Brak | Niewiele | Umiarkowanie | Dużo | Bardzo dużo | |
---|---|---|---|---|---|
Nieprzyzwoity język | |||||
Przemoc / Groza | |||||
Seks | |||||
Nagość / Nieskromność | |||||
Wątki antychrześcijańskie | |||||
Fałszywe doktryny |
Ezra Lieberman, postać wzorowana zapewne na Szymonie Wiesenthalu, to starszy już, niezamożny Żyd, który tropi i stawia przed wymiarem sprawiedliwości nazistowskich zbrodniarzy, ukrywających się w różnych częściach świata. Choć od II wojny światowej minęło już przeszło 20 lat, Lieberman ma wciąż masę pracy. Z głównym bohaterem próbuje też nawiązać współpracę pewien młody dziennikarz, który w Paragwaju wpadł na trop poważnego spisku z udziałem samego dr Mengele i wielu innych prominentnych nazistów. Dziennikarzowi udaje się nawet podsłuchać i nagrać spotkanie tej grupy, na którym dr Mengele zleca likwidację 94 mężczyzn w różnych zakątkach świata. Nie są to bynajmniej Żydzi czy domniemani wrogowie odrodzenia III Rzeszy, ale raczej przeciętni, biali mężczyźni w wieku 65 lat, w większości urzędnicy średniego szczebla. Jedyne co ich wyróżnia na pierwszy rzut oka to dużo młodsze (trochę ponad 20 lat różnicy) żony. Starszy mężczyzna zapewne nie uwierzyłby w całą tę historię, gdyby nie to, że młody dziennikarz odtworzył mu nagranie z podsłuchanymi rozmowami nazistów przez telefon, zanim do jego hotelowego pokoju wtargnęli mordercy. Lieberman postanawia się więc zająć tą sprawą, rozpoczynając od tego, że odwiedza wdowy po zmarłych niedawno nagłą śmiercią 65-latkach, którzy najbardziej odpowiadali profilowi ofiar. Szybko odkrywa, że coś jeszcze łączyło owych mężczyzn – wszyscy oni mieli identycznie wyglądających czternastoletnich, aroganckich, bladolicych, czarnowłosych i błękitnookich synów …
Film ten mimo upływu czasu ogląda się całkiem dobrze. Jest to o tyle zaskakujące, że kluczowy tu wątek eksperymentów naukowych powinien „trącić myszką”, a tak się raczej nie dzieje. Wręcz przeciwnie, podnoszone tu dylematy moralne związane z „zabawą w Boga” przez klonowanie ludzi wydają się teraz bardziej aktualne i „życiowe”. Obraz ten tym bardziej jest godny polecenia, gdyż wskazuje nie tylko na etyczną wątpliwość samego pomysłu klonowania istot ludzkich, ale też na liczne i nie do końca dające się przewidzieć poważne problemy, które mogą wynikać z zastosowania go w praktyce. Film ten w pewien sposób pokazuje, że chociaż technicznie możemy być zdolni do takiej „zabawy”, to i tak nie powinniśmy jej próbować i że lepiej kwestie związane z powstawaniem ludzkiego życia pozostawić w rękach prawdziwego Boga.
Najciekawszym jednak pytaniem, jakie stawiają „Chłopcy z Brazylii” jest to, czy jest moralnie dozwolone w sytuacji, gdy z dużym prawdopodobieństwem przewidujemy, że osoba, która na razie nie dopuściła się jeszcze żadnego poważnego występku, w przyszłości popełni liczne zbrodnie, by taką osobę „prewencyjnie zlikwidować”? Czy mamy prawo, w ten sposób arbitralnie decydować o czyimś życiu i śmierci? Co godne pochwały, film ten dość wyraźnie odpowiada na takie pytanie: „Nie. Nie mamy prawa tak czynić.” I słusznie, gdyż nie wolno nam wydawać wyroku śmierci na niewinną osobę w obawie, że w przyszłości dopuści się ona jakichś zbrodni. Zabicie bowiem osoby, która należy np. ze względu na niewłaściwe wychowanie czy dziedziczne skłonności do grupy ryzyka, jednak jak na razie nawet poważnie nie planuje jakiejś zbrodni, same w sobie jest zbrodnią, dla której nie ma usprawiedliwienia.
Inną z zalet tej produkcji jest też oczywiście jej wartość edukacyjna, a mianowicie przypominanie o zbrodniach niemieckich nazistów, które brały się z fałszywej ideologii. Pewnym plusem są też szlachetne postawy bohaterów filmu takich jak Ezra Lieberman, czy młody dziennikarz zamordowany tu przez dra Mengele i jego ludzi, gdyż obaj ci mężczyźni dążą do prawdy i sprawiedliwości godziwy środkami, nie naśladując w sposobie postępowania zbrodniarzy, których tropią.
Jeśli chodzi o pewne mankamenty filmu, to wymienić tu można zbędną nagość w jednej ze scen, nieuzasadnione użycie świętego imienia Jezus i może zbytnią brutalność w scenie z atakującymi psami.
Podsumowując, film z pewnością wart jest obejrzenia i przemyślenia.
Marzena Salwowska
25 maja 2017 14:51