Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
W ostatnim dniu nauki w liceum, Denis, szkolny prymus i „kujon”, wygłasza szokującą mowę, w czasie której, wyznaje swą miłość do Beth Cooper, przewodniczącej licealnej drużyny cheerleaderek, a także wytyka kilku innym uczniom ich wady, tajemnice i słabości. To niespodziewane wydarzenie staje się początkiem niezwykłych przygód z udziałem Denisa, jego kolegi Richa, Beth i jej dwóch przyjaciółek.
Jeśli chodzi o płaszczyznę moralną i światopoglądową tego filmu, to można by powiedzieć, iż jest to jedna z głupawych amerykańskich komedii młodzieżowych, których styl wyznaczyły produkcje w rodzaju „American Pie”. I rzeczywiście, „tradycyjnie” już dla tego typu obrazów, również w przypadku „Kocham Cię, Beth Cooper” mamy tu sporą dawkę wulgarnej mowy, ogrom nieprzyzwoitych dowcipów i sprośnych aluzji, zaś większa część akcji obraca się wokół tego, czy młodocianym i niezbyt doświadczonym erotycznie bohaterom uda się „zaliczyć laskę” – a do tego jeszcze obserwujemy perypetie z próbami kupienia alkoholu przez nieletnich.
Choć wszystko, co zostało tu wymienione, jest prawdą także w odniesieniu do omawianego filmu, na jego obronę trzeba powiedzieć, iż nie wszystkie ze wskazanych powyżej elementów są tu pokazywane w jednoznacznie przychylny sposób. Na przykład, Denis, co prawda, przez dużą część filmu zachowuje się tak, jakby chciał uprawiać seks z Beth, ale ostatecznie kończy się „tylko” na tym, iż całuje się z nią w romantycznej scenerii wschodzącego nad jeziorem słońca (w wielu innych filmach tego typu wątek skończyłby się po prostu na seksie). W zalewie głupich żartów twórca umieścił tu też kilka skłaniających do refleksji myśli i sugestii – widać to zwłaszcza na przykładzie Beth Cooper, która mimo, że jest najbardziej atrakcyjną i pożądaną dziewczyną w szkole, w pewnych momentach jest tu pokazywana jako w głębi duszy rozbita i zagubiona osoba (co ciekawe, jako jeden z elementów owego zagubienia jest ukazany jej zbyt swobodny i poufały stosunek do relacji damsko-męskich). Z drugiej strony, w filmie tym został też umieszczony raczej przychylny wobec pro-homoseksualnej ideologii wątek „gejowskiego coming outu”. Co prawda nie ma tu np. wywodów o tym, jak to biedni „geje” i lesbijki są prześladowani przez homofobiczne społeczeństwo, jednak w żadnej scenie nie została zawarta krytyka homoseksualizmu (a wręcz przeciwnie, przynajmniej w jednym momencie takowy jest przedstawiany z życzliwością), ostatecznie zaś wskazany wątek kończy się tym, iż jeden z bohaterów (Rich) uświadamia sobie, że „chyba jest gejem„. Tak więc, nawet, gdybyśmy mieli, w sposób względny i relatywny, pochwalić to, iż w filmie tym zostały zawarte aluzje mogące być odczytane jako sceptyczne wobec heteroseksualnej rozpusty, to życzliwość wobec sodomii od razu psuje to i tak w sposób słaby pozytywne wrażenie.
Jak zatem generalnie ocenić ów film? Cóż, trochę mądrych refleksji to za mało by zrównoważyć całą masę ohydy tu pokazanej. Trudno więc go polecać i pochwalać nawet z uwzględnieniem poważnych zastrzeżeń. Wszak kilka rodzynków nie czyni jeszcze z kupy fekaliów smacznego ciastka.
17 lipca 2014 15:40