Tag Archive: miłość

  1. Dopóki piłka w grze

    Leave a Comment Film ten opowiada o Gusie, leciwym i schorowanym łowcy sportowych talentów, który wyrusza w podróż po to, by ocenić zdolności dobrze zapowiadającego się gracza amerykańskiego baseballu. Obraz ów tylko z pozoru jest  kolejną opowieścią o sportowych zmaganiach. W rzeczywistości  znacznie ważniejszy w tym filmie jest wątek relacji ojca z córką.  W pewnym momencie pojawia się tu bowiem Mickey, córka głównego bohatera, która w związku z narastającymi problemami zdrowotnymi swego ojca, postanawia go odwiedzić i towarzyszyć mu we wspomnianej wyżej podróży. I nie byłoby w tym nic dziwnego i intrygującego, gdyby nie fakt, iż dotychczasowe relacje ojca z córką były bardzo trudne i bolesne.  Otóż, kiedy żona Gusa i matka Mickey umarła, ten odesłał dziewczynkę, by mieszkała razem z ciocią i wujkiem, a następnie gdy zaczęła ona uczyć się w liceum, umieścił ją w internacie – można więc powiedzieć, iż w pewnym sensie ją „de facto” opuścił.  Dlatego też, Mickey, gdy odwiedza swego ojca, początkowo czyni to bardziej z poczucia obowiązku niż współczującej  miłości. Wątek trudnych i napiętych relacji na linii ojciec-córka stał się dobrym pretekstem do zaakcentowania  wagi wzajemnej miłości, przebaczenia, pojednania i więzi rodzinnych. I trzeba powiedzieć, że twórcom filmu udało się pokazać owe tradycyjne cnoty w przychylny oraz przekonywujący sposób. Poza tym mamy tu też ukazaną wartość przyjaźni. Niestety jednak, jak to zwykle bywa w zasadniczo dobrych filmach, zwłaszcza tych, które są współcześnie kręcone, te pozytywne rzeczy zostały  osłabione przez pewne dwuznaczne i naganne elementy.  W tym konkretnym obrazie najbardziej razi zaś obecność wulgarnych słów łączonych z imieniem Boga i Pana Jezusa – jest to karygodny brak szacunku dla majestatu i Świętości Wszechmogącego.  Wydaje się też, iż takie nieprawości jak pijaństwo, zmysłowe pocałunki oraz nałogowe palenie tytoniu zostały tutaj pokazane w dość pobłażliwy i przyzwalający dla nich sposób. Podsumowując: dobrze jest obejrzeć ten film i pochylić się nad problemami w nim pokazanymi, ale należy przy tym zachować pewną ostrożność. Mirosław Salwowski /.../
  2. Prosta historia

    Leave a Comment Ten film to prawdziwy ewenement w twórczości Davida Lyncha. Reżyser ten przyzwyczaił nas bowiem do mrocznych, nihilistycznych albo co najmniej bardzo dziwacznych nastrojów, w których utrzymane są jego obrazy. Tymczasem „Prosta Historia” to spokojna opowieść o prostych wartościach, tj. rodzina, miłość, przebaczenie i pojednanie. Film ten opowiada o starszym, przeszło 70-letnim mężczyźnie (Alvinie Straightu), który skłócony ze swym bratem Lyle’em pewnego dnia dowiaduje się, iż tenże miał  udar mózgu. Alvin, choć samo już jest kiepskiego zdrowia (ma rozedmę płuc oraz coraz większe problemy z biodrami) posłyszawszy tę wieść postanawia wybrać się w długą podróż, by pojednać się ze swym ciężko chorym bratem.  Będzie to podróż długa (6 tygodni), gdyż główny bohater nie ma prawa jazdy, transportu publicznego po prostu nie lubi, jako środek poruszania się po kraju pozostaje mu więc tylko jego własny ciągnik rolniczy.  W międzyczasie będzie więc miał dużo czasu, by  podziwiać krajobrazy oraz zachody słońca.  Przy okazji tej długiej podróży Alvin pomaga też  napotkanym ludziom uporządkować ich sprawy i poradzić sobie z problemami.  Przykładem tego jest młoda ciężarna dziewczyna, która pokłóciła się ze swymi rodzicami i uciekła z domu.  