Tag Archive: Dobry film

  1. Lot

    Leave a Comment Opowieść o zmagającym się z nałogiem pijaństwem kapitanie linii lotniczych Williamie „Whip” Whitakerze. Gdy pewnego dnia, kierując pasażerskim samolotem, lądując awaryjnie, ocala od śmierci 96 ze 102 pasażerów, mimo że przez mass media, zostanie okrzyknięty bohaterem, okaże się, iż to wydarzenie stanie się dla niego wielką życiową próbą, w ramach której będzie miał okazję rozprawić się ze swym alkoholizmem. Whitaker mimo tego, iż dzięki swym wielkim zdolnościom lotniczym uratował niemal wszystkich z powierzonych sobie ludzi, w chwili wypadku był jeszcze pod wpływem alkoholu (poprzedniej nocy oddawał się bowiem rozpuście i pijaństwu), a w pobranej u niego krwi wykryto obecność tej substancji. Choć prawnik reprezentujący głównego bohatera doprowadza do tego, iż wyniki wykazujące obecność alkoholu we krwi zostają unieważnione, przed Williamem w pewnym momencie i tak staje dylemat, czy przyznać się, iż pilotował samolot  pod wpływem alkoholu, czy jednak temu zaprzeczyć? Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten – pomimo poważnych wad (o których szerzej poniżej) – niesie za sobą lekcje moralne, których pozytywne przesłanie trudno zakwestionować lub zlekceważyć. Jak się już zapewne Czytelnik tego opisu domyśla, najważniejszą  lekcję zawartą w tej produkcji jest pokazanie destrukcyjnej siły tkwiącej w grzechu pijaństwa, przy jednoczesnym wskazaniu na to, iż można zeń się wyzwolić, choć droga do tego nie musi być prosta, łatwa i usłana różami. Film ów wynosi też na piedestał takie cnoty i dobre postawy życiowe jak uczciwość, prawdomówność oraz gotowość do brania odpowiedzialności za własne czyny. Należy też przy tym wspomnieć, iż osoba Pana Jezusa oraz chrześcijaństwo są tu – choć może nie tak często – pokazywane w przychylnym i aprobatywnym tonie. Co więcej, przynajmniej w jednej ze scen, widzimy, jak główny bohater w bardzo krytycznej dla niego sytuacji prosi Boga o pomoc i udaje mu się z owej okoliczności wyjść w sposób właściwy i godny do naśladowania. Niestety jednak, jak to już zostało wspomniane wyżej, film ów ma też swoje poważne wady. Obok obfitości wulgarnej mowy, taką wadą jest tu sposób pokazywania wolnego związku, w jaki jest zaangażowany William Whitaker. Jest on mianowicie po rozwodzie, a mimo to angażuje się w intymną, seksualną relacją z Nicole (która nota bene zmaga się z uzależnieniem od narkotyków). Ten niemoralny i występny przecież związek nie jest tu nie tylko wyraźnie krytykowany, ale nawet został pokazany w sposób, który może zasugerować, że stał się on jednym z ważnych źródeł ratunku dla głównego bohatera. Nie możemy zgodzić się na takie przedstawianie owego występku, gdyż jednego grzechu (pijaństwa) nie wypędza się drugim grzechem (cudzołóstwem). Mirosław Salwowski /.../
  2. Hobbit (trylogia filmowa)

