Leave a Comment
Film ten opowiada o małżeństwie Charliego i Nicole, które to po dziesięciu latach zgodnego pożycia zaczyna się rozpadać. Dzieje się to po tym, jak przed dwojgiem z nich pojawiają się nowe ścieżki zawodowej kariery. Pewnego dnia więc Nicole decyduje się złożyć pozew rozwodowy, o czym Charlie dowiaduje się poniekąd przypadkiem.
Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej produkcja ta – mimo że nie jest pod tym względami bardzo jednoznaczna – zasługuje na uznanie. Z pewnością wszak nie mamy tu do czynienia z jakąś apologią rozwodu, a wręcz przeciwnie w filmie tym pokazuje się, jak dużo problemów i zranień może on przynieść. To wskazanie na problemy i zranienia związane z rozwodem zostały zresztą ukazane w – można by powiedzieć – wybitnie artystyczny sposób. W „Historii małżeńskiej” wyczuwa się bowiem, jak przenikają się ze sobą dwie płaszczyzny: z jednej strony wydaje się nam, iż twórcy filmu kreują obraz, w którym rozwód to „nic wielkiego”, ot świadoma decyzja dwojga dorosłych ludzi, którzy doszli do wniosku, że powinni przestać być już razem; z drugiej jednak strony pod tą powierzchownością wyczuwa się tragizm całej tej sytuacji. Nawet więc jeśli, ów film nie jest w swej krytyce czy potępieniu dla rozwodów jednoznaczny, to nie jest on ich obroną albo tym bardziej pochwałą. A kto wie – być może przez wskazany przeze mnie wyżej, a zastosowany przez jego twórców „zabieg artystyczny” jest on dla niejednego widza bardziej przekonujący aniżeli miałoby to miejsce w przypadku, gdyby stanowił on swego rodzaju „antyrozwodową” polemikę.
Ponadto można powiedzieć, iż w „Historii małżeńskiej” poddany zostaje krytyce amerykański system prawny odnoszący się właśnie do kwestii rozwodów, gdyż pokazuje się tam, jak ów system sprzyja wzajemnemu antagonizowaniu się małżonków. Jak pisze o tym, jedna z recenzentek portalu Filmweb.pl, pani Małgorzata Steciak:
„Obnaża przy okazji absurdy amerykańskiego systemu prawnego żerującego na poczuciu krzywdy małżonków i pielęgnujących w nich urazy. Zaprojektowanym, by dzielić niegdyś bliskich sobie ludzi, wykoślawiać i odkształcać rzeczywistość, zasłaniając się walką o podział majątku czy prawa do opieki nad dzieckiem.” (Patrz: Filmweb.pl, „Sceny z życia małżeńskiego”)
Co do większych zastrzeżeń, jakie można by próbować podnieść wobec owego filmu, to są nimi wulgaryzmy, a także słowne nawiązania do pewnych seksualnie dewiacyjnych lub obscenicznych czynności. W jednej ze scen, feministycznie nastawiona adwokat – będąca reprezentantką Nicole – wygłasza też antychrześcijańsko brzmiącą tyradę, acz w tym wypadku nie jesteśmy pewni, czy słowa te zostały tam umieszczone w przychylnym czy choćby neutralnym duchu (dlatego też mimo obecności tej sceny w dziale „Wątki antychrześcijańskie” wpisaliśmy „Brak”, a nie np. „Niewiele”).
Reasumując: doceniamy ten film, gdyż mimo wszystko wydaje się on nieść – w pewien nazwijmy to nawet „podprogowy” czy nieświadomy sposób – przesłanie niechętne rozwodom, ukazując ich tragizm oraz niebezpieczeństwa. Ostrożność jednak jest tu stanowczo zalecana ze względu na sporą liczbę wulgaryzmów oraz sprośne i obsceniczne nawiązania.
