Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Jeden z najbardziej znanych filmów w historii polskiego kina, przez wielu uznawany za wręcz „kultowy”, bądź przełomowy. W tej produkcji jej reżyser, Władysław Pasikowski, na tle przeobrażania się PRL-u w III RP pokazuje perypetie funkcjonariuszy dawnej Służby Bezpieczeństwa, którzy będą musieli stanąć w obliczu wyzwań, jakie stawi przed nimi nowa rzeczywistość. W sposób szczególny zaś są tu ukazane losy dwóch byłych oficerów SB – Franciszka Mauera (nazywanego też „Franzem”) oraz Olgierda Żwirskiego („Olo”). Ten pierwszy, po likwidacji Służby Bezpieczeństwa, przechodząc pozytywną weryfikację, zostaje przeniesiony do Policji, w której próbuje solidnie pełnić swe nowe obowiązki. „Olo” z kolei po tym, jak nie zostaje zakwalifikowany do służby w Policji, angażuje się w działalność przestępczą, pracując dla „Siwego”, jednego z wyjątkowo groźnych i bezwzględnych gangsterów. Choć „Olo” próbuje grać na przysłowiowe „dwa fronty”, służąc tak „Siwemu”, jak i informując „Franza” o niektórych planach swego nowego pracodawcy , w pewnym momencie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy tymi dwoma byłymi funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa.
W pewnych swych aspektach film pt. „Psy” jest ciekawym obrazem. Chodzi zwłaszcza o dość pogłębione psychologicznie portrety występujących tam postaci oraz ukazanie różnych meandrów ustrojowej transformacji, która przed przeszło 25 laty dokonała się w naszym kraju. Można też powiedzieć, że twórcom owej produkcji, udało się uniknąć jakiejś gloryfikacji czy usprawiedliwiania działalności SB, mimo iż taki zabieg byłby tu łatwy do zastosowania, zważywszy na to, iż rzeczywistość jest w tym filmie pokazywana oczami byłych jej funkcjonariuszy.
Powyższe rzeczy to jednak zdecydowanie za mało, by – choćby z poważnymi zastrzeżeniami – chwalić i polecać ów film. „Psy” owszem mogą być uznane za dzieło „przełomowe”, ale raczej w negatywnym tego słowa znaczeniu. Obraz ten, w historii polskiego kina, był bowiem jednym z pierwszych, który w rozmaitych aspektach przełamywał różnego rodzaju „tabu” i bariery chroniące naszych rodaków przed epatowaniem ich widokiem różnego rodzaju obrzydliwości. O ile bowiem, owszem i wcześniej w polskich filmach zdarzyły się np. śmielsze sceny erotyczne, o tyle „Psy” szokowały w latach 90-tych 20 wieku niemal „na wszystkich frontach”. Obok wszak seksualnej obsceniczności, polski widz mógł tam wysłuchać pokaźnej dawki wulgarnej mowy, oraz oglądać sceny w rodzaju rozbryzgującego się mózgu. Film ten był więc „przełomowy” dla polskiego kina pod tym względem, że nadganiał on jego „zaległości” względem pochodzących z Hollywood wytworów, które po upadku obowiązywania tzw. Kodeksu Haysa (co miało miejsce na przełomie lat 60 i 70-tych XX wieku) zaczęły często wzajemnie prześcigać się w pokazywaniu widzom coraz to bardziej rażących i szokujących scen oraz dialogów.
Niestety też, nie będzie chyba czymś nieprawdopodobnym wysunąć tezę, iż film „Psy” odcisnął swe trwałe i naganne piętno na codziennej kulturze i moralności w Polsce. Chodzi bowiem o natłok wulgaryzmów obecny w owej produkcji. Był to bowiem pierwszy polski film, gdzie wulgarna, knajacka mowa była tak obfita i wręcz wszechobecna. Ktoś powie może teraz, że „Psy” w tym względzie tylko pokazywały brzydką i odstręczającą rzeczywistość. Otóż nie – owszem po części pewno i pokazywały realia w tym względzie, ale też prawdopodobnie zaczęły je kreować, wprowadzając i wytwarzając coraz bardziej powszechną modę na używanie wulgarnych słów. O ile bowiem, jeszcze w latach 60-tych XX wieku, wulgarna mowa była domeną środowisk robotniczych i kryminogennych, podczas gdy np. na naszej polskiej wsi takowa była wręcz nieobecna, a w PRL-u za głośniejsze wypowiedzenie takowych słów w miejscu publicznym można było zostać ukaranym mandatem, o tyle w ostatnim ćwierćwieczu ów sposób słownej ekspresji stał się w naszym kraju wręcz wszechobecny. Dziś bowiem, można powiedzieć, że „klną” przedstawiciele wszystkich warstw i środowisk społecznych – mieszkańcy miast i wsi, młodzi i starzy, wierzący i niewierzący, ludzi o przekonaniach prawicowych i lewicowych. W dużej mierze niestety winna jest temu zwulgaryzowana popkultura, w której filmy typu „Psy” odegrały ważną rolę.
Zostawmy jednak teraz na boku konkretne sceny i słowa z owego tworu pana Pasikowskiego? Może przynajmniej wyłaniający się z tego filmu morał i lekcja są budujące? Choć, kilka scen daje nam na to nadzieję (vide: wywody „Franza” o potrzebie zachowania policyjnego honoru), to ostatecznie mamy tu do czynienia z obrazem coraz bardziej pogrążających się w złu i nieprawości ludzi. Oto bowiem, „Franz” w porywie wściekłości i urażonej męskiej dumy oddaje się prywatnej, krwawej zemście i na końcu widzimy, jak serią strzałów z kałasznikowa rozwala na kawałki mózg swego dawnego przyjaciela „Ola” za to, że ten uprawiał seks z jego kochanką. Co więcej, „Franz” czyni to, po wcześniejszym nawiązaniu współpracy z gangsterskim konkurentem „Siwego” i wolno puszcza podwładnych tego ostatniego, więc interpretacja, iż przynajmniej na własną rękę chciał on w ten sposób zwalczać przestępczość, wydaje się więc mocno wątpliwa.
Podsumowując, film „Psy” to jeden z gorszych obrazów w historii polskiego kina – wulgarny, obsceniczny, ociekający krwią i dołujący, „przełomowy”, ale w złym tego słowa znaczeniu. Jest ów też dobrym przykładem tego, jak kino może negatywnie i niszcząco wpływać na codzienną mentalność i obyczajowość. Jak mówi wszak Pismo święte: „W skutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Koryntian 15: 33).
Ps. Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.
Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski
5 października 2015 17:55