Tag Archive: Roman Polański

  1. Chinatown

    Leave a Comment Wielokrotnie nagradzany film, uznawany za jeden z najwybitniejszych artystycznie obrazów w dziejach kina, który Amerykański Instytut Filmowy umieścił na drugim miejscu na liście najlepszych kryminałów wszech czasów.  Prywatny detektyw, Jake Gittes, zostaje poproszony przez kobietę podającą się za panią Mulwray o to, by zbadał czy jej mąż, Hollis, jest jej wierny. Niebawem zjawia się u niego prawdziwa żona tego człowieka, Evelyn, która grozi mu procesem o zniesławienie, ponieważ, uznawane za kompromitujące, zdjęcia, jakie zrobił panu Mulwray’owi, przeniknęły do gazet. Niebawem ten ostatni zostaje znaleziony martwy, a Gittes, chcąc dowiedzieć się, kto wciągnął go w mętną intrygę, rozpoczyna dochodzenie, które doprowadza go do odkrycia ciemnych interesów wpływowych osób oraz nadzwyczaj mrocznej historii rodziny, z której wywodzi się pani Mulwray.  Jako że głównym atutem artystycznym tej produkcji jest niemal doskonały scenariusz oferujący trzymającą w napięciu i pełną nieoczywistych zwrotów akcji historię, w której niemal każda scena wydaje się potrzebna, a jednocześnie ciężko szerzej odnieść się do wartości moralnej owego dzieła bez ujawniania części fabuły, tym Czytelnikom, którzy filmu nie widzieli i nie chcą go znać przed obejrzeniem, proponuję teraz poprzestać na zasadniczo pozytywnej ocenie i wrócić do recenzji po seansie.  A seans taki nie powinien być raczej straconym czasem, bo obok niezaprzeczalnych walorów artystycznych omawiane dzieło niesie kilka bardzo cennych lekcji moralnych. Jedną z najważniejszych stanowi faktyczne potwierdzenie biblijnej nauki o tym, że „korzeń wszego zła jest chciwość” (por. 1 Tm 6,10). Jak się bowiem okazuje Hollis Mulwray nie zdradzał swej żony, a zniesławiony, potem zaś zamordowany został dlatego, iż sprzeciwiał się planom budowy nowej tamy, do której użyto by środków publicznych. Znane mu były bowiem bardzo niewygodne fakty o ogromnie wpływowym człowieku. Tym człowiekiem był jego wspólnik i teść, Noah Cross, który wspierał wspomnianą budowę, jako że zgromadzoną dzięki tamie wodę planował wykorzystać (wbrew jej przeznaczeniu) do nawadniania własnych terenów, które znacznie zyskiwałyby przez to na wartości. Nadto człowiek ten kradł już w tym samym celu wodę z miejskich zbiorników, powodując jej niedobory w mieście. Co więcej, istniało ryzyko, że tama ulegnie zawaleniu, powodując nawet znaczne straty w ludziach. W obrazowy sposób jest nam zatem w filmie przedstawiona prawda o tym, że osoba, której dusza przeżarta jest chciwością, zdolna jest do popełnienia wyjątkowo obrzydliwych czynów – z „korzenia” miłości pieniędzy wyrastają nie tylko zamachy na służące dobru społeczeństwa mienie, ale także szarganie dobrego imienia swojego bliźniego oraz rozmyślne zabójstwa bądź narażanie mas na katastrofy.  Inną nauką, jaką można czerpać z obejrzenia „Chinatown” jest wniosek, że ciężkie grzechy lubią się kumulować. Jest to racjonalna konkluzja, bowiem logiczne jest, iż skoro przez jeden taki grzech wylewa się z serca Bożą łaskę, to wyzbywa się w ten sposób „broni”, z której pomocą dałoby się być może odeprzeć kolejne pokusy. W przedstawionej historii widać to ponownie na przykładzie Crossa, który w przeszłości  dopuścił się kazirodztwa ze swą małoletnią jeszcze córką, czyli późniejszą żoną Mulwraya (najprawdopodobniej wymusił on tę relację). Zapewne tak straszny, nieodpokutowany grzech uczynił go bardziej skłonnym do późniejszego dopuszczania się wspomnianych zbrodni. Warto wziąć sobie do serca takie ostrzeżenie i nie wchodzić na drogę grzechu, szczególnie śmiertelnego, z której możemy już nie zawrócić.  