Mirosław Salwowski
Grafika została dołączona do powyższego tekstu za portalem Filmweb.pl
/.../
Leave a Comment
Ta nowa produkcja Netflixa jest satyrycznym spojrzeniem na 17-wieczną polską szlachtę, jak i relacje zachodzące pomiędzy takową a innymi warstwami społecznymi (głównie chłopami, ale również mieszczanami). Przy tej okazji twórcy owego serialu przemycili też szereg łatwych do odczytania odniesień względem otaczającej nas aktualnie rzeczywistości.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej serial pt. „1670” nie jest bardzo łatwy do pozytywnego lub negatywnego ocenienia, acz ostatecznie uznałem, iż zasługuje on jednak na notę „-1” (a więc „Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny„). Choć bowiem jego zaletą jest przeprowadzana w humorystyczny sposób krytyka różnych tak sarmackich, jak i bardziej „tradycyjnie polskich”, a także „klerykalnych” (patrz: postać ks. Jakuba Adamczewskiego) wad w rodzaju chciwości, kłótliwości czy pijaństwa, to jednak jest to przy tym bardzo mocno przemieszane z życzliwymi aluzjami wobec ideologii LGBT. Ponadto jeden z wątków tej produkcji może być interpretowany albo jako wsparcie dla swego rodzaju sceptycyzmu religijnego albo też indyferentyzmu w tej sferze – obie postawy są zaś błędne i nie zasługują na pochwałę. Co więcej, odnosimy przy tym wrażenie, iż tak słuszna satyra na nasze polskie wady narodowe, jak i wsparcie dla pewnych grzechów oraz wad są w tym serialu oferowane niczym w nierozłącznym pakiecie.
Gwoli ścisłości: nie twierdzimy, iż niniejsza interpretacja przesłania mającego stać za ową nową produkcją Netflixa jest z pewnością nieomylna, a oglądanie jej bez ważnej potrzeby stanowi materię grzechu. Po prostu, taka jest moja opinia na ów temat, a przy zapoznawaniu się z poszczególnymi dziełami popkultury ostrożność jest zwykle bardziej wskazana aniżeli nadmiar beztroski.
Mirosław Salwowski
Ps. Grafika dołączona została do powyższego tekstu za następującymi źródłami: Filmweb.pl, Robert Pałka/Netflix
/.../
Leave a Comment
Dwóch przestępców napada na nowojorską restaurację należącą do lokalnej mafii, by ukraść z niej kilkadziesiąt kilogramów narkotyków. W wyniku tego napadu ginie jednak ośmiu policjantów. Choć sprawcom udaje się zbiec z miejsca zdarzenia, ściągają oni na siebie uwagę całej nowojorskiej policji, w tym dowodzącego śledztwem w ich sprawie detektywa Andrew Davisa, który znany jest z tego, iż bynajmniej „nie patyczkuje się” z przestępcami. Za jego też inspiracją Manhattan (dzielnica, na terenie której dokonano napadu) zostaje na czas pościgu za rabusiami odcięty od pozostałej części Nowego Jorku.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten zasługuje na uznanie oraz pochwałę, gdyż w swej treści przedstawia wzór dobrego policjanta, który, choć nie jest łagodny wobec groźnych przestępców, to jednak też swój zawód traktuje jako służbę na rzecz sprawiedliwości, ładu i porządku. Główny bohater ceni sobie też prawdę oraz uczciwość, przez co w miarę rozwoju filmowej akcji, będzie musiał też stanąć przeciwko swym skorumpowanym kolegom z policji.
Ponadto, choć jak już wspomnieliśmy, bohater tego obrazu nie jest łagodny wobec groźnych przestępców, to wbrew pozorom nie wydaje się też z drugiej strony nadużywać wobec nich siły. Sugeruje to scena, w której jedna z jego koleżanek strzela do przestępcy niezagrażającego już swym postępowaniem innym ludziom, co spotyka się z jego (Andrew Davisa) wyraźnym niezadowoleniem. Dodać można również, iż w filmie tym znajdują się pewne odniesienia do wiary w Boga, religii chrześcijańskiej oraz Pisma świętego, które nie są bynajmniej utrzymane w sceptycznym duchu.
Polecamy zatem ów film z tym jednym poważniejszym zastrzeżeniem, iż wydaje się w nim być zbyt dużo wulgarnej mowy.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
Oparty na faktach film opowiada o śledztwie, którego podjęli się policjant Dave Toschi oraz dziennikarz Paul Avery i znajomy tego drugiego, rysownik komiksów, Robert Graysmith (któremu poświęca się w tej produkcji chyba najwięcej uwagi), aby zdemaskować tożsamość seryjnego mordercy terroryzującego San Francisco, znanego jako „Zodiak”.
