Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Danny Collins, zblazowany gwiazdor muzyki popularnej dostaje od swojego managera (i jednocześnie najlepszego przyjaciela) zaskakujący prezent urodzinowy. Jest to list, który 40 lat wcześniej wysłał do stojącego właśnie na progu wielkiej kariery Collinsa John Lennon. Danny jest tak poruszony tym, że sam Lennon docenił jego teksty, które pisał przed laty, że postanawia zerwać ze swoim pustym gwiazdorstwem i zacząć nowe życie. Porzuca więc dużo młodszą kochankę, postanawia też rozstać się z narkotykami i nadmiarem alkoholu. Wraca też (po 40 latach przerwy) do pisania własnych tekstów. A co najważniejsze, zamieszkuje w hotelu w New Jersey, by być bliżej dorosłego syna, z którym do tej pory nie miał żadnego kontaktu.
Film ten, pomimo paru dość wyraźnych wad, o których mowa będzie później, ma też istotne zalety, które czynią go godnym polecenia.
Pierwszym i zasadniczym atutem filmu jest to, że jego główny bohater dostrzega zło i bezsens swojego życia (choć jest ono pełne światowych sukcesów) i w pewnym momencie postanawia odtąd żyć w sposób zdecydowanie lepszy i bardziej godziwy. Oczywiście różnie mu to wychodzi. Trudno jednak po tego rodzaju humanistycznym nawróceniu, gdzie człowiek próbuje stać się „nowym stworzeniem” o własnych siłach, spodziewać się wiele. Jednakże wszelki wysiłek zmierzający do bycia lepszym, jest z pewnością rzeczą dobrą i godną pochwały, zwłaszcza gdy, jak w przypadku głównego bohatera filmu, towarzyszy temu uznanie swoich win, skrucha, żal i chęć zadośćuczynienia za winy.
Wart odnotowania jest też fakt docenienia w filmie tradycyjnego modelu rodziny, który reprezentuje tu domowe ognisko syna Collinsa. Zgodne życie w „staromodnym” związku, gdzie głową rodziny jest mąż, a żona zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci pokazane jest niemal jako ideał, zwłaszcza na tle nieuporządkowanego (w przeszłości) życia starszego Collinsa, z plejadą żon i przygodnych partnerek. Nawiązanie relacji z synem i jego rodziną staje się zresztą dla głównego bohatera priorytetem. I mimo że spotyka się on z odrzuceniem z tej strony, nieoczekiwanie okaże się, że powrót „ojca marnotrawnego” nie nastąpił wcale za późno, ale w odpowiednim momencie.
Pewną wartością filmu jest też pokazanie, że nie jest rzeczą obojętną, jaki użytek robi człowiek z talentów, które zostały mu dane. Śpiewanie błahych i słabych piosenek jest tu pokazane wręcz jako wina i grzech bohatera. Pokazane jest, że uleganie kaprysom świata wyjaławia i niszczy człowieka.
Jeśli chodzi o wady filmu, to są one dość ewidentne. Napiętnować tu należy przede wszystkim używanie świętego imienia Jezus jako tak zwanego przerywnika oraz liczne wulgaryzmy.
Negatywnie odnotować należy też eksponowanie wdzięków „przyjaciółki” głównego bohatera. Wprawdzie chodzi „tylko” o dwie sceny na początku filmu, są one jednak dość charakterystyczne i niewątpliwie mają na celu ekscytowanie widza. Trzeba jednak przyznać, że po opowieści o rozpustnym gwiazdorze można było spodziewać się gorszych rzeczy.
Wątpliwości budzić też mogą sceny, w których (parokrotnie rozwiedziony) Collins adoruje rozwódkę. Wprawdzie nie składa jej żadnych niestosownych czy dwuznacznych propozycji, to jednak okazuje jej ten rodzaj zainteresowania, który właściwy jest jedynie w wypadku osób wolnego stanu. W tym miejscu najlepiej będzie przytoczyć słowa Pana Jezusa określające sytuację osób rozwiedzionych: „Każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży.” (Łuk. 16:18 ).
Nie mniej, polecamy ten film jako opowieść o tkwiącej chyba w każdym człowieku potrzebie, by przestać żyć byle jak, stawać się lepszym i robić rzeczy, które mają prawdziwe znaczenie.
Marzena Salwowska
28 lipca 2020 13:29