Filmy
Barry Lyndon

Ocena ogólna:  Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami (+2)

Data premiery (świat)
18 grudnia 1975
Rok produkcji
1975
Gatunek
Dramat kostiumowy
Czas trwania
184 minuty
Reżyseria
Stanley Kubrick
Scenariusz
Stanley Kubrick
Obsada
Ryan O’Neal, Marisa Berenson, Patrick Magee, Hardy Krüger, Steven Berkoff
Kraj
Wielka Brytania/USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Słynny dramat kostiumowy Stanleya Kubricka oparty na powieści Williama Makepeace’a Thackeraya, uznawany za arcydzieło gatunku, a opowiadający o losach ubogiego irlandzkiego szlachcica, który stara się rozmaitymi środkami zostać możnym arystokratą. Śledzimy jego losy kolejno jako dzielnego żołnierza, dezertera, szpiega, hazardzisty, nie zawsze wiernego męża poślubionej z rozsądku arystokratki, człowieka z wyższych sfer, troskliwego ojca, raczej złego ojczyma, łapówkarza i pechowego pojedynkowicza. Ta łotrzykowska z pozoru historia staje się pretekstem do ukazania tak specyfiki osiemnastowiecznego społeczeństwa, jak i niejednej uniwersalnej prawdy. 

Jest to film, który bardzo słusznie zalicza się do klasyki kina. Od strony artystycznej (najczęściej branej pod uwagę przy tego rodzaju rankingach) oferuje on bowiem, wręcz legendarne już, prześliczne zdjęcia wzorowane na malarstwie epoki, wykonane we wspaniałych plenerach, cieszące oko pięknem przyrody i architektury. Dobór rekwizytów, scenografii, kostiumów oraz umiejętna charakteryzacja aktorów i dbałość o odwzorowanie niegdysiejszych obyczajów czy sposobów walki pozwalają autentycznie dotknąć epoki, w której dzieje się opowiadana historia. Doskonale dobrana jest też klasyczna muzyka, pochodząca z czasów przynajmniej zbliżonych do okresu życia Barry’ego i współtworząca nastrój poszczególnych scen. Historia wciąga, występy aktorskie utrzymane są na wysokim poziomie, a pojawiające się postacie nie są bynajmniej jednowymiarowe, płaskie – twórcom udało się zapełnić ekran złożonymi, nierzadko kontrowersyjnymi, bohaterami, mającymi przeróżne motywacje, zdolnymi zarówno do oczywistego dobra, jak i podłości, i przez to może bardzo bliskimi przeciętnemu widzowi. Czasem mym zdaniem lekko nadużywany jest w tym filmie narrator (którego sarkastyczne nieraz uwagi bywają jednak cenne, zabawne i trafne); niektóre rzeczy chciałoby się raczej zobaczyć niż o nich usłyszeć.

Przechodząc do stricte światopoglądowych i moralnych wartości przekazywanych przez dzieło warto zacząć od krytyki bardzo silnego rozwarstwienia i skostnienia systemu stanowego występującego w XVIII wieku w Europie. Ukazany jest tu de facto deprawujący wpływ ówczesnych stosunków na ludzi (a zwłaszcza na ambitniejsze jednostki, takie jak Barry). Z jednej strony bowiem niższe warstwy wiodą tu często żywot nie do pozazdroszczenia, choćby będąc traktowanymi podczas wojen przez dowódców jako „mięso armatnie” i źródło rekruta pozyskiwanego także nielegalnymi środkami (np. poprzez porwania). Od takiego losu wyższe sfery są najczęściej zabezpieczone. Podczas pokoju ludzie z niższych warstw muszą liczyć się w przedstawionym świecie z tym, że na jednostki patrzy się przede wszystkim przez pryzmat ich urodzenia i majątku, a nie osobistych zalet, co stawia ich automatycznie w gorszej pozycji. Boleśnie przekonuje się o tym Barry, gdy jego pierwsza miłość, kuzynka Nora Brady, wychodzi za mąż za bogatego oficera angielskiego, mimo, że wcześniej żywił on podsycane przez tę pannę nadzieje na małżeństwo z nią. Samo jednak rozwarstwienie i różnice w położeniu różnych stanów (choć często nieuzasadnione i niesprawiedliwe) nie byłyby może tak dotkliwe, gdyby przez ciężką i uczciwą pracę dało się uzyskać awans społeczny. Tymczasem, jak ukazują twórcy dzieła, wyższe sfery zamknięte są na przyjmowanie nowych członków; nawet od człowieka, który przyjął arystokratyczny styl życia ciągle czują „smród” wyniesiony z poprzedniego okresu (o czym napomyka gardzący ojczymem pasierb głównego bohatera). Liczy się dla nich przede wszystkim tytuł nabyty od króla w drodze prawnych procedur (choć najlepiej jednak odziedziczony). Takie to społeczeństwo jawi się właśnie jako winne wydania Barry’ego Lyndona – człowieka inteligentnego i ambitnego, który nie chce się pogodzić ze swym położeniem, ale nie mogąc go łatwo (albo przynajmniej uczciwie) polepszyć, schodzi na drogę kłamstwa (po dezercji z wojska podszywa się pod brytyjskiego oficera), oszustwa (aby zebrać majątek dokonuje przekrętów podczas gier hazardowych), wyrachowania (żeni się z niekochaną  arystokratką, którą ponadto „zaklepuje sobie” jeszcze za życia jej męża, podejmując daleko posunięty flirt) czy korupcji (trwoni majątek żony na łapówki dla wpływowych ludzi, mających załatwić mu tytuł lorda). Takie to społeczeństwo degraduje małżeństwo do roli transakcji handlowej (wbrew pięknym naukom udzielanym przez pastora podczas jego zawierania) i sprawia, że ten świeżo upieczony arystokrata zaniedbuje żonę, rzucając się w wir upragnionych zabaw i romansów, na które wreszcie pozwala mu majątek.