Innym wartościowym elementem tej produkcji jest ukazanie, że nawet oczywiste z pozoru rozwiązania kryminalnych spraw mogą okazać się zwodnicze i całkowicie fałszywe, co z kolei sprawia, że powinniśmy być bardzo ostrożni oskarżając bliźnich. Na pewnym etapie dochodzenia Gittes dochodzi bowiem do wniosku, że zabójczynią Mulwraya jest jego żona, co poparte jest nawet dość solidnymi poszlakami i dowodami. Zaczyna ją nawet traktować jakby była z pewnością winna. Późniejszy obrót spraw dowodzi jednak, że był on w kompletnym błędzie (kobieta, którą wziął za kochankę zamordowanego przetrzymywaną przez mściwą wdowę, okazuje się jednocześnie córką i siostrą tej ostatniej – owocem wspomnianego kazirodztwa – która ukrywa się u niej przed Crossem). Co więcej Gittes, niedługo po tym, jak dokonał pochopnego osądu, sam pada ofiarą takowego – zostaje bezpodstawnie oskarżony przez policjantów o szantaż. Można w tym dostrzec działanie Opatrzności Bożej sprowadzającej karę na grzesznika.  Jeśli chodzi o niekoniecznie złe, ale miejscami dwuznaczne i wątpliwe elementy tej produkcji można wśród nich wymienić postępowanie samego Gittesa, który jest postacią wzorowaną na niejednoznacznych bohaterach kina noir.  Z jednej strony bowiem można w nim widzieć przeciwwagę dla zdeprawowanego Crossa. W rozmowie z tym ostatnim detektyw słusznie wytyka mu niepohamowaną pazerność, krytykuje go za to, że ten chce się bez opamiętania bogacić, choć dobrze jada i wygodnie żyje. Gittes daje w tej materii również dobry przykład – ostrzega swą klientkę, że jej sprawa może nie mieć wielkich szans na bycie rozwiązaną, dlatego może lepiej byłoby, gdyby wróciła ona do domu, niż narażała się na zbędne wydatki (to pokazuje, że pieniądze nie są dla niego sensem życia). Co więcej detektyw z narażeniem życia próbuje ratować córkę pani Mulwray i ją samą przed Crossem. Nadto powstrzymuje się on od używania przy tej damie nieprzyzwoitego języka, co można docenić jako drobny gest codziennej walki ze swymi złymi nawykami. Co więcej, z obrzydzeniem odnosi się do bogacenia się za pomocą szantażu (o które, jak wspomniano, został niesłusznie oskarżony). Jednak choć Gittes w pewnych aspektach jest dla widza dobrym przykładem, w innych należy go zganić. Obok chwalebnych czynów ma on bowiem także na koncie: Parokrotne posłużenie się kłamstwem, by ułatwić sobie pracę,Opowiedzenie kolegom z biura dowcipu, może nie nadmiernie sprośnego, ale mającego ewidentny charakter erotyczny oraz jeszcze inną wypowiedź tego typu,Jednokrotne dopuszczenie się z panią Mulwray nierządu (co prawda „na szczęście” gdy ta jest już wdową, przez co nie łamie ona przysięgi małżeńskiej, ale jednak), co wiąże się ze sceną namiętnego pocałunku, choć szczęśliwie obyło się bez ukazania stosunku.  Zachowania owe, nawet jeśli nie są w filmie pochwalane, nie spotykają się w nim niestety z jasnym napiętnowaniem, przez co nieprzekonani co do ich moralnego zła, raczej nie zostaną co do niego przekonani w czasie seansu.  Można zgłaszać także uwagi do bardzo pesymistycznego końca filmu, w którym zło, mimo bycia jasno napiętnowanym, nie zostaje w ogóle ukarane. Tak samo bywa w prawdziwym doczesnym życiu, ale pamiętać należy, że nawet jeśli to prawda, to w rzeczywistości po życiu doczesnym zatwardziałych złoczyńców czeka jeszcze kara w wieczności, co tu nie zostało niestety nawet zasugerowane (choć dyskusyjnym jest, na ile ateiście Polańskiemu da się czynić z tego zarzut). Mimo tego braku da się i z owego przygnębiającego zakończenia wyciągnąć dobre rzeczy. Triumf Crossa w dużej mierze został bowiem odniesiony dzięki korupcji, przez którą miał on wielu funkcjonariuszy publicznych na swe usługi. To ukazuje jakim rakiem przekupstwo jest dla społeczeństwa i jakim kanaliom pomaga  ono uniknąć stryczka albo długoletniego więzienia i wieść spokojny żywot.  Jeśli chodzi o nieprzyzwoity język, to choć dzieło owo nie jest od niego całkowicie wolne, nie jesteśmy jednak nim tutaj epatowani, natomiast biorąc pod uwagę przemoc, stwierdzić trzeba, iż nie jest ona w omawianej produkcji eksploatowana w czysto rozrywkowych celach i wydaje się uzasadniona rozwojem fabuły.  A zatem generalnie warto zapoznać się z owym klasykiem, który powinien zadowolić zwłaszcza fanów nietuzinkowych historii kryminalnych, a także dostarczyć widzom cennych lekcji moralnych, których bynajmniej nie trzeba się w nim doszukiwać na siłę. Warto jednak przy jego oglądaniu zachować pewną ostrożność.  Michał Jedynak /.../
  2. Pianista

