Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
„Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce” rządy sprawuje totalitarne Imperium Galaktyczne, przeciw któremu nierówny bój toczy Sojusz Rebeliantów. Postrachem galaktyki i prawą ręką samego Imperatora Palpatine’a jest odziany w czarną zbroję okrutny Lord Vader, który ściga księżniczkę Leię z Sojuszu, posiada ona bowiem imperialny projekt super-potężnego statku kosmicznego „Gwiazdy Śmierci”, który zdolny będzie unicestwiać całe zbuntowane planety, zapewniając Imperium ostateczne zwycięstwo w konflikcie. W wydarzenia wplątany zostaje Luke Skywalker – młody chłopak z odległej i pustynnej planety, który razem z tajemniczym rycerzem zniszczonego przez Imperatora zakonu Jedi Obi-Wan Kenobim oraz awanturniczymi przemytnikami Hanem Solo i Chewbaccą ruszają na ratunek księżniczce. Gwiazda Śmierci jest już jednak gotowa, a Imperium szykuje się do ostatecznej rozprawy z Sojuszem, zaś Luke’a, Leię, Obi-Wana i Lorda Vadera łączy znacznie więcej, niż można by się spodziewać…
W ten sposób rozpoczyna się pierwsza sławna trylogia George’a Lucasa (choć w porządku fabularnym, jest ona drugą z kolei). Następna rozpoczyna się 20 lat wcześniej, gdy rządzącej większością galaktyki Republice zagrażają seperatystyczne ruchy ze strony Federacji Handlowej, zaś strzegący pokoju w galaktyce zakon Jedi wpada na trop złowieszczych lordów Sithów, knujących spisek mający za zadanie zniszczyć Jedi i przejąć panowanie nad światem. W wyniku skomplikowanego splotu wydarzeń, wywołanych konfliktem zbrojnym, jeden z rycerzy zakonu, Qui-Gon Jinn razem ze swoim uczniem Obi-Wan Kenobim znajduje na odległej planecie małego chłopca – Anakina Skywalkera, obdarzonego wyjątkową mocą…
Mówi się, że przygotowując fabułę, Lucas poszukiwał możliwie jak najbardziej uniwersalnych dla wszystkich opowieści motywów, po czym zawarł je w swoim dziele, które niewątpliwie przeszło do klasyki światowej kinematografii. Jak spoglądać na obie trylogie znanego reżysera z perspektywy chrześcijanina?
Świata „Gwiezdnych Wojen” nie można w sensie ścisłym przyporządkować do kategorii „science fiction” – choć przekraczanie prędkości światła, miecze świetlne czy inne futurystyczne wynalazki pojawiają się w filmie, podstawowe założenia metafizyki u Lucasa są dalekie od nowoczesnego, „naukowego” materializmu; galaktyka przesiąknięta jest bowiem mistyczną przenikającą i tworzącą wszystko siłą – Mocą. Zjednoczenie się z nią przez co bardziej wrażliwych spośród ludzi jest źródłem ponadnaturalnej siły, która umożliwia przenoszenie przedmiotów, odbijanie pocisków laserowych i wpływanie na umysły bliźnich. To władanie Mocą jest czynnikiem wyróżniającym dużą część głównych bohaterów, a konflikt protagonistów i antagonistów przebiega wzdłuż osi jasnej i ciemnej strony Mocy; siła pierwszej leży w wyzbyciu się namiętności, a druga właśnie od nich bierze swój początek. Sithowie są fanatyczni, zaś Jedi zdają się reprezentować pewnego rodzaju relatywizm (wypowiedź Anakina „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie” jest uznana przez Obi-Wana za mogącą paść tylko z ust Sitha).
Mówiąc wprost, metafizyka „Gwiezdnych Wojen” sięga swoimi korzeniami głęboko na Wschód, i to właśnie może być największym mankamentem tej produkcji. Pan Bóg nie jest bowiem bezosobową panteistyczną siłą, a więź z nim nie jest jedynie „dla wybrańców”. Zaś wyzwanie, które rzucił Obi-Wanowi Anakin, zostało rzeczywiście rzucone ludzkości przez Chrystusa – jedyną drogę do Ojca.
Być może to właśnie uduchowienie świata Lucasa było jedną z przyczyn wielkiej popularności trylogii pośród intuicyjnie nieusatysfakcjonowanych materializmem ludzi Zachodu, lecz nie należy zapominać, że Ewangelia oferuje nam znacznie lepszą odpowiedź na duchową pustkę – istota zbawienia nie polega bowiem na wyzuciu się siebie na rzecz nicości, ale Miłości. Jako jednak że produkcja Lucasa jest jedną z estetycznie najwybitniejszych w swoim rodzaju, jest również bardzo sugestywna – i dlatego jest możliwe, że stanie się ona początkiem zainteresowania duchowością Wschodu u mniej utwierdzonych w wierze osób (takich jak np. dzieci). To że „Gwiezdne Wojny” mają potencjał by wywierać wpływ kulturotwórczy, widać w powstaniu marginalnego lecz godnego uwagi ruchu religijnego zwanego „jediizmem”, a także w ogromnej popularności tzw. „Expanded universe” – zbioru książek, seriali, komiksów i gier umiejscowionych w świecie Lucasa.
