Leave a Comment W filmie poznajemy pewną dobrze funkcjonującą, zżytą rodzinę. Mamy tu więc ojca, opiekuńczego i odpowiedzialnego, trochę pracoholika, w którego jako niekwestionowany autorytet wpatrzone jest dwoje szczęśliwych dzieci. Jest i żona, ciepła, wrażliwa, dbająca o domowników, prawdziwa „strażniczka domowego ogniska”. Dzieci – zaangażowana nastolatka, przeżywająca okres dojrzewania oraz chłopiec, z żywym temperamentem i wyobraźnią, który źle znosi konieczność nagłej zmiany miejsca zamieszkania i otoczenia. Okazuje się bowiem, że głowa tejże rodziny dostaje zasłużony awans, w związku z czym cała familia musi przeprowadzić się do nowego miejsca, które niezbyt przypadnie im do gustu. Zgodnie z zamysłem autorów filmu, widz poznaje i odkrywa prawdę o tym miejscu oczami ośmioletniego Bruna. Chłopcu brakuje tu przyjaciół, jego jedyne zajęcie to czytanie książek przygodowych i zabawa na huśtawce ze starej opony. Nudząc się, szybko znajduje sobie dodatkowe zajęcie, postanawia odkryć, co dzieje się w tajemniczym, ogrodzonym kolczastym drutem miejscu, zwanym przez dorosłych „farmą”. Tu zaprzyjaźnia się ze swoim rówieśnikiem, tytułowym „chłopcem w pasiastej piżamie”.
W sumie rzecz wyglądałaby na kino familijne gdyby nie jeden szkopuł – ten niemal idealny ojciec rodziny to nazistowski zbrodniarz, awansem zaś okazuje się stanowisko komendanta jednego z obozów zagłady. Film, który pod wieloma względami przypomina antyczną tragedię, mimo że pokazuje (raczej nierealną) historię jednej rodziny umiejscowioną w konkretnym czasie historycznym, może być potraktowany jako uniwersalny moralitet na temat niszczącej siły zła. Zło ma tu różny wymiar i poszczególni bohaterowie są w nim skażeni w różnym stopniu. Zaczyna się ono oczywiście od ideologii, która kształtuje najpierw sposób myślenia (przykładem jest tu siostra Bruna), by w końcu doprowadzić do popełniania najgorszych zbrodni (ojciec Bruna dopuszcza się takowych w ramach codziennych obowiązków). Inną postawę wobec zła – bierności i izolowania się, reprezentuje, do pewnego momentu, matka Bruna; w jej wypadku okazuje się to jednak na dłuższą metę niemożliwe; gdyż okrutna prawda w końcu wdziera się do jej życia jak swąd palonych w krematoriach ciał.
Przesłanie tego obrazu, mimo że brak w nim jednoznacznych odniesień biblijnych, można by zatem streścić słowami Pisma świętego : „Nie czyń zła, aby cię zło nie pochłonęło” (Syrach 7, 1).
Marzena Salwowska
/.../