Tag Archive: katolicki filweb

  1. Demetriusz i gladiatorzy

    Leave a Comment „Demetriusz i gladiatorzy” to kontynuacja filmu „Szata” (wcześniej opisanego na naszym portalu https://kulturadobra.pl/szata/). Po męczeńskiej śmierci głównych bohaterów poprzedniej odsłony tej opowieści, czyli Marcellusa i Diany, szatę Jezusa Chrystusa, o którą losy rzucali rzymscy żołnierze pod Krzyżem, przejmuje Demetriusz, były niewolnik i przyjaciel trybuna Marcellusa. Relikwię tę przekazuje następnie Apostołowi Piotrowi. Przedmiot ten pragnie jednak dostać w swoje ręce cesarz Kaligula, który przypisuje szacie magiczną moc wskrzeszania zmarłych, dlatego wszczyna poszukiwania relikwii. Tymczasem Demetriusz, który broniąc napastowanej dziewczyny, wdał się w bójkę z rzymskim legionistą, zostaje skazany na walki na arenie jako gladiator … Ten jednoznacznie chrześcijański film z pewnością nadaje się do wspólnego rodzinnego oglądania nie tylko w okresie świątecznym. Nawiasem mówiąc, może on też przedstawiać pewną wartość edukacyjną, pokazując dzieciom, że pierwsi chrześcijanie, mimo iż byli dobrymi obywatelami, to spotykali się z brutalnymi prześladowaniami ze strony władz Imperium Rzymskiego. Film przedstawia też główne powody takiego stanu rzeczy, to jest odmowę ze strony chrześcijan uznawania rzymskiego cesarza za boga, składania ofiar czy chociażby zapalenia kadzidła przed jakimkolwiek bożkiem. Pokazuje również niechęć i podejrzliwość, z jaką Rzymianie patrzyli na bardziej moralny od reszty społeczeństwa sposób życia chrześcijan, widząc w ich niechęci do używania życia na sposób pogański „nienawiść do rodzaju ludzkiego” (por. Tacyt Roczniki XV, 45). Pamiętać jednak warto, że choć jest to obraz w jakiś sposób przybliżający historię, to nie może być traktowany w zastępstwie lekcji historii, gdyż są w nim pewne nieścisłości i skróty. Przykładowo jako pierwszego cesarza, który prześladował chrześcijan, ukazuje się tu nie Nerona, a Kaligulę; a walki gladiatorów odbywają się w nieistniejącym jeszcze wówczas w rzeczywistości Koloseum. Niemniej film ten ma pewną wartość edukacyjną. Najważniejszą jednak z licznych zalet tego filmu jest oczywiście jego główna misja, – czyli tak jak w poprzedzającej „Szacie” – ewangelizacja widza. W stosunku do „Szaty” dochodzi tu jeszcze ciekawy wątek odejścia głównego bohatera od szczerze przyjętej wiary w Jezusa Chrystusa na skutek pewnych wydarzeń, które mocno nim wstrząsają. Obraz ten całkiem ciekawie pokazuje jedną z możliwych postaw, jaką może przyjąć człowiek z silną osobowością, który zapiera się Chrystusa nie ze strachu przed prześladowaniami, ale z urazy wobec Boga i gniewu na Niego. Z jednej strony Demetriusz czuje tutaj pogardę i żal wobec chrześcijaństwa, z drugiej strony nie potrafi się oszukiwać, że znajdzie coś istotniejszego i prawdziwego w pogańskim świecie. Próbuje więc zatracić się w życiu chwilą, przyjemnościami i zaszczytami. Stacza się nawet w grzechy, których może nie dopuściłby się nawet jako poganin. Ponieważ jednak twórcy filmu chcą raczej zbudować widza niż zostawić go w pesymistycznym nastroju, ten kryzys głównego bohatera zostaje w końcu przezwyciężony. Demetriusz powraca do wiary chrześcijańskiej, która staje się teraz głębsza i bardziej dojrzała. Główne zatem przesłanie filmu jest jak najbardziej dobre i budujące. Dodatkową zaletą tego obrazu jest też to, że dobrze pokazuje różnice pomiędzy relikwiami a zabobonnym traktowaniem przedmiotów. O ile chrześcijanie odnoszą się tu ze szczególnym szacunkiem do przedmiotu, jakim jest szata Pana Jezusa przez wzgląd na Jego osobę, o tyle Kaligula traktuje ją jako przedmiot magiczny, którym można się posługiwać dla osiągnięcia swoich celów. Próbuje on czerpać jakąś moc z tej szaty, czy może raczej rozkazywać tej mocy, jednocześnie odrzucając Chrystusa jako prawdziwego Boga. Mamy tu więc krytykę postaw okultystycznych i zabobonnych, a także pychy, która sprawia, że śmiertelny człowiek uważa się za boga. Nadto w filmie tym w negatywny sposób pokazane zostały też inne grzechy i niegodziwości takie jak cudzołóstwo czy brutalne walki dla zabawiania publiczności. Warto dodać, iż główny bohater żałuje w końcu tych nieprawości, a skrzywdzonego męża niewiasty z którą seksualnie współżył prosi o przebaczenie. Jeśli chodzi o ewentualne wady filmu, to jedyne co może budzić pewne wątpliwości to dość duży stopień obnażenia niektórych gladiatorów. Trudno stwierdzić, czy twórcom filmu chodziło tu jedynie o pokazanie pewnych realiów historycznych (nieskromność pogańskiego Rzymu) czy jednak o eksponowanie muskulatury niektórych aktorów dla zainteresowania widowni. Niemniej jako całość film polecamy jako jednoznacznie chrześcijański i budujący. Marzena Salwowska /.../
  2. Po drugiej stronie globu

