Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Spokojny nastolatek o imieniu Leland, wzorowy uczeń, dotąd niekarany dopuszcza się brutalnego mordu na niepełnosprawnym bracie swojej byłej dziewczyny. Jak twierdzi, motywem zbrodni nie była chęć zemsty na ukochanej, przyczyny więc pozostają niejasne. Chłopak trafia do poprawczaka, gdzie oczekiwać ma na proces. W miejscu tym szczególnie interesuje się nim pewien nauczyciel i wychowawca – Pearl Madison. Mężczyzna ten jest początkującym literatem, który podziwia ojca Lelanda, znanego pisarza i pragnie iść w jego ślady. Pearl szybko dostrzega w zagadkowej zbrodni chłopaka materiał na powieść. Zbliża się więc do Lelanda, próbując poznać jego motywy.
Etyczną dwuznaczność tego filmu najlepiej oddaje polskie tłumaczenie jego tytułu (bardzo zresztą niedosłowne, ale trafne). Twórcy tego obrazu starają się bowiem pokazać widzowi, że istnieją takie właśnie odmienne stany moralności, kiedy zbrodni nie można osądzać w normalnych kategoriach dobra i zła. W takim odmiennym stanie moralności miał się znajdować Leland, który czując i widząc więcej niż zwykli ludzie, zadźgał autystycznego nastolatka, gdyż ten „miał w sobie najwięcej smutku„. Film jest, rzec można, taką współczesną wersją „Cierpień młodego Wertera”, w której bohater po zawodzie miłosnym i w zderzeniu z innymi udrękami, jakie zwykle niesie świat, targa się na życie, tyle że w tym przypadku nie na swoje, a drugiego człowieka.
Film ten wpisuje się w dość popularny nurt (zwłaszcza w obszarze szeroko rozumianej psychologii), który odsuwa od przestępcy odpowiedzialność za zbrodnie tak daleko, jak to tylko możliwe. Nie chodzi tu o zwykłe szukanie uzasadnionych okoliczności łagodzących, ale o stwarzanie wokół sprawcy takiego klimatu, jakby sądzony był za przejście na czerwonym świetle, na dodatek cierpiąc na daltonizm. I chociaż główny bohater wyraża w końcu żal za swój czyn, to robi to właśnie w taki sposób, jakby mówił o przejściu na czerwonym świetle.
Oprócz tego negatywnego głównego wątku, w filmie nie trudno też dostrzec podejście na zasadzie, że człowiek jest miarą wszechrzeczy, a Bóg nie istnieje, zatem nasze pojęcia moralne mają źródła jedynie w człowieku, tyle że większość ludzi nie chce przyjąć tego do świadomości, ponieważ koncepcja Boga i szatana jest wygodniejsza. Takie wnioski przynajmniej wynikają z przemyśleń głównego bohatera i są one prezentowane z jakimś dziwnym namaszczeniem niczym prawdy objawione.
Mimo ogólnej negatywnej oceny filmu trzeba też docenić pewne jego zalety. Do takich zaliczyć można pozytywny rozwój postaci Pearla Madisona. Jego zaangażowanie w sprawę Lenarda staje się z czasem coraz mniej egoistyczne i coraz bardziej zależy mu na rzeczywistej pomocy chłopakowi. Nadto mężczyzna zdaje się w zderzeniu z rzeczywistością weryfikować niektóre swoje błędne twierdzenia. W jednej na przykład z początkowych scen, kiedy koleżanka z pracy nazywa słynnego pisarza (ojca Lenarda) pijakiem i łajdakiem, Pearl napomina ją z namaszczeniem, że „Pisarza nie sądzi się po jego życiu, ale po utworach. Nie podlega on moralnej ocenie.” Później jednak sam zdaje się podważać to kategoryczne stwierdzenie, gdyż osobiście poddaje tegoż pisarza ostrej moralnej ocenie. W pewnym momencie zdobywa się też na samokrytykę, dochodząc do wniosku, że jego zdrada wobec narzeczonej była w swojej istocie czymś podobnym do morderstwa, które popełni Lenard. Żałuje też tego czynu i stara się jakoś naprawić sytuację.
Niemniej pomimo dość istotnych zalet w wątkach pobocznych, film w swojej zasadniczej wymowie bagatelizuje i relatywizuje indywidualną odpowiedzialność człowieka za popełniane zbrodnie. Nadto kwestionuje się tu zasadność stosowania sankcji karnych wobec przestępców. Jako zaś źródło i ostateczną instancję wszelkich norm moralnych prezentuje się człowieka w miejsce Boga.
Marzena Salwowska
17 kwietnia 2020 18:08