Filmy
Robin z Sherwood (serial TV)

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Tytuł oryginalny
Robin of Sherwood
Data premiery (świat)
28 kwietnia 1984
Rok produkcji
1983 - 1986
Gatunek
Serial telewizyjny/Fantasy/ Przygodowy
Czas trwania
50 minut (długość jednego odcinka)
Reżyseria
Richard Carpenter, Paul Knight
Obsada
Michael Praed, Jason Connery, Ray Winston, e Clive Mantle Phil, Rose Peter, Llewellyn Williams, Mark Ryan, Judi Trott, Nickolas Grace, Robert Addie, John Abineri
Kraj
Wielka Brytania
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Ów popularny niegdyś w naszym kraju serial telewizyjny stanowi jedną z ekranizacji słynnej, średniowiecznej opowieści o mającej działać na przełomie XII i XIII wieku grupie angielskich banitów pod przywództwem Robin Hooda. Ludzie ci mieli chronić wiejską ludność przed uciskiem i niesprawiedliwością ze strony możnych i szlachty, zwracając biednym ich dobra zagrabione wcześniej przez władze pod pozorem zbierania podatków.

Ten brytyjski serial wyróżnia się na tle innych produkcji bazujących na przygodach legendarnej bandy z Sherwood pewną oryginalnością i świeżością (mimo upływu lat od jego pierwszej emisji). Istotnym wyróżnikiem tej produkcji jest też niespotykana we wcześniejszych ekranizacjach tejże legendy dawka mistyki. Owo zjawisko można chyba bez większych uproszczeń określić jako ekranowe odbicie ideologii New Age, która właśnie w latach 80-tych XX w. przeżywała swój rozkwit.  Mamy tu więc, przede wszystkim, przedstawione z wyraźną aprobatą nawiązanie do przedchrześcijańskich wierzeń. Każdemu, kto oglądał ten serial, utkwić musiała w pamięci zwłaszcza tajemnicza postać człowieka z jelenimi rogami, znanego jako Hern Myśliwy. Postać ta, która pełni w życiu Robin Hooda (ów) rolę nie tylko mentora, opiekuna, ale i bóstwa, które namaszcza wybrańca i uświadamia mu jego posłannictwo, więcej niż ze swoim imiennikiem z legendy o Królu Arturze wspólnego ma z  celtyckim rogatym bóstwem płodności i urodzaju o imieniu Cernunnos, co wprost wynika z fascynacji reżysera pogańską mitologią. Nie dość więc, że cała misja Robina jest niejako „zlecona” przez to pogańskie bóstwo, to bohater serialu wraz z kompanami wznosi wielokrotnie do tegoż rogatego idola modlitwę słowami „Hernie, chroń nas”. W tym akcie bałwochwalstwa  bierze też czynny udział braciszek Tuck, a więc chrześcijański zakonnik. Ten przesiąknięty duchem New Age serial nie neguje bowiem wprost chrześcijaństwa, lecz promuje religijny synkretyzm, starając się wytworzyć fałszywe przekonanie, że można być jednocześnie chrześcijaninem i oddawać cześć pogańskim bożkom. Słowo Boże natomiast wyklucza takie postępowanie: „Albo co ma wspólnego światło z ciemnością? Czy może istnieć harmonia pomiędzy Chrystusem a Belialem? Co ma wspólnego wierzący z niewierzącym? Co łączy świątynię Boga z bożkami?  (2 Koryntian 6,14).

Niestety więc trzeba wyraźnie stwierdzić, że ze smutnego faktu, iż różne pogańskie wierzenia i zabobony tkwiły jeszcze długo jak uparty chwast w brytyjskiej ziemi, wyrastając obok już posianego dobrego ziarna Ewangelii i starając się je zagłuszyć, twórcy filmu czynią rzekomy atut „ludowej mądrości”. Przy okazji, warto zauważyć, że chociaż wprost nie mówi się tu, że chrześcijaństwo jest „najsłabszym ogniwem” tej religijnej układanki, to tak się jakoś składa, że czarnymi charakterami serialu są postaci właśnie bardziej ortodoksyjne co do chrześcijańskich przekonań (chociaż nie co do sposobu życia) – Szeryf Nottingham i jego prawa ręka Guy z Gisburne wyraźnie gardzą pogańskimi zwyczajami, bardzo negatywnie ukazani są tu też templariusze, nie brak też nieżyczliwych wzmianek o krzyżowcach, wyższe zaś duchowieństwo pokazane jest w sposób wyjątkowo odstręczający.

