Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Serial ten oparty jest na historii rosyjskiej imigrantki Anny Sorokin, znanej jako Anna Delvey – dwudziestokilkuletniej naciągaczki, która weszła do nowojorskiej socjety, przedstawiając się jako pochodząca z Niemiec dziedziczka wielkiej fortuny. Zanim została aresztowana w 2019 roku, Anna zdołała wyłudzić od swoich bogatych (zazwyczaj) „przyjaciół” oraz firm oferujących luksusowe usługi (typu drogie hotele, prywatne odrzutowce) ponad 200 tys. dolarów. W planach miała też pozyskanie wielomilionowej pożyczki bankowej na stworzenie fundacji swojego imienia i elitarnego klubu sztuki, który miał się mieścić w imponującym budynku na Manhattanie. Historię tę poznajemy głównie przez pryzmat dziennikarskiego śledztwa, które prowadzi Vivian (postać ta jak większość w tym serialu ma swój dość zbliżony odpowiednik w rzeczywistości).
Choć twórcy serialu uprzedzają widza, że część sytuacji w nim pokazanych została całkowicie zmyślona, to jednak jednocześnie dają do zrozumienia, że snuta tutaj opowieść jest z grubsza prawdziwa. A skoro tak, to należy ocenić go bardziej jako rodzaj biogramu niż fikcji. Niestety jako relacja z kryminalnego okresu życia Anny ten serial jest moralnie trudny do obrony, gdyż jego twórcy zdają się cierpieć na rodzaj rozszerzonego „syndromu sztokholmskiego”, którym pragną też zarazić widza. Przez większość czasu starają się oni przekonać odbiorców, że ofiary panny Sorokin, nawet jeśli straciły na kontakcie z nią finansowo, to zyskały wiele cenniejszych rzeczy typu inspiracja twórcza, „druga młodość”, zastrzyk energii, nabranie pewności siebie i odwagi do realizacji swoich marzeń, itp.. Problem w tym, że fascynacja Anną czy nienaturalne przywiązanie do niej, które prezentuje nie tylko część jej ofiar, ale też pisząca o Annie artykuł Vivian, koledzy Vivian z pracy, a także prowadzący sprawę panny Sorokin obrońca, to nie są rzeczy po prostu tu relacjonowane. Takie podejście wymienionych osób do niegodziwego postępowania głównej bohaterki zdaje się bowiem również narzucane widzowi. W jaki więc sposób twórcy serialu próbują nas przekonać do moralnej zasadności postępowania Anny? Zasadniczo – grając na feministycznej nucie. W niemal każdym odcinku sama Anna bądź jakaś inna postać podkreśla, że główna bohaterka dokonała wielkich rzeczy, chociaż jest kobietą, albo że jest jej trudno, bo działa w świecie, w którym wciąż rządzą mężczyźni, a nawet – że nie trafiłaby do więzienia, gdyby była mężczyzną. Mamy wręcz wrażenie, że jeszcze chwila i okaże się, iż wszystkiemu winien prezydent Trump. Trochę to naciągane, gdyż bardziej prawdopodobna wydaje się teza odwrotna – gdyby Anna była mężczyzną, być może potraktowana zostałaby dziś nieco surowiej. Raczej też w przypadku mężczyzny nikt nie uznałby za „dokonanie wielkich rzeczy” przehulania ponad 200 tysięcy dolarów na konsumpcje luksusowych dóbr. Główny zatem „morał” całego serialu jest szyty grubymi nićmi i co najmniej dwuznaczny.
Czy są jednak w tym serialu jakieś wyraźniej dobre rzeczy, za które można go pochwalić? Tak, do takich należy mimo wszystko jakaś jego wartość edukacyjna. Ponieważ produkcja ta jest w dużej mierze oparta na prawdziwej sprawie kryminalnej, to, nawet mimochodem, obnażane są tu pewne typowe metody podobnych Annie naciągaczy. Widz może zaobserwować na przykładzie ofiar głównej bohaterki, jakie rzeczy powinny zapalać również u niego/u niej lampkę ostrzegawczą. Są też oczywiście pewne pomniejsze zalety serialu takie jak np. pokazanie, dlaczego pozbawionej realnego doświadczenia młodej osobie udawało się nieraz zwodzić starsze „szczwane lisy”. Fabuła ta objaśnia, że było to możliwe, gdyż wychowana na mediach społecznościowych Anna jako „idealne dziecko swoich czasów” potrafiła perfekcyjnie kreować się na osobę bogatą i finansowo niezależną. Wiedziała też, jakie drobiazgi aktualnie urastają do spraw ogromnej wagi w modnym towarzystwie. Niestety początkowa satyra na świat, w którym dobór odpowiedniej kreacji traktuje się jak sprawę życia i śmierci, jest tutaj stępiony przez niezbyt skrywany podziw dla ludzi, którzy „potrafią zadbać o swój wizerunek”.
Podsumowując, zasadniczo odradzamy oglądanie tego serialu. Jako zachętę do takiej decyzji dodam od siebie, że po pierwszych dość ciekawych odcinkach robi się on po prostu przewidywalny i miejscami wręcz nieznośnie nużący.
Marzena Salwowska
10 marca 2022 18:17