Tag Archive: Filmy o II wojnie światowej

  1. Córki Rzeszy

    Leave a Comment Akcja filmu rozgrywa się latem 1939 roku w pewnej szkole dla dziewcząt w Wielkiej Brytanii. Jest to szkoła o tyle wyjątkowa, że uczęszczają do niej młode Niemki – córki najważniejszych urzędników III Rzeszy. Nic więc dziwnego, że w przededniu wojny, pensjonat ten staje się obiektem szczególnego zainteresowania tak brytyjskich jak i niemieckich służb wywiadowczych. Jako że w miejscu tym brakuje właśnie nauczyciela angielskiego (który nagle zniknął, rzekomo porzucił pracę bez słowa), wywiad brytyjski postanawia umieścić na tym miejscu swojego człowieka. Ten plan się udaje, gdyż zdesperowana dyrektorka szkoły (panna Rocholl) szybko zatrudnia na to stanowisko nieznanego mężczyznę o częściowo niemieckim pochodzeniu – Thomasa Millera … . Najważniejszą z zalet tego filmu jest bodajże to, że łączy on wyraźne pokazywanie stopniowego zatrucia ideologią nazistowską niemieckiego (i nie tylko niemieckiego) narodu z nieuleganiem pokusie demonizacji tej społeczności. Z jednej strony więc obraz ten przedstawia, iż za przyszłymi zbrodniami III Rzeszy nie staną jacyś ponadnarodowi naziści, ale konkretni Niemcy, którzy umożliwią owe zbrodnie albo przez czynne wsparcie, albo przez bierne przyzwolenie. Z drugiej strony film nie demonizuje tej zbiorowej odpowiedzialności, gdyż na przykładzie historii niemieckich uczennic pokazuje, że stopień ich świadomości i co za tym idzie indywidualnej już odpowiedzialności, był zupełnie inny niż ich piastujących wysokie stanowiska w rządzie Trzeciej Rzesz ojców. Twórcy tego obrazu zdają się też na przykładzie angielskiej dyrektorki szkoły dla niemieckich dziewcząt zadawać widzowi pytanie, czy aby na pewno w podobnej sytuacji nie uległby podobnemu mentalnemu zaczadzeniu? Czy bowiem można aż tak dziwić się nieznającej przyszłości nauczycielce, która dając się ponieść entuzjazmowi swoich wychowanek, wykonuje niekojarzący jej się jeszcze raczej z niczym szczególnie złym gest faszystowskiego pozdrowienia? Z drugiej strony film jednak w pewien sposób pokazuje, że jako wykształcona, inteligentna i dojrzała osoba powinna ona już widzieć więcej od swoich uczennic i nie dawać zwodzić się tak łatwo. Zaletą tego obrazu jest też promowanie życzliwego i sprawiedliwego podejścia do bliźnich, nawet jeśli znajdują się „po złej stronie historii”. Widoczne jest to zwłaszcza w postawie głównego bohatera, który wykonując zadania wywiadowcze, wrogie wobec Trzeciej Rzeszy, jednocześnie zachowuje sympatię i opiekuńczą postawę wobec nastoletnich obywatelek nazistowskich Niemiec. Niewątpliwą zaletą tego filmu, jest też fakt, iż jest on praktycznie pozbawiony takich elementów jak różne rodzaje obscenicznych scen, wulgaryzmy czy krwawa przemoc pokazywana w sposób, który miałby się odwoływać do jakichś złych skłonności widza. Są tu wprawdzie sceny z niezbyt kompletnie ubranymi dziewczętami, są one jednak osadzone w historycznym kontekście – niemieckie dziewczęta wychowywane w kulcie aryjskiej doskonałości ciała, chętnie ćwiczą i popisują się swoją tężyzną. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie widać, aby twórcy filmu korzystali z okazji, jaką łatwo dawałyby te ćwiczenia do niewłaściwego skupiania uwagi odbiorców. Nie ma tutaj bowiem zbliżeń na ciała tych młodych aktorek czy jakichś innych zabiegów mających na celu przyciągać męskie oko. Jest to raczej tylko reportażowe pokazanie wagi, jaką nazistowskie wychowanie przywiązywało do tężyzny i doskonałości ciała, co często wiązało się z odrzucaniem tradycyjnej judeochrześcijańskiej skromności ubiorów. Jeśli chodzi o sferę języka, to