    Leave a Comment Musical ten opiera się na 33 kompozycjach napisanych przez zespół The Beatles. Jego akcja rozgrywa się w latach 60-tych ubiegłego wieku, głównie w St. Zjednoczonych Ameryki, do których w poszukiwaniu ojca przybywa młody Anglik Jude. Jude poznaje tu Maxa, studenta elitarnej uczelni i jego siostrę Lucy, dziewczynę zaręczoną z amerykańskim żołnierzem, w której szybko się zakochuje. Film ten celebruje falę buntu, która podmyła podwaliny ładu społecznego określanego dotąd przez jasne zasady moralne oparte na chrześcijańskich wartościach. Z niemal bezkrytycznym i ckliwym uwielbieniem celebruje się tu ruch hipisowski i to nie tylko jego kolorową otoczkę, ale wprost jego najgorsze elementy. Jako dobre, a przynajmniej niewinne zabawy pokazuje się w tym obrazie takie rzeczy jak rozwiązłość, aktywność biseksualna, kwestionowanie i pogardliwe traktowanie autorytetu rodziców i przedstawicieli państwa (typu policja, wojsko), używanie silnie psychoaktywnych narkotyków, wszczynanie rozruchów społecznych, uchylanie się od służby wojskowej. IMDb Jeśli chodzi o ten ostatni element, czyli próby uchylania się od służby wojskowej, to jest to tym bardziej istotne, kiedy uświadomimy sobie, że chodzi o wojnę w Wietnamie. Ta zaś, jeśli mówimy o jej zasadniczym celu, czyli ratowaniu przynajmniej części tego kraju i jego ludności przed wojującym komunizmem, może być śmiało uznana za wojnę sprawiedliwą (po stronie USA). Niestety, w wojnie tej największym i najbardziej skutecznym wrogiem Stanów nie okazał się wcale Vietkong, ani nawet ZSRR, a sami obywatele USA. To właśnie inspirowani lewicową ideologią artyści, pisarze, profesorowie uniwersyteccy, ludzie mediów i zwykli studenci, a nie zwycięstwa komunistów na otwartym froncie, doprowadziły do decyzji o wycofaniu amerykańskich wojsk. Dziś, kiedy tajemnicą Poliszynela jest już, że ten ruch antywojenny wcale nie był tak spontaniczny i młodzieńczy jak zwykło to przedstawiać Hollywood, ale w dużej mierze inspirowany i finansowany przez ZSRR, pokazywanie go nadal w takim świetle wydaje się, w najlepszym przypadku, infantylne. Gwoli jednak sprawiedliwości trzeba przyznać, że jest w tym filmie jedna scena, która trochę obnaża prawdziwe oblicze tego ruchu. Chodzi tu o moment, kiedy Lucy nakrywa swoich kolegów z demonstracji antywojennych na konstruowaniu bomb. Jeśli chodzi o pozytywne aspekty filmu, to czegoś takiego doszukiwać się można w samym związku Judea i Lucy, który jak na standardy ich hippisowskiego otoczenia jest dość „staroświecki”. Chociaż dopuszczają się oni przedmałżeńskiego współżycia, to przynajmniej są parą monogamiczną i raczej nie planują otwierać się w nim intymnie na inne osoby. Marzena Salwowska /.../
  3. S@motność w sieci