Podstawową zaletą tego filmu Davida Finchera jest ukazanie w dobrym świetle zaprzęgnięcia inteligencji do służby społeczeństwu – wszyscy istotni dobrzy bohaterowie robią bowiem niewątpliwie właściwy użytek ze swego rozumu, prowadząc analizy poszlak i dowodów mogących ich doprowadzić do przestępcy. Mamy tu też pochwałę tradycyjnych cnót takich jak dążenie do sprawiedliwości – złapania i ukarania przestępcy – oraz do ochrony ludzi przed czynami szaleńca, a także odwaga, wytrwałość, bezinteresowność i rozwaga, których to cnót praktykowania dają przykłady przedstawione postaci. Odwaga potrzebna była Paulowi Avery’emu po to, by kontynuować śledztwo mimo gróźb ze strony „Zodiaka”, który dawał do zrozumienia, iż chce pozbawić go życia, a także Robertowi Graysmithowi otrzymującemu w pewnym okresie głuche telefony, które mogły być odczytane jako niedwuznaczny znak, dawany mu, by porzucił swe dochodzenie. Przykładem wytrwałości jest szczególnie postępowanie tego drugiego bohatera, który z nieprawdopodobnym wręcz oddaniem starał się dotrzeć do prawdy, podczas kiedy dwóch pozostałych ogarniały już uczucia zwątpienia i znużenia. Owe uczucia nie były zresztą z ich strony przejawem jakiejś szczególnej słabości charakteru, jako że śledztwo w sprawie „Zodiaka” ciągnęło się latami, wiele zaś obranych dróg do odnalezienia przestępcy okazywało się błędnymi (sam widz może uszczknąć nieco z owych doświadczeń bohaterów filmu, ponieważ jego długość i wielowątkowość sprawiają, iż mimo wartkiej i wciągającej akcji udziela mu się zmęczenie postaci). Można również rzec, iż Graysmith cechuje się też bezinteresownością, zaznaczono bowiem w jednej scenie, że nie dąży on do wykrycia Zodiaka ze względu na perspektywę jakiejkolwiek osobistej korzyści. Na koniec warto wskazać na przykład rozwagi wykazywanej przez pozytywnych bohaterów, a za taki można uznać spełnianie w imię dobra wspólnego pewnych żądań mordercy (chodziło o drukowanie w gazecie listów zawierających jego chore wynurzenia po to, by uniknąć morderstw, którymi groził on w przypadku odmowy publikacji). Uleganie takim żądaniom nie było z pewnością na płaszczyźnie psychicznej niczym przyjemnym, ale jako że nie stanowiło samo w sobie grzechu, można je uznać za dobrą i rozsądną decyzję.
Zaletą tego filmu jest też to, iż nie ma w nim bluźnierstw, nie epatuje on widzów seksem, nagością, nieskromnością, obscenicznością, a nawet przemocą, której nadmiar łatwo wszak byłoby uzasadnić kręcąc film o seryjnym mordercy. Mamy tu dwie sceny morderstw, ale są one ukazane dość oszczędnie; zamiast pokazywać litry krwi czy wyprute wnętrzności większość filmu stara się wzbudzać w widzu uczucie kontrolowanego napięcia, używając do tego muzyki, operując ciemnością albo stawiając oglądającego film (zwłaszcza po raz pierwszy) przed niepewnością, co będzie dalej. Nie ma też problemu z jakąś rażącą wulgarnością; co prawda w tabelce zaznaczono, iż występuje tu umiarkowana ilość nieprzyzwoitego języka, ale należy przez to rozumieć raczej dolną granicę tego, co da się określić jako „umiarkowaną ilość”, zwłaszcza że film jest długi, przez co ów element jawi się jako mało istotna część całości dzieła.
Jako niedoskonałość owego filmu wskazać można fakt, iż Graysmith, będący rozwodnikiem, wiąże się w nim na pewnym etapie z pewną niewiastą, co nie jest napiętnowane, lecz z drugiej strony nie jest też ukazywane jako coś pozytywnego. Mamy tu do czynienia raczej z suchą relacją.
W pewnym momencie pojawia się też w opowiadanej historii użycie przez drugoplanową postać kłamstwa „w dobrej sprawie”, tzn. w celu złapania zbrodniarza, co nie jest jakoś krytykowane czy pokazane jako kontrowersyjne (nie jest też jednak jawnie pochwalane).
Zatem wobec powyższych zalet i braku istotnych wad można uznać „Zodiaka” za dzieło będące nie tylko udanym artystycznie dreszczowcem, ale i godnym polecenia pod względem moralnym filmem.