    Leave a Comment Daleko na Wschodzie Śródziemia istniało potężne i bogate królestwo krasnoludów – Erebor. Jego władca, Thror, był posiadaczem ogromnych bogactw na czele z Arcyklejnotem, który uznawał za znak, iż włada on z woli niebios. Im dłużej jednak gromadził bogactwa tym bardziej się od nich uzależniał, tym zazdrośniej strzegł ich, tracąc wszelką radość życia, a w końcu rozum. Wkrótce nadciągnęła kara – napaść straszliwego smoka Smauga, który zagarnął bogactwa, a krasnoludy pozbawił domu i uczynił narodem tułaczy. Po śmierci króla z rąk innego nieprzyjaciela – okrutnego orka, Azoga Plugawego, myśl o powrocie do dawnej ojczyzny i odbudowie potęgi krasnoludów podtrzymywał tylko jego wnuk – Thorin Dębowa Tarcza i garstka jego towarzyszy. Tymczasem w sielankowym Shire żył sobie hobbit Bilbo Baggins – stary kawaler, domator i prawdziwy koneser jedzenia oraz wszelkich życiowych wygód. Nie był on jednak pozbawiony odwagi i sprytu (choć sam początkowo w to nie wierzył). Ze względu na te zalety czarodziej Gandalf (po długich pertraktacjach) namówił go do udziału wyprawie, której celem było odbicie Ereboru z rąk Smauga i przywrócenie krasnoludom ich państwa. Dałoby to bezpieczeństwo całemu Śródziemiu, bo nie dość, że smok był niebezpieczny w pojedynkę, to istniało wielkie prawdopodobieństwo, że stanie się kluczowym sojusznikiem Saurona, władcy ciemności, dążącego do zniewolenia całego świata. Podczas podróży, prócz Smauga, uczestnikom zagrażać mieli więc też inni wrogowie – trolle, gobliny, gigantyczne pająki, dyszący nienawiścią do Thorina Azog, a nade wszystko działający zakulisowo zwierzchnik tych wszystkich potworów – Sauron. Śmiem twierdzić, że tak na płaszczyźnie stricte artystycznej, jak też moralnej trylogia ta będąca ekranizacją powieści J.R.R. Tolkiena jest jedną z najlepszych produkcji tej dekady. Jednym z głównych punktów jej przekazu jest prawda zgrabnie wyrażona przez francuskie przysłowie, mówiąca, iż pieniądz jest dobrym sługą, ale złym panem. Król Thror był mądrym i powszechnie szanowanym władcą, dopóki swych bogactw używał rozsądnie; kiedy zatracił się w miłości do złota spotkało go szaleństwo i dosięgła kara. Thorin jawi się jako bardzo pozytywna postać, dopóki stara się odzyskać skarby, aby służyły jego ludowi; kiedy po ich zdobyciu zaczyna przedkładać je nad przyjaźń i odmawia pomocy potrzebującym ze spalonego miasta Esgaroth , traci swych lojalnych kompanów i staje na granicy obłędu. Ucieleśnieniem głupoty zawartej w przedkładaniu „mieć” nad „być” jest Smaug, który zagarnia cudze bogactwa tylko po to, by wiekami leżeć na nich bezużytecznie. Bilbo, nadmiernie przywiązany do domowych wygód, wiedzie luksusowe, ale tak naprawdę dość smutne i puste życie; prawdziwy sens nadaje mu dopiero przyjaźń i poświęcenie dla wyższych celów – one to przemieniają go, czyniąc zdolnym również do rozsądniejszego korzystania ze swego majątku, z sercem bardziej otwartym na potrzeby bliźnich. Udało się więc twórcom zarówno przestrzec widza przed materializmem, jak również uniknąć gnostyckiego patrzenia na doczesne dobra niczym na złe ze swej natury. Filmy z rozmachem wynoszą na piedestał rycerskie cnoty takie jak odwaga, lojalność i honor, których przykładów nie brak w rozmaitych (w tym licznych batalistycznych) scenach trylogii. Podkreślono tu też konieczność wierności wobec prawowitego władcy. Krasnoludy walczą bowiem po stronie legalnego następcy tronu przeciw Smaugowi, który jest uzurpatorem. Także będący pozytywną postacią Bard, zwycięzca smoka, wykazuje niechęć do samowolnego przejęcia władzy w swym mieście, mimo że zalicza się do krytyków jego gnuśnego władcy. Doceniona została też gościnność jaką wykazują się elfy przyjmujące krasnoludów w swej siedzibie, Rivendell, mimo wcześniejszych niesnasek między tymi dwoma ludami. Nadto podkreślono tu potrzebę ostrożnego osądzania bliźniego. Początkowo Thorin bowiem nie zgadzał się z wyborem Gandalfa, czyli uczynieniem Bilba jednym z członków kompanii. Uważał bowiem hobbita za fajtłapę, który nie nadaje się na wojownika. Jednak to właśnie Bilbo uratował mu życie, co zmusiło krasnoluda do przyznania, iż popełnił błąd lekceważąc towarzysza. Inną zaletą filmu jest zaakcentowanie możliwości odkupienia swych win oraz wartości przebaczenia. Ostatecznie Thorin bowiem, mimo, zaznaczonego wyżej, chwilowego upadku spowodowanego nadmiernym przywiązaniem do złota i klejnotów, decyduje się nieść pomoc walczącym z siłami Saurona sojusznikom, a nie bronić bogactw. Choć ponosi w Bitwie Pięciu Armii śmierć, to wyraźnie czuć jego ulgę z powodu zmazania swych grzechów. Przed odejściem jedna się też z hobbitem, któremu wcześniej groził śmiercią za dokonaną przezeń krytykę chciwości krasnoluda. Twórcy wyrazili też przekonanie, że należy być miłosiernym, a wrogów zabijać można tylko w ostateczności – Bilbo okazuje bowiem łaskę i nie korzysta z możliwości podstępnego uśmiercenia, chcącego go wcześniej zabić, stwora Golluma. Również wspomniany Bard nie dopuszcza do samosądu nad złośliwym sługą swego władcy, Alfridem Filmy mogą uczyć tolerancji dla naturalnych różnic oraz cierpliwego znoszenia niektórych wad bliźniego. W walce ze złem jednoczą się tu różne ludy, które wcześniej nie zawsze żyły ze sobą w zgodzie. Potrzeba „ponadnarodowej” solidarności oraz bezsens sztucznych podziałów ujawniają się w wątku miłości krasnoluda Kiliego i elfki Taurieli, którzy cierpią z powodu niechęci dzielącej ich plemiona. Widać także, że drobne przewinienia towarzyszy nie powinny niweczyć przyjaźni (Bilbo mówi, iż dla swych kompanów jest w stanie znieść niektóre ich wady, na przykład to, że czasem bywają nieco nieokrzesani). Dzieło w jednym ze swych pobocznych wątków (którego bohaterem jest Radagast Bury) zawiera promocję czegoś, co można by nazwać mądrą ekologią. Radagasta cechuje bowiem umiłowanie przyrody, którą broni przed zamachami, ziejącego nienawiścią do wszelkiego istnienia, Saurona. W swym stosunku do zwierząt i roślin czarodziej przypomina, bynajmniej nie skrajnych ekologów, ale św. Franciszka z Asyżu. W tych filmach sporo elementów łatwo może być interpretowanych w duchu chrześcijańskim. Prawdziwą perełkę stanowi scena, w której Gandalf rozmawia z elfką Galadrielą. Kiedy ta pyta go dlaczego na wyprawę wziął niepozornego hobbita, on wyraża przekonanie, że nie tylko wielka moc może trzymać zło w szachu – są w stanie to uczynić codzienne dobre uczynki zwykłych osób, najprostsza życzliwość i miłość. Można tu wyczuć wyraźne nawiązanie do prawdy o tym, że Bóg posługuje się w swych planach maluczkimi i każdy może osiągnąć świętość dobrze spełniając swe normalne obowiązki. Oderwanie Bilba od wygodnej egzystencji w Shire, dokonane dla szczytnych celów przez czarodzieja, przypomina powoływanie apostołów do ich misji. Jednym z dwóch głównych przeciwników dobrych bohaterów jest smok, nazywany też „bestią”, co przywodzi na myśl określenia i symbole zła obecne w Apokalipsie św. Jana. Także najniebezpieczniejszy wróg Śródziemia – Sauron – ma w tej produkcji ewidentnie sataniczne rysy – jest istotą duchową, a cechują go pycha, żądza władzy, okrucieństwo, cynizm i przewrotność. Ponadto robi on wszystko, aby pozostać w ukryciu i aby rozmaite złe czyny nie były przypisane jemu. Fakt, że Saurona zmogła Galadriela, która przez samego Tolkiena była przedstawiana jako postać w dużej mierze zainspirowana katolickimi naukami i wyobrażeniami na temat Maryi, może niejako pobudzać widzów do refleksji nad doniosłą rolą Najświętszej Panny w pokonaniu szatana. Na korzyść filmów przemawia także bardzo tradycyjna estetyka, przejawiająca się w łączeniu brzydoty ze złem, a piękna lub przynajmniej normalnego wyglądu – z dobrem. Nawet przedstawienie w tym filmie magii jest całkiem chrześcijańskie. Ta, którą posługują się pozytywni bohaterowie (przede wszystkim Gandalf), ma typowo baśniowy charakter, bardziej przypomina cuda dokonywane przez proroków niż rzeczywiste czary. Jest tu nawet jedna scena, w której zaklęcia wypowiadane przez czarodzieja zmagającego się z Sauronem, jako żywo przywodzą na myśl egzorcyzmy (są bowiem rozkazami pod adresem Zła, wydawanymi w celu jego ostatecznego pokonania). Poza tym „dobra magia” jest tu raczej pobocznym elementem, większość konfliktów rozstrzyga konwencjonalna broń – miecze, łuki, topory. Natomiast praktyki bliższe prawdziwym, zakazanym przez Boga, rytom są tu wyraźnie powiązane ze złymi bohaterami (dotyczy to przede wszystkim praktykowanego przez Saurona spirytyzmu, dzięki któremu przywołał on zza grobu swe zmarłe przed wiekami sługi). Powyższe zalety świecą tym jaśniej, że nie są przysłaniane przez niemal żadne moralne wady. Brak w tych filmach wulgarnej mowy, scen seksu, eksponowania nieskromności w strojach lub słowach (w całej trylogii można dopatrzeć się właściwie tylko jednego krótkiego zdania, które wydaje się zawierać, utrzymaną jednak w delikatnym tonie, nieco nieskromną aluzję). Przemocy jest co prawda dużo, ale nie jest ona pokazana w zbyt szokujący sposób i stanowi raczej tło dla heroicznych  wyczynów bohaterów. Pewną usterką jest krótka scena, w której Bilbo kłamie, mówiąc trollom, że krasnoludy są chore więc nie warto ich jeść (co owe stwory zamierzały uczynić). Jednak to nie to kłamstwo, a interwencja Gandalfa, przynosi im ocalenie, a cały ten element jest zaledwie epizodem. Podsumowując, z całego serca polecam ten wspaniały, wzruszający epos o odwadze, miłości, przyjaźni i poświęceniu. Królują w nim bowiem tradycyjne cnoty, zło jest ukarane, a na trudne pytania moralne, choć przedstawione bez zbędnego „osładzania”, dawane są tu jednoznaczne i mądre odpowiedzi. Michał Jedynak /.../
  3. Dopóki piłka w grze

