Pierwszy z serii filmów o przygodach wybitnego archeologa i poszukiwacza przygód, Indiany Jonesa. Akcja dzieła ma miejsce w 1936 roku. Za namową przedstawicieli władz USA Jones jedzie do Egiptu, aby pokrzyżować plany nazistowskich Niemiec, które zorganizowały tam wykopaliska. Hitler dąży bowiem do odnalezienia biblijnej Arki Przymierza – artefaktu, który stanowił znak Bożej opieki i pozwalał Izraelitom na triumfy nad wrogami. Niemcy chcą go wykorzystać jako broń w nadchodzącej wojnie. Zanim jednak Jones dociera nad Nil, odnajduje w Azji Marion Ravenwood, córkę swego nieżyjącego już mentora i przyjaciela, która dysponuje cennymi wskazówkami jak odnaleźć Arkę. Z tego powodu czyha na nią zagrożenie ze strony wysłanników III Rzeszy, którzy mogą się okrutnie zemścić w razie odmowy współpracy z nimi. Wspólnie ze swą towarzyszką Indiana stawia czoła zbrodniczemu imperium. Po wielu dramatycznych zwrotach akcji (przede wszystkim odnalezieniu Arki i kilkukrotnym przejściu jej z rąk do rąk) do działania przystępuje sam Bóg, który karze śmiercią świętokradczych nazistów, a parze pozytywnych bohaterów pozwala przez to na wydostanie się z ich niewoli.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten ma niewątpliwie liczne zalety. Po pierwsze – w negatywnym świetle pokazuje przedstawicieli systemu hitlerowskiego; są to osoby bezwzględne, wyrachowane, żądne władzy, jeden z nich, major Arnold Ernst Toht jest wręcz typem sadystycznego psychopaty. Co prawda obecnie potępienie dla nazizmu jest raczej powszechne, ale nie znaczy to, iż jego obecność również w tym filmie jest bez znaczenia. Utrwala ona tę słuszną postawę (wszak np. to, że istnieje ogólne potępienie pedofilii, nie znaczy, że media powinny całkowicie dać sobie spokój z poruszaniem tego tematu).
Sprzymierzony z Niemcami archeolog, René Belloq, to człowiek cyniczny, który w przeszłości ukradł Jonesowi znaleziony przezeń skarb, perfidnie korzystając z owoców cudzej pracy. Ponadto snuje on plany seksualnego wykorzystania Marion. Umieszczenie tej postaci wśród złych bohaterów ma wiec potencjał do wzbudzania w widzach potępienia również dla takich, niezwiązanych immanentnie z hitleryzmem, postaw.
Pozytywni bohaterowie cechują się w tej produkcji odwagą i gotowością do niesienia sobie nawzajem pomocy. Jeśli zabijają lub ranią ludzi, to tylko w obronie koniecznej lub stanie wyższej konieczności. Są nadto rozważni, odpowiedzialni i zdeterminowani, aby wykonać powierzone im zadanie (przykładem tego może być fakt, iż Indiana decyduje się na tymczasowe pozostawienie Marion w niewoli, aby jej zniknięcie nie spowodowało wszczęcia przez Niemców poszukiwań, które mogłyby zniweczyć jego misję). Sallah, arabski przyjaciel Jonesa, jest wzorem gościnności i serdeczności. Ich działania są przeważnie bezinteresowne i oparte na przyjaźni, w odróżnieniu od tych podejmowanych przez Niemców nastawionych na zysk i nie ufających do końca nawet sobie nawzajem.
Jeszcze jedną, może nawet najważniejszą lekcją, jaką daje nam ten film jest przekonanie o tym, że Bóg istnieje i może nagradzać sprawiedliwych, a złych karać. Wymowna jest scena w której negatywne postacie zostają za sprawą Bożą unicestwione właśnie w trakcie rytuału, który miał moc Arki oddać na usługi Rzeszy. Stanowić może ona ostrzeżenie przed świętokradztwem i próbą traktowania Pana Boga, jak kelnera, który spełni każdą naszą zachciankę, choćby była bezsensowna lub wręcz niegodziwa.
Należy też twórców pochwalić za nieumieszczenie w tym filmie wulgaryzmów, której to zalety często brakuje filmom przygodowym, w których walki z przeciwnikami okraszane są „uzasadnioną” w ich kontekście plugawą mową.
Niestety w filmie znajdują się pewne elementy, które z pewnością nie spodobałyby się Temu, Który dał Mojżeszowi polecenie skonstruowania Arki. Jest to po pierwsze scena „konkursu” picia wódki, podczas którego poznajemy Marion; z pewnym przymrużeniem oka zostało tu potraktowane nadużywanie alkoholu. Przez pewien czas nosi ona dość nieskromną suknię. Co prawda był to ubiór ofiarowany jej przez starającego się ją skłonić do współpracy Belloqa – postać negatywną. Jednak umieszczenie akurat takiego odzienia w filmie nie wydaje się zbyt zasadne, nie wnosi też wiele do fabuły. W pewnym momencie dochodzi do dość namiętnych pocałunków między nią a Indianą. Zasugerowane jest nawet, iż bardzo możliwe, że doszłoby do nierządu, jednak Jones zasypia. Mimo to moment ten może prowokować nieczyste myśli. Przyjaciel Jonesa, Katanga, raz używa kłamstwa, aby ochronić go przed wrogami i jest to przedstawione jako coś właściwego. Sporo też w tym filmie przemocy i choć nie jest ona przedstawiona w szczególnie wyrafinowany sposób, to trudno przynajmniej przy części scen nie odnieść wrażenia, że ma ona zabawiać widza.