Michał Jedynak
/.../
Leave a Comment
Serial ten porusza problem pedofilii występującej w świecie popkultury. Zostaje to uczynione na przykładzie 13-letniego Isaaca, który jako wschodząca gwiazda Hollywood został seksualnie wykorzystany na planie filmowym przez jedną z ważnych i wpływowych postaci. Gdy chłopiec zwierza się z tego swym rodzicom ci początkowo zamierzają wnieść oskarżenie przeciw słynnemu filmowcy, jednak w trosce o spokój Isaaca godzą się oni na propozycję przyjęcia dużej sumy pieniędzy w zamian za nieujawnianie prawdy.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej serial ten zasługuje na pochwałę, gdyż ukazuje niszczycielskie skutki tak samej pedofilii, jak i działań mających na celu jej ukrywanie. Na przykład Isaac, po tym jak stał się ofiarą molestowania, a jego rodzice zgodzili się ukryć ten fakt w zamian za pieniądze, staje się coraz bardziej arogancki, agresywny, nerwowy, a także sam zaczyna nakłaniać swą koleżankę do lubieżnych czynów (obnażania się przed internetową kamerą). Z kolei, dla rodziców chłopca przyjęcie oferty prawników słynnego filmowca staje się coraz większym balastem i traumą. Zaletą jest tu też to, iż film ten niesie przesłanie raczej niechętne prywatnej zemście, a sprzyjające szukaniu sprawiedliwości na drodze legalnej.
Reasumując, można powiedzieć, że serial ten jest opowieścią o tym, jak pewne grzechy niszczą nasze dusze, oraz, iż dla dobra pokrzywdzonych i innych potencjalnych ofiar złoczyńców warto jest gorliwie walczyć ze złem.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
Główni bohaterowie tej fantastycznej opowieści to samotny ojciec Mo Folchart i jego dwunastoletnia córka Meggie. Mężczyzna pracuje jako wędrowny introligator, przenosząc się z dziewczynką wciąż z miejsca na miejsce. Meggie zaczyna z czasem podejrzewać, że jej ojciec skrywa przed nią jakąś ważną tajemnicę i że ma to jakiś związek z jego obsesją na punkcie książki pt. „Atramentowe serce”. W każdej księgarni poszukuje on bowiem, jak dotąd bezskutecznie, egzemplarza tej powieści. Szybko dowiadujemy się jednak, co się kryje za tymi tajemniczymi poszukiwaniami (nie będzie to więc spoiler, kiedy to wyjawię). Otóż Mo jest tak zwanym „srebrnym językiem”. Mianem tym określa się osoby, obdarzone specyficznym darem czytania, które tak ożywia tekst, że fikcja staje się rzeczywistością. Srebrny język może nawet „wyczytać” jakąś postać z baśni lub „wczytać” rzeczywistą osobę do świata literatury. Tak też przed laty nieświadomy jeszcze swego daru Mo czytając małej Meggie bajkę na dobranoc, przeniósł własną żonę do świata, o którym czytał. Z tej samej baśniowej krainy sprowadził zaś niejakiego Smolipalucha (kogoś w rodzaju „połykacza ognia”) oraz cały zastęp rzezimieszków, pod wodzą opryszka z przydomkiem Koziorożec. Wszystkie te postaci są teraz bardzo zainteresowane „Atramentowym sercem”. Koziorożec pragnie zniszczyć wszystkie egzemplarze książki, żeby na zawsze pozostać w niebajkowym świecie, w którym wygodnie się urządził. Smolipaluch natomiast chce, aby z pomocą tej książki Mo wczytał go z powrotem do bajkowego świata, w którym pozostali jego bliscy. Niemniej zależy też na „Atramentowym sercu” samemu Mo, dla którego jest ono szansą na sprowadzenie z powrotem ukochanej żony …
Film Intel
Film ten jest zasadniczo przykładem kina familijnego, które można oglądać z całą rodziną (choć dla młodszych dzieci niektóre sceny grozy mogą być trochę zbyt mocne). Cała akcja tego obrazu jest zdecydowanie prorodzinna, gdyż wszystkie działania pozytywnych bohaterów, zmierzają właśnie do połączenia rozbitych rodzin.
Docenić też warto jasne granice pomiędzy dobrem a złem, które są nakreślone w filmie, jak również to, że na końcu złoczyńców spotyka zasłużona kara, kiedy zło, które „dokarmiali” zwraca się przeciwko nim samym.
Ważnym wątkiem tego obrazu jest też potrzeba przełamywania swojego egoizmu i przezwyciężania słabości. Jest tu wyraźny wątek pozytywnego „wychodzenia z szuflady”, w której zamykają nas inni ludzie bądź my sami. Film może pokazywać młodym widzom, że może być ich stać na więcej (w sensie pozytywnym), niż spodziewałoby się tego po nich otoczenie.
Można też powiedzieć, że w pewnym stopniu krytycznie zostało tutaj pokazane kłamstwo „w dobrej sprawie”. W pewnym momencie bowiem córka Mo oraz jej ciotka mają pretensje do mężczyzny o to, że twierdził, iż żona go po prostu porzuciła, przez co postrzegały ją w złym świetle. W wątku tym w jakimś stopniu pobrzmiewa też krytyka pewnej formy radykalnego feminizmu, która daje kobiecie prawo do porzucenia męża, a nawet dzieci, jeśli te miałyby stać na drodze do jej pełnej realizacji i rozwoju.
