Film ten został oparty na autentycznej historii Rona Stallwortha, który w latach 70-tych XX wieku jako Murzyn – w pewnym sensie – przeniknął do struktur amerykańskiego Ku Klux Klanu. Otóż, Stallworth był wówczas zatrudniony w sekcji wywiadu miejscowej policji i za pośrednictwem prowadzonych przez siebie rozmów telefonicznych nawiązał kontakt z działaczami Ku Klux Klanu (w tym ze znanym do dzisiejszego dnia Davidem Duke’m). W trakcie tych rozmów Stallworth przedstawiał się jako zdeklarowany biały rasista, a na osobiste spotkania z przedstawicielami Klanu wysyłał swego białego (acz też nie-aryjskiego, bo żydowskiego pochodzenia) kolegę z pracy Flipa Zimmermana. Flip przedstawia się działaczom Ku Klux Klanu jako Ron Stallworth (naśladując przy tym jego sposób mówienia) zaprzeczając jednocześnie swym żydowskim korzeniom (o które jest podejrzewany zwłaszcza przez jednego z działaczy Klanu). W dalszym toku fabuły okazuje się, iż część aktywistów wspomnianej wyżej rasistowskiej organizacji planuje dokonanie zamachu terrorystycznego na przedstawicieli jednej z murzyńskich organizacji studenckich, czemu Ron próbuje przeciwdziałać.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej omawiany film na tak swoje wyraźniejsze zalety, jak i ewidentne wady. Zacznijmy od tych pierwszych.
Zaletą tego obrazu z pewnością jest jego antyrasistowskie przesłanie. Co prawda, w dzisiejszych czasach nie potrzeba do tego, jakiejś większej odwagi, tym nie mniej jednak rasizm (przynajmniej w takim znaczeniu i przejawach, w jakich występował historycznie najczęściej) jest z pewnością nieprawością oraz obrzydliwością, dlatego też dobrze jest go piętnować i zwalczać.
Jako drugą zaletę owego filmu można wymienić to, iż pokazuje on obraz idealistycznie nastawionego policjanta, który w nie zawsze sprzyjających sobie okolicznościach i środowisku próbuje walczyć ze złem również w szeregach swych zawodowych kolegów.
Następnym plusem jest tu dostrzeżenie negatywnego wpływu, jaki nie tylko na nasze myślenie, ale również konkretne czyny, wywierać mogą treści, którymi karmimy się za pośrednictwem np. filmów. W produkcji tej wskazano bowiem na złowieszczą rolę, jaką na historię Stanów Zjednoczonych wywarł słynny film „The Birth of Nation” („Narodziny narodu”). Jest tu wszak nawet mowa o konkretnych przypadkach krwawych i jednocześnie pochopnych oraz niesprawiedliwych samosądów popełnianych na czarnych obywatelach USA, do których przyczyniła się emisja oraz popularność „The Birth of Nation”.
Wreszcie mianem dobrej strony omawianego filmu można nazwać fakt, iż nie epatuje on seksem, przemocą i nieskromnością mimo, że jego tematyka mogłaby stanowić pretekst do takiegoż eksponowania tych rzeczy. Z drugiej strony niestety jego twórcy wpletli w dialogi bardzo dużą ilość wulgaryzmów, czego dałoby się uniknąć.
Przejdźmy teraz do omówienia bardziej dwuznacznych i złych elementów filmu.
Z pewnością bardzo wątpliwymi etycznie są pokazane w filmie metody pracy policjantów z wydziału wywiadu, które polegają na okłamywaniu i oszukiwaniu ludzi z rozpracowywanego przez nich środowiska. Kłamstwo jest zaś czynem wewnętrznie złym, przez co jest ono niedozwolone nawet dla osiągnięcia najlepszych celów. Co zaś jeszcze bardziej moralnie kontrowersyjne bohaterzy filmu na pewnym etapie swych działań sami pochwalają i utwierdzają w złych przekonaniach tych, z którymi przecież walczą.
Kolejnym dwuznacznym elementem jest tu raczej jednak zbyt mocne i jednostronne utożsamienie amerykańskiego chrześcijaństwa z rasizmem. Rasistowscy działacze Ku Klux Klanu są wszak pokazywani w tym filmie jako często gorliwi chrześcijanie. Prawdą jest, że Klan w silny sposób odwoływał się do religii chrześcijańskiej, a i różne chrześcijańskie wspólnoty w USA miały często swój mniejszy bądź większy wkład w utrwalanie rasowych uprzedzeń. Akcja omawianego filmu dzieje się jednak w końcówce lat 70-tych XX wieku, a więc w czasie, gdy amerykańscy chrześcijanie w dużej mierze wyzbywali się już rasistowskich przekonań i postaw. W filmie zaś chyba wszyscy co bardziej gorliwi chrześcijanie są rasistami, co przecież nie jest realistycznym odbiciem nastrojów czasów, w których usadowiona jest jego akcja.
