3 komentarze Kolejne filmowe wcielenie słynnego komika Sachy Barona Cohena. Tym razem udaje on homoseksualnego twórcę programów o modzie z Austrii, który wyrusza w podróż do Stanów Zjednoczonych, by w tym kraju zrobić karierę. Tam też spotyka się m.in., z aktorami, piosenkarzami, politykami, a także chrześcijańskimi terapeutami zajmującymi się leczeniem homoseksualizmu. Prowokuje on ich do wypowiedzi lub działań, które można by później wyeksponować w celach humorystycznych.
Komedii tej być może nie powinno się zaliczać w poczet filmowych manifestów na rzecz moralnej słuszności homoseksualizmu (jakich niestety jest już wiele). Mimo wszystko wydaje się być ona na to zbyt głupia, wulgarna i tandetna. Najbardziej dojmującym wrażeniem po oglądnięciu tej produkcji jest bowiem konkluzja, iż głównym jej celem było po prostu zabawienie widza licznymi żartami odnoszącymi się do homoseksualizmu, rozpusty, bezwstydu, aborcji, nieskromności, wulgarności, pornografii i obsceniczności. Przy okazji wyszydza się tu też chrześcijaństwo. Większość owych dowcipów wydaje się jednak nie nieść ze sobą jakiejś głębszej politycznie czy społecznie zaangażowanej myśli, ale stanowią one raczej wielką celebrację głupoty i bezsensownej błazenady. Nie wyklucza to jednak oczywiście tego, iż rzeczywiście jedną z intencji filmu było udzielenie moralnego wsparcia sodomii – wskazują na to choćby niewybredne żarty z chrześcijan próbujących leczyć homoseksualistów. Z pewnością jednak „Bruno” nie jest – delikatnie mówiąc – pokazem intelektualnych możliwości zwolenników owego zboczenia.
Film „Bruno” to bardzo dobry przykład tego przed czym, w jednym ze swych listów św. Paweł Apostoł ostrzegał chrześcijan: „O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie” (Efezjan 5, 4). Innymi słowy produkcja ta jest wręcz „idealną” antytezą tych apostolskich przestróg. „Bruno” to odrażający ściek nieczystości, zboczeń i głupoty z którym choćby krótkie zetknięcie grozi infekcją.
/.../