnie zdarzać, są efektem albo wrodzonych zaburzeń rozwoju czy późniejszych chorób (np. tego, iż dany chłopiec urodził się już jako bardzo słabowite dziecko), albo też wynikają z tego, iż ta czy inna niewiasta poświęciła bardzo dużo czasu i starań by nabrać wielkiej siły fizycznej, często zresztą przy tym zaburzając swój naturalny kobiecy wygląd. Tradycyjnie więc, tak nasza kultura i cywilizacja, jak też większość innych kultur, próbowała chronić niewiasty przed zajęciami wymagającymi od nich zbyt wielkiego fizycznego wysiłku. Kobiety przez wieki zazwyczaj nie były zatem górnikami, murarzami, jak również wojownikami, rycerzami czy żołnierzami. Nie był to jeden z błędnych czy złych zwyczajów utrwalonych i pielęgnowanych przez wieki, ale wyraz zdrowego rozsądku, a także pochodna nauczania Pisma świętego wedle którego jedną z cech niewiasty jest „słabsze ciało” (1 Piotr 3: 7).

    Oczywiście, ktoś broniąc zasadności służby niewiast w armii może przywołać znany przykład św. Joanny D’ Arc albo i nawet biblijnej Judyty. Są to jednak casusy tak naprawdę nie pasujące do feministycznej propagandy eksponowanej w filmie „G.I. Jane”. Pomijając już bowiem kwestię tego, że w pewnym sensie przykłady tych niewiast mogły być wyjątkami, z których nie należy czynić ogólnej normy, to po bliższym przyjrzeniu się ich postępowaniu okazuje się, że tak naprawdę niewiele miały one wspólnego z żołnierzami „pełną gębą”. Święta Joanna D’Arc bowiem osobiście nie walczyła z wrogiem, ale zagrzewała innych rycerzy do walki, zaś biblijna Judyta owszem zabiła wrogiego króla, ale uczyniła to nie w ramach regularnych działań wojennych, w których brałaby pełnoprawny udział, tylko za pomocą swoistej zasadzki, jaką na niego zastawiła. Ani więc Joanna D’Arc, ani tym bardziej Judyta nie stanowią dobrego przykładu dla czynienia normy z pomysłów zwyczajnego udziału kobiet w armii i działaniach wojennych.

    Ten film ma jednak pewną, choć raczej mimowolną, zaletę. Otóż pokazuje on, jakim wynaturzeniem niewieściej natury jest próba uczynienia z kobiety pełnoprawnego żołnierza. Trudno bowiem o większą deformację naturalnego kobiecego piękna, wdzięku i uroku niż ostrzyżona „na zapałkę”, wulgarna i pragnąca dorównać fizyczną siłą mężczyznom, główna bohaterka tego filmu. /.../

  8. Kod da Vinci

    2 komentarze

    Ekranizacja słynnej bestsellerowej powieści Dana Browna pt. „Kod Leonarda da Vinci”, w której autor stawia tezę, iż Kościół katolicki oraz tradycyjne chrześcijaństwo ukryło przed światem część prawdy o Jezusie Chrystusie i Piśmie świętym. Wedle tej książki Chrystus miał ustanowić  Marię Magdalenę przewodniczącą Apostołów i głową swego Kościoła, a także pojąć ją za żonę i spłodzić z nią potomka (który dał następnie początek dynastii Merowingów). Co więcej, w powieści tej twierdzi się też, że Pan Jezus i Maria Magdalena  mieli rzekomo reprezentować dwojakość męsko-żeńską (tak jak Mars i Atena, Izis i Ozyrys), a pierwsi chrześcijanie nie uznawali Chrystusa za Boga, a czcili za to „kobiecą boskość”. Później zaś Kościół miał ukryć owe rzekome prawdy, między innymi poprzez zatajanie części z Ewangelii i pism mających o tym nauczać.

    Choć filmowa wersja powieści Dan Browna w pewien sposób łagodzi wydźwięk owych skrajnie heretyckich i antychrześcijańskich tez pierwotnie tam zawartych, (np. wkładając w usta głównego bohatera pozytywne wypowiedzi pod adresem chrześcijaństwa oraz nie negując w jednoznaczny sposób boskości Jezusa) w żaden sposób nie można jej uznać za godną polecenia. Film powtarza bowiem sporą część z owych błędnych twierdzeń, powielając w ten sposób gnostyckie i feministyczne herezje zawarte w książce Dan Browna. Można więc powiedzieć, iż „Kod da Vinci” jest rozcieńczoną trucizną „Kodu Leonarda da Vinci”.

      /.../

  9. Świat bez końca

    3 komentarze

    Osadzona w XIV-wiecznej Anglii opowieść będąca w dużej mierze politycznie poprawną i de facto antychrześcijańską propagandą na rzecz homoseksualizmu i feminizmu.  Sposób przedstawienia  poszczególnych postaci jest tu aż nadto przewidywalny. Osoby reprezentujące tradycyjnie chrześcijańskie i konserwatywne przekonania są tutaj pokazane jako wstrętne, złe i odrażające. Najmocniej widzimy to na przykładzie opata Godwyna, który z jednej strony wypowiada się przeciw rozpuście, herezjom oraz czarom, a z drugiej strony jest niesamowicie łasym na pieniądze i zaszczyty, kłamliwym, nie szanującym swej matki (ze wzgardą opuszcza ją, gdy ta zapada na dżumę) oraz rozwiązłym (próbuje np. zgwałcić zakonnice) człowiekiem.  Z drugiej strony te postaci serialu, które mają poglądy i podejście liberalne, a miejscami nawet dość sceptyczne wobec tradycyjnego chrześcijaństwa (np. wątpiąc w Boga) są jednocześnie pokazane jako osoby miłosierne, sprawiedliwe, łagodne i uczciwe.  Przykładem tego jest choćby sir Thomas Langley (król, a jednocześnie zakonnik), który jest praktykującym homoseksualistą oraz Caris pokazana jako prawdziwa feministka nawet jak na dzisiejsze czasy(czego wyrazem jest to, iż głosi kazania w kościele oraz zachęca do pomijania w ślubowaniu małżeńskim formuły, w której  niegdyś niewiasty zobowiązywała się do okazywania posłuszeństwa swemu mężowi).

    Taka metoda kontrastowania poszczególnych postaci, czyli „źli konserwatyści i fundamentaliści” oraz „dobrzy liberałowie, feministki, homoseksualiści i religijni sceptycy” nie pozostawia zatem wątpliwości co do intencji twórców tego serialu. Chodzi tu oczywiście o obrzydzenie ludziom prawowiernego chrześcijaństwa i tradycyjnej moralności, a wybielenie w ich oczach zboczeń oraz fałszywych doktryn. /.../