    Leave a Comment

    Film opowiada o próbie przetrwania podjętej podczas II wojny światowej przez Władysława Szpilmana, polskiego pianistę żydowskiego pochodzenia. Uznany kompozytor, znany jako m.in. autor muzyki do filmów „Wrzos” czy „Dr Murek”, musi zmierzyć się z niezwykle brutalną rzeczywistością jaką przynosi podbój i okrutna okupacja naszego kraju przez hitlerowskie Niemcy.
    W obrazie tym pieczołowicie ukazane są: kampania wrześniowa widziana z perspektywy Warszawy, nadzieje na pokonanie wroga, srogi zawód związany z polską klęską, nasilające się szykany wobec ludności polskiej i żydowskiej, przerażające warunki egzystencji w getcie, wywózki do obozów zagłady, działalność zarówno polskiego podziemia starającego się ratować Żydów, jak również jednostek dążących do ich wydania lub cynicznego wykorzystania, dwa powstania – na terenie getta i warszawskie, przejęcie stolicy przez wojska polskie i sowieckie oraz próba powrotu przez głównego bohatera do normalnego życia. Na tle kolejnych etapów wojny toczą się losy Szpilmana i wielu innych zwykłych ludzi, przybierających rozmaite postawy wobec orgii nienawiści jaka rozpętała się w pierwszej połowie lat czterdziestych XX w.

    Liczne walory, tak artystyczne, jak też przede wszystkim moralne i światopoglądowe czynią ten film zdecydowanie godnym polecenia. Przede wszystkim w obrazowy i zniechęcający do tej ideologii sposób odmalowuje on obrzydliwość wcielanego w życie nazizmu – doktryny przesiąkniętej skrajnym szowinizmem i bałwochwalczym kultem „rasy panów”, za którą władze III Rzeszy i znaczna część jej obywateli uważały Niemców. Wyraźnie widać tu, iż idee (w tym te fałszywe)  mają konsekwencje – z teoretycznych rozważań filozofów i polityków zrodził się potop zbrodni egzemplifikowanych w tym dziele przez liczne sceny dokonywanych beznamiętnie masowych egzekucji, pojedynczych morderstw, wywózek niewinnych ludzi w celu ich uśmiercenia oraz zróżnicowanych prób upokorzenia tych, których oprawcy uważali za gorszych od siebie (dokonywano tego poprzez zakaz posiadania przez Żydów gotówki większej niż 2000 zł, zakaz obsługiwania ich w kawiarniach i restauracjach, nakaz chodzenia przez nich rynsztokiem, a nie chodnikiem lub po prostu przez bezkarne bicie ich).

