Leave a Comment Animowana wersja dość znanej historii o miłości łączącej indiańską księżniczkę o imieniu Pocahontas z angielskim żołnierzem Johnem Smithem. Akcja dzieje się w XVII wieku na terenie dzisiejszych USA i w tle romantycznej więzi Pocahontas i Smitha eksploautuje popularny motyw zderzenia się dwóch odmiennych kultur. Szkoda jednak, że twórcy filmu ujęli ten temat w tak bardzo politycznie poprawny sposób, nie ukrywając przy tym swej sympatii wobec pogaństwa, a nawet dopuszczając się manipulacji faktami historycznymi.
I tak więc w filmie tym mamy dobrych pogańskich, żyjących w pokojowej symbiozie z całą naturą Indian. Kontrastują z nimi oczywiście, chciwi, ograniczeni i nie rozumiejący tego, że cały świat jest jednością, chrześcijanie, którzy przybyli zza „wielkiej wody”. Mimo, że zgodnie z historyczną prawdą to Pocahontas ostatecznie porzuciła pogańską religię swych przodków i nawróciła się na chrześcijaństwo, nie widzimy tego w filmie. Jest za to pokazane, jak Pocahontas uczy chrześcijanina Johna Smitha różnych pogańskich wierzeń i „mądrości”, np. tego, iż „głaz ma duszę, imię i zaklęty w sobie czas„; „każde z żywych stworzeń to mój druh„; etc. W omawianym filmie jest też pokazane z sympatią jak Pocahontas rozmawia z duszą swej zmarłej prababci, która to przebywa w starym drzewie.
Ogólnie rzecz biorąc więc „Pocahontas”:
Z życzliwością przedstawia pogaństwo, spirytyzm i oparte na nich pierwotne kultury;
Wyraźnie promuje panteizm oraz zaciera zasadniczą różnicę pomiędzy człowiekiem, a resztą stworzeń (zwierzętami, drzewami, przyrodą);
„De facto” dyskwalifikuje chrześcijaństwo, którego przedstawiciele na tle pogaństwa i pogan jawią się jako ograniczeni i nudni ignoranci.
Mirosław Salwowski
Ps. Zachęcamy do zapoznania się z artykułem pt. „Czy w Ameryce Północnej doszło do ludobójstwa Indian”, w którym obalone zostały niektóre z mitów tyczących się relacji angielskich i amerykańskich kolonistów z rdzenną ludnością na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych:
Czy w Ameryce Północnej doszło do ludobójstwa Indian?
/.../
6 komentarzy Akcja tego filmu, którego kanwą jest, znana i eksploatowana już w kinie, historia romansu Johna Smitha i indiańskiej księżniczki Pocachontas toczy się na początku XVII wieku. Do tytułowej Nowej Ziemi (tak zwano wówczas Amerykę) przybijają angielskie okręty. Celem przybyszów jest założenie na tych terenach brytyjskiej kolonii. W czasie próby rozpoznania terenu, którym włada wódz Powhatan, pojmany zostaje kapitan Smith. Od śmierci ratuje go piękna córka wodza Pocachontas. Między młodą Indianką i angielskim oficerem rodzi się uczucie, które zostanie poddane trudnej próbie w obliczu skomplikowanych i burzliwych relacji rdzennych i świeżo przybyłych mieszkańców Nowej Ziemi.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej ów film ma następujące wady:
1. W wyraźny sposób nawiązuje się tu do wątpliwej doktrynalnie i nie mającej potwierdzenia w historii koncepcji „niewinnego dzikusa”, która przedstawiała różne ludy pierwotne jako kultury pozbawione wielu z przejawów zła moralnego, które to miały być z kolei charakterystycznymi dla kultur bardziej rozwiniętych (np. cywilizacji chrześcijańskiego Zachodu).
2. Pogańskie wierzenia i praktyki Indian (w tym też ich bałwochwalstwo) przedstawione są tu z sympatią i życzliwością. Z kolei religia chrześcijańska często jest w tym filmie pokazana może niekoniecznie w jawnie krytycznym, ale już na pewno, dziwacznym kontekście.
3. Pozamałżeński związek seksualny mający łączyć Johna Smitha z Pocahontas jest tu pokazywany jako element wielkiej miłości, jaka zaistniała między nimi. Od tego zaś już jest tylko krok do uniewinniania lub usprawiedliwiania seksu przedmałżeńskiego (czyli nierządu).
Podsumowując: „Podróż do Nowej Ziemi” to dość przewidywalny film, w którym pogaństwo góruje nad chrześcijaństwem, kultury prymitywne są idealizowane, a grzech nierządu pokazywany z dużą sympatią. Szkoda więc nań czasu.
/.../