Główny bohater na przykładzie połączonych sobą w jeden pęczek gałązek uświadamia jej jak ważna jest rodzina. Jedną gałązkę bardzo łatwo jest bowiem złamać, ale już uczynienie tego samego wobec kilku połączonych ze sobą wymaga znacznie większej siły. Nazajutrz, Alvin odkrywa, iż młoda dziewczyna odeszła pozostawiając po sobie pęczek złączonych ze sobą gałązek … Mocną moralnie stroną  filmu jest też to, że  nie nie ma w nim scen przemocy, seksu, eksponowania nagości czy nieskromnych strojów. Niewielką jego wadą jest to, iż zawiera on w sobie kilka słów nieprzyzwoitych. Poza tym, mocne przywiązanie Alvina do palenia tytoniu (nie chce on rzucić tego zwyczaju mimo rozedmy płuc i namów lekarzy oraz rodziny) może niepotrzebnie uwiarygadniać, a nawet w pewien sposób zachęcać innych do praktykowania tego nałogu. Te ujemne aspekty owej produkcji są jednak relatywnie niewielkie w porównaniu do głównego potężnego przesłania w niej zawartego, to jest afirmacji pokory, przebaczenia, miłości bliźniego i rodziny. Sądzimy zatem, że owe minusy nie są kilkoma kroplami trucizny, która zatruwa i skaża cały pokarm, ale raczej drobnymi ościami w zdrowej i pożywnej rybie łatwymi do wyjęcia wówczas, gdy jest się uświadomionym co do ich istnienia. Podsumowując: „Prosta historia” to dobra, poruszająca i skłaniająca do szlachetnych refleksji, filmowa przypowieść z faktycznie tradycyjnie chrześcijańskim morałem, warta oglądania przez całe rodziny. Mirosław Salwowski /.../
  3. Święta w Conway

    Leave a Comment Film ten opowiada o ostatnich tygodniach małżeństwa Duncana i Suzy Mayorów. Suzy jest bowiem chora na śmiertelną odmianę raka i nie pozostało już jej na ziemi wiele czasu. W związku z tym Duncan postanawia zrobić dla niej coś wyjątkowego i specjalnego. A mianowicie, decyduje się zakupić i zamontować dla Suzy tzw. diabelski młyn (czyli rodzaj przenośnego urządzenia, które często obecne jest w rozmaitych „wesołych miasteczkach”). W ten sposób Duncan pragnie osłodzić swej ukochanej jej ostatnie chwile ziemskiego życia, dając przez to też wyraz swego głębokiego oddania i miłości do niej. „Święta w Conway” to pod względem moralnym i światopoglądowym jeden z bardziej pięknych i urokliwych filmów. Oprócz bowiem oczywistego dla tego obrazu motywu wielkiej miłości męża do żony, jego twórcy w spokojny, bo pozbawiony nadmiernej krzykliwości sposób, wprowadzają widza w temat śmierci i odchodzenia z tego świata. Widzimy tu wszak przykład tego, w jak dobry sposób można żegnać się z tym życiem – w dobry, czyli np. zachowując pomimo bólu i zbliżającej się śmierci, pogodę ducha, uprzejmość oraz życzliwość wobec innych, a także w pewien sposób „zarażając” tymi dobrymi cechami innych. Mamy też w tym filmie życzliwe nawiązania do Boga i modlitwy, co dodatkowo dodaje mu wartości. Jest tu też wątek przebaczania i dawania ludziom, którzy nas wcześniej skrzywdzili, drugiej szansy. Ponadto, produkcja ta, w pełnym tego słowa znaczeniu, może być określona jako „przyjazna rodzinie”, gdyż nie eksponuje się w niej wulgarnej mowy i nieskromności oraz w sposób całkowity jest pozbawiona scen seksu, obscenicznych aluzji oraz przemocy. Słowem: choć film ten był kręcony w 2013 roku, ma się wrażenie, jakby powstał w starych dobrych czasach obowiązywania Kodeksu Haysa. Czy są zatem w tym obrazie jakieś dwuznaczności? Owszem są, ale raczej niewielkie. Jedną z takowych jest rada, jaką Suzy Duncan udziela swej pielęgniarce, mówiąc jej, by „Słuchała się swego serca„. Co prawda, taki zwrot da się dobrze zrozumieć, ale sam w sobie jest on niebezpieczny, gdyż Pismo święte w jasnych słowach mówi, iż: „Kto swemu sercu ufa – ten głupi” (Prz 28: 26); „z serca (…) pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne” (Mt 15, 19). Jak już wspomnieliśmy można nawet to sformułowanie dobrze rozumieć, gdyż „z serca” obok złych rzeczy pochodzą też nasze dobre pragnienia i intencje, jednak należy strzec się absolutyzowania zasady „Słuchaj swego serca”. Należy tego unikać zwłaszcza w dobie obecnej, gdy w imię słów „Słuchaj swego serca” nieraz usprawiedliwia się różne grzechy, np. zdradę małżeńską czy homoseksualizm.  Powyższa jednak, relatywnie niezbyt duża dwuznaczność owego filmu nie wpływa w żaden zasadniczy sposób na jego ogólną, a bardzo budującą wymowę i przesłanie. Polecamy zatem „Święta w Conway” jako dobry, ciepły i przyjazny film dla całej rodziny. Mirosław Salwowski     /.../
