Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Lata 30-te XX w. Berlin, Republika Weimarska. Młody Anglik, Brian Roberts, przybywa tu pisać pracę doktorską i doskonalić język niemiecki. Wynajmuje pokój w kamienicy, w której zamieszkuje, między innymi, „wyzwolona” Amerykanka Sally Bowles, artystka kabaretowa, marząca o sławie filmowej. Anglojęzyczny przybysz od razu wzbudza zainteresowanie Sally, sam jednak z początku podchodzi z dystansem do jej niedwuznacznych zalotów. W końcu jednak ulega urokowi sąsiadki i decyduje się na romans. Nowo powstały związek szybko zostaje wystawiony na próbę, gdy Sally poznaje, przypadkowo, przystojnego i bajecznie bogatego arystokratę Maximiliana von Heune. Maximilian, który jak sam mówi, lubi „wspierać sztukę na swój własny sposób”, szybko zostaje kochankiem i sponsorem Sally, co nie przeszkadza mu uwodzić również Briana …
W tle tego miłosnego trójkąta widzimy schyłek Republiki Weimarskiej i przybierający na sile nazizm.
Najbardziej chyba uderzającą cechą tego filmu (i zasadniczą jego wadą) jest wyraźna amoralność niemal wszystkich jego bohaterów. Wprawdzie można by ten fakt próbować tłumaczyć potrzebą ukazania realiów Republiki Weimarskiej, która słynęła z zepsucia obyczajów, jednak nie ma tu żadnej nagany dla takiej amoralności, wręcz przeciwnie -wyraźny jest klimat akceptacji i postawa „przymrużania oka”. Nadto, teza filmu, że „życie kabaretem jest i tak je trzeba brać”, ma za zadanie z góry znieczulić widza na zepsucie, które obficie wylewa się z ekranu. Jeżeli bowiem życie jest kabaretem, to cóż w tym złego, że Sally zmienia kochanków jak rękawiczki, Brian sypia jednocześnie z Sally i jej sponsorem, lub tłumaczy pornografię dla paru marek, ktoś inny uwodzi kobiety dla pieniędzy, czy że poczęte dziecko musi zginąć w imię wygody i wątpliwej kariery matki? Jeżeli życie to kabaret, to rzeczywiście, im barwniej, tym lepiej. Problem tylko w tym, że jeśli ktoś zgadza się na taką tezę twórców tego filmu, to konsekwentnie powinien też uznać np. Holokaust za część tego kabaretu i nie oburzać się na jego twórców. Traktowanie życia jako kabaretu jest oczywiście całkowicie sprzeczne z, opartą na Słowie Bożym, myślą chrześcijańskiej. Nieomylne bowiem Słowo Boga mówi „postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hebr 9,27), tak że trudno byśmy dany nam krótki czas doczesnego życia traktowali tak niepoważnie.
Już samo to usypianie zdrowej czujności i wrażliwości sumienia starczyłoby do zdyskwalifikowania „Kabaretu” jako ewentualnej rozrywki dla chrześcijańskiego widza. Niestety, do tego dochodzi jeszcze, o czym już wcześniej wspomniałam, duża dawka niemoralności (głównie w sferze seksualnej) w obrazie (nieskromne stroje i wyuzdane tańce) i dialogach.
Kolejnym istotnym niebezpieczeństwem, jakie niesie ze sobą film, jest też rysowane grubą kreską przeciwstawienie – zepsuta, lecz barwna Republika Weimarska kontra brutalny i „purytański” nazizm. Trzeba tu jasno powiedzieć, że takie przeciwstawienie jest fałszywe i nieuprawnione, ponieważ nazizm wcale nie odznaczał się szczególną czystością obyczajów. Pewna ich surowość była oczywiście mile widziana, ale tylko wtedy, gdy służyła ona „czystości rasy”. Zabieg ostrego przeciwstawienia Republiki Weimarskiej nadchodzącej III Rzeszy może sugerować widzom, że w sferze publicznej mamy tylko następujący wybór: albo akceptujemy wszelkie rozpasanie, albo zgadzamy się na tyranię. Jest to jednak pogląd liberalny i libertyński, a więc heretycki, nadto niezgodny z historycznym doświadczeniem, które poucza nas, że rozpasane społeczeństwa często w końcu popadają w niewolę. Słuszniejszym zatem byłby wniosek, że zepsucie Republiki Weimarskiej ściągnęło na Niemcy jeszcze gorsze zło.
Film ten wszakże nie jest całkiem pozbawiony moralnych zalet, takich jak plastyczne pokazanie negatywnych skutków rozwiązłości seksualnej, w postaci niechcianej ciąży i rozpadu związku dwojga zakochanych. Pewnym plusem jest też pozytywne, mimo wszystko, zakończenie pewnego, z początku niemoralnego, wątku – jeden z bohaterów postanawia ujawnić swoją żydowską tożsamość, narażając się na szykany, by móc poślubić ukochaną. Te jednak zalety „Kabaretu” są na tyle nikłe, że giną jak drobne punkciki na tle ogólnej niemoralności tego obrazu.
Marzena Salwowska
29 października 2014 10:18