Leave a Comment Bohater filmu „Nie dzisiaj” to Caden, przyzwyczajony do wszelkich wygód, około 20-letni przedstawiciel amerykańskiej klasy średniej. Chłopak, mimo że z pozoru niczego mu nie brakuje przeżywa silny kryzys i frustracje związane głównie z rozpadem małżeństwa jego rodziców, kryzysem wiary, a także faktem, iż coraz trudniej odnaleźć mu wspólny język ze swoją bardzo zaangażowaną w życie chrześcijańskiej społeczności dziewczyną.
Zasadnicza akcja filmu rozpoczyna się z chwilą, kiedy Caden postanawia wraz z grupą przyjaciół wybrać się na wycieczkę do Indii. Na miejscu czekają go nie tylko liczne (nie zawsze godne pochwały) atrakcje tego kraju, ale też zetknięcie z mroczniejszą stroną tej cywilizacji w postaci żebrzącego biednego ojca i jego około ośmioletniej córeczki. Chłopak niestety najpierw opryskliwie odmawia im pomocy, później takową obiecuje, jednak nie wywiązuje się z obietnicy. Następnego dnia, ruszony głosem sumienia, odnajduje ojca dziewczynki, u jego boku nie ma już jednak córeczki …
„Nie dzisiaj” to przykład kina niedwuznacznie chrześcijańskiego. Mottem tego obrazu mogłoby być zdanie z Listu św. Jakuba (2,22): „Wiara współdziała z uczynkami i przez uczynki staje się doskonała„. Jego twórcy nie pozostawiają wątpliwości, że chodzi tu o okazanie dobroci i wszechmocy Boga, który troszczy się o każdego człowieka, i który tego samego oczekuje od Swoich dzieci. Film pokazuje znaczenie modlitwy i szukania Bożej woli w naszym życiu, ale bez promowania biernej postawy samego oczekiwania ze strony człowieka. Na przykładzie głównego bohatera obrazuje też przezwyciężenie kryzysu wiary i wyzbycie się egocentryzmu. Dodatkowym atutem filmu jest podjęcie problemu konieczności większego zaangażowania się chrześcijan w walkę z handlem ludźmi (zwłaszcza niewolnictwem seksualnym). Film też wydaje się w pośredni sposób piętnuje hinduizm, jako złe drzewo, którego pniem jest system kastowy, a owocami bieda, nierówność społeczna i pogarda wobec ludzi z gorszą karmą.
Niestety ten zasadniczo bardzo dobry z punktu widzenia chrześcijańskiej moralności film ma pewną istotną wadę. Otóż dwoje spośród jego bohaterów, którzy zobrazowani są jako głęboko wierzący chrześcijanie, a mianowicie matka i ojczym Cadena, żyją po rozwodzie rodziców Cadena w ponownym związku. Wprawdzie nie można wykluczyć, że małżeństwo rodziców Cadena był to związek z jakiś przyczyn nie ważny, w filmie jednak nie ma żadnych tropów czy przesłanek, żeby wysnuwać takie wnioski, więc niestety chyba trzeba założyć, że mamy tu do czynienia ze zlekceważeniem ważnego małżeństwa i nawiązaniem cudzołożnej w istocie relacji. Na domiar złego, naturalna i zasadna moralnie postawa Cadena (nie potrafi pogodzić się z rozwodem rodziców) wobec tej sytuacji pokazana jest tu z wyraźną dezaprobatą.
Mimo tego istotnego zastrzeżenia co do jego pobocznego wątku, film, ze względu na wyżej wymienione zalety, jest zasadniczo godny uwagi i polecenia.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment Opowieść o dzieciństwie i dorastaniu dwóch hinduskich braci – Jamala i Samila. Kiedy Jamal, jako 18-letni już młodzieniec odpowiada na kolejne pytania w indyjskiej wersji programu „Milionerzy”, przy każdym pytaniu w formie retrospekcji ukazuje nam się kolejna część życia tych dwóch chłopców. Widzimy zatem jak np. ich matka zostaje zabita w religijnych starciach pomiędzy hinduistami a muzułmanami, po czym żyją oni jako żebracy na ulicach miast Indii, próbując, nieraz za pomocą moralnie wątpliwych metod, zdobyć środki do przeżycia. Pewnego dnia, Samil i Jamal poznają Latikę, małą dziewczynkę, która podobnie jak oni zmuszona jest do życia na ulicy. Jamal zakochuje się w Latice i gdy ona w pewnym momencie traci z nimi kontakt, wytrwale próbuje ją odnaleźć.