  4. Miłość przychodzi powoli

    Leave a Comment Bardzo dobry film dla całej rodziny.  Najkrócej mówiąc jest to opowieść o tym, że prawdziwa miłość i cierpliwość  potrafi leczyć rany i przełamywać niechęć oraz uprzedzenia. Zostaje to pokazane na przykładzie dziejącej się na tzw. Dzikim Zachodzie historii Marty, Clarka i Missy.  Marta  jest młodą wdową, której mąż po przybyciu ze wschodu uległ nagłemu śmiertelnemu wypadkowi. Tymczasem zbliża się zima i Marta nie wie co ze sobą zrobić – nie może wrócić na wschód Stanów, gdyż w warunkach zimowych taka podróż jest zbyt niebezpieczna. Z pomocą Marcie przychodzi Clark (również wdowiec), który proponuje jej, by zamieszkała u niego w zamian za opiekę nad domem i jego 10-letnią córeczką Missy. Ma to potrwać do wiosny, czyli czasu, w którym powrotna podróż będzie już możliwa. Marta, mimo początkowej niechęci, zgadza się na tę propozycję.  Z drugiej strony Missy także jest zagubiona w całej tej nowej sytuacji, tym bardziej, że cierpi jeszcze po śmierci swej Mamy. „Miłość przychodzi powoli” oprócz tego, że jest ciepłym filmem o miłości i rodzinie, zawiera w sobie też wyraźne, choć nie nachalne akcenty chrześcijańskie (modlitwa przed jedzeniem, imię Boże wymawiane z szacunkiem, etc.). Jak już powyżej zasugerowaliśmy  jest to dzieło, które można spokojnie oglądać z całą rodziną – nie ma tu bowiem seksu, nagości, nieskromności, obscenicznych aluzji, przemocy czy wulgarnych dialogów. Mirosław Salwowski /.../
  5. Ja tu rządzę

    Leave a Comment Hulaka i utracjusz, młody hrabia Józio Lulewicz pragnie, wraz z parą przyjaciół, otworzyć w Warszawie teatr muzyczny. Jednakże, jego zarządzająca rodzinnym majątkiem matka zdecydowanie odmawia sfinansowania projektu. Młody hrabia nie poddaje się jednak tak łatwo, szybko obmyśla jak skłonić matkę do zmiany zdania. Postanawia zatrudnić się w zakładzie szewskim, w którym dzień wcześniej wybił okno, wracając z nocnej hulanki. W tym, wyjątkowo muzykalnym warsztacie, nikt nawet nie podejrzewa, kim jest nowy terminator, „koledzy od dratwy” traktują go więc jak każdego nowicjusza. Hrabia Józio z początku traktuje swoje obowiązki jaką przejściową katorgę, gdyż przekonany jest, że matka nie mogąc znieść takiej „niedoli” syna szybko pośpieszy mu na ratunek.  Oczekuje więc, że  jego plan zdobycia środków na teatr wkrótce się ziści. Ten doskonały plan komplikuje pojawienie się córki szewca – Joanny, której obecność sprawia, że nowy terminator przestaje być zainteresowany szybkim opuszczeniem zakładu … „Ja tu rządzę” to miła komedia, która z wyraźną sympatia traktuje swoich bohaterów, nawet tych niezbyt pozytywnych. Stąd też być może bierze się pewna wada tego filmu, jaką jest zbytnia pobłażliwość w traktowaniu pewnych grzechów i przywar, takich jak pijaństwo czy hazard. Zwłaszcza nadużywanie alkoholu, chociaż nie jest tu chwalone, to nie spotyka się z żadną wyraźną naganą, nawet ze strony, zwykle nader krytycznej, Joanny. Innym nieco wątpliwym elementem filmu jest forsowanie na pozytywną bohaterkę dziewczyny, która ma wprawdzie wiele zalet, jednak swoją apodyktyczną postawą daleko odbiega od ideału chrześcijańskiej niewiasty zdobnej „niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha” (1 P 3,4). Jest to osoba, która „trzęsie” całym zakładem, „szefując” nawet własnemu ojcu. Niestety, trudno sobie wyobrazić, żeby postawa Joanny uległa takiej zmianie po ślubie z ukochanym, by potrafiła być dla niego „żoną poddaną swojemu mężowi, jak przystało w Panu” (Kol 3,18). Mimo powyższych zastrzeżeń, film ma wiele zalet, a jego ogólna wymowa jest moralnie budująca. W osobie głównego bohatera, hrabiego Józia, przedstawia on bowiem pozytywną przemianę hulaki i utracjusza w odpowiedzialnego mężczyznę, który potrafi polubić i docenić ciężką i uczciwą pracę. Film (nie będąc jakąś komunistyczną propagandą) nie tylko podnosi wartość „prostej” acz solidnej pracy, ale zdaje się wyżej cenić szlachetność charakteru niż szlachectwo krwi. Co w II Rzeczypospolitej nadmiernie rozmiłowanej w tytułach i herbach mogłoby mieć duże znaczenie wychowawcze (gdyby film powstał nieco wcześniej). Film w łagodny sposób śmieje się również z innych problemów międzywojennej Polski, z których część jest i dziś aktualna (materializm i prymat pieniądza, starający się nadawać ton reszcie społeczeństwa prymitywni nuworysze, mącąca ludziom w głowach „literatura dla kucharek”), część zaś na szczęście już nie dotyczy naszych realiów (analfabetyzm, praca bez wynagrodzenie za same utrzymanie). Film zatem, choć z pewnymi zastrzeżeniami, wart jest polecenia głównie przez wzgląd na jego moralne przesłanie, po części zaś jako ciekawy obraz przedwojennej Polski. Marzena Salwowska /.../
  6. Trudne słówka

    Leave a Comment Urodziwa Meksykanka, samotna matka 12-latki, postanawia szukać w Stanach lepszego życia. Tu zatrudnia się jako gospodyni u zamożnej pary z dwójką dzieci. Pan domu, w którym przyjdzie pracować Flor to odnoszący duże sukcesy szef kuchni, zaś pani domu to zakompleksiona neurotyczka z licznymi problemami, kobieta ładna i, na swój sposób,  bardzo życzliwa, niestety wiarołomna żona. Źródłem komizmu są tu, jak łatwo się domyślić, różnorakie językowe i kulturowe nieporozumienia i „przepychanki”. Film nie jest niestety wolny od istotnych wad takich jak obecność wulgarnego języka, czy nieskromnych dowcipów niskich lotów. Jednakże jego zasadnicze przesłanie jest zdecydowanie pozytywne i prorodzinne. Główny bohater filmu -pan domu, grany przez Adama Sandlera, choć niebezpiecznie zbliża się ze swoją pomocą domową (naruszając już pewne granice), dokonuje ostatecznie bardzo trudnego emocjonalnie, lecz słusznego moralnie wyboru. Warto też zauważyć, że komedia ta pokazuje, jakie niebezpieczeństwa dla jedności małżonków może stwarzać zbyt duże tempo życia – podobnie jak w pokazanej tu sytuacji, często łatwiej im przenosić różne pozytywne uczucia, a także zaufanie z zestresowanego i zaabsorbowanego własnymi sprawami współmałżonka na obcą osobę. Myślę więc, że pomimo poważnych zastrzeżeń, film ze względu na jego wyraźnie prorodzinny charakter można polecać dorosłym widzom. Marzena Salwowska /.../
  7. Maria Magdalena (2000)

    Leave a Comment Obraz ten to filmowa wariacja na temat życia Marii Magdaleny.  Scenarzysta, prawem twórczej swobody, puszcza tu wodze fantazji na temat tejże postaci. Choć fantazje te zapewne nie mają wiele wspólnego z prawdziwymi kolejami życia Marii, to nie jest to zarzut wobec filmu, jako że to, co istotne dla rysunku tej postaci, zostało wiernie przekazane w tym obrazie. Zgodnie więc z relacją ewangeliczną jest ona niewiastą, z której Jezus wygnał aż siedem złych duchów, która została Jego wierną uczennicą, i która towarzyszyła Jemu również pod krzyżem.  