    Leave a Comment

    Film na podstawie bestsellerowej powieści Janusza Leona Wiśniewskiego (współautor również scenariusza) pod tym samym tytułem. Jest to historia około trzydziestoletniej Ewy, której nie układa się w związku ze skupionym na karierze mężem. Pewnego dnia postanawia więc zwierzyć się komuś z tego, że jest „zakochana resztkami beznadziejnej miłości” (chyba w mężu). Tym powiernikiem ma być zupełnie obcy, samotny mężczyzna zaczepiony w Internecie. Rzekome bezpieczeństwo ma zaś gwarantować to, iż mieszka on i pracuje w Berlinie, a Ewa jest w Polsce (prawda, że przeszkoda trudna do pokonania dla dobrze sytuowanych osób w dzisiejszych czasach?). Tak na scenę wkracza Jakub, ceniony genetyk, lecz prywatnie człowiek niezbyt szczęśliwy. Jak nie trudno się domyślić pomiędzy tym dwojgiem bohaterów szybko wywiązuje się romans, jedyne pytanie to, czy pozostanie on wirtualny …

    Film ten oceniamy wyraźnie negatywnie, gdyż od początku aż po finał jest on pochwałą cudzołóstwa, które to uwzniośla i romantyzuje. Nadto ów występek prezentowany jest tu jako dobry sposób na odczuwaną przez Ewę i Jakuba samotność. Film jest tak skonstruowany, by widz kibicował poczynaniom głównej bohaterki, mimo że od początku zmierzają one do zdrady. Nadto wizerunek obu cudzołożnych kochanków ma być dla widzów z założenia bardzo atrakcyjny, w zamyśle scenarzystów są to bowiem ludzie o nieprzeciętnej inteligencji, wrażliwości i artystycznym smaku, nadto kreowani są przez najbardziej chyba modną parę polskich aktorów ubiegłej dekady (Cielecka i Chyra). W takim więc opakowaniu sprzedaje się tutaj truciznę, niebezpieczną zwłaszcza dla małżeństw z kilkuletnim stażem, u których skończył się już, albo właśnie kończy okres „chemicznego zakochania” i przychodzi trudniejszy czas. W takim więc momencie (zdaniem twórców filmu) nie ma się co męczyć, ale trzeba poszukać nowego partnera, dla którego serce znów szybciej zabije.

    Co do rzeczy moralnie pozytywnych, to trzeba się ich w tym filmie doszukiwać trochę na siłę. Jednak spróbujmy. Za pewien plus można więc uznać pokazywanie mężczyznom, że nie wystarczy „nie pić, nie bić i przynosić wypłatę”, by zasłużyć na miano dobrego męża, ale trzeba też zadbać o emocjonalne potrzeby żony. Niestety jest to słaby plus, gdyż pokazywanie niewydolności męża Ewy w tym w zakresie, służy głównie usprawiedliwianiu jej zdrady. Za inną zaletę filmu można by uznać fakt, że mimo iż jest on niemal w całości poświęcony tematowi cudzołóstwa, nie ma w nim zbyt wielu scen owego występku i nie są one pokazane zbyt dosadnie. Niestety, jest za to kilka scen, w których epatuje się widokiem obnażonej Magdaleny Cieleckiej. Są to długie ujęcia, w których kamera lubieżnie wędruje po jej nagim ciele. I ewidentnie jedynym sensem takich ujęć jest tu chęć podniesienia wpływów z biletów.

    Na szczęście film jest na tyle nudny, że wielu widzom trudno będzie obejrzeć go w całości. Tych zaś, których nie zniechęci nuda i całkowita przewidywalność zdarzeń tu pokazanych, może odstręczą żenująco pretensjonalne dialogi.

    „S@motność w sieci” jako całość przypomina więc zatrutą wodę, mdłą w smaku, ale jednak niebezpieczną dla bardzo spragnionych.

    Marzena Salwowska /.../