Leave a Comment Akcja „Systemu” dzieje się w latach pięćdziesiątych XX w. w ZSRR. Główną postacią jest tu Leo Demidov, bohater II wojny światowej, obecnie ceniony oficer radzieckiej służby bezpieczeństwa. Leo prowadzi właśnie kolejne śledztwo, zmierzające jak zwykle do rozbicia szajki domniemanych obcych agentów i „wrogów ludu”. Tym razem jednak sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót, gdy przełożony nadzorujący śledztwo jako jedną z podejrzanych osób wskazuje Demidovowi jego własną żonę. Główny bohater filmu nie ma złudzeń co do tego, jak działa system, w którym żyje – albo „wystawi” ukochaną Raisę (niezależnie od tego czy znajdzie dowody jej winy, czy nie), albo zaryzykuje losy całej swojej rodziny. Na domiar złego, zamordowany zostaje synek najlepszego przyjaciela Leo. A jako że w komunistycznym raju nie może być mowy o takim przejawie moralnej zgnilizny jak morderstwa (zwłaszcza seryjne), Demidov dostaje polecenie, by przekonać przyjaciela, że jego dziecko zginęło w wypadku. W dalszej części filmu śledzić więc będziemy, splatające się ze sprawą „nieistniejącego” seryjnego mordercy,wątki osobistych problemów i dylematów głównego bohatera.
Zasadniczą zaletą tego filmu zdaje się wskazanie, że w nawet najgorszym i najbardziej zniewalającym systemie, człowiek pozostaje odpowiedzialny za swoje czyny i może się starać być dobrym, gdyż mamy wbudowany w siebie pewien moralny kompas. Takie staranie obserwujemy w osobie głównego bohatera „Systemu”, który nawet jako oficer bezpieki stara się służyć jak najlepiej swojej ojczyźnie (chociaż w dużej mierze jest zwiedziony co do rozumienia tego dobra), usiłuje też w swojej pracy być, w miarę możliwości, łagodny i nigdy nie tylko sam nie nadużywa władzy, ale zabrania tego również swoim podwładnym, brzydząc się okrucieństwem i tępiąc je. Kiedy zaś staje w sytuacji, w której „opadają mu łuski z oczu”, dokonuje bardzo ryzykownego, ale słusznego moralnie wyboru, który zresztą okazuje się zbawienny w skutkach. Można powiedzieć, że główny bohater nie traci tu nic naprawdę istotnego (piękne mieszkanie, lepszą pensję, prestiż), w dłuższej zaś perspektywie zyskuje prawdziwą miłość i szacunek żony, pożyteczną społecznie pracę w milicji i współpracowników, którym będzie mógł zaufać. Szczególnie jasnym punktem jest tu oczywiście wątek rodzinny – sztuczne małżeństwo Leo i Raisy ożywa dzięki prawdzie i szczerości, a nawet otwiera się na nieoczekiwane poszerzenie rodziny. Można więc rzec, iż film ten pokazuje, że najlepszym (choć ryzykownym) sposobem, by nie dać się zgnieść systemowi jest szukanie prawdy i trwanie przy niej. Ważną zaletą filmu jest też przypomnienie najistotniejszych niegodziwości stalinowskiego systemu. Trzeba bowiem pamiętać, że oprócz niedorzeczności ekonomicznych czy walki z chrześcijaństwem (czym akurat film w ogóle się nie zajmuje), główną jego niegodziwością było oczekiwanie od obywateli okazywania posłuszeństwa władzy poprzez zakłamanie, a także celowe osłabianie poczucia indywidualnej odpowiedzialności za swoje czyny, jak też rozluźnianie wszelkich naturalnych i zdrowych więzi międzyludzkich, zwłaszcza rodziny (której dobro winno być szczególną troską rządzących). Oczywistą zaletą filmu jest też historia ścigania złoczyńcy z narażeniem życia, jak też to, że najwięksi złoczyńcy ponoszą tu w końcu zasłużoną karę. Jak już pisałam, jedną z zalet filmu jest też optymistyczny i moralnie dobry (niestety z poważnymi zastrzeżeniami) finał filmu. Częścią tego happy endu jest też scena, w której główny bohater zaczyna zastanawiać się poważnie nad swoją moralną kondycją.
Niestety, nie wszystkie elementy tej produkcji zasługują na taką pochwałę. Wyraźnym zgrzytem w filmie jest sugestywna scena intymnego pożycia małżonków (gdyby nie ten epizod „System” uznać by można za jeden z bardziej obyczajnych obrazów współczesnego kina). Momentami też ma się wrażenie, że przemoc tu ukazana jest nadmierna i służy zabawianiu widza. W oryginalnej wersji językowej pojawia się też problem częstego użycia wulgaryzmów. Pewnym zgrzytem jest też niedostrzeganie przez twórców filmu różnicy pomiędzy słusznym a niesłusznym represjonowaniem przez państwo niektórych „prywatnych” zachowań swoich obywateli. Nie można bowiem stawiać na jednej płaszczyźnie niesprawiedliwego gnębienia obywateli (np. za uczciwość) ze ściganie i karaniem takich występków jak czyny homoseksualne. Główną jednak wadą filmu wydaje się pewne osłabianie jego ogólnie pozytywnego wydźwięku przez niektóre sceny, gdzie bohater w imię „większego dobra” albo po prostu dla ocalenia życia nie zaprzecza kłamstwu lub sam wprost się go dopuszcza.
Film kwalifikujemy zatem, przez wzgląd na jego ogólny wydźwięk, jako dobry, jednak z bardzo poważnymi zastrzeżeniami, radząc zjeść ze smakiem zdrowe owoce z tego koszyka, omijając te nadgniłe.
Marzena Salwowska
/.../