Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Ogólnie rzecz biorąc, lubimy tego rodzaju filmy co oparty na prawdziwych wydarzeniach „Percy”. Nie dość bowiem, że odwołują się one do klasycznego motywu starcia potężnych „złych” z maluczkim „dobrym” to fakt, iż są one oparte na prawdziwych historiach, dodaje nam iskry nadziei, że i w realnym życiu reprezentowane przez „maluczkich” tego świata dobro może wygrać ze „złem”, za którym stoją wielcy tego świata (a więc np. korporacje, politycy, wpływowe mass media). A nawet, gdy „dobrzy” nie do końca wygrywają w takich filmach, to sama ich niezłomna walka dodaje nam otuchy i być może w jakiejś tam choćby bardzo małej cząstce inspiruje nas, by przynajmniej czasami być w swym życiu trochę bardziej odważnymi, uczciwymi i walecznymi.
W filmie „Percy” widzimy więc prawdziwą historię kanadyjskiego farmera (Percy Schmeisera), który wdał się w spór z korporacją Monsanto zajmującą się patentowaniem nasion genetycznie modyfikowanych (tzw. GMO). Rzecz tyczyła się tego, iż ów koncern miał oskarżyć Schmeisera o to, że miał on do swych upraw używać opatentowanych przez tę firmę nasion. Sam Schmeiser z kolei twierdził, iż nie używał owych nasion w sposób świadomy i że takowe miały znaleźć się na jego uprawach przywiane przez wiatr z sąsiednich pól, albo też miały one wypaść z ciężarówek je przewożących. Z biegiem czasu Percy staje się ikoną rolników sprzeciwiających się GMO.
Niemal wszystko byłoby więc z tym filmem w porządku, gdyby nie nasz brak pewności, iż jego twórcy nie byli zbyt jednostronni w pokazaniu tej historii. Chociaż bowiem mamy naturalną sympatię do stawania po stronie mniejszych i słabszych w ich starciu z większymi i silniejszymi, to nie zawsze musi być tak, że ci pierwsi mają w automatyczny sposób 100 procent racji. W przypadku zaś Percy Schmeisera można zastanawiać się, czy aby na pewno cała słuszność była po jego stronie. Jak bowiem pisze na łamach tygodnika „Polityka” p. Marcin Rotkiewicz:
Percy Schmeiser bronił się, że odmiana GMO dostała się na jego pole bez czyjejkolwiek wiedzy i skaziła niemal całą uprawę. Zatem to on, a nie koncern, jest prawdziwą ofiarą. Zeznający przed sądem eksperci stwierdzili jednak ponad wszelką wątpliwość, że aż 97 proc. wysianego przez rolnika rzepaku było odmianą zmodyfikowaną genetycznie. Takiej koncentracji nie da się wytłumaczyć ani przypadkowym zapyleniem (bo i taką wersję prezentował Schmeiser), ani wywrotką nawet całej ciężarówki z transgenicznymi nasionami. Poza tym dowiedziono, że celowo selekcjonował rzepak GMO za pomocą środka chwastobójczego i zachował go do zasiewu. Podsumowując, sporo kombinował, jak użyć nasion Monsanto bez płacenia za nie.
Ponadto, omawiany film zdaje się wpisywać w nurt przedstawiający GMO w kategoriach „samego zła”, ale czy tego rodzaju podejście jest prawidłowe, trudno jest nam ocenić. Oczywiście, samo nazewnictwo tejże praktyki, czyli „genetyczne modyfikowane” nie brzmi zachęcająco, ale nasz Pan Jezus Chrystus mówił: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, ale wydajcie wyrok sprawiedliwy” (J 7, 24), dlatego też nie powinniśmy się w wydawaniu bardziej kategorycznych opinii zatrzymywać na takich zewnętrznie zniechęcających oznakach. Niżej zaś podpisany, nigdy nie interesował się bliżej kwestią GMO, więc tym bardziej trudno jest mi oceniać moralną i światopoglądową słuszność omawianego filmu w tym konkretnym aspekcie.
Zbliżając się powoli do końca tej recenzji, film ten można pochwalić za brak wulgarności, seksu, obsceniczności i zbyt wyrazistej przemocy, choć akurat jego tematyka i tak nie stwarzała większego pola do popisu w eksponowaniu tym podobnych scen. Za plus można tutaj uznać też, ukazanie, iż główny bohater jest wierzącym chrześcijaninem (którego jednak podejście do świętowania niedzieli jawi się w jednej scenie jako dość dwuznaczne). W jednym z wątków Percy Schmeiser odwiedza z kolei Indie, gdzie styka się z fałszywym, bałwochwalczym wierzeniem o świętości krów – nie zostaje to przez niego krytycznie skomentowane, co może część widzów utwierdzać -w i tak już mocno rozpowszechnionej -herezji obojętności i pluralizmu religijnego.
Podsumowując: tak jak lubimy filmy z tradycyjnym motywem -starcie – pozornie słabszego – dobra, z – pozornie silniejszym złem, to nie mamy pewności, czy aby na pewno historia tu pokazana w 100 czy choćby powiedzmy 90 procentach w rzetelny sposób pokazuje przykład takiego zderzania.
Mirosław Salwowski
16 września 2021 10:58