Z drugiej strony, nie należy popadać w paranoję. Metafizyka filmu nie jest w nim zarysowana aż tak wyraźnie, by widz o przeciętnej wrażliwości doznał „panteistycznego ukąszenia”. Wypowiedzi tyczące się Mocy pojawiają się w każdej części, ale zawarte są głównie w spokojniejszych (a przez to mniej zapadających w pamięć) scenach pomiędzy wydarzeniami stanowiącymi centrum wartkiej fabuły. Produkcja Lucasa nie jest więc żadnym buddyjskim lub hinduistycznym katechizmem w formie video, lecz opowieścią, dla której rama światopoglądowa Wschodu stanowi tylko pewne tło.
By oddać sprawiedliwość trylogiom Lucasa, należy stwierdzić że w nieco płytszej niż metafizyczna warstwie fabularnej, w wyraźny sposób promują one bardzo dobre postawy i cnoty. Jak często zdarza się również w licznych niekoniecznie chrześcijańskich produkcjach, widzimy tutaj wyraźną pochwałę przyjaźni, trzeźwości moralnej, potrzebę przedkładania interesu bliźnich nad własny… Jeśli chodzi o przesłanie moralne, szczególnie interesująca zdaje się tutaj druga trylogia – a zatem części I-III. Widzimy tu bardzo interesujące studium upadku jednostki oraz całej Republiki. Niszcząca siła nieuporządkowanej miłości (Anakin Skywalker wynosi przywiązanie do ukochanej żony ponad trwanie przy jasnej stronie Mocy) i wreszcie koszmarne owoce zła, które nigdy nie spełnia swoich obietnic, lecz ostatecznie przynosi zagładę – to wszystko widoczne jest w historii Lucasa. Kuszenie i upadek Anakina nawiązuje do grzechu pierworodnego – tak jak Adam i Ewa dając omamić się chęcią poznania dobra i zła zaprzedali nieśmiertelność, tak rycerz Jedi zdradził dobro na rzecz zła, by unieśmiertelnić swoją żonę. Obydwie decyzje zakończyły się katastrofą całego świata. Film zawiera również znamienną i aktualną zwłaszcza w XXI wieku przestrogę przed panowaniem apokaliptycznego Antychrysta – potwór totalitaryzmu rodzi się bowiem w samym sercu demokratycznej republiki oraz działając w tajemnicy poprzez moralną korupcję zakonu Jedi i destabilizację państwa i wojnę domową, sięga wreszcie po władzę – przy grzmiącym aplauzie oszukanych ludzi.
„Gwiezdne wojny” nawiązują również do tradycyjnie chrześcijańskiej koncepcji nawrócenia zatwardziałego grzesznika, wskazując możliwość odkupienia i zadośćuczynienia za popełnione grzechy. Szkoda jedynie, że w przedstawionej tu historii człowiek staje się nie tylko swoim własnym katem, ale również i wybawicielem; nie potrzebuje łaski z zewnątrz, bo też nie ma Boga, który mógłby go nim obdarzyć.
Fabuła filmu (choć raczej tylko nowszej z trylogii) zdaje się nawet w dyskretny sposób popierać instytucję małżeństwa – miłość głównych bohaterów w II części nie przeradza się w czczy romans, lecz prowadzi wprost do ślubu (zaś poczęcie ich potomstwa zostaje chronologicznie umiejscowione już po nim). W obu trylogiach pojawiają się niestety również pozamałżeńskie namiętne pocałunki, a także (choć rzadko) wyraźnie nieskromne stroje. Film zawiera również sceny przemocy, z których niektóre mogą okazać się zbyt drastyczne, by pokazywać je małym dzieciom (choć przyznać trzeba, że produkcja Lucasa raczej stroni od epatowania nimi).
Podsumowując, wydaje się, że paradoksalnie świat „Gwiezdnych Wojen” oparty jest na błędnej teologii, lecz (co zazwyczaj jest wyraźniej widoczne) prezentuje w znacznym stopniu słuszną etykę. Można mieć wyraźne zastrzeżenia do sposobu, w jaki Lucas odmalowuje nam obraz dobra – ale wizja zła jest za to bardzo przekonująca i warta wzięcia do serca. Z tych właśnie powodów oraz dzięki relatywnie nieznacznemu stężeniu zawartych w produkcji elementów zepsucia takich jak seks, nieskromność lub wulgaryzmy, można uznać go za odpowiedni dla rodzin ze starszymi dziećmi (do familijności produkcji prawdopodobnie zresztą umyślnie aspirował). Należy pamiętać jedynie o zapobieganiu możliwej ezoterycznej lub panteistycznej infekcji poprzez odpowiednie pouczenie dzieci o fałszywości zawartych w filmach tez metafizycznych.
Filip Łapiński
18 stycznia 2018 13:38