Tag Archive: nieprzyzwoite żarty

  1. Moja wielka grecka wycieczka

    Leave a Comment Film opowiada o  Georgii, byłej wykładowczyni klasycznej greki na uniwersytecie w Atenach, która po tym, jak traci ową posadę, podejmuje się pracy jako przewodniczka wycieczek dla zagranicznych turystów. Zajęcie to nie jest dla niej jednak zbyt satysfakcjonujące, gdyż ludzie, których oprowadza po różnych zakątkach Grecji, często są bardziej zainteresowani kupowaniem tam lodów i tandetnych upominków, aniżeli poznawaniem meandrów starożytnej historii owego kraju. Dodatkowo, Georgia cierpi przez to, iż dawno nie była w romantycznym związku z żadnym mężczyzną. „Moja wielka grecka wycieczka” jest kiepskim filmem – tak pod względem artystycznym, jak i na płaszczyźnie stricte moralnej. Jeśli chodzi o warstwę artystyczną tego obrazu, to ta komedia jest po prostu mało śmieszna. Żarty są tu przewidywalne, gdyż oparte na wielokrotnie już eksploatowanych przez twórców kina skojarzeniach i schematach. Pod względem moralnym zaś humor tu zawarty jest w dużej mierze (jeśli nie w swej większej części) obślizgły i obsceniczny, gdyż koncentrujący się na aluzjach i nawiązaniach do grzechów nieczystości i bezwstydu. Dodatkowo romantyzm tego filmu skupia się wokół rozterek głównej bohaterki, iż dawno nie była ona w związku z żadnym mężczyzną, co jednak jest tu ciągle kojarzone – w otwarty i jawny sposób – z tym, iż przez długi czas, Georgia nie podejmowała współżycia seksualnego. Niestety, ale, jak można się domyślać, elementem „happy endu” jest – jak to tradycyjnie bywa w komediach romantycznych – rozpoczęcie (przed lub pozamałżeńskiego) współżycia intymnego z nowo poznanym obiektem swego romantycznego uczucia. Film ten razi też mnogością nawiązań do pogańskiej części historii Grecji z jednej strony, z drugiej zaś skromną – w porównaniu do tych pierwszych – ilością aluzji do chrześcijaństwa (które przecież też jest częścią historycznego dziedzictwa tego kraju). Niestety, również w przypadku owych nawiązań, eksploatowane są tu nieraz wątki bezwstydne i obsceniczne (nagie rzeźby bożków i bogiń, Georgia imitująca seksualną ekstazę w wyniku opętania przez jedno z greckich bóstw). Być może, jednym z mocniejszych moralnie elementów omawianej produkcji jest pewnego rodzaju satyra na lenistwo i opieszałość części mieszkańców Grecji, jaką można tu dostrzec, ale to stanowczo za mało, by w jakiś silniejszy sposób równoważyło to dużą dawkę trucizny zawartą w jej fabule. Reasumując; „Moja wielka grecka wycieczka” to film dość niskich lotów, epatujący sprośnością, z co najmniej bardzo wątpliwym przesłaniem, wedle którego miłość oznacza podjęcie przedmałżeńskiego współżycia seksualnego. Jednym zdaniem – dużo zgnilizny okraszone jedynie małymi kawałkami nieco bardziej świeżego jedzenia.   Mirosław Salwowski /.../
  2. Kocham Cię, Beth Cooper