    Leave a Comment Film ten opowiada o Gusie, leciwym i schorowanym łowcy sportowych talentów, który wyrusza w podróż po to, by ocenić zdolności dobrze zapowiadającego się gracza amerykańskiego baseballu. Obraz ów tylko z pozoru jest  kolejną opowieścią o sportowych zmaganiach. W rzeczywistości  znacznie ważniejszy w tym filmie jest wątek relacji ojca z córką.  W pewnym momencie pojawia się tu bowiem Mickey, córka głównego bohatera, która w związku z narastającymi problemami zdrowotnymi swego ojca, postanawia go odwiedzić i towarzyszyć mu we wspomnianej wyżej podróży. I nie byłoby w tym nic dziwnego i intrygującego, gdyby nie fakt, iż dotychczasowe relacje ojca z córką były bardzo trudne i bolesne.  Otóż, kiedy żona Gusa i matka Mickey umarła, ten odesłał dziewczynkę, by mieszkała razem z ciocią i wujkiem, a następnie gdy zaczęła ona uczyć się w liceum, umieścił ją w internacie – można więc powiedzieć, iż w pewnym sensie ją „de facto” opuścił.  Dlatego też, Mickey, gdy odwiedza swego ojca, początkowo czyni to bardziej z poczucia obowiązku niż współczującej  miłości. Wątek trudnych i napiętych relacji na linii ojciec-córka stał się dobrym pretekstem do zaakcentowania  wagi wzajemnej miłości, przebaczenia, pojednania i więzi rodzinnych. I trzeba powiedzieć, że twórcom filmu udało się pokazać owe tradycyjne cnoty w przychylny oraz przekonywujący sposób. Poza tym mamy tu też ukazaną wartość przyjaźni. Niestety jednak, jak to zwykle bywa w zasadniczo dobrych filmach, zwłaszcza tych, które są współcześnie kręcone, te pozytywne rzeczy zostały  osłabione przez pewne dwuznaczne i naganne elementy.  W tym konkretnym obrazie najbardziej razi zaś obecność wulgarnych słów łączonych z imieniem Boga i Pana Jezusa – jest to karygodny brak szacunku dla majestatu i Świętości Wszechmogącego.  Wydaje się też, iż takie nieprawości jak pijaństwo, zmysłowe pocałunki oraz nałogowe palenie tytoniu zostały tutaj pokazane w dość pobłażliwy i przyzwalający dla nich sposób. Podsumowując: dobrze jest obejrzeć ten film i pochylić się nad problemami w nim pokazanymi, ale należy przy tym zachować pewną ostrożność. Mirosław Salwowski /.../
  4. Ukryte życie (2019)

    Leave a Comment Film ten to prawdziwa historia pobożnego austriackiego katolicka Franza Jägerstättera, który w czasie II wojny światowej odmówił złożenia wojskowej przysięgi na bezwzględną wierność Adolfowi Hitlerowi. W efekcie tego Franz zostaje uwięziony, a następnie skazany na śmierć przez ścięcie gilotyną. W międzyczasie obserwujemy, jak Franz utwierdza się w swej decyzji o niezłożeniu przysięgi absolutnego posłuszeństwa Hitlerowi oraz nieuczestniczenia w niesprawiedliwej wojnie przez niego wywołanej, mimo że ściąga to na niego i jego rodzinę (żonę oraz dzieci) ostracyzm, a nawet wrogość ze strony miejscowej społeczności. Franz jest też namawiany do zmiany decyzji przez swego księdza proboszcza, a nawet lokalnego biskupa, mimo to jednak do końca swych chwil – pomimo możliwości zmiany ciążącego na nim wyroku śmierci – pozostaje wierny swemu głębokiemu przekonaniu o moralnej niemożności złożenia przysięgi bezwzględnej wierności Hitlerowi. W całej tej niesamowicie trudnej drodze towarzyszy mu jego lojalna oraz kochająca żona Franziska. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten oczywiście zasługuje na nasze najwyższe uznanie, gdyż stanowi on hołd oddany bohaterskiej postawie Franza Jägerstättera (nota bene: wyniesionego już na ołtarze jako błogosławiony za pontyfikatu papieża Benedykta XVI). Tym samym też dzieło to ukazuje nam blask jednej z prawd nauczania katolickiego, a mianowicie, iż istnieją takie normy moralne, których nie wolno łamać nigdy i w żadnych okolicznościach, nawet dla ratowania życia swego oraz swych bliskich. Warto również docenić, iż w produkcji tej w piękny i ujmujący sposób odmalowano małżeńską relację pomiędzy Franzem i Franziską. Relacja ta jest bowiem z jednej strony pełna wzajemnego oddania, troski oraz miłości, z drugiej jednak wszystkie te uczucia nie posuwają się do prób absolutyzacji owych doczesnych więzi, ale są one podporządkowane miłości do Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa. Franziska, zamiast wszak apelować do swego męża, by w imię miłości do niej i ich dzieci popełnił jeden z grzechów, przeciwnie raczej zachęca go do wierności Panu Jezusowi oraz Bożym przykazaniom. To zaiste piękny przykład właściwej hierarchii pomiędzy miłością do Boga a miłością do bliźnich. Dużą zaletą tego obrazu jest też fakt, iż nie ma w nim żadnej wulgarnej mowy, seksu, obsceniczności, a także, że nie epatuje się w nim scenami krwawej przemocy bądź nieskromności. Wyszukiwarka VOD Podsumowując: jak najbardziej polecamy ten film jako piękną i budującą lekcję o jednym ze Świętych Pańskich oraz o jego praktycznej wierności nauczaniu katolickiemu głoszącemu, iż istnieją czyny wewnętrznie złe, których nie ma się moralnego prawa popełniać choćby w ekstremalnych okolicznościach. Mirosław Salwowski /.../
  5. Służące

    Leave a Comment

    Akcja tego filmu dzieje się w latach 50 i 60-tych XX wieku, na  amerykańskim południu, a jego treścią jest dość mocno eksploatowany w hollywoodzkim kinie wątek wówczas akceptowanego społecznie i prawnie rasizmu białych wobec czarnych. Tym razem problem ten został pokazany na przykładzie grupy czarnych kobiet służących w domach należących do bogatych białych. Obserwujemy tu więc ich perypetie, które później zostaną spisane w formie książki przez jedną z dziennikarek. Książka ta wywoła niemało zamieszania na amerykańskim południu.

    Film pt. „Służące” ma z pewnością swe mocne pozytywne punkty, pośród których najsilniejszym jest podkreślenie zła i brzydoty rasistowskich uprzedzeń. Co prawda, dziś nie potrzeba do tego odwagi, gdyż potępienie dla rasizmu stało się jednym z kanonów ogólnie przyjętej świeckiej i humanistycznej wersji moralności, jednak ta okoliczność nie zmienia przecież faktu, iż także z tradycyjnie chrześcijańskiej perspektywy pogardzanie kimś z powodu jego rasowej przynależności jest czymś niemoralnym i wstrętnym Panu Bogu. W tym więc aspekcie, omawiana produkcja wskazuje nam na następującą biblijną prawdę:  Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie (Dzieje Apostolskie 10: 34 – 35).

    Innym, choć nieco słabiej widocznym, niż powyższa dezaprobata dla rasizmu, plusem tego filmu, jest  pokazanie z sympatią wiary w Boga, chrześcijaństwa, a także zasady miłości do nieprzyjaciół. Główne i pozytywne bohaterki są tu wszak przedstawiane jako osoby wierzące w Boga, Pana Jezusa, modlące oraz chodzące do kościoła. Padają tutaj także afirmatywne słowa o miłości do wrogów (np. coś w stylu: „Jeśli wybaczyłeś swym nieprzyjaciołom, już zwyciężyłeś”) i choć pozytywne postaci tego filmu nie zawsze wydają się postępować zgodnie z tą zasadą, to jednak jako pewnego rodzaju ideał jest ona tu obecna i wskazywana.

    Film „Służące” ma jednak też swoje minusy. Jednym z poważniejszych jest nadmiar wulgarnej mowy. Poza tym, jeden z wątków owego obrazu wydaje się dezawuować krytykę homoseksualizmu, jako irracjonalną i opartą na przesądach. W pewnej scenie, matka zatroskana o to, czy jej córka nie ma czasem skłonności w kierunku własnej płci, mówi jej, że coś takiego można wyleczyć pijąc herbatkę. Taka niedorzeczna recepta na homoseksualne zboczenie nie jest jednak w żadnym momencie filmu zrównoważona bardziej solidną krytyką sodomii, przez co łatwiej interpretować wspomniany wątek jako wsparcie dla walki z tzw. homofobią.

    Podsumowując powyższe: film pt. „Służące” przedstawia nam co prawda dość już „oklepany”, tym nie mniej jednak słuszny temat potępienia dla rasizmu, dodatkowo z przychylnością pokazując nam wiarę w Pana Boga, chrześcijaństwo oraz zasadę miłości do nieprzyjaciół. Szkoda jednak, że te pozytywy są tu osłabiane przez wulgarną mowę i pewne elementy politycznej poprawności (w tej jej przejawach, które są heretyckie i antychrześcijańskie). Zachęcamy więc do uważnego i nieco krytycznego obejrzenia tej produkcji.
    Mirosław Salwowski

    /.../

  6. Wielki Mike

    1 Comment

    Autentyczna historia Michaela Ohera, czarnoskórego chłopca, który mieszkając na ulicy zostaje pewnego dnia przygarnięty przez bogatą rodzinę Touhy, by później otoczony przez nią miłością i wsparciem wyrosnąć na gwiazdę amerykańskiego futbolu.

    „Wielki Mike” oprócz przesłania opiewającego miłość, pomoc i współczucie dla ubogich, posiada też w miarę wyraźne i pozytywne odniesienia do chrześcijaństwa. W filmie tym, w pewnym momencie, rodzina, która przygarnęła Michaela odmawia modlitwę przed jedzeniem, a szkoła do której posyłany jest główny bohater ma charakter chrześcijański.  Niestety jednak są w tym obrazie też pewne niebezpieczne elementy. W niektórych momentach jest tu eksponowany wyraźnie nieskromny strój, czemu towarzyszy w jednej chwili nawet sprośna, podszyta seksualną aluzją uwaga. Poza tym, córka państwa Touhy, jest w swej szkole cheerleaderką (a więc osobą, która w bezwstydnym stroju wykonuje dwuznaczne tańce), jednak w żadnym miejscu filmu nie spotyka to się z jakąkolwiek krytyczną uwagą czy komentarzem (a więc w domyśle jest traktowane jako całkowita normalność).

    Mimo tych wad „Wielki Mike” w swym głównym przesłaniu z pewnością jest dobrym i budującym filmem o miłości bliźniego i sile, jaką może dawać okazywanie tejże miłości innym.

    Mirosław Salwowski /.../

  7. Amistad

    Leave a Comment Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w 1839 roku na jednym ze statków przewożących czarnych niewolników. Wtedy to porwani i uwięzieni Murzyni zdołali oswobodzić się od swych ciemiężców i przejąć kontrolę nad okrętem, którym byli przewożeni do niewolniczej pracy na plantacjach w Afryce. Ludziom tym jednak nie udał się powrót do rodzinnych stron, lecz zostali przejęci straż przybrzeżną USA, by następnie zostać postawionymi przed sądem i oskarżonymi o wymordowanie załogi statku. Od władz USA zwrotu Murzynów z owego statku domagała się też młodociana królowa Hiszpanii, argumentując, iż okręt był własnością jej poddanych, a co zatem idzie i porwani z Afryki ludzie też do niej należeli. Omawiany film jest zatem relacją z procesu, w którym amerykańscy sędziowie musieli rozstrzygnąć, czy porwanych Murzynów, którzy uwolnili się z rąk swych prześladowców należy traktować jak morderców i własność hiszpańskiej korony, czy też wręcz przeciwnie, jako wolnych ludzi broniących swego życia i wolności? Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Amistad” ma kilka mocnych punktów. Jednym z nich jest ukazanie ogromu zła tkwiącego w handlu niewolnikami. Kolejnym mocnym punktem tej produkcji są raczej pozytywne odniesienia do Pana Jezusa, Jego śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia. Widzimy to w scenie, gdzie Cinque, jeden z sądzonych Murzynów, patrzy na ilustracje przedstawiające Chrystusa i wydaje się być w ten sposób pocieszony. Także jeden z sędziów, który staje po stronie sądzonych Murzynów, wcześniej zostaje pokazany, jak gorliwie modli się do Pana Jezusa w jednym z kościołów. Można zatem powiedzieć, że chrześcijaństwo zostało w „Amistad” przedstawione życzliwie i z sympatią. Niestety jednak, poważną wadą tego filmu jest to, że obok chrześcijaństwa, zawarte zostały też w nim pozytywne odniesienia do pogańskiego kultu przodków praktykowanego przez afrykańskie plemiona. Widzimy to na przykładzie Cinque, który w pewnym momencie zwraca się do duchów zmarłych i w ten sposób zyskuje pocieszenie i nadzieję. Ukazane to też zostało w mowie byłego prezydenta USA, Johna Quincy Adamsa, który reprezentując Murzynów przed Sądem Najwyższy z pozytywny sposób nawiązuje do tejże ich pogańskiej praktyki, by następnie w symboliczny sposób odnieść się do spuścizny „Ojców Założycieli” amerykańskiej republiki. „Amistad” nie zawiera w swej treści żadnych wulgarnych słów, obscenicznych dialogów, nieprzyzwoitych dowcipów oraz scen ukazujących seks bądź inne czynności erotyczne. Pokazana zaś w filmie nagość nie ma kontekstu prowokującego bądź zmysłowego. Mirosław Salwowski PS. Drogi Czytelniku jeśli doceniasz naszą wieloletnią i wytrwałą pracę w dziele propagowania dobrej i chrześcijańskiej kultury oraz uwrażliwiania na dostrzeganie złych lub wątpliwych moralnie i światopoglądowo aspektów przemysłu filmowego to prosimy Cię o wsparcie finansowe naszej działalności. Uczynić to możesz wpłacając dowolnie wybraną przez siebie kwotę pieniężną na poniższe konto bankowe: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523Mirosław Salwowski, Toruń Dane do przelewu bankowego dla osób z zagranicy to: PL 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523 Kod SWIFT: BREXPLPWMBK Mirosław Salwowski, Toruń /.../
  8. Sędzia

    Leave a Comment

    Hank,  zdolny i dość cyniczny adwokat z wielkiego miasta, po tym jak dowiaduje się, iż jego Matka zmarła, zmuszony jest odwiedzić swe rodzinne strony, czyli jedno z małych miasteczek na południu Stanów Zjednoczonych. Jest to dla niego trudne przeżycie, nie tylko dlatego, że będzie musiał się w ten sposób zmierzyć ze śmiercią swej Mamy, ale także z powodu konieczności stanięcia „twarzą w twarz” ze swym Ojcem, z którym łączy go bardzo trudna przeszłość. Kiedy zaś, jego, będący lokalnym sędzią, Ojciec, zostanie oskarżony o morderstwo, Hank podejmując się jego obrony, stanie przed kolejnym wyzwaniem.

    „Sędzia” to, w swym głównym nurcie i przesłaniu, raczej dobra opowieść.  Wykorzystując wszak tradycyjny dla części hollywo0odzkiej kinematografii wątek zderzenia „wielkomiejskiej” mentalności z prostotą i względnym konserwatyzmem amerykańskiej prowincji (co zresztą już może być policzone za pewien „plus”) twórcy filmu pokazali widzom jak ważne są prawdomówność, uczciwość i gotowość do ponoszenia odpowiedzialności za swe czyny. Można nawet powiedzieć, że tradycyjne wartości i cnoty są jednymi z głównych „bohaterek” tego obrazu. Paradoksalnie rzecz biorąc, film ów – choć szeroko rozwodzi się nad negatywnymi aspektami relacji na linii rodzice (w tym wypadku głównie ojciec) i dzieci – pokazuje ważną rolę kochającej,  rozumiejącej i wspierającej  się rodziny w życiu człowieka.

    Ta produkcja ma jednak też swe istotne wady. Pierwszą z nich jest mnogość użytego w niej wulgarnego języka. Powtarzamy to i będziemy powtarzać, że nie jest konieczne dla ukazania wagi pewnych problemów epatowanie takim odrażającym słownictwem widzów. Dowodem na to jest szereg dobrych i pięknych  filmów kręconych dawniej, w których z zasady unikano takiego słownictwa. A nawet, gdyby wulgarny język miał czynić dany film bardziej realistycznym i „życiowo prawdziwym” to przecież nikt nie powiedział, że zadaniem kina jest dokładne odwzorowywanie rzeczywistości w każdym z jej szczegółowym.  Ludzie wszak w prawdziwym życiu wydalają też kał, ale na szczęście twórcy filmowi póki co oszczędzają nam widoku owej czynności na ekranie – niestety jednak w warstwie leksykalnej coś co można porównać ze wspomnianą wyżej fizjologiczną czynnością  jest w TV, kinie i pewnych nurtach muzyki szeroko rozpowszechniane.

    Drugim moralnym i światopoglądowym problemem tego filmu jest to, iż wydaje się on sugerować usprawiedliwienie dla cudzołóstwa. Otóż Hank, wspomniany główny bohater, jest w trakcie rozwodu ze swą dotychczasową żoną.  Kiedy zaś wraca w swe rodzinne strony, spotyka tam swą „pierwszą młodzieńczą miłość”. Rozwój fabuły zmierza zaś do wniosku (choć nie jest to jednoznacznie pokazane), iż Hank ułoży sobie na nowo życie z obiektem swych pierwszych miłosnych uniesień i wzruszeń. Ten wątek częściowo jest jednak zrównoważony tym, iż w jednej ze scen widzimy przejmującą rozmowę Hanka z jego małą córką, w której,  ta w prostych słowach pokazuje jak wiele zła, zwłaszcza dla dzieci, niesie rozwód rodziców.

    Podsumowując: „Sędzia” to kawałek dobrego, konserwatywnego kina z tradycyjnymi wartościami, ale przy jego oglądaniu dobrze jest zachować dużą ostrożność i wypluwać co niektóre elementy. Lepiej też, by ów film oglądali ludzie starsi z już mocno ukształtowanym charakterem oraz poglądami na świętość i nierozerwalność prawowitego małżeństwa.

    Mirosław Salwowski

    /.../

  9. Prosta historia

    Leave a Comment

    Ten film to prawdziwy ewenement w twórczości Davida Lyncha. Reżyser ten przyzwyczaił nas bowiem do mrocznych, nihilistycznych albo co najmniej bardzo dziwacznych nastrojów, w których utrzymane są jego obrazy. Tymczasem „Prosta Historia” to spokojna opowieść o prostych wartościach, tj. rodzina, miłość, przebaczenie i pojednanie.

    Film ten opowiada o starszym, przeszło 70-letnim mężczyźnie (Alvinie Straightu), który skłócony ze swym bratem Lyle’em pewnego dnia dowiaduje się, iż tenże miał  udar mózgu. Alvin, choć samo już jest kiepskiego zdrowia (ma rozedmę płuc oraz coraz większe problemy z biodrami) posłyszawszy tę wieść postanawia wybrać się w długą podróż, by pojednać się ze swym ciężko chorym bratem.  Będzie to podróż długa (6 tygodni), gdyż główny bohater nie ma prawa jazdy, transportu publicznego po prostu nie lubi, jako środek poruszania się po kraju pozostaje mu więc tylko jego własny ciągnik rolniczy.  W międzyczasie będzie więc miał dużo czasu, by  podziwiać krajobrazy oraz zachody słońca.  Przy okazji tej długiej podróży Alvin pomaga też  napotkanym ludziom uporządkować ich sprawy i poradzić sobie z problemami.  Przykładem tego jest młoda ciężarna dziewczyna, która pokłóciła się ze swymi rodzicami i uciekła z domu.  Główny bohater na przykładzie połączonych sobą w jeden pęczek gałązek uświadamia jej jak ważna jest rodzina. Jedną gałązkę bardzo łatwo jest bowiem złamać, ale już uczynienie tego samego wobec kilku połączonych ze sobą wymaga znacznie większej siły. Nazajutrz, Alvin odkrywa, iż młoda dziewczyna odeszła pozostawiając po sobie pęczek złączonych ze sobą gałązek …

    Mocną moralnie stroną  filmu jest też to, że  nie nie ma w nim scen przemocy, seksu, eksponowania nagości czy nieskromnych strojów.

    Niewielką jego wadą jest to, iż zawiera on w sobie kilka słów nieprzyzwoitych. Poza tym, mocne przywiązanie Alvina do palenia tytoniu (nie chce on rzucić tego zwyczaju mimo rozedmy płuc i namów lekarzy oraz rodziny) może niepotrzebnie uwiarygadniać, a nawet w pewien sposób zachęcać innych do praktykowania tego nałogu.

    Te ujemne aspekty owej produkcji są jednak relatywnie niewielkie w porównaniu do głównego potężnego przesłania w niej zawartego, to jest afirmacji pokory, przebaczenia, miłości bliźniego i rodziny. Sądzimy zatem, że owe minusy nie są kilkoma kroplami trucizny, która zatruwa i skaża cały pokarm, ale raczej drobnymi ościami w zdrowej i pożywnej rybie łatwymi do wyjęcia wówczas, gdy jest się uświadomionym co do ich istnienia. Podsumowując: „Prosta historia” to dobra, poruszająca i skłaniająca do szlachetnych refleksji, filmowa przypowieść z faktycznie tradycyjnie chrześcijańskim morałem, warta oglądania przez całe rodziny.

    Mirosław Salwowski /.../

  10. Powrót do domu

    Leave a Comment

    Cory to utalentowany zawodnik baseballa.  Niestety pogrąża się on coraz bardziej w pijaństwie, co powoduje różne kłopoty odbijające się również na jego medialnym wizerunku. Dostrzega to jego menadżerka, Helene, która po to by poprawić medialny wizerunek swego podopiecznego, wysyła go na chrześcijańską terapię dla uzależnionych od alkoholu.  Helene chce odpowiednio nagłośnić tą okoliczność po to, by Cory wrócił do łask mass mediów, jako sportowiec o dobrej reputacji (w tym celu zachęca ona go też, by pomagał miejscowym dzieciom w nauce baseballa). Cory początkowo przystaje na to niechętnie, czego wyrazem jest np. to, iż uczestnicząc w terapii dla uzależnionych od alkoholu, skrycie trzyma w lodówce pełno butelek z mocnymi trunkami.  Innymi słowy,  chce on odstawić pokaz dla mass mediów, ale raczej nie zamierza na poważnie zmierzyć się ze swym pijaństwem, a także trudną przeszłością. Rozwój wypadków zmusi go jednak do stanięcia twarzą w twarz z różnymi trapiącymi go grzechami i problemami.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Home Run” jest piękną, silną i wyrazistą, acz nie „przesłodzoną” i „cukierkowatą” (co niestety jest pewnym mankamentem wielu dobrych chrześcijańskich filmów) opowieścią o Bożej łasce, która odmienia nasze serca, łamie moc grzechu i leczy rany.   Jest to więc z pewnością film stricte chrześcijański i ewangelizacyjny, gdyż przesłanie o Panu Jezusie, nawróceniu, modlitwie i zerwaniu z grzechem zostało w nim  mocno wyeksponowane (acz uniknięto przy tym popadnięcia w pułapkę pewnego zbyt nachalnego dydaktyzmu). Oprócz kwestii niszczących skutków pijaństwa (które w wypadku głównego bohatera są tu pokazane jako niejako „dziedziczone” przez pokolenia) w swych pobocznych wątkach film ten wskazuje też na problem innych uzależnień, a więc np. narkotyków czy pornografii.  Mowa jest tu też o wartości zadośćuczynienia za popełnione przez siebie zło, a także powadze i roli ojcostwa. Pewną wadą  filmu wydaje się być to, iż w kilku scenach wyraźnie pokazany jest bardzo bezwstydny i nieskromny strój jednej z bohaterek (chodzi o Helene, menadżerkę Cory’ego), ale jego złe oddziaływanie być może osłabia to, iż postać tak ubrana należy do jednej z najmniej sympatycznych.

    Podsumowując, „Home Run” to przejmujący film, który wspiera chrześcijańską nadzieję.  Z pewną poprawką na nieskromny strój w nim pokazany, można go z dużym pożytkiem dla dusz oglądać i polecać innym.  Jak trafnie ujął rzecz Max Lucado, autor chrześcijańskich bestsellerów książkowych:  „Home Run przypomina nam o mocy przebaczenia, bogactwie odkupienia i mądrości pozwalającej nam zaufać Bogu, który jedynie może nas odnowić i uzdrowić”. 

    Mirosław Salwowski /.../