Film „Slumdog. Milioner z ulicy”, mimo iż osadzony jest w kulturowym kontekście fałszywej religii (czyli hinduizmu i islamu), a także bez jakiegoś wyraźniejszego komentarza pokazuje pewne wątpliwe etycznie czyny w wykonaniu głównych bohaterów (czyli kłamstwa, kradzieże i oszustwa małych chłopców), wydaje się być, zasadniczo rzecz biorąc, godnym polecenia. Choć trudno pochwalać tego rodzaju postępki, nawet biorąc pod uwagę to, iż były one w filmie dokonywane przez ludzi znajdujących się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji życiowej, to jakby nie patrzeć twórcy obrazu na przykładzie postaci Jamala nakreślili widzom pewnego rodzaju alternatywę wobec takiego stylu życia. Jamal, bowiem dorastając, podejmuje się uczciwej pracy, stroni od kłamstwa i w przeciwieństwie do swego brata, nie angażuje się w działalność przestępczą. Na jego przykładzie wskazana została więc nadzieja na to, iż nawet z tak opłakanych i bardzo trudnych warunków życiowych, jakie wiążą się z życiem na ulicy przez małe bezdomne dziecko, można się wydobyć i wieść porządne oraz uczciwe życie. Zresztą nawet w postaci Samila, który idzie zgoła inną drogą niż Jamal (zostając członkiem gangu) wskazano, iż pozytywne zmiany są możliwe, gdyż ten, w pewnym momencie, by ratować swego brata i Latikę, decyduje się postąpić wręcz heroicznie. Na płaszczyźnie stricte moralnej trudno więc powiedzieć, by omawiany film był jakąś propagandą niemoralnych czynów, trafniejsze byłoby stwierdzenie, iż pokazuje on tak dobre, jak i złe ludzkie zachowania, z pewną sympatią wobec tych pierwszych.
Tytułem moralnych zastrzeżeń dodam jeszcze, iż twórcy filmu mogliby sobie darować kilka scen pokazujących z wyraźną sympatią co najmniej dwuznacznie wyglądające męsko- damskie pocałunki oraz tańce, w których mężczyzna w poufały i zmysłowy sposób dotyka niewiasty.
Co do zaś obecności pewnych elementów fałszywych religii, to sprawa ta wydaje się tu nieco bardziej skomplikowana. Z jednej strony w pewnym momencie filmu pada stwierdzenie mogące być śmiało odczytywane jako wyraz sceptycyzmu wobec religijności jako takiej (Jamal wspominając to jak jego Mama została zabita w starciach pomiędzy muzułmanami a hinduistami, mówi: „Gdyby nie Rama i Allach, nadal bym miał Matkę„). Z drugiej jednak strony, w sensie aprobatywnym jest tu też przywoływane dość dwuznaczne pojęcie „przeznaczenia”. Tytułem pewnego plusu na omawianej płaszczyźnie, można jednak nadmienić, iż sympatycznie pokazani bohaterowie kilka razy pozdrawiają się słowami: „Z Bogiem” (co akurat w kontekście rozpowszechnionego w Indiach politeizmu nie wydaje się być tak oczywiste).
A zatem podsumowując, „Slumdog. Milioner z ulicy” wydaje się być filmem z zasadniczo dobrym moralnie przesłaniem, jednak przy polecaniu go innym warto zalecić pewną ostrożność i krytycyzm wobec niektórych treści w nim zawartych.
Mirosław Salwowski
/.../