Z wyraźną natomiast życzliwością ukazana jest tu postać żydowskiego lichwiarza, który para się Kabałą, numerologią i astrologią i swoje zabobony podpiera autorytetem samego Mojżesza. Przy okazji warto zauważyć, że jego lichwiarskie praktyki nie budzą żadnego sprzeciwu w tak wyczulonych na zdzierstwo i chciwość Robinie i jego towarzyszach.

Hood2

Poza szerokim zastosowaniem fałszywej mistyki, które jest oryginalnym, lecz wyraźnie negatywnym wkładem twórców serialu do ciągu opowieści o banicie z Sherwood, mamy tu też bardziej tradycyjne minusy, takie jak popieranie nieposłuszeństwa wobec legalnej władzy i związaną z tym apoteozę kryminalistów i buntowników. Cały serial obraca się wszak wokół tego, jak Robin ze swoją bandą napada na przedstawicieli legalnej władzy, odbiera zebrane przez nich podatki czy cła, zabijając przy tym często (bez żadnego widomego żalu czy skruchy) żołnierzy na służbie. A wszystko to czynione jest w duchu moralnej anarchii i samozadowolenia. Oczywiście, może ktoś słusznie zauważyć, że wszystkie dobra i tak należą do Boga, który w Swojej dobroci udziela ich ludziom, wszyscy więc jesteśmy tylko użytkownikami i nadzorcami cudzych dóbr. Niemniej można być nadzorcom powołanym i niepowołanym. Nikt oczywiście nie ma prawa (o czym też mówi nauczanie Kościoła) odmawiać drugiej osobie rzeczy niezbędnej jej do przeżycia, a jeżeliby jednak odmówił, to ta osoba ma prawo wziąć ją sobie sama, w tym serialu nie widać jednak konkretnych scen takich właśnie sytuacji. Nie mamy tu bowiem żadnego przypadku osoby, która zabierałaby rzecz jej nienależną rzeczywiście z silnego głodu (np. rzekomo głodujący chłopak wbrew prawu tropi jelenia, celnie do niego strzela i ma jeszcze siłę nieść go na swoich barkach). Podsumowując, serial promuje całkowicie sprzeczny z Pismem św. stosunek do cudzego majątku („Nie kradnij„) oraz do władzy („Bądźcie posłuszni władzom sprawującym rządy. Każda władza pochodzi bowiem od Boga.„, Rzym. 13,1) i zobowiązań fiskalnych wobec państwa („Oddajcie każdemu to, mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło„, Rzym. 13,7).

Nie wszystkie oczywiście elementy tego serialu są tak ewidentnie złe. Znajdujemy tu nawet wyraźne pozytywy. Jednym z uderzających (zważywszy na ogólny klimat filmu) jest fakt ukazywania tutaj magii wyłącznie w złym kontekście. Wyjątkowo odrażającą postacią i przeciwnikiem Robina jest czarownik, baron de Belleme, którego właściwie można nazwać też satanistą. W różnych wątkach czy epizodach serialu związanych z magią trudno dopatrzyć się sympatii dla tego groźnego zjawiska. Nawet w odcinku „Wiedźma z Elsdon”, choć z początku może się wydawać, że jego bohaterka okaże się „dobrą” czarownicą, w końcu okazuje się, że środki, jakimi się ona posługuje, nie wykraczają poza wiedzę z zakresu leczniczych i szkodliwych ziół.

Do zalet serialu można też zaliczyć piętnowanie buty i chciwości możnowładców, podstępności, intryganctwa, okrucieństwa, niesprawiedliwych sądów, krzywoprzysięstwa, obłudy czy podżegania do pogromów. Na plus można też zaliczyć pewne objawy szlachetności i troski o bliźnich, które często przejawiają członkowie bandy Robina, czy to że nie dążą oni do własnego zysku. Powyższe jednak zalety są tak ściśle powiązane z ich przestępczym procederem, że trudno tu oddzielić ziarno od plewy. Zbrojne przeciwstawianie się władzy ze szlachetnych pobudek wcale bowiem nie usprawiedliwia buntowników, gdyż Słowo Boże mówi: „Z całą bojaźnią bądźcie poddani panom nie tylko dobrym i łagodnym, ale również surowym.” (1 Piotr 2,18).

Podsumowując, serial ten raczej odradzamy, zarówno przez wzgląd na typowe dla legend o bandzie z Sherwood buntownicze i anarchistyczne przesłanie, jak i na przenikającą całość mistykę w duchu New Age.

Marzena Salwowska

 

 

16 lutego 2016 20:36