choć właściwie nie ma w tym filmie wulgaryzmów, jest niestety jednorazowe użycie Imienia Bożego nadaremno. Innym niebezpieczeństwem, z którego dość sprawnie jednak wybrnęli twórcy filmu, była możliwość wspierania czy przynajmniej usprawiedliwiania często stosowanych w pracy wywiadowczej niegodziwych środków takich jak np. kłamstwa, uwiedzenia, bezprawne zabijanie. Mimo że niektóre wątki scenariusza mogły i w tym obrazie zostać łatwo poprowadzone w taką stronę, to jednak tak się nie stało. Ze strony bowiem głównego bohatera, który jest tu z założenia reprezentantem słusznej sprawy i postacią pozytywną nie ma takich działań. Nawet jeśli chodzi o kwestie kłamstwa, to w zasadzie nie jest nim, o ile możemy to rozeznać, związane z jego staraniem się o posadę nauczyciela, która jest mu niezbędna do działań wywiadowczych, jako że rzeczywiście tę pracę rzetelnie wykonuję. Być może nieprawdziwy jest jego życiorys, który starając się o tę posadę przedstawia, ale tego nie dowiadujemy się jako widzowie. Podsumowując, polecamy film jako wartościowy obraz łączący historię z kinem akcji. Marzena Salwowska /.../
  2. Ścieżki chwały

    Leave a Comment Film opowiada historię z frontu zachodniego I wojny światowej. Francuski generał Mireau dostaje od swego przełożonego rozkaz zdobycia obsadzonego przez Niemców wzgórza zwanego Ant Hill. Początkowo opiera się zwierzchnikowi wiedząc, że to niemożliwe, ale skuszony obietnicą awansu zgadza się przeprowadzić atak, nawet za cenę śmierci ponad połowy podwładnych. Natarcie załamuje się. Generał o niepowodzenie obwinia oddziały, które nie opuściły okopów (choć de facto rozkazy im wydane były niewykonalne z powodu silnego ostrzału nieprzyjacielskiego). Na trzech losowych żołnierzach z tych oddziałów ma być, dla dania nauczki reszcie, wykonana kara śmierci; obrony oskarżonych podejmuje się ich dowódca, „w cywilu” prawnik, pułkownik Dax. Przesłanie tego dzieła jest niezwykle proste, omawianemu filmowi (porównując go z innymi produkcjami nakręconymi przez tego samego reżysera) daleko pod względem złożoności do recenzowanego tu kiedyś bardzo zniuansowanego „Barry’ego Lyndona”, nie mówiąc o niełatwych w odbiorze i poddających się wielorakim interpretacjom „2001: Odysei kosmicznej”, „Mechanicznej pomarańczy”, „Lśnieniu” czy „Oczach szeroko zamkniętych”. Jednak wielka prostota przesłania „Ścieżek chwały” bynajmniej nie jest ich wadą, stanowi walor filmu, sprawia że płynąca z niego nauka moralna jest bardzo czytelna, jasna, dostępna dla szerokiej publiczności. Dzieło zaś jest tym bardziej przyswajalne, że nie jest ono mimo braku skomplikowania toporne ani naiwne; aktorzy dają swoim postaciom prawdziwe życie, przez kilkadziesiąt minut dają się widzowi szczerze podziwiać, autentycznie znienawidzić lub naprawdę litować nad ich losem. Nie należy obawiać się tu obecności przerysowanych, wręcz nieludzko podłych lub karykaturalnie kryształowych bohaterów, budzących raczej śmiech niż uczucia zamierzone przez twórców. Ponadto mamy tu dobre dialogi, wartką i trzymającą w napięciu akcję oraz budzące uznanie odtworzenie frontowych krajobrazów z czasów I wojny światowej (coś podobnego chwalone było na portalu przy okazji recenzji filmu „1917”, w którego przypadku scenografie robią zapewne jeszcze większe wrażenie, ale pamiętajmy, że omawiany film powstał kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy twórcy nie dysponowali zbliżonymi środkami, przez co tym bardziej należy im się pochwała). Pod względem moralnym mamy w „Ścieżkach chwały” ostry podział na dobro i zło i jednoznaczne opowiedzenie się za pierwszym. Złem, które zohydzają twórcy jest karierowiczostwo; jego ucieleśnieniem jest generał Mireau.  