Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Angelo i Kasia poznają się we Włoszech i zakochują w sobie. Oboje są bardzo wierzącymi i zaangażowanymi w życie Kościoła katolikami, wydaje się więc niemal pewne, że wkrótce zdecydują się na małżeństwo. Tymczasem Kasia nagle wraca do Polski, z postanowieniem wstąpienia do zakonu. Angelo nie potrafi pogodzić się z nagłą decyzją ukochanej, przybywa więc do Polski, by być bliżej Kasi w okresie jej nowicjatu, licząc, że jeszcze zmieni ona swoje postanowienie. Zamieszkuje w Warszawie, tu też podejmuje prace w międzynarodowej korporacji. Praca w Open Energy okaże się jednak dla Angelo nie lada wyzwaniem, nie tylko ze względu na przesyconą intrygami niezdrową atmosferę panującą w firmie, ale głównie z powodu szefowej, która z jednej strony stara się go pognębić za „obnoszenie się” z wiarą, z drugiej próbuje go uwieść.
Chociaż zazwyczaj na naszej stronie nie zajmujemy się oceną filmów od strony artystycznej, to w tym wypadku zrobię wyjątek ze względu na falę niesprawiedliwej, moim zdaniem, krytyki, z jaką spotkał się ten obraz. Nie oglądając bowiem samemu „Obcego ciała”, a bazując jedynie na jego recenzjach, łatwo można by dojść do wniosku, że jest to film na artystycznym niskim poziomie takich polskich produkcji jak „Złoty środek” czy „Wyjazd integracyjny”. Nic bardziej mylnego. Nieuprzedzony widz bez trudu może dostrzec, że film ten, choć nierówny (niektóre sceny czy wątki są wyraźnie słabsze od całości), ma jednak zbyt wiele mocnych punktów, by uznać go za słaby, czy nawet przeciętny. Wyróżnić tu należy przede wszystkim ciekawą postać szefowej głównego bohatera, Kris Nilskiej, w bardzo dobrej kreacji Agnieszki Grochowskiej. Świetnie pokazana jest też intrygująca relacja miłości -nienawiści, jaka łączy Kris z jej przybraną matką.
Nie mniej, kwestie artystyczne są jednak drugorzędne w stosunku do zasadniczego zagadnienia, jakie wartości prezentuje film. Pod tym względem „Obce ciało” również się broni. Mamy tu więc pozytywny przykład młodego człowieka sukcesu, który nie zamierza ukrywać swojego katolicyzmu, mimo że naraża go to na pewne szykany w miejscu pracy. Zaletą filmu są też niewątpliwie wątki obyczajowe. W jednym z nich Angelo zdecydowanie opiera się natrętnym „zalotom” swojej szefowej, pomimo tego, że jest ona dla niego atrakcyjna i że sam de facto został porzucony i zraniony przez narzeczoną. Główny bohater wyraża też jasno dezaprobatę dla romansu swojej korporacyjnej koleżanki z żonatym mężczyzną.
Wątek seksualnej rozwiązłości i drapieżności szefowej Angela jest zresztą znacznie ciekawszy, niż może się to na pierwszy rzut oka wydawać. Nie jest to bowiem jakieś czysto bezrozumne zezwierzęcenie, polegające na prostym hołdowaniu zmysłom, ale świadome działanie – transgresja, jak mówi sama Kris. Jest to świadome przekraczanie wszelkich norm, by zniszczyć moralną tkankę społeczeństwa i zburzyć jego stary ( a więc chrześcijański) ład. Tu dochodzimy do punktu, który, jak podejrzewam, jest prawdziwą przyczyną ataków na film Krzysztofa Zanussiego. Postać bowiem Kris, która czyni ze swej niemoralności niejako narzędzie ideologicznej walki, jest, można rzecz, uosobieniem nowej lewicy (tak jak jej matka, a zarazem stalinowska zbrodniarka, starej). Sama siebie i sobie podobnych nazywa „ludźmi jutra, a nawet pojutrza”. To czego matce Kris i jej towarzyszom ze „starej gwardii” nie udało się osiągnąć krwawymi represjami, awangarda nowej lewicy zamierza dopełnić przez moralne zarzynanie starego porządku. Do swoich racji i ideologii Kris próbuje przekonać też koleżankę z pracy, której rozwiązłość jest z kolei czysto zmysłowa bądź praktyczna (seks dla kariery).
Do zalet filmu można też zaliczyć wskazanie na fakt, że w Polsce tyle lat po transformacji, nie zostały jeszcze rozliczone wszystkie zbrodnie poprzedniego systemu, co pociąga za sobą negatywne konsekwencje dla naszej teraźniejszości. Przy okazji tego wątku podkreślona jest też w filmie rola sumienia człowieka i fakt, że jego głosu nie da się tak do końca zagłuszyć żadną ideologią.
Ciekawie pokazana jest też tu kwestia zachowania wiary w obliczu nie tylko zewnętrznych prześladowań ale też kryzysu wewnętrznego, tak zwanej „ciemnej nocy duszy”, stanu, o którym wspominało wielu chrześcijańskich pisarzy. Film zatem może uświadamiać widzom konieczność dojrzewania w wierze, kiedy będą musieli wytrwać nawet w czasie, gdy będą chcieli zawołać do Boga: „Czemuś mnie opuścił?!”, ale będzie im się wydawać, że już nawet na to nie mają siły.
Film jednak nie jest jako całość dołujący dla chrześcijan, gdyż pokazuje, że chociaż życie z Bogiem może być bardzo trudne, to bez Niego, nie ma nadziei ani sensu, i nawet jeśli takie życie jest łatwiejsze, to ta łatwość jest nie do zniesienia.
Niestety, nie wszystkie elementy filmu da się pochwalić. Razi przede wszystkim fakt, że reżyser filmu, w którym jako jedna z istotnych wartości pokazana jest czystość seksualna, sam zdaje się granice tej czystości przekraczać zamieszczając sceny takie jak widok dwóch mocno roznegliżowanych mężczyzn bitych przez kobietę pejczem. Wątpliwe są też dwie sceny pomiędzy Angelo i Kasią (pokazane co gorsza jako dobre zachowania). W pierwszej z nich para ta tarza się w piasku i namiętnie całuje, w drugiej wykonuje dość erotyczny taniec. Pewne zamieszanie moralne budzić też może postawa głównego bohatera, który dwukrotnie poważnie łamie przepisy drogowe, do czego wprawdzie zostaje skłoniony podstępem, jednak nie zmuszony. I nie ma jasności co do tego, czy żałuje swego postępowania, czy tylko jego konsekwencji.
Z uwzględnieniem jednak tych poważnych wątpliwości polecam ten film jako bardzo aktualne, a zarazem uniwersalne kino chrześcijańskie.
Marzena Salwowska
Ps. Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.
Numer konta:
22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski
26 czerwca 2015 17:32