5 komentarzy Jest rok 2029. Na stacji kosmicznej Oberon przeprowadzane są eksperymenty naukowe na szympansach, w ramach których uczy się je np. sterować pojazdami kosmicznymi. Kiedy pewnego dnia bezpieczeństwu stacji zagraża burza kosmiczna, w kapsule, która ma zbadać sytuację, aby nie narażać życia ludzi, wysłany zostaje wyjątkowo bystry szympans o imieniu Perykles. Kiedy małpa nie wraca, na jej ratunek wyrusza kapitan Leo Davidson. Statek kapitana wpada jednak w tunel czasoprzestrzenny i rozbija się na planecie rządzonej przez inteligentne małpy, gdzie ludzie traktowani są jak żywy inwentarz …
Oczywiście, jak w przypadku większości filmów z gatunku fantastyki naukowej, fabuły tego filmu lepiej nie brać zbyt poważnie. Nie warto skupiać się na nielogicznościach czy nieprawdopodobieństwie zdarzeń tu przedstawionych, ponieważ to co naprawdę istotne w tego rodzaju tworach ludzkiej wyobraźni to zapatrywania ich twórców na rzeczywistość, w której żyjemy, wyrażone prze wizje rzeczywistości alternatywnej. O ile bowiem, jak już pokazały liczne produkcje sci-fi, przewidywanie przyszłości kiepsko wychodzi ich twórcom, o tyle diagnozowanie kondycji współczesnego człowieka stało się ich specjalnością. Tak też jest w wypadku „Planety małp”. I gdyby jedynym przesłaniem tegoż filmu było to, że mamy dobrze traktować zwierzęta, szanując przyrodzoną im godność, to film można by uznać za sympatyczną opowiastkę. Niestety „Planeta małp” roi się od różnego rodzaju fałszywych doktryn i poglądów, typu:
– Ludzie i zwierzęta są sobie zasadniczo równi co do przyrodzonej godności, więc należą im się równe prawa.
– Małpy naczelne różnią się od nas w niewielki stopniu, po prostu miały mniej szczęścia w ewolucyjnym wyścigu.
– Człowiek nie ma prawa do panowania nad królestwem zwierząt.
– Nie zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga; przeciwnie: każdy, tak ludzie jak i małpy, tworzy sobie bogów na własne podobieństwo.
– Religia to zestaw mitów potrzebnych do budowania cywilizacji.
Jakby tego było mało w filmie mamy jeszcze takie „kwiatki” jak nawiązanie do ponownego przyjścia Jezusa Chrystusa (tu powrócić ma małpa o imieniu Samos), oraz budowanie „romantycznego” napięcia pomiędzy człowiekiem (głównym bohaterem) i szympansicą Ari.
Chociażby więc przez wzgląd na wypaczanie w tymże filmie Bożego dzieła stworzenia, które zostało nam objawione w Księdze Rodzaju, oraz wyraźne degradowanie pozycji człowieka trudno uznać „Planetę małp” za obraz godny polecenia jako godziwą rozrywkę dla chrześcijańskich rodzin.
Marzena Salwowska
Wspieraj nas
/.../