Na przykładzie losów tej postaci widać zatrute owoce owej postawy. Żądza osobistych sukcesów przesłania mu trzeźwy osąd sytuacji (generał zaczyna sobie wmawiać, że rozkazy są wykonalne, mimo że doskonale wie, iż tak nie jest), skłania go do bezsensownego szafowania życiem żołnierzy, uzdalnia go do zbrodni (wydaje on rozkaz bombardowania pozycji własnej armii, by zmusić żołnierzy do ruszenia się z nich), wreszcie doprowadza wojskowego do fałszywego oskarżania niewinnych o tchórzostwo w obliczu wroga w celu ukrycia kompromitującego go faktu organizowania nietrafnych, skazanych na porażkę, działań wojennych. Tak obrazowe i obszerne odmalowanie zgubnych skutków pogoni za karierą, dochodzenia po trupach (w tym przypadku nawet nie w przenośni) do celu, nie pozostawia wątpliwości co do łajdackiego charakteru takiej postawy i potrzeby trzymania się od niej z daleka. Innym negatywnym bohaterem jest porucznik Roget, wykazujący się, odmalowanym jako żenujące, tchórzostwem, jak również brakiem dbałości o ludzkie życie oraz, co łączy go z generałem Mireau, nieumiejętnością wzięcia odpowiedzialności za swe czyny połączoną z gotowością popełnienia zbrodni, by je ukryć. W czasie zwiadu, bojąc się wroga, jest on gotów zostawić na pastwę losu towarzyszącego mu żołnierza, który zniknął z pola widzenia. Nadto bezmyślnie rzuca granat w rzekomego przeciwnika uśmiercając właśnie wspomnianego żołnierza. Potem zaś, by zachować twarz i pozycję, kłamie w raporcie ze zwiadu i wskazuje podwładnego, będącego świadkiem jego przestępstwa, jako jedną z osób mających niesłusznie ponieść śmierć za tchórzostwo w ramach wspomnianej akcji z inicjatywy generała Mireau. Skontrastowanie go ze wspomnianym podwładnym, Parisem, który, uczestnicząc w tym samym co Roget zwiadzie, nie daje się ponieść strachowi uwypukla prawdę o tym, iż nawet wojenne warunki nie usprawiedliwiają wszystkiego, a człowiek nigdy nie musi postępować niegodziwie oraz nie może być łatwo zwolniony z obowiązku zachowania zimnej krwi i rozważnego postępowania, zwłaszcza gdy służy ojczyźnie i jest odpowiedzialny za cudze życie. Podkreślenie zaś niegodziwości posłania bliźniego na śmierć dla ratowania własnej skóry (i to przecież bliźniego niewinnego i przykładnie pełniącego służbę, co w ogóle jawi się jako ewidentna niesprawiedliwość) tylko wzmacnia obecne już w wątku generała, potępienie zasady „cel uświęca środki” i przynagla do opierania swych działań na prawdzie, nawet za cenę osobistych strat. Inną wadą ludzką krytykowaną przez twórców (ustami Parisa) jest pijaństwo, jakiego dopuszcza się Roget, a jakie mogło mieć wpływ na jego nieodpowiedzialne zachowanie podczas zwiadu. Można rzec też, że film ukazuje, iż zło tkwić może nie tylko w pojedynczych ludziach, ale w całych systemach, nawet tych uważanych za nieszkodliwe. Odkrywa czarne karty z historii bynajmniej nie sowieckiego bolszewizmu lub nazizmu, lecz „wielkiej demokracji Zachodu”. Chodzi konkretnie o uprzedmiotowienie żołnierzy, czynienie z nich zwykłych narzędzi do odstraszania innych. Ukazuje, że zwyczajów takich jak arbitralne (poprzez losowanie lub wskazanie przez dowódcę) wyłanianie skazańców z szeregów oddziałów, które zawiodły, po to by ich śmierć (niejednokrotnie będąca nawiasem mówiąc znacznie przesadzoną karą, o ile na jakąś w ogóle zasługiwali) posłużyła za odstraszający przykład, nie da się usprawiedliwić. Powodowały one bowiem oderwanie kary od rzeczywistej winy i stwarzały niesprawiedliwą nierówność między tymi, którym (ze względów czysto praktycznych, tj. by nie „marnować” zasobów ludzkich) pozwalