Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Po wielu latach zamieszkiwania w USA, do swej rodzinnej wsi w Polsce, przyjeżdża Franciszek Kalina. Przybywa by odwiedzić swego młodszego brata Józefa, od którego uciekła żona i który zaczął być w swej okolicy powszechnie nielubiany. Franciszek chce się dowiedzieć, co jest przyczyną tego stanu rzeczy. Okazuje się, iż w tle tego wszystkiego jest działalność Józefa, który odkupuje od ludzi ze wsi porozrzucane po różnych niezbyt godnych do tego miejscach stare nagrobki żydowskie, by zebrawszy je uczynić z nich symboliczny cmentarz. Te starania Józefa okazują się jednak prowadzić do odkrycia strasznej tajemnicy, która ciąży nad całą wsią.
O filmie „Pokłosie” napisano już wiele. Ze strony prawicowej była to zazwyczaj (a może nawet wręcz zawsze) narracja w stylu: „Kolejny plugawy, antypolski paszkwil”. My postanowiliśmy dać temu obrazowi ocenę „+2” (czyli „Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami”), przez co sygnalizujemy, że zasadniczo rzecz biorąc nie zgadzamy się z tak radykalną krytyką tej produkcji. Poniżej podajemy ku temu kilka powodów:
1. Dalecy jesteśmy od powiedzenia: „Film fabularny ma swoją konwencję i nie musi być zgodny z faktami historycznymi, dlatego bezsensem jest stawianie zarzutów o to, że jakaś fabularna produkcja rażąco mija się z prawdą historyczną„. Przeciwnie, uważamy, że jeśli dany twórca filmowy w sposób wyraźny nawiązuje do rzeczywiście zaistniałych w historii zdarzeń i postaci, to przynajmniej co do istotnych wątków i wydarzeń powinien zachować zasadniczą zgodność stworzonego przez siebie dzieła z ustaleniami historyków. Nie chodzi tu o spójność filmu z historią co do każdego, najmniejszego szczegółu (np. że kot danej postaci był rudy, a nie czarno-biały), ale elementarny szacunek dla tych faktów historycznych, które posiadają istotną wymowę moralną ( a więc jeśli np. Hitler aprobował zabijanie niewinnych ludzi, to nie powinno się niego robić w żadnym filmie łagodnego baranka, który by nawet muchy nie skrzywdził). Zarysowana wyżej zgodność pomiędzy fabularną narracją a faktami historycznymi wypływa naszym zdaniem z moralnego obowiązku prawdomówności i żałosnym wybiegiem jest próba omijania jej przy okazji kręcenia niektórych z fabularnych filmów za pomocą tłumaczenia: „Ale to tylko film, a nie podręcznik do historii”. Jeśli w sposób radykalny dany film fabularny zniekształca prawdę historyczną, to można go napiętnować albo przynajmniej poddać zasadniczej krytyce, jako „kłamliwy”.
Tyle tylko, że w przypadku „Pokłosia” spokojna analiza z jednej strony jego treści, z drugiej zaś historycznego tła mordu w Jedwabnem (do którego ów obraz w sposób wyraźny nawiązuje) czyni bardzo wątpliwym zarzut, iż ten film w radykalny sposób przekręca czy zafałszowuje fakty. Otóż, wedle ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej (dalej IPN) w lipcu 1941 roku doszło w miasteczku Jedwabnem do okrutnego zamordowania ok. 300-400 Żydów. Sprawcami owej masakry było co najmniej 40 Polaków (jeśli ta liczba była niewiele wyższa to można uznać, że bezpośrednio w mordzie uczestniczyła mniejszość mieszkańców miasteczka – nie ma jednak jasnych danych na ten temat). Pozostała część polskich mieszkańców Jedwabne pozostała bierna wobec tych wydarzeń – trudno powiedzieć, czy dlatego, że była zastraszona przez morderców, czy też że aprobowała to co owi złoczyńcy wyprawiali z Żydami (najpewniej było i tak i tak). Inspiratorami mordu dokonanego na Żydach w Jedwabnem byli Niemcy. To tyle, jeśli chodzi o historyczne ustalenia ze strony IPN. Od siebie dodamy, iż w poprzedzającym niemiecki najazd okresie sowieckiej okupacji część miejscowych Żydów podejmowała się różnych form kolaboracji z komunistami (m.in. wskazując władzom Polaków przeznaczonych na zsyłki bądź do egzekucji) co prawdopodobnie miało swój niemały wpływ na późniejszą agresję wobec ludności żydowskiej ze strony części polskich mieszkańców Jedwabnego. Jak ma się do tego film „Pokłosie”?
– Jest w nim mowa o tym, że ogół mieszkańców jednej z polskich wsi doprowadził do zabicia miejscowych Żydów. Czy widać w tym jakąś radykalną rozbieżność z ustaleniami historyków? Jeśli już, to pewną wątpliwość może budzić to, iż w filmie sugeruje się udział większości mieszkańców wioski w mordzie na Żydach, podczas gdy wedle śledztwa IPN za pewnik można przyjąć takie działanie ze strony mniejszości ludności Jedwabnego. Dokładnie jednak nie wiadomo ilu ludzi bezpośrednio uczestniczyło w tej zbrodni i czym kierowała się ta część z mieszkańców, która pozostała wobec niej bierna (strachem czy aprobatą)? Trudno więc stwierdzić, iż twórcy „Pokłosia” w radykalny sposób przekręcili, czy też wyolbrzymili zło uczynione wobec Żydów w Jedwabnem. Jeśli już, to można z tego wysnuć poważne zastrzeżenie wobec ogólnie dobrej wymowy i treści tego filmu.
– W filmie w pewien sposób zasugerowana została inspiracja do zbrodni ze strony Niemców (jest mowa o tym, że w przeddzień masakry w wiosce pojawili się dwaj niemieccy żołnierze „z trupimi czaszkami”, którzy rozmawiali z miejscowym sołtysem). W rzeczywistości, w dniu masakry w Jedwabnem było kilku niemieckich żołnierzy, którzy jednak aktywnie nie uczestniczyli w zbrodni, a mieli ją filmować. W obu wersjach jest więc pewna wskazówka na to, iż do zbrodni mogli zachęcać Niemcy, chociaż w filmie jest to ewidentnie słabiej pokazane, niż zdaje się to wynikać z rzeczywistego przebiegu wydarzeń. Jest to pewna ułomność i brak w owym obrazie, ale i tym razem nie wydaje się, by w sposób radykalny czy zasadniczy owo zastrzeżenie przekreślało jego wartość.
– Film milczy o fakcie kolaboracji części ludności żydowskiej z komunistami, akcentując za to pewne religijne przesłanki oraz chęć zagarnięcia żydowskiego mienia, które miały być intencjami stojącymi za dokonanymi zbrodniami. Jakby nie patrzeć, jest to brak tego filmu. Jakkolwiek bowiem kolaboracja części Żydów z bolszewikami nie mogła usprawiedliwiać późniejszego masowego morderstwa na nich popełnionego, to wydaje się jednak, iż nie powinno się przemilczać tej okoliczności. Sąd, który bada sprawę jakiegoś morderstwa też wszak bierze pod uwagę czy był to akt zemsty za wcześniejsze poważne niegodziwości czy wynikało ono głównie z chciwości, etc. Oczywiście, tak czy inaczej, moralna ocena tego co się wydarzyło w Jedwabnem, musi być zdecydowanie negatywna (a to choćby dlatego, że absurdem byłoby zakładać, iż wszyscy zabici Żydzi byli sowieckimi kolaborantami, a poza tym nawet wobec kolaborantów nie należy dopuszczać się samosądów).
2. Trudno zarzucić twórcom, iż ich zamiarem było „szkalowanie Polski i Polaków”. Wskazali oni bowiem na pewien wycinek historii Polski osadzony w pewnym konkretnym czasie i miejscu. Takie smutne rzeczy również się działy w naszym kraju. Ich zaś konkretne usytuowanie w określonym kontekście geograficznym i historycznym czyni dość wątpliwym zarzut, jakoby twórcy obrazu chcieli uogólnić pokazane tam wydarzenia na większą część polskiego narodu i historii. Owszem, znacznie więcej Polaków ratowało Żydów przed holocaustem niż ich mordowało. W związku z tym należy też dbać o to, by w ogólnej medialnej i kulturowej narracji o tym wycinku naszej historii, przynajmniej w ogólnym zarysie zachowywano proporcje pomiędzy mówieniem o Polakach ratujących Żydów, a o tych, którzy ich zabijali, bądź wydawali Niemcom. Trudno jednak czynić poważny zarzut z tego, że pewien konkretny reżyser zechciał nakręcić film akurat o tym ciemnym i ohydnym marginesie polskiej historii. Zarzut „antypolskości” i „szkalowania Polaków” można by np. podnosić wobec stacji telewizyjnej, która nadawałaby więcej filmów o Polakach-mordercach Żydów niż o Polakach ratujących Żydów. Przesadą jest jednak wysuwanie takiego oskarżenia wobec poszczególnych twórców filmowych, którzy kręcą o tym produkcje, ale nie sugerują, iż ów margines był normą.
3. Nie wydaje się by film „Pokłosie” zawierał wątki stricte antychrześcijańskie. Ogół występujących tu tak negatywnych, jak i pozytywnych postaci, to osoby (wyraźnie bądź w domyśle) wyznające wiarę chrześcijańską. Ksiądz, który staje po stronie głównych bohaterów, wcale zaś nie przypomina jakiegoś „postępowego” czy modernistycznego duchownego. Przeciwnie, sposób jego przedstawienia przywołuje na myśl raczej stereotyp konserwatywnego księdza „starej daty”. Widzimy tu bowiem starszego ubranego w sutannę księdza, który mówi nawet innym o istnieniu piekła i ostrzega, że mogą tam trafić, jeśli nie zmienią swego życia. Nie mamy tu więc raczej do czynienia z typowym dla części filmów kreowaniem kontrastu pomiędzy „złym, bo konserwatywnym” duchownym, a „dobrym, bo postępowym” księdzem. To do czego można mieć w tym aspekcie poważniejsze zastrzeżenia to fakt, iż w filmie tym osoby nastawione wrogo do Żydów parokrotnie stwierdzają, iż „Żydzi zabili Jezusa”. Co więcej w filmowym opisie masakry dokonanej na Żydach pojawia się stwierdzenie, iż zbrodniarze właśnie tymi słowami uzasadniali swój odrażający czyn. Takie kilkukrotne przywoływanie biblijnej przecież prawdy, iż „Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków” (1 Tesaloniczan 2: 15) bez żadnego wyjaśnienia i komentarza może budzić słuszne podejrzenie, czy aby nie zostało to uczynione w celu poddania w wątpliwość owej części nauczania Pisma świętego i Tradycji Kościoła? Łatwo wszak sobie w tym kontekście dopowiedzieć: „Patrzcie do czego prowadzi mówienie o tym, iż Żydzi zabili Jezusa! Do strasznych, przerażających zbrodni!”. Czy się to jednak komuś podoba czy nie, prawda o tym, że „Żydzi zabili Pana Jezusa” jest wyraźnie objawioną przez Słowo Boże i nawet jeśli niektórzy ludzie na przestrzeni historii nadużywali jej w celu zadawania Żydom niegodziwości, nie czyni to jej fałszem czy czymś, co należy z zasady przemilczać. Jeśli już, to należy wskazywać na to, iż chociaż w perspektywie historycznej owszem część Żydów odegrała ważną i decydującą rolę w skazaniu Chrystusa na śmierć, to na płaszczyźnie stricte nadprzyrodzonej wszyscy grzesznicy są w mniejszym bądź większym stopniu mordercami Zbawiciela. I może tak być, że poszczególni źli chrześcijanie są w sensie duchowym bardziej odpowiedzialni za to co się działo na Golgocie niż ci z żydów, którzy w żaden lub też słaby sposób poznali prawdę o Jezusie jako Panu i Zbawcy całego świata. Jak wszak mądrze i przenikliwie nauczał Katechizm Soboru Trydenckiego: „Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc, ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, „krzyżują… w sobie Syna Bożego i wystawiają go na pośmiewisko” (Hbr 6,6). Trzeba uznać, że nasza wina jest w tym przypadku większa niż żydów. Oni bowiem, według świadectwa Apostoła, „nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1 Kor 2,8), gdyby go poznali. My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się Go przez nasze uczynki, podnosimy na niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce„.
4. W swej warstwie moralnej film ten jest przejmującą i budującą opowieścią o tym, jak wbrew opinii i szykanom ze strony większości, można wręcz w heroiczny sposób poświęcić się czynieniu dobra. Co więcej, jak na współczesne kino, a także twórczość samego reżysera tej produkcji, czyli Władysława Pasikowskiego, środki i forma, które zostały użyte do przekazania tej opowieści, wydają się być powściągliwe, umiarkowane i stonowane. Jest tu co prawda kilka, może kilkanaście wulgaryzmów, ale jak na twórcę słynnych „Psów” (które można powiedzieć zapoczątkowały w polskim kinie modę na epatowanie plugawym słownictwem) nie jest ich zbyt wiele. Jest tu niemało przemocy, jednak mimo to nie sprawia ona wrażenie nadmiernie eksploatowanej i przedstawianej tak, by ekscytować i zabawiać nią widzów. Twórcy filmu nie umieścili też w nim żadnych scen seksu, nagości, eksponowania nieskromnych strojów czy też obscenicznych dialogów. Powie może ktoś, że tematyka produkcji tego nie wymagała, ale przecież nie jest żadną tajemnicą, że współcześnie takie rzeczy są nieraz wręcz wciskane na siłę w fabułę filmów (i tu Pasikowski, gdyby chciał mógł umieścić wątek namiętnego romansu np. Józefa z jakąś miejscową kobietą i w ten sposób uzasadnić umieszczenie kilku bardziej „pikantnych” scen).
Podsumowując – mimo pewnych historycznych pominięć i braków, „Pokłosie” wydaje się być całkiem budującym filmem o tym, że warto walczyć o dobre sprawy nawet wówczas, gdy wszyscy inni się od nas wówczas odwracają.
10 grudnia 2014 21:58