Poza Marią Magdaleną i Mesjaszem spotykamy tu również parę innych historyczno -biblijnych postaci: Jana Chrzciciela, Heroda Antypasa, Herodiadę i Salome. Postępowanie i charakter tych postaci również nie kłócą się z przekazem ewangelicznym. Filmowa Maria to zamożna mieszkanka Magdali, której mąż pewnego dnia obcesowo oświadcza, że zamierza się z nią rozwieść, jako główny powód podając jej rzekomą bezpłodność. Miłość ze strony żony nie jest dla niego żadnym argumentem do utrzymania związku. Bez ogródek oświadcza, iż wkrótce będzie miał nową żonę, która zajmie, wniesiony przez Marię w posagu, dom, dlatego ta ma się co prędzej wyprowadzić do dużo skromniejszego domostwa. Maria jednak nie zamierza potulnie pogodzić się z tą niesprawiedliwością … Jak widać już z opisu pierwszych scen filmu, jedną z istotnych kwestii, jakie on porusza, jest tematyka rozwodów. Zrywanie małżeństw jest tu pokazane w negatywnym świetle. Chociaż bowiem Prawo Mojżeszowe dopuszczało to rozwiązanie, to warto w tym miejscu przypomnieć, rozmowę Jezusa z faryzeuszami na ten temat, kiedy „chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.  Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?”  Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić„.  Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:  dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę  i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.  Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10, 2-9). W filmie można też znaleźć sceny, kiedy Maria Magdalena przysłuchuje się nauczaniu Pana Jezusa na ten temat. W produkcji tej ukazane są też inne problemy w relacjach pomiędzy kobietami i mężczyznami, występujące od czasu upadku Adama i Ewy. Film, zgodnie z przesłaniem ewangelicznym, jako rozwiązanie tych problemów proponuje zaniechanie poszukiwania ostatecznej odpowiedzi w miłości drugiego, równie niedoskonałego jak my człowieka, a zwrócenie się w stronę Zbawiciela. Inne z istotnych zalet tej produkcji  to chociażby: – pokazanie destrukcyjnego charakteru nienawiści i zemsty – akcentowanie konieczności przebaczenia, uznania swego grzechu i pokuty Dużym atutem filmu jest też to, iż, mimo że zawiera on sporo scen, które obrazują bardzo drastyczne  i okrutne czyny (jak gwałt czy dekapitacja), są one pokazane bez nadmiaru szczegółów, które mogłyby wzbudzać niezdrowe emocje, na czym dramaturgia filmu wcale jednak nie traci. Za pewien mankament obrazu można natomiast uznać kilka scen zmysłowych (pozamałżeńskich) pocałunków, które dodatkowo podkręcane są przez „romantyczną” muzykę w tle a także pokazanie z dużą szczegółowością obscenicznego tańca w wykonanie Salome. Z tym zastrzeżeniem film wydaje się jako całość jak najbardziej godny polecenia, zwłaszcza że wartościowa treść znajduje się tu w atrakcyjnym dla odbiorcy opakowaniu. Marzena Salwowska   /.../
  8. Zmartwychwstały

    Leave a Comment Rzymski centurion Clavius po tym jak bierze udział w ukrzyżowaniu Jezusa Chrystusa, dostaje od Piłata zadanie, by dopilnował on, aby ciało zabitego nie zostało wykradzione przez Jego uczniów. Tego bowiem domagają się od Piłata przywódcy Sanhedrynu, którzy wcześniej doprowadzili do skazania na śmierć Pana Jezusa, obawiając się, iż Apostołowie, aby uwiarygodnić wcześniej wygłoszone przez ich Mistrza proroctwa o zmartwychwstaniu, skradną Jego ciało z grobu. Clavius zgodnie z poleceniem zjawia się przy grobie Chrystusa, sprawdza, czy Jego ciało tam jest, a następnie przy współudziale kilku osób zamyka wejście potężnym włazem, oraz przybija nań pieczęcie Imperium. Mimo to jednak, trzeciego dnia po ukrzyżowaniu, ciało Pana Jezusa znika z grobu,  nie ma też pilnujących go żołnierzy. Co się stało? Czy rzeczywiście, potwierdziły się obawy Sanhedrynu, i uczniowie Pana Jezusa przyszli i skradli Jego ciało? Clavius zaczyna śledztwo mające za zadanie wyjaśnić kwestię tajemniczego opustoszenia grobu. Jednak, z biegiem czasu, podawana przez przywódców