    Reżyser jednak nie pozostawia widza w poczuciu bezradności wobec srożącego się zła. W filmie pokazana jest siła międzyludzkiej solidarności, która niejednokrotnie potrafi pokrzyżować zbrodnicze plany i przynieść ocalenie. Znajomy żydowski policjant ratuje Szpilmana, wyciągając go z tłumu ludzi ładowanych do wagonów towarowych pociągu do Treblinki, członkowie polskiego podziemia z narażeniem życia udzielają kompozytorowi schronienia, wreszcie nawet niemiecki oficer, Wilm Hosenfeld, który natknął się na ukrywającego się Szpilmana zdobywa się na akt bezinteresownej pomocy, dostarczając głównemu bohaterowi pożywienie i ubranie. Te postawy są niczym promienie słoneczne przebijające się przez ciemne burzowe chmury ukazanej tu nienawiści i zwiastujące odbudowę, wyniszczonego przez zbrodnicze ideologie, świata opartego na fundamencie zdrowych zasad moralnych. Wymowne są w tym kontekście dwie sceny – pierwsza, w której Szpilman gra w siedzibie Polskiego Radia we wrześniu 1939 r. oraz ostatnia, w której daje on wspaniały koncert już po wojnie; można je łącznie odczytywać jako wyrażające wiarę w to, iż Piękno (stanowiące wszak obok Prawdy i Dobra jeden z fundamentów, na których Bóg wzniósł świat) jest w stanie przetrwać wszystkie dziejowe zawieruchy. Obecne jest tu również mocno zaakcentowane odniesienie do Boga jako źródła nadziei na ową restaurację właściwego porządku świata – pianista i kapitan Hosenfeld, żegnając się, wyrażają przekonanie o tym, iż to Pan pozwolił im przetrwać gehennę wojny i odnaleźć w sobie dobro. Wyczuwalne jest też odrzucenie przez twórców postawy mściwości wobec nieprzyjaciół – muzyk Lednicki, znajomy Szpilmana i więzień obozu w Oświęcimiu, po wyjściu z niewoli w gniewie znieważa napotkanych niemieckich jeńców, ale później stwierdza, że nie jest z tego dumny i widać, że nie przyniosło mu to ulgi.

    W filmie z uznaniem spotyka się także postawa Szpilmana, który nie załamuje się w trudnych czasach i stara się zrobić ze swych zdolności dobry użytek – grając na pianinie w kawiarni „Sztuka”, zarabia na utrzymanie swych najbliższych, po ich wywiezieniu do Treblinki muzyk pracuje jako murarz, później angażuje się on w pomoc w dostarczaniu broni dla żydowskich podziemnych formacji zbrojnych. Za zaletę filmu należy także uznać wyraźnie przychylne ukazanie kochającej się i wspierającej w ciężkich czasach rodziny – zarówno na przykładzie rodziny Szpilmana, jak również małżeństwa Dzikiewiczów – Michała i Doroty – znajomych kompozytora.

    W produkcji tej pojawiają się momenty, które początkowo mogą budzić kontrowersje. Znajduje się tu krótka scena, w której jeden z Żydów, wobec ogromu zbrodni, które widzi, stwierdza, że przestał wierzyć w Boga. Uważam jednak, iż nie mamy tu do czynienia z jakąś pochwałą czy usprawiedliwieniem ateizmu, ale po prostu z pokazaniem jego źródeł, do których należeć mogą ciężkie doświadczenia życiowe. Może to stanowić ostrzeżenie dla wierzących, aby przygotowali się na fakt, iż Bóg nie będzie ich koniecznie prowadził zawsze po drogach lekkich, łatwych i przyjemnych. Zresztą, wobec wyżej wspomnianych, pozytywnych odniesień do Boga jakie się w filmie znajdują, taka interpretacja wydaje się bardziej poprawna. Drugi z pozornie wątpliwych elementów to ukazanie chwili, w której Szpilman, błędnie myśląc, iż został wyśledzony przez Niemców czyni przygotowania do ewentualnego popełnienia samobójstwa. Myślę jednak, że i tutaj nie starano się w jakikolwiek sposób wyrazić poparcia dla takiego czynu, ale zobrazowano do czego człowieka może prowadzić atmosfera szalejącego terroru, którą stworzyli w Polsce okupanci.

