Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Film Hoopera raczy nas dużą ilością przysłowiowego „miodu” lanego na serca chrześcijan. Tak też, takie wartości jak nawrócenie, miłosierdzie, wybaczenie, pomoc i litość dla ubogich, są i tu bardzo wyeksponowane i podkreślone. Nieodmiennie zachwyca też odmalowana w „Nędznikach” postawa skromnego biskupa, którego akt miłosierdzia względem Jaena Valjeana stał się początkiem jego nawrócenia, a przy tym był alegorią miłości jaką wobec nas grzeszników okazał Pan Jezus. Krzepi także wyrażona tu dezaprobata dla karykatury sprawiedliwości, bo jakże inaczej nazwać kilkuletnie więzienie za kradzież bochenka chleba dla głodnych czy też bezlitosne ściganie przez lata człowieka, który od dawna już żyje dobrze i porządnie?
Sposobu zobrazowania w musicalu „Les miserables” rewolucji 1832 r. nie można już jednak zinterpretować w kategoriach wyrażonego względem niej dystansu. Choć bowiem i tym razem Jean Valjean zasadniczo rzecz biorąc nie bierze udziału w owych zbrojnych rozruchach przeciw władzy, to końcówka, którą zafundował nam Tom Hooper nie pozostawia wątpliwości, iż mamy tu do czynienia nie tylko z sympatią względem niej, ale wręcz jej kultem i mistyką. Oto bowiem w końcowych scenach pokazujących śmierć głównego bohatera zasugerowane zostaje, iż idzie on do Nieba. Widzimy zatem z jednej strony zmarłego już Valjeana opłakiwanego przez Kozetę i Mariusza, z drugiej zaś strony główny bohater pokazany jak prowadzony jest do raju przez Fantynę. Następne ujęcie pokazuje postać miłosiernego biskupa, który pomógł niegdyś Jeanowi stojącego u bram czegoś co wygląda jak duża kościelna kaplica. I nagle oczom widzów prezentuje się szeroka panorama setek, jeśli nie tysięcy stojących na barykadach i wymachujących m.in. czerwonymi sztandarami rewolucjonistów (pośród których rozpoznajemy też tych wcześniej poległych w walce) śpiewających pieśń, w której padają słowa: „Nacieszymy się wolnością, rajski ogród będzie nasz …„. W tej scenie widzimy też zmarłego przed kilkoma minutami Jeana Valjeana, który wyprostowany i z rozjaśnioną twarzą dołącza się do rewolucyjnego śpiewu. Widzimy tu zatem wizję Nieba przepełnionego tymi, którzy wcześniej zbuntowali się i podnieśli „miecz” przeciw prawowitym władzom. Nie ma tu śladu sugestii, iż ludzie ci trafili do tego miejsca mimo swego buntu (gdyż zań żałowali albo działali w szczerej, acz błędnej świadomości, iż czynią dobrze). Wprost przeciwnie, w owym „niebie” widzimy barykady, rewolucyjne sztandary i ludzi ze strzelbami w dłoniach. To tak, jakby ktoś twierdząc, że „homoseksualiści mogą pójść do nieba” (co w pewnym określonym sensie byłoby prawdą) przedstawił niebo jako wielki klub gejowski, w którym ci tańczą, całują się i obściskują – co stanowiłoby już ohydne bluźnierstwo. I właśnie z takim faktycznym bluźnierstwem i herezją mamy do czynienia w najnowszej ekranizacji „Nędzników”. Chociaż omawiana scena trwa zaledwie kilka minut i można by ją w związku z tym uznać za drobny epizod w filmie, którego czas trwania wynosi 157 minut, to przynajmniej mi zepsuła ona całą radość z jego obejrzenia. W obliczu tej bluźnierczej apoteozy zbrojnego buntu i rewolucji warto przypomnieć to czego w odniesieniu do buntowników naucza Słowo Boże:
„Bądźcie tedy poddani każdej ludzkiej władzy ze względu na Boga: czy to królowi jako najwyższemu zwierzchnikowi, czy namiestnikom jako posłanym przezeń ku pomście złoczyńców, a ku chwale dobrych” (1 Piotr 2, 13-14)
„Nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione (…) kto przeciwstawia się władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia (…)” ( Rzymian 13, 1 – 3).
31 sierpnia 2013 22:34