„Poszukiwacze zaginionej Arki” zatem to film zasadniczo godny polecenia nie tylko ze względu na promowanie postaw w znacznej większości szlachetnych, ale również przypomnienie o istnieniu transcendentnego i osobowego Boga, który rządzi historią i może ludzi karać i nagradzać. Jednak przy jego oglądaniu należy zachować ostrożność co do pewnych obiektywnie negatywnych
i nienapiętnowanych przez twórców zachowań tam pokazanych.
Michał Jedynak /.../
Ten klasyczny w swych początkowych scenach ukazuje inwazję aliantów na Normandię w czerwcu 1944 roku. W jej wyniku zginęło wielu amerykańskich i brytyjskich żołnierzy. W czasie wypisywania standardowych powiadomień dla rodzin poległych amerykańskich żołnierzy, pracujące przy tym osoby orientują się, iż jedna z matek otrzyma najpewniej druzgocącą dla niej wiadomość, iż aż 3 na 4 synów, którzy zostali wysłani na wojnę z Niemcami, polegli w przeciągu kilku dni. Wojskowi dowódcy na tyle przejmują się tą sytuacją, iż w rejon walk postanawiają wysłać małą grupę żołnierzy, która odnajdzie pozostałego przy życiu jedynego już syna owej kobiety (on ma na imię właśnie Ryan), by ów mógł wrócić bezpiecznie i cały do swego domu. Tak też przez większość czasu film pokazuje nam poszukiwania Ryana przez kilku żołnierzy pod dowództwem kapitana Johna Millera.
Na płasczyźnie moralnej i światopoglądowej „Szeregowiec Ryan” ma następujące mocne strony:
1. Mimo, że film ukazuje pewien tragizm związany z każdą wojną, jednocześnie jawi się on jako pochwała takich chrześcijańskich, a zarazem właściwych dla stanu żołnierskiego cnót jak: poświęcenie się za innych, waleczność, odwaga i ofiarność. Pokazani w tym dziele Spielberga żołnierze wątpią w zasadność powierzonej im misji. Dlaczego kilku ludzi ma ryzykować swe życia dla odnalezienia jednego człowieka, co do którego i tak nie pewności, czy jeszcze żyje? – pytają siebie i innych. Mimo tych obiekcji wykonują powierzoną im misję do końca. Ostatecznie zostają oni wszyscy zabici w akcji, jednak udaje im się przedtem uratować tytułowego szeregowca Ryana, który wraca do swej mamy i domu.
2. Film ten pokazuje wielką wagę prowadzenia moralnego i cnotliwego życia. Jest to sugerowane zwłaszcza w ostatnich scenach filmu, kiedy to umierający od kul kapitan Miller mówi do Ryana: „Zasłuż na to”. Po chwili widzimy starego już Ryana płaczącego nad grobem swego wybawcy i pytającego się żony, dzieci i wnuków: „Czy żyłem dobrze?”. Ta scena jest bardzo wymowna – pokazuje ona, że nikt „nie żyje sam dla siebie”, każdy albo coś komuś zawdzięcza albo jest czyimś dłużnikiem. I również dlatego, powinniśmy jako ludzie starać się żyć w sposób prawy i dobry. Jesteśmy to wdzięczni wszak innym ludziom, którzy trudzili się (a nieraz oddawali swe życie) byśmy mogli normalnie żyć.
3. „Szeregowiec Ryan” choć zawiera raczej niewiele odniesień do wiary w Boga, modlitwy czy Pisma świętego, to te, które zostały w nim ujęte wydają się mieć charakter raczej życzliwy i sympatyczny, aniżeli krytyczny czy sceptyczny. Najwięcej tego typu odniesień widzimy tu na przykładzie postaci szeregowca Daniela Jacksona, który jest świetnym strzelcem, a kiedy strzela modli się cytując słowa z biblijnych Psalmów Dawida. Jacksonowi aż do końca filmu nic się nie staje. Poza tym, choć charakterystyka jego postaci nie jest szczególnie rozwijana w omawianej produkcji, to z pewnością nie można też powiedzieć, by był on pokazywany tu w jakichś czarnych barwach (np. jako zakłamany hipokryta, co jest częstym sposobem pokazywania chrześcijan w przemyśle filmowym).
Film „Szeregowiec Ryan” jest zatem dziełem raczej budującym. Jego ogólnie dobrą moralnie wymowę psuje jednak duża ilość nieprzyzwoitych oraz wulgarnych słów, a także pewne obsceniczne historie, które opowiadane są tam też przez żołnierzy. Szokująco wyraziste sceny wojennej przemocy ukazane w tym filmie, również sprawiają, iż powinno się go oglądać z niemałą dozą ostrożności. /.../