Sanhedrynu wersja, jakoby Apostołowie wykradli ciało Chrystusa, staje się coraz mniej wiarygodna – na sznurach krępujących zwłoki nie ma śladów przecięcia, a żołnierze pilnujący grobu, których udało się odnaleźć dziwnie „plączą się w zeznaniach”. Czytelnicy tej recenzji, zapewne domyślają się już, że przesłanie tego filmu jest zdecydowanie pro-chrześcijańskie. Istotnie bowiem, obraz ten jest ciekawie pomyślaną opowieścią o racjonalnych dowodach na rzecz zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa, a co za tym idzie także o prawdziwości religii chrześcijańskiej. Produkcja ta w piękny sposób pokazuje nam jednak również to, jak owa najbardziej fundamentalna dla naszej wiary prawda, może i przemienia życie wielu osób. Można powiedzieć, że film ów stanowi zaakcentowanie następujących słów św. Pawła Apostoła: „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara.  Okazuje się bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstają, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa. Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał.  A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach.  Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie.  Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie.  I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni,  lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia”  (1 Kor 15: 14 – 23). Niestety jednak, w tej przysłowiowej „beczce miodu” jest też jedna „łyżka dziegciu”. Mianowicie, twórcy filmu dopuścili się ewidentnej chronologicznej nieścisłości, jeśli chodzi o kolejność opisanych w Piśmie świętym zdarzeń. Chodzi o to, że w filmie widzimy jak Apostołowie rozchodzą się by nauczać różne narody Ewangelii zaraz po tym jak Pan Jezus chwalebnie wstąpił do Nieba. Tymczasem, zgodnie, z tym co mamy napisane w Biblii, Apostołowie po wniebowstąpieniu Chrystusa wrócili jeszcze do Jeruzalem, a następnie przez kilka dni trwali w modlitwie oczekując na coś, co później okazało się być darem zesłania Ducha Świętego (patrz: Dz 1: 12 – 26). Dopiero po tym wydarzeniu Apostołowie zaczęli głosić Ewangelię różnym narodom (i to jeszcze nie rozdzielając się, ale pozostając przez pewien czas w Jerozolimie), nie udali się zaś w misyjne podróże zaraz po Wniebowstąpieniu (jak sugeruje to film). Co prawda, gdyby chodziło o inną kwestię, podobną nieścisłość można by uznać za niewarty wspominania detal, ale jeśli chodzi o Pismo święte, to wszystko w nim ma swe znaczenie i rangę, dlatego też należy odnotować tę odbiegającą od jego treści nieścisłość twórców owej produkcji. Jednak mimo powyższego jednego zastrzeżenia względem treści tego filmu, zachęcamy wszystkich do jego obejrzenia, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, świąt Wielkiej Nocy oraz oktawy Zmartwychwstania Pańskiego. Produkcja ta ze względu na swą tematykę może bowiem w oczywisty sposób pomagać chrześcijanom w bardziej owocnym przeżywaniu tego czasu.   /.../
  9. Człowiek ringu

    Leave a Comment Oparta na autentycznej historii opowieść o słynnym bokserze, Jimie Braddocku, który po serii przegranych walk, odchodzi od sportu i w dobie tzw. Wielkiego Kryzysu, musi imać się różnych prac, by utrzymać swą rodzinę. W pewnym momencie przed Braddockiem pojawia się możliwość powrotu na ring, tyle tylko, że w tym celu musi zmierzyć się z przeciwnikiem, który ma opinię prawdziwego bokserskiego „zabijaki” (gdyż niektórzy z jego rywali umierali po walce w skutek odniesionych ran). Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Człowiek ringu” wydaje się być filmem z bardzo mocnym i pozytywnym przesłaniem, które mimo wszystko przeważa nad jego najbardziej wątpliwym elementem, a mianowicie ukazaniem zawodowego boksu (zwanego też „komercyjnym i rozrywkowym mordobiciem„) w aurze wręcz romantycznej wzniosłości. Istotnie bowiem, wielka szkoda, iż tłem dla tak wyrazistego, przekonywującego i wzruszającego ukazania takich tradycyjnych wartości jak przywiązanie do rodziny, troska i poświęcenie dla bliskich, pracowitość, modlitwa i wiara w Boga, stały się pokazy krwawych walk pięściarskich urządzanych po to by dostarczać w taki chory i spaczony sposób rozrywkę dla publiczności.  Jednak mimo wszystko, w wypadku tego konkretnego filmu, życzliwość dla nieprawości, jaką jest zawodowy boks, nie wydaje się zatruwać i psuć całości tego dzieła.  Pięściarstwo zdaje się tu bowiem być bardziej tłem niż głównym tematem tego obrazu. Centralnym punktem „Człowieka ringu” wydaje się być właśnie ukazanie wielkiej miłości głównego bohatera do swej żony i dzieci oraz tego,  jak silna i tradycyjna rodzina potrafi przetrwać najtrudniejsze z chwil. Pewną niemałą wadą owego filmu jest też obfitość zawartej tu wulgarnej mowy, ale w tym aspekcie jej szkodliwość może być w pewien sposób łagodzona przez fakt, iż takie słownictwo jest tu używane nie przez jednoznacznie pozytywnych bohaterów, ale przez postaci pokazane, jako bardziej dwuznaczne lub wręcz wyraźnie negatywnie moralne. Podsumowując – „Człowiek ringu” to zasadniczo dobry film, ale oglądając i polecając go innym, trzeba mieć na uwadze słuszność przekonania, iż zawodowy boks jest czymś zdecydowanie złym i nieprawym. /.../
  10. Emma (1996)

    Leave a Comment Emma, młoda mieszkanka angielskiej prowincji z początku XIX w., prowadzi raczej sielski żywot ze swoim, nieco przewrażliwionym na punkcie zdrowia, ojcem.  Oboje świetnie się dogadują, cieszą się również towarzystwem innych osób ze swej sfery. Częstym gościem ich posiadłości jest zwłaszcza przyjaciel Emmy, pan Knightley. Emma, mimo że posiada tak cenione w owych czasach u panien na wydaniu cechy jak uroda, wdzięk wszechstronne wykształcenie, inteligencja oraz oczywiście  majątek i pozycja społeczna, nie zamierza wychodzić za mąż. Za to z zapałem swata innych, szczególną uwagę poświęcając w tym względzie swojej przyjaciółce, Harriet. Matrymonialna tematyka „Emmy” może wydawać się nieco błaha, jednakże kwestie trafnego doboru małżeńskiej pary nigdy tak naprawdę nie były proste ani błahe, gdyż miały i mają zasadnicze znaczenie dla szczęścia większości ludzi. Jeśli chodzi o ogólną wartość, jaką może przedstawiać ten film dla chrześcijańskiego odbiorcy, to jest ona porównywalna z innymi ekranizacjami Jane Austin. A zatem widz odnajdzie tu system wartości zasadniczo pokrywający się z tradycyjnie chrześcijańską etyką. W „Emmie” mamy bowiem pochwałę rodziny, szczęścia małżeńskiego, a także uwypuklone takie cnoty jak szacunek wobec rodziców i osób starszych, troska okazywana bliźnim w trudniejszej sytuacji, czy dbałość o czystość obyczajów i języka.  Zatem nauka chrześcijańska jest tu wyraźnie obecna, jakkolwiek nie wyrażona wprost; chociaż momentami można mieć wrażenie, że nie oddycha tu pełną piersią skrępowana sztywnym gorsetem ówczesnej obyczajowości.  Pewne ludzkie zasady (np. nie utrzymuje się kontaktów towarzyskich z osobami stojącymi niżej w hierarchii społecznej) kolidują tu wręcz z wskazaniami biblijnymi.  Kolejnym mocnym punktem filmu jest za to pozytywna zmiana jaka zachodzi w bohaterce, głównie pod wpływem szczerych uwag przyjaciela. Emma przestaje w końcu manipulować ludźmi, żałuje też swojej postawy wywyższania się i nadużywania ciętego języka (po tym jak zraniła swoją wierną przyjaciółkę). Reasumując, „Emma” jest rozrywką zdecydowanie godną polecenia. Jako że nie ma w niej przemocy, czy wulgarnego języka nadaje się idealnie do oglądania również z dziećmi. Marzena Salwowska   /.../