    Ponadto, choć wyraźnie widać po czyjej stronie plasują się sympatie reżysera, sprawiedliwie ukazano zróżnicowanie postaw po obu stronach konfliktu – są tu zarówno Żydzi uczciwi, jak i żydowscy spekulanci, szmuglerzy oraz osoby wysługujące się okupantowi, zarówno polscy bohaterowie dążący do ocalenia Żydów, jak i Polak, który pieniądze przeznaczone na pomoc Szpilmanowi przeznaczył na własne cele, zarówno Niemcy pyszni i sadystyczni, jak i przykład Niemca, który odnalazł w sobie człowieczeństwo.

    Na koniec pochwalić należy Polańskiego za to, iż mimo brutalnej tematyki obrazu zastosował on dość umiarkowane środki jej przedstawienia – choć, jak wyżej zaznaczono, przemocy jest tu naprawdę dużo, to sposób jej zobrazowania w żaden sposób nie skłania widza, aby się nią napawać i ekscytować, nie ma tu żadnych scen seksu, zaś ilość nagości i nieprzyzwoitej mowy jest tu tak znikoma, iż pozostaje niemal niezauważalna. Do tego charakter obecnej w tej produkcji nagości bynajmniej nie jest erotyczny, a co do wulgarnego wyrażania się, to nie ma tu właściwie żadnych jawnie ordynarnych słów, lecz około trzy wyrażenia ocierające się o granicę przyzwoitego języka (typu „cholera”).

    Zdecydowanie polecam więc ów film odmalowujący grozę zbrodni motywowanych fałszywą, szatańską ideologią, ale przede wszystkim eksponujący siłę dobra, które jest niczym nadmorska skała będąca
    w stanie przetrwać każdy sztorm.

    Michał Jedynak /.../

  3. Dziewiąte wrota

    Leave a Comment

    Opowieść o poszukiwaniach diabelskiej księgi o nazwie „Dziewięć Wrót Królestwa Cieni”. Zadanie odnalezienia tej publikacji (a w zasadzie jej dwóch egzemplarzy) dostaje młody, nowojorski bibliofil, Dean Corso, który specjalizuje się w odnajdywaniu bezcennych starodruków. Autorem tej księgi był człowiek, który został spalony na stosie z wyroku św. Inkwizycji za kontakty z samym szatanem. W owym starodruku najbardziej interesujące są zaś znajdujące się tam ryciny, za których pośrednictwem diabeł ma dawać ich posiadaczowi nieograniczoną moc i potęgę. W czasie poszukiwania szatańskiej księgi, wokół Deana Corso zaczynają się dziać dziwne i budzące trwogę rzeczy.

    Film ten jest na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej dwuznaczny z tego powodu, iż nie dość, że jego cała fabuła krąży wokół szatana oraz jego dzieł, to jeszcze jego końcówka jest wręcz fatalna.  W ostatnich scenach widzimy bowiem, jak wybucha pożar i jest szansa, by wspomniane owe odnalezione już ryciny spłonęły na zawsze. Główny bohater ratuje je jednak od zniszczenia, by, jak to zasugerowano w filmie, wykorzystać je na własny użytek. Oto więc mamy swoisty „Happy End”:  zamiast pokrzyżowania demonicznych planów,  poddanie się im.

    Gdyby przynajmniej finałem owego filmu było zniszczenie owego diabelskiego dzieła albo nawrócenie głównego bohatera, to może choćby w jakiś sposób usprawiedliwiałoby to wcześniejsze niemal 100-procentowe skupienie akcji na szatanie i jego księdze. Tak zaś, od przysłowiowego „A do Z” uwaga widza jest koncentrowana na tym co ciemne i mroczne, a twórcy nie próbują nam na to podać żadnej odtrutki. Produkcja ta nie jest więc warta uwagi, gdyż trudno zapoznawanie się z nią pogodzić z następującym nauczaniem apostolskim: „W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Filipian 4, 8).

    Ps.  Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

    Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski /.../