Pewien czas temu jedna z osób zwróciła mi uwagę na tekst autorstwa pani Małgorzaty Tomczak pt. „Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta – osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami”. W tym opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” artykule autorka sugeruje, iż między innymi film w reżyserii Agnieszki Holland pt. „Zielona granica” w mocno jednostronny sposób – czyli na korzyść retoryki „proimigracyjnej” – przedstawia sprawę kryzysu na polskiej granicy wschodniej. Pani Tomczak w kontekście takiej retoryki otwarcie nawet stwierdza:
„Po dwóch latach pisania o migracji i kryzysie na granicy nie mam wątpliwości, że wytwarzamy fałszywą wiedzę.”
Co prawda, pani Tomczak w żadnym miejscu wspomnianego tekstu nie przyznaje się do czegoś, co można by nazwać mianem „jawnego kłamstwa”, jednak nie ukrywa, że w celu lepszego nastawienia do imigrantów strona – którą niegdyś i ona reprezentowała – stosowała pewnego rodzaju pominięcia, „przefiltrowanie” rzeczywistego obrazu sytuacji, etc. Te słowa autorka „Gazety Wyborczej” odnosi także do filmu „Zielona granica”.
W związku z tym zachodzi zatem pytanie, czy moja – opublikowana na tym portalu – recenzja owej produkcji kinowej nie była dla niej zbyt pochlebna? A może należałoby powiedzieć więcej: czy nie była ona zasadniczo błędna? Otóż, nie sądzę, by uprawnione było zastosowanie wobec niej tego drugiego określenia („zasadniczo błędna”). Dalej bowiem podzielam wyrażoną w „Zielonej granicy” krytykę tzw. pushabacków”. Ciągle też uważam, iż życzliwy sposób w jaki zostali w tym filmie zobrazowani polscy aktywiści niosący pomoc nielegalnym imigrantom znad naszej granicy z Białorusią zasługuje na szacunek i uznanie. Co do zaś „jednostronności” owego filmu to przynajmniej delikatnie została ona przez nas zauważona już w pierwszej wersji jego recenzji. W punkcie nr 5 recenzji napisałem wszak:
„Jeśli chodzi o samych imigrantów to ów obraz owszem wydaje się być przesłodzony: chyba wszyscy z nich są pokazani w filmie w bardzo życzliwym świetle.”
Nie jest zatem tak, iż w momencie pisanie recenzji „Zielonej granicy” nie dostrzegałem żadnej jej wady czy braku. Przyznaję jednak, że poziom jednostronności tego filmu był chyba jednak zbyt duży, by zasługiwał on na notę „+3” („Dobry”) – a taką właśnie ocenę nadałem mu pierwotnie. Dlatego też postanowiłem obniżyć jego ocenę z +3 na „+2” („Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami”). Myślę, iż jest to w miarę – czyli z uwzględnieniem naszych ludzkich ograniczeń i ułomności – sprawiedliwa i uczciwa ocena filmu pt „Zielona granica”.
Mirosław Salwowski
***
Kadr z filmu „Zielona granica”. Fot. Metro Films
24 stycznia 2024 17:39