Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Filmowa biografia Williama Griffitha Wilsona, założyciela, rozpowszechnionego na całym świecie, ruchu „Anonimowych Alkoholików” (dalej AA). W produkcji tej widzimy drogę Wilsona od zanurzania się przez niego w skrajnym wręcz pijaństwie, aż do nagłego zerwania z piciem alkoholu, zaangażowania się w pomoc innym pijakom i założenia ruchu AA. W tle tego wszystkiego twórcy filmu pokazali nam też małżeńskie i zawodowe perypetie głównego bohatera.
„Nazywam się Bill W.” ma z pewnością dużo zalet i mocnych punktów. Nie ma tu epatowania przemocą, nagością, nieskromnością czy seksem. Biblijna zaś prawda o tym, iż z jednej strony pijaństwo niszczy ludzi, z drugiej jednak istnieje też nadzieja na wyjście z tego stanu, została tu też bardzo wyraźnie przedstawiona. Dobrym wątkiem owego obrazu jest także pokazanie postaci żony Billy’ego, która mimo wielu upokorzeń i krzywd z jego strony, była dla niego oddaną i wierną towarzyszką życia.
Jest jednak jeden poważny problem w tym filmie, który nie sposób pominąć milczeniem. Otóż, widzimy tam, coś co historycznie rzecz biorąc, było jedną z ideowych podstaw AA. Mianowicie chodzi o daleko posunięty religijny indyferentyzm tego ruchu, którego jednym z wyrazów jest zasada, będąca 3 krokiem tzw. 12 kroków AA: „Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie Bogu takiemu, jak Go pojmujemy” (podkreślenie redakcyjne). Założyciel AA z pogardą odnosił się bowiem do zorganizowanych form religii i tworząc swój ruch podkreślał, iż nie chodzi o sprzyjanie jakiejś konkretnej wizji Boga, ale o to by każdy w swych zmaganiach z pijaństwem mógł „wybrać sobie takiego Boga, jaki mu odpowiada”. To podejście Willsona zostało pokazane w tym filmie bez żadnych sugestii, iż może ono być błędne czy niebezpieczne. A że w istocie rzeczy zachęcanie ludzi do „wybrania sobie takiego Boga, jaki im odpowiada” jest szalenie dwuznaczne, nie trzeba długich wywodów. Zadaniem człowieka jest wszak raczej poddać swe życie Bogu takim jak Ów naprawdę jest i jak się nam w swej łaskawości objawił, aniżeli kreować sobie obraz Bóstwa wedle własnych wyobrażeń, fantazji i zachcianek. Dlatego też podejście założyciela AA do wiary w Boga i religii jest postawieniem sprawy do góry nogami. Więcej na temat owego niebezpiecznego aspektu ruchu AA przeczytać można w tekście znajdującym się pod następującym linkiem (niektóre z wniosków tam zawartych wydają się być przesadzone, ale istota wskazywanego problemu wydaje się dobrze ujętą): http://www.tiqva.pl/o-psychologii/160-12-krokow-do-pieka
Zachęcamy więc do krytycznego seansu „Nazywam się Billie W.”. Jak tradycyjnie już mówimy w wypadku tego rodzaju filmów: „Zjedzmy mięso, wyplujmy kości„.
19 listopada 2014 19:36