    Leave a Comment W ostatnim dniu nauki w liceum, Denis, szkolny prymus i „kujon”, wygłasza szokującą mowę, w czasie której, wyznaje swą miłość do Beth Cooper, przewodniczącej licealnej drużyny cheerleaderek, a także wytyka kilku innym uczniom ich wady, tajemnice  i słabości. To niespodziewane wydarzenie staje się początkiem niezwykłych przygód z udziałem Denisa, jego kolegi Richa, Beth i jej dwóch przyjaciółek. Jeśli chodzi o płaszczyznę moralną i światopoglądową tego filmu, to można by powiedzieć, iż jest to jedna z głupawych amerykańskich komedii młodzieżowych, których styl wyznaczyły produkcje w rodzaju „American Pie”. I rzeczywiście, „tradycyjnie” już dla tego typu obrazów, również w przypadku „Kocham Cię, Beth Cooper” mamy tu sporą dawkę wulgarnej mowy, ogrom nieprzyzwoitych dowcipów i sprośnych aluzji, zaś większa część akcji obraca się wokół tego, czy młodocianym i niezbyt doświadczonym erotycznie bohaterom uda się „zaliczyć laskę” – a do tego  jeszcze obserwujemy perypetie z próbami kupienia alkoholu przez nieletnich. Choć wszystko, co zostało tu wymienione, jest prawdą także w odniesieniu do omawianego filmu, na jego obronę trzeba powiedzieć, iż nie wszystkie ze wskazanych powyżej elementów są tu pokazywane w jednoznacznie przychylny sposób. Na przykład, Denis, co prawda, przez dużą część filmu zachowuje się tak, jakby chciał uprawiać seks z Beth, ale ostatecznie kończy się „tylko” na tym, iż całuje się z nią w romantycznej scenerii wschodzącego nad jeziorem słońca (w wielu innych filmach tego typu wątek skończyłby się po prostu na seksie).  W zalewie głupich żartów twórca umieścił tu też kilka skłaniających do refleksji myśli i sugestii – widać to zwłaszcza na przykładzie Beth Cooper, która mimo, że jest najbardziej atrakcyjną i pożądaną dziewczyną w szkole, w pewnych momentach jest tu pokazywana jako w głębi duszy rozbita i zagubiona osoba (co ciekawe, jako jeden z elementów owego zagubienia jest ukazany jej zbyt swobodny i poufały stosunek do relacji damsko-męskich).  Z drugiej strony, w filmie tym został też umieszczony raczej przychylny wobec pro-homoseksualnej ideologii wątek „gejowskiego coming outu”. Co prawda nie ma tu np. wywodów o tym, jak to biedni „geje” i lesbijki są prześladowani przez homofobiczne społeczeństwo, jednak w żadnej scenie nie została zawarta krytyka homoseksualizmu (a wręcz przeciwnie, przynajmniej w jednym momencie takowy jest przedstawiany z życzliwością), ostatecznie zaś wskazany wątek kończy się tym, iż jeden z bohaterów (Rich) uświadamia sobie, że „chyba jest gejem„.  Tak więc, nawet, gdybyśmy mieli, w sposób względny i relatywny, pochwalić to, iż w filmie tym zostały zawarte aluzje mogące być odczytane jako sceptyczne wobec heteroseksualnej rozpusty, to życzliwość wobec sodomii od razu psuje to i tak w sposób słaby pozytywne wrażenie. Jak zatem generalnie ocenić ów film? Cóż, trochę mądrych refleksji to za mało by zrównoważyć całą masę ohydy tu pokazanej. Trudno więc go polecać i pochwalać nawet z uwzględnieniem poważnych zastrzeżeń. Wszak kilka rodzynków nie czyni jeszcze z kupy fekaliów smacznego ciastka. /.../
  3. Kac Vegas

    2 komentarze Opowieść o czwórce kolegów, którzy przed ślubem jednego z nich, postanawiają spędzić tzw. wieczór kawalerski w pełnym wątpliwej jakości uciech Las Vegas.  Chociaż nie zamierzają się oni zbytnio hamować w swych swawolach, sytuacja jaką zastają rankiem po „szalonej nocy” spędzonej w tym mieście, zaskakuje ich wszystkich. Okazuje się bowiem, iż przyszły pan młody znika bez śladu, w hotelowym pokoju zamknięty jest tygrys, a na dodatek  naszym bohaterom zostaje podrzucone nieznane im niemowlę. Dalsza część filmu stanowi zaś próbę odnalezienia przez troje pozostałych zaginionego przyjaciela oraz rozwikłanie zagadki co takiego działo się poprzedniego wieczoru. Kiedy konstrukt filmu oparty jest na opisywaniu swawoli i szampańskich zabaw podczas „wieczoru kawalerskiego” spędzonego w „mieście grzechu” (bo tak tradycyjnie zwykło się już zwać Las Vegas) można być już na 99 procent przekonanym, iż nie wyjdzie z tego nic wartościowego. I tak też jest tym razem, gdzie widz jest zachęcany, by śmiać się z ogromu nieprzyzwoitych – bo nawiązujących do niemal wszystkich z możliwych form rozpusty, perwersji  i zboczeń (w tym nawet do pedofilii i bestializmu, czyli obcowania płciowego ze zwierzętami) – dowcipów. Te zaś z żartów, które nie są seksualnie sprośne, wykorzystują motywy zemsty (np. dziecko rażące prądem jednego z głównych bohaterów za to, iż ten wcześniej je uderzył) i pijaństwa.  A wszystko to okraszone jest bardzo hojnie wulgarną mową oraz nierzadkimi scenami nagości, przemocy i nieskromności.  Być może za jedyny pozytywny element tego filmu można by uznać to, iż pijaństwo i rozpusta głównych bohaterów staje się dla nich źródłem wielu kłopotów, jednak i tak zostaje to zaćmione przez sposób narracji owych problemów – mamy bowiem bardziej śmiać się tu z ohydnych dowcipów i sytuacji, aniżeli nad nimi ubolewać i się smucić. Z pewnością więc nie można „Kac Vegas” uznać za satyrę na pewne z nieprawości, a nawet gdyby ktoś zechciał w tak karkołomny sposób naciągnąć interpretację jego fabuły, to i tak natłok oraz wyrazistość odniesień do nieczystości, zboczeń, bezwstydu, wulgarności i przemocy, całkowicie by ów film dyskwalifikowała.   /.../