Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Tytułowy bohater tego filmu, czyli Roman J. Israel jest nietypowym i ekscentrycznym prawnikiem, który zamiast uganiać się za pieniędzmi oraz prestiżowymi sprawami, traktuje swój zawód jako narzędzie do walki o sprawiedliwość społeczną oraz bardziej ludzkie traktowanie więźniów. Po tym jednak, jak kancelaria, w której pracował on przez wiele lat, zostaje przejęta przez wielką korporację prawniczą, Roman stanie przed trudnym dla siebie dylematem sprowadzającym się do pytania, czy pozostanie on wierny swym życiowym ideałom czy też ulegnie naciskom swego nowego szefostwa, by podejść do zawodu prawniczego w bardziej – nazwijmy to – „komercyjny” sposób?
Filmie ten ma wyraźne lewicowe sympatie. Wyczuwa się to niemal przez całą jego treść, a jednym z tego przejawów jest to, że główny bohater angażuje się na rzecz uwięzionych przestępców (co samo w sobie oczywiście nie jest złe) w taki sposób, iż można zadać pytanie, czy nie przywiązuje on większej wagi do praw katów aniżeli ich ofiar. Dlaczego więc mimo tej poważnej skazy owej produkcji postanowiliśmy ją docenić? Głównym ku temu powodem jest fakt, iż odmalowuje ona obraz poświęconego idei społecznika, który walkę o dobro (lub to co szczerze uważa za dobro) przedkłada nad finansowy sukces oraz zawodowy prestiż. Tytułowy Roman J. Israel jest także przykładem człowieka, który popełniając zło, potrafi się z niego wycofać, a co więcej gotów jest ponieść on negatywne konsekwencje swego błędnego wyboru. Jedna z tradycyjnie katolickich zasad prawdziwej skruchy, a mianowicie gotowość do zadośćuczynienia za popełnioną przez siebie nieprawość znajdujemy więc w tym filmie swój piękny wyraz.
Dodam, że nasze uznanie dla ideowości głównego bohatera nie zasadza się tylko na docenianiu samej szczerości czyichś motywów oraz intencji. Należy wszak zachować ostrożność w takim podejściu do sprawy, bo w innym wypadku moglibyśmy np. chwalić zbrodniarzy hitlerowskich gdybyśmy uznali, że dokonywali oni owych okrucieństw będąc szczerze przekonanymi o ich moralnej dobroci i słuszności. Przypadek filmowego Romana J. Israela jest jednak bardziej wielopłaszczyznowy, a przez to skomplikowany. Owszem widać u niego lewicowe skrzywienie oraz podejrzane rozkładanie akcentów na rzecz osób winnych przestępstw kryminalnych. Z drugiej jednak strony, nie każde działanie w obronie choćby kryminalistów musi być od razu moralnie złe, a np. projekt reformy wymiaru sprawiedliwości autorstwa Romana J. Israela, który atakuje system sądowych rokowań jako rzecz sprzyjającą niesprawiedliwemu rozstrzyganiu spraw, wcale nie musi być z góry oceniony jako błędny.
Plusem omawianego filmu jest też to, iż pozbawiony jest on scen seksu, obsceniczności, a także nie eksponuje się w nim przemocy oraz nieskromności.
Mirosław Salwowski
24 stycznia 2020 16:40