Jednak wspomniane złe czyny Barry’ego nie są tu usprawiedliwiane, a odpowiedzialność za nie nie jest w całości przerzucana na „system”. Główny bohater, skądinąd miejscami sympatyczny człowiek (początkowo szczery, wykazujący się odwagą na polu bitwy młodzieniec, a następnie kochający ojciec), jawi się czasem przez swe postępowanie jako niemal czarny charakter opowieści. Widać jak raniące dla poślubionej niewiasty są jego romanse ze służącymi (na taką refleksję zdobywa się zresztą sam Barry, który żałuje swych czynów i jedna się z żoną). Ogólna nieuczciwość bohatera i złe traktowanie małżonki rodzą także nienawiść, jaką darzy go wspomniany pasierb, lord Bullingdon, niekierujący się jedynie godnymi ubolewania uprzedzeniami wobec ojczyma, ale żywiący uzasadnioną niechęć do krętactwa Lyndona i trwonienia przezeń majątku jego matki. Ta nienawiść staje się zresztą przyczyną spektakularnego upadku Barry’ego w wyniku wyrafinowanej i dokonanej z zimną krwią prywatnej zemsty lorda. Nadmienić tu jeszcze wypada, że zemsta owa, choć jak wyżej powiedziano miała swe powody, także odmalowana została w negatywnych barwach (głównie przez pokazanie chorej zawziętości Bullingdona, nawet w sytuacji, gdy Lyndon wydawał się dążyć do pojednania, przyjmując pasywną postawę podczas pojedynku z nim). Z zadowoleniem i ulgą można zatem stwierdzić, że twórcy ukazują jak zło rodzi zło i nazywają owo zło (obecne po obu stronach konfliktu) po imieniu. 

Ostatnią ważną lekcją udzielaną przez to dzieło jest uwypuklenie marności doczesnych dóbr i osiągnięć. Nie odmawiając w sposób absolutny Lyndonowi prawa do prób polepszenia swej sytuacji, a arystokratom prawa do obrony swych majątków i pozycji przed tymi jego działaniami, które były nieuczciwe i szkodliwe, ukazuje, że tak naprawdę obie strony poświęcały swą energię i inwencję na szarpaninę o ulotne i doczesne wartości. Kruchość pozycji, jaką Barry sobie wywalczył obrazuje fakt, że wystarczył jeden raz, gdy dał się on ponieść emocjom, jedna wszczęta w zrozumiałym gniewie bójka, by stracił szacunek towarzystwa i mógł pożegnać się z tytułem lorda, o który się starał. Tak samo wszystkie swe myśli o zapewnieniu jak najlepszego losu swemu dziecku i dziedzicowi musi on porzucić, gdy niespodziewanie syna zabiera mu nieszczęśliwy wypadek, owoc zwyczajnej lekkomyślności. Obraz przeniknięty jest zatem dojmującym smutkiem płynącym z refleksji nad ludzką naturą, tak skłonną do gromadzenia sobie skarbów na ziemi, podczas gdy, jak stwierdza pastor podczas pogrzebu synka Lyndona, nic nie możemy stąd ze sobą zabrać. Znakomitym podsumowaniem tego aspektu przesłania filmu jest jego ostatnie zdanie, stwierdzające ironicznie, że mimo znacznego różnienia się między sobą, przestawione osoby teraz są w końcu równe. Istotnie – śmierć zrównuje ludzi wszystkich szczebli społecznej drabiny i czyni śmiesznymi ich wykrwawianie się w walkach o pozycję, tak zaciętych jakby pozycja miała trwać na wieki.

Z pobocznych elementów warto docenić negatywne przedstawienie kuzynki Lyndona, Nory Brady, która niefrasobliwie bałamuci głównego bohatera (i z tego co wiadomo innych mężczyzn), mimo że nie wiąże z nimi poważnych planów. Zostaje to przez jednego z pozytywnych bohaterów określone dosadnie i pogardliwie jako „puszczanie się z każdym”. 

Wątpliwym elementem jest scena, w której Barry obściskuje się i całuje z dwiema półnagimi niewiastami, z którymi zdradza żonę (choć sam czyn jest napiętnowany, to można by go zapewne oględniej przedstawić). U niektórych widzów może także budzić niesłuszną sympatię scena, gdy Lyndon bije się z towarzyszem broni dla błahych powodów (choć nie ma tu jawnej pochwały tego czynu, dopuszcza się go on, gdy jest jeszcze sympatycznym protagonistą, a scena ma lekko humorystyczny charakter). Jednak typowe pojedynki (orężne honorowe rozprawy) są szczęśliwie w tym dziele pokazane ogólnie jako źródło poważnych tarapatów bohatera, a choć jedna postać docenia śmiałość Barry’ego rwącego się do takiej walki, to sam pojedynek nazywa głupotą. 

Zachęcam zatem Czytelników do obejrzenia owego znakomitego warsztatowo i cennego moralnie filmu oraz wyciągania wniosków z tej ciekawej i zniuansowanej historii. 

Michał Jedynak

28 listopada 2020 10:00