Wydaje się też, iż końcowe sceny filmu, w których obecny prezydent USA Donald Trump pokazywany jest w kontekście mogącym sugerować jego sympatię dla białego rasizmu są co najmniej przesadzone. Trump co prawda ma za sobą pewne dwuznaczne – w aspektach rasowych – wypowiedzi i zachowania, jednak daleko im jeszcze do rasizmu wyznawanego przez Ku Klux Klan.
Mirosław Salwowski
/.../
Słynne dzieło amerykańskiej kinematografii uważane za w pewnych swych aspektach przełomowe i wybitne. Film ten rozgrywa się w latach 60-tych XIX wieku, a jego tłem jest tocząca się wówczas w Stanach Zjednoczonych wojna secesyjna oraz okres tzw. rekonstrukcji, który nastąpił na Południu tego kraju po jej zakończeniu. W produkcji tej ów czas jest przedstawiany jako etap dominacji wyzwolonych z niewolnictwa, a przez to zdziczałych Murzynów nad białą ludnością stanów południowych. W „Narodzinach narodu” widzimy więc jak to Murzyni notorycznie mieli terroryzować białych ludzi, upokarzając ich oraz seksualnie napastując kobiety białej rasy. W celu jednak ochrony białej ludności Południa powstaje „Ku Klux Klan”, który przywraca właściwy porządek, pokazując Czarnym, gdzie jest ich miejsce oraz na nowo ustawia nadrzędną rolę białych ludzi w tamtejszym społeczeństwie.
Film ten, nawet jeśli uznać go na płaszczyźnie stricte artystycznej za dzieło wybitne, niestety jeśli chodzi o jego wartość moralną i światopoglądową musi być przez nas oceniony wyraźnie negatywnie. Obraz ten bowiem, nawet jeżeli weźmie się pod uwagę sposób relacjonowania przez niego historii tzw. Rekonstrukcji jest wybitnie jednostronny, a przez to de facto fałszywy oraz kłamliwy. Wyolbrzymia się w nim bowiem pewne ekscesy dokonywane przez Czarnych na Południu USA po zakończeniu wojny secesyjnej, a jednocześnie milczy się tam o licznych nadużyciach i okrucieństwach dokonywanych na Czarnych przez Białych w tymże okresie i to jeszcze przed powstaniem osławionego (a raczej niesławnego) Ku Klux Klanu, który z owych nieprawości popełnianych przeciw Murzynom uczynił sobie prawdziwy fach. Oczywiście trudno nie podejrzewać, iż tego rodzaju jednostronność w pokazywaniu historii Rekonstrukcji miała podprowadzić widzów ku większej akceptacji działalności samego Ku Klux Klanu, który w filmie tym pokazywany jest jako organizacja szlachetna i bohaterska, by nie powiedzieć, że wręcz nieskazitelna. Członkowie Ku Klux Klanu są tu bowiem kreowani na chrześcijańskich rycerzy, którzy odważnie bronią białą ludność przed zdziczeniem i gwałtami ze strony Murzynów.
I właśnie powyższa idealizacja Ku Klux Klanu a co za tym idzie rasizmu pojmowanego jako pochwała utrzymywania stałego i niezmiennego stanu wyższości rasy białej nad rasą czarną jest głównym zarzutem, jaki mamy wobec tego filmu. Rzecz jasna nie przeczymy, że w działalności Ku Klux Klanu zdarzały się również pewne pozytywne rzeczy (choć dotyczyło to bardziej jego późniejszej fazy działalności), np. zwalczanie w latach 20 -tych ubiegłego wieku rozpusty, pornografii i pijaństwa, jednak to właśnie rasistowska ideologia oraz motywowana w ten sposób przemoc wobec Czarnych stały się istotą aktywności owego ugrupowania. Niestety zaś co więcej, właśnie te złe rzeczy są w omawianym filmie akcentowane oraz przedstawiane w taki sposób, by widz odbierał je, jako dobre, pożyteczne oraz chwalebne.
Kończąc, warto też wspomnieć, iż film „Narodziny narodu” jest przykładem na to, jak popularna kultura może negatywnie wpływać na historię całych narodów i społeczności. Otóż, obraz ten, wedle zgodnej oceny historyków przyczynił się do reaktywowania w USA Ku Klux Klanu, a następnie zyskania przezeń wielkiej popularności w społeczeństwie. To właśnie bowiem pod wpływem owego filmu organizacja ta została założona ponownie w 1915 roku przez wędrownego kaznodzieję Williama Josepha Simmonsa, by w następnych latach przybrać charakter masowy, licząc sobie od 4 do 5 milionów członków (nigdy przedtem ani potem „Ku Klux Klan” nie osiągnął takiej liczebności). Można spytać, czy gdyby w owym czasie, w Stanach Zjednoczonych istniała tak obrzydzona dziś prewencyjna cenzura szkodliwych treści, nie dopuszczając do emisji owego filmu, to przyniosłoby to owemu krajowi więcej dobra czy więcej zła?
Mirosław Salwowski /.../