Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Film oparty zasadniczo na prawdziwych wydarzeniach. Wiosną 1969 roku szpital na Bronxie zatrudnia nowego lekarza. Jest nim dr Malcolm Sayer, naukowiec, który wcześniej prowadził badania na robakach i nie ma właściwie doświadczenia w pracy z ludźmi. Wbrew jednak obawom dr Sayer szybko odnajduje się w pracy z pacjentami. Szczególną jego uwagę zwracają ofiary epidemii śpiączkowego zapalenia mózgu, które wydają się nie mieć żadnego świadomego kontaktu z otoczeniem. Doktor Sayer namawia matkę jednego z pacjentów, by udzieliła zgodę na zastosowanie wobec syna eksperymentalnej terapii, z użyciem nowego leku na inną chorobę. Ów mężczyzna – Leonard Lowe staje się pierwszym z „przebudzonych”. Wkrótce cały oddział szpitala wypełnia się ludźmi, jakby cudownie wróconymi do życia …
Na wstępie warto może zaznaczyć, że poniższa recenzja dotyczyć będzie jedynie treści i przesłania samego filmu, bez odniesień do jego książkowego pierwowzoru. Obraz ten sam w sobie prezentuje całkiem pozytywne przesłanie. Przede wszystkim jest tu dobitnie wyrażana myśl, że życie z jego różnymi prostymi radościami jest darem, za który powinniśmy być wdzięczni. Wprawdzie w filmie nie jest powiedziane wprost, że za ten dar powinniśmy być wdzięczni konkretnie Bogu, ale jest scena, w której Leonard mówiąc o tym, wyraźnie wskazuje w górę, gestem, który zwyczajowo oznacza odniesienie do Boga. Wybudzeni ze śpiączki pacjenci uświadamiają otoczeniu, że zbyt łatwo uznajemy wiele rzeczy w naszym życiu za oczywiste i nam należne, podczas gdy powinniśmy zawsze być wdzięczni za takie możliwości jak chociażby swobodna komunikacja z innymi ludźmi, spacery, kontakt z przyrodą czy też samodzielne wykonywanie najprostszych nawet czynności. Z drugiej strony nie ma też w filmie sugestii, że życie pozbawione tych możliwości traci swoją wartość. Jest tu raczej podkreślona tajemnica takiego cierpienia, to że nie wiemy, dlaczego tak poważne choroby dotykają niektórych ludzi. W historii tej podkreślony jest fakt, że życie ludzkie jest pewną tajemnicą, która przekracza wiedzę naukową, stąd też nigdy nie wiadomo do końca, co się dzieje w człowieku, który zdaje się nie mieć właściwie żadnej świadomości, ani też czy człowiek taki nie zostanie kiedyś „przebudzony”.
Sam tytuł filmu oczywiście ma podwójne znaczenie i odnosi się nie tylko do wybudzonych chorych. Równolegle bowiem do historii pacjentów rozwija się historia dr Sayera, który budzi się do bardziej świadomego życia. Postać ta uświadamia sobie wartość takich kwestii jak przyjaźń, budowanie bliższych relacji z bliźnimi, cieszenie się dobrymi, prostymi rzeczami. A ponieważ ten rodzaj przebudzenia, jak sugeruje film, jest trwały, całość zachowuje mimo wszystko pewien optymizm. Odnośnie tego wątku trzeba również zauważyć, że postaci dr Sayera nie można też do końca utożsamiać z jej odpowiednikiem w rzeczywistości, czyli dr Sacks’em oraz jego życiową postawą i moralnymi wyborami.
Inną zaletą filmu jest niewątpliwie pokazanie pozytywnych wzorców pracowników szpitala, których empatia i życzliwość wobec pacjentów wykracza znacznie poza zawodowy obowiązek.
Jeśli chodzi o bardziej wątpliwe elementy filmu, to pewien niepokój budzić tu może użycie tabliczki ouija do komunikacji z pacjentem. Wprawdzie przedmiot ten nie ma w tym kontekście zastosowania spirytystycznego, a jedynie ułatwia choremu odpowiadanie na pytania, to jednak pozostaje pewna wątpliwość, czy nie chodzi w tej scenie o coś więcej. Czy nie jest to może jakaś sugestia, że również dusze zmarłych są tak naprawdę takimi osobami, które nie mogą się z nami skontaktować i trzeba im tę komunikację ułatwić? W każdym razie użycie przedmiotu tak bezpośrednio kojarzącego się z licznymi grzechami spirytyzmu może budzić pewne zasadne wątpliwości. Jeśli chodzi o inne minusy filmu, to można wskazać na lekkomyślne pokazywanie męsko -damskich tańców, którym towarzyszy obejmowanie się par jako zupełnie niewinnej rozrywki. Rażące jest też użycie bardzo wulgarnego przymiotnika w połączeniu ze słowem „cud”. Trudno też powiedzieć, czy w pewnym momencie Leonard dłużej przygląda się dziewczynie w bardzo krótkiej sukience w nieczystych intencjach, czy też jest tak zaskoczony drastyczną zmianą w kobiecych ubiorach, jaka zaszła w przeciągu zaledwie trzech dekad.
Można też nieraz spotkać się z opinią, że film ten jest przygnębiający. Trudno jednak mieć do jego twórców pretensje, że nie dokleili na siłę do tej opowieści wyraźnego happy endu, w związku z czym nie wszystkie wątki w tej opartej na faktach historii kończą się optymistycznie. Zdaje się, że o ile to możliwe, obraz ten pozostawia jednak widzom nadzieję, że podobny „cud”, co pokazany w tej historii, może nawet trwalszy zawsze może się powtórzyć, jeśli tylko nie stracimy nadziei.
Marzena Salwowska
17 maja 2021 20:29