Docenić też można krytyczne podejście do fatalizmu czyli wiary w przeznaczenie, niezależność z góry określonych zdarzeń od ludzkich wyborów, woli czy działań.
Najważniejszym jednak przesłaniem tej opowieści jest to, że słowa są bardzo ważne i muszą być wypowiadane ostrożnie i odpowiedzialnie, gdyż mają realny wpływ na ludzkie życie i mogą być przyczyną cierpień i zamętu. Można powiedzieć, że baśń ta w jakimś stopniu odzwierciedla biblijną prawdę o tym, że “Życie i śmierć jest w mocy języka” (Prz 18, 21).
Z drugiej strony istnieje niewielkie ryzyko zrozumienia przez młodych widzów tej opowieści w ten sposób, że ludzkie słowa same w sobie mają jakąś moc sprawczą, dzięki której człowiek może wpływać bezpośrednio na materię, czy wręcz coś stwarzać. A taką moc ma jedynie słowo wypowiadane przez Boga. Nie wydaje się jednak, aby takie myślenie było promowane przez twórców filmu, gdyż wątek ożywiania fikcji przez słowo ma tu najwyraźniej charakter czysto fantastyczny. Krótko mówiąc, nie jest to wątek „na serio”.
Poważniejszym natomiast problemem wydaje się to, że film ten może zachęcić młodych widzów do sięgnięcia po książkowy pierwowzór tej opowieści. A tak się składa, że już pobieżne streszczenie ostatniej części trylogii pt. „Atramentowa śmierć” może budzić uzasadniony niepokój. Pozwolę sobie zacytować, co pisze o tym tomie Wikipedia: ” Atramentowy świat powoli traci nadzieję na lepsze życie. Mortimer ciągle walczy o szczęśliwsze zakończenie, płaci jednak za to wysoką cenę – zostaje zabrany przez Białe Damy, strażniczki umarłych do Podziemi. Tam zawiera układ ze Śmiercią. Jeśli nie dotrzyma swojej obietnicy Śmierć zabierze nie tylko jego ale i jego córkę. Razem z Mo do świata żywych wraca Smolipaluch, obdarzony jeszcze potężniejszym ogniem i większą ilością sposobów nad jego panowaniem.” Wydaje się zatem, że mamy tu sprzeczne z chrześcijaństwem idee życia pozagrobowego. A temat ten już nie przynależy do świata baśniowego.
Abstrahując jednak od serii książkowej, na podstawie której powstał scenariusz „Atramentowego serca”, film ten sam w sobie wydaje się zdecydowanie wart polecenia.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment
Film ten przedstawia możliwy scenariusz wybuchu mocno śmiertelnej epidemii, która swym zasięgiem obejmuje cały świat. W skutek szerzenia się tej zarazy umiera setki milionów osób, na ulicach zaś szerzy się anarchia i bezprawie. Naukowcy pracują nad tym, by szybko wynaleźć szczepionkę, która zdoła powstrzymać się szerzenie tej epidemii. W tle tego wszystkiego obserwujemy też losy Thomasa i jego nastoletniej córki, którzy muszą na co dzień żyć w czasach rozprzestrzeniania się śmiertelnej zarazy. Dodajmy, że Thomas był mężem pierwszej zakażonej osoby, która nagle umarła.
Ten będący wyjątkowo „na czasie” obraz, jeśli chodzi o jego moralną i światopoglądową wymowę zasługuje raczej na pochwałę. W sposób życzliwy pokazane zostały w nim bowiem poświęcenie, trud oraz ofiarność w bardzo trudnym czasie walki z siejącą śmierć chorobą. W filmie tym zostały też ukazane pewne złe bądź wątpliwe na płaszczyźnie etycznej zachowania jednak w przypadku większości z nich nie sposób odnieść wrażenia, by były one tam odmalowywane w pozytywny bądź usprawiedliwiający sposób.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
Film ten przedstawia prawdziwą historię Jareda, który w wieku 19 lat został skierowany przez swych chrześcijańskich rodziców do jednego z ośrodków mających leczyć chłopców i mężczyzn z odczuwanych przez nich tendencji o charakterze homoseksualnym. Ostatecznie, główny bohater okazuje się być odporny na stosowane tam metody leczenia i zostaje zabrany z tego ośrodka przez matkę. Później widzimy Jareda mieszkającego w Nowym Jorku jak mieszka wspólnie ze swym chłopakiem, co zatem sugeruje, iż już w jawny sposób pokazuje on swój homoseksualizm.
Chociaż tzw. terapie konwersyjne (gdyż do nich odnosi się ten film) istotnie mogą budzić pewne pytania co do słuszności stosowanych w nich metod, to nie ma większych wątpliwości, że prawdziwym celem tej produkcji filmowej była krytyka biblijnego i tradycyjnie chrześcijańskiego spojrzenia na jeden z grzechów wołających o pomstę do Nieba, którym wszak są wszelkie akty sodomii. Innymi słowy, obraz ów krytykuje i wykazuje słabości terapii konwersyjnych nie po to, by je poprawić oraz zreformować, ale po to, by przekonać widzów, że nie ma żadnego sensu zachęcać osoby dotknięte tendencjami homoseksualnymi do ujarzmiania i powściągana owych skłonności.
HBO
Reasumując, film pt. „Wymazać siebie” jest tworem bezbożnym, wspierającym jedną z najbardziej zatrważających form niemoralności seksualnej oraz atakującym tradycyjne chrześcijaństwo.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment
Film ten jest drugą odsłoną przygód nastoletniego syna Posejdona i śmiertelnej kobiety. Tym razem Percy wraz z przyjaciółmi – córką Ateny, satyrem -opiekunem i bratem cyklopem wyrusza na poszukiwanie złotego runa, które jest niezbędne, aby uratować Obóz Półkrwi, czyli jedyną bezpieczną przystań półbogów. Nie będzie to prosta wyprawa, gdyż droga prowadzi przez Morze Potworów, a na dodatek złote runo pragnie dostać w swoje półboskie ręce również syn Hermesa, Luke. Ten z kolej potrzebuje runa, by za jego pomocą wskrzesić okrutnego tytana Kronosa i zyskać potężnego sprzymierzeńca w walce z bogami olimpijskimi.
Zasadniczo ta część serii nie różni się pomysłem, stylem czy przekazem od poprzedniej, która została już opisana na naszym portalu, zatem tak jak poprzedniczkę oceniamy i ją negatywnie. A to dlatego, że film ten skierowany jest z założenia do bardzo młodych widzów, być może nawet dzieci. O ile dla osób dorosłych, które lubią zrelaksować się, oglądając produkcje fantasy, taki film może być pewną alternatywą dla przesiąkniętych wszelką perwersją obrazów typu „Gra o Tron”, o tyle w umysłach młodzieży (lub co gorsza dzieci), obraz ten jest w stanie zasiać pewien zamęt. Film ten bowiem „wpuszcza” do naszej rzeczywistości (jego akcja toczy się w znanej nam współczesnej rzeczywistości) dawno zmurszałe pogańskie bóstwa, które zyskują nową atrakcyjną formę.
Bliskie chyba każdemu nastolatkowi marzenie, by być kimś nieprzeciętnym i wyjątkowym, zyskuje tu spełnienie w micie o półbogach, którzy przez długi czas żyją wśród zwykłych ludzi niezauważani i niedoceniani. I jest to, rzec można, prostsza, acz demoniczna, alternatywa dla biblijnej prawdy o tym, że w Jezusie Chrystusie możemy być przybranymi dziećmi Boga (por. Rz 8, 15) i z Jego woli jesteśmy nawet w stanie czynić takie heroiczne rzeczy jak uzdrawianie chorych, stąpanie po wężach czy wskrzeszanie umarłych. Tu natomiast zamiast tożsamości przybranych dzieci Boga jako atrakcyjna pokazana jest młodym ludziom tożsamość naturalnych dzieci bożków. I tak jak w greckiej mitologii, na której opiera się film, związki ludzi z bożkami mają tu zazwyczaj charakter przejściowych romansów, a dzieci z nich zrodzone wychowują się z dala od swoich prawdziwych ojców, czy nawet matek. Taka charakterystyka zresztą odpowiada obrazowi bóstw z greckiej mitologii, które są w niej przedstawiane zazwyczaj jako rozpustne, egoistyczne, próżne, mściwe i okrutne istoty. W filmie obraz ten jest oczywiście złagodzony i podany żartobliwie. Nic zresztą dziwnego, że mitologia grecka daje nam właśnie taki wizerunek swoich bóstw, gdyż przez te cechy wyziera po prostu ich demoniczna istota. Nie na darmo Pismo św. mówi, że „wszystkie bóstwa pogan to demony” (Ps 96,5, Tłumaczenie według tzw. Wulgaty). Bardzo wątpliwy więc wydaje się sam pomysł, na którym zasadza się cały film, by z takich właśnie istot czynić pozytywnych bohaterów.
Filmstarts
Na domiar złego w tej części serii Jezus Chrystus, określany jako „bóg chrześcijan”, jest w jednym z żartów postawiony w tym samym szeregu, co bóstwa pogan. Wprawdzie jest tu pochwalony jako lepszy niż Zeus, gdyż zamienia wodę w wino, ale można to też zrozumieć, że Jezus to fajny bóg dla pijaków.
Film ten oczywiście posiada też pewne wyraźniejsze zalety. Jest tu sporo mowy o poświeceniu, odpowiedzialności, o tym, by nie chować uraz, jest też szlachetna rywalizacja, przedkładanie dobra innych nad własne ambicje, jest przyjaźń, odwaga, walka ze swoimi słabościami. Znalazł się tu też pozytywny wątek przezwyciężania uprzedzeń wobec niewinnej osoby. I znalazłoby się jeszcze parę dobrych rzeczy, szkoda tylko że te wszystkie zalety moralne filmu, połączone z jego wizualną atrakcyjnością łatwo służyć mogą kształtowaniu w młodych widzach zbyt przychylnego i optymistycznego obrazu pogańskiego świata wyobrażeń i mitów.
Marzena Salwowska
PS. Drogi Czytelniku jeśli doceniasz naszą pracę w dziele
propagowania dobrej i chrześcijańskiej kultury oraz uwrażliwiania na
dostrzeganie złych lub wątpliwych moralnie i światopoglądowo aspektów
przemysłu filmowego to prosimy Cię o wsparcie finansowe naszej
działalności. Uczynić to możesz wpłacając dowolnie wybraną przez siebie
kwotę pieniężną na poniższe konto bankowe:
22 1140 2004 0000 3402 4023 1523Mirosław Salwowski, Toruń
Dane do przelewu bankowego dla osób z zagranicy to:
PL 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523
Kod SWIFT: BREXPLPWMBK
Mirosław Salwowski, Toruń
/.../
Leave a Comment
Bohaterami tej ewangelizacyjnej animacji dla dzieci są zwierzęta. Opowieść zaczyna się od tego, że do pewnego gospodarstwa w Betlejem trafia skrzynka z napisem „Lew Judy”, w której znajduje się … baranek. Zwierzątko to nie tylko uważa się za groźnego lwa, ale jest też przekonane, że jego misją jest wyzwolenie innych zwierząt. Betlejem okazuje się jednak tylko przystankiem na drodze baranka. Wkrótce zostaje on ponownie zapakowany i wysłany do Jerozolimy na Święto Paschy. Do tej samej skrzyni trafia przypadkiem jeszcze pewien nierozgarnięty kogut z Betlejem. Starzy przyjaciele koguta (szczur, krowa, świnia i koń) postanawiają uratować go przed losem ofiarnego zwierzęcia i w tym celu ruszają do Jerozolimy. Na miejscu jednak przekonują się, że sami nie podołają temu zadaniu i dochodzą do wniosku, że pomóc im może tylko Wielki Król, przy którego narodzinach były w Betlejem, a który teraz właśnie przebywa w Jerozolimie …
Chwalebnym celem tej animacji jest oczywiście przybliżenie dzieciom sensu i wagi ofiary Pana naszego Jezusa Chrystusa złożonej na krzyżu. Twórcy filmu próbują też wyjaśnić najmłodszym widzom kilka innych biblijnych zagadnień, takich jak na przykład, czemu miały służyć krwawe ofiary ze zwierząt w Starym Testamencie; co oznaczał podział na czyste i nieczyste zwierzęta i dlaczego chrześcijanie już się do niego nie stosują?
Ta chęć „upchnięcia” w jednej opowieści, jak największej ilości zagadnień jest bardzo ambitna i z jednej strony chwali się twórcom filmu, z drugiej jednak zachodzi obawa, że ilość zagadnień tu poruszonych może być zbyt trudna do rozumowego przyswojenia przez dziecko. Jednakże główny wątek jest w tym obrazie na tyle jasno przedstawiony, że i tak najmłodsi widzowie powinni odnieść z niego jakąś korzyść, a bardziej zawiłe treści być może pomogą im zrozumieć rodzice dodatkowymi objaśnieniami. Dla dorosłych widzów animacja ta może też być w miarę interesująca. Ciekawy (i zabawny) dla tej grupy odbiorców może być przykładowo wątek z pragnieniem kruków, by stać się zwierzętami czystymi i to, jak starają się one zrozumieć i zrealizować pewną wizję z św. Piotra Apostoła (patrz: Dz 10, 10 – 16). Interesujące się również gołębie (przedstawione trochę na wzór „nieskalanych” faryzeuszy), które odmawiają wyjścia z klatki, ponieważ są zbyt dumne ze swojego statusu „wybrańców Boga”, by przyjąć wyzwolenie.
Dużym plusem w oczach dzieci może być też oczywiście sam pomysł przedstawienia Ewangelii niejako z perspektywy zwierząt. Dzieci zwykle kochają zwierzęta i łatwiej im skupić uwagę na takich bohaterach. Wprawdzie przez przyjęcie takiego punktu widzenia w pierwszych momentach film może budzić zrozumiałe obawy, czy z całej opowieści nie będą wynikać jakieś fałszywe wnioski typu: składanie ofiar ze zwierząt było złe również przed Zmartwychwstaniem, nie powinno się w ogóle zabijać i zjadać zwierząt, czy że wszystkie istoty są równie ważne w oczach Boga co ludzie. Twórcy filmu jednak nie stawiają ostatecznie spraw w ten sposób. Sam wątek uratowania baranka i innych zwierząt ofiarnych od śmierci został tu na przykład w prosty sposób wpleciony w wydarzenia opisane w Ewangelii, a mianowicie Jezus uwalnia zwierzęta, kiedy wywraca stoły przekupniów w Świątyni. Są tu wprawdzie „pro-zwierzęce” pozabiblijne wątki, jednak takie, które nie naruszają przekazu Ewangelii i mają nawet w sobie jakieś prawdopodobieństwo. Jest więc w tym filmie na przykład scena, w której Pan Jezus uzdrawia osła. Wprawdzie nie ma żadnego podobnego zdarzenia opisanego w Ewangeliach, to jednak łatwo możemy sobie wyobrazić, że Zbawiciel niejako „przy okazji” uzdrawiał również czworonogi; jednak ludzie tamtych czasów nie spisywali takich zdarzeń, gdyż koncentrowali się słusznie na tym, co ważniejsze, czyli na uzdrowieniach ludzi.
Na marginesie warto zauważyć, że tak jak nic pewnego nie wiemy o uzdrawianiu zwierząt przez Jezusa, tak z pewnością możemy stwierdzić, że jadł on zwierzęta (przynajmniej baranki i ryby), pozwolił na potopienie całego stada świń, a także uznał życie jednego człowieka za ważniejsze od życia tysiąca wróbli. Może więc warto, aby przy okazji omawiania tej bajki rodzice przypomnieli swoim dzieciom, że człowiek jest najistotniejszym spośród stworzeń Boga, gdyż Bóg uczynił nas na swoje podobieństwo, sam stał się człowiekiem i za ludzi umarł.
IMDb
Film ten uświadamiać też może dzieci o tym, że ludzie wprawdzie mają władzę nad zwierzętami, ale każda władza wiąże się z odpowiedzialnością. Przypomina on też o głębokim duchowym aspekcie naszej troski o zwierzęta, gdyż to przez grzech człowieka wszystkie zwierzęta cierpią i umierają, zamiast żyć już teraz w idealnym świecie. Animacja ta pokazuje również, że także zwierzęta mają w Bożym zamyśle swoją rolę i zadania do wypełnienia. W filmie mamy to pięknie i żartobliwie pokazane zwłaszcza w scenie żarliwego sporu kruków i gołębi o to, które z tych ptaków lepiej służą Bogu. I rzeczywiście w Słowie Bożym nie brak jest przykładów, kiedy to Stwórca posługiwał się zwierzętami, które spełniały Jego wolę.
Podsumowując, zdecydowanie polecamy ten film wszystkim widzom. Chociaż bowiem dla małych dzieci mnogość zagadnień tu poruszonych może być trudna do ogarnięcia umysłem, to z pewnością mogą już ją pojąć sercem.
Marzena Salwowska
PS. Drogi Czytelniku jeśli doceniasz naszą pracę w dziele
propagowania dobrej i chrześcijańskiej kultury oraz uwrażliwiania na
dostrzeganie złych lub wątpliwych moralnie i światopoglądowo aspektów
przemysłu filmowego to prosimy Cię o wsparcie finansowe naszej
działalności. Uczynić to możesz wpłacając dowolnie wybraną przez siebie
kwotę pieniężną na poniższe konto bankowe:
22 1140 2004 0000 3402 4023 1523Mirosław Salwowski, Toruń
Dane do przelewu bankowego dla osób z zagranicy to:
PL 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523
Kod SWIFT: BREXPLPWMBK
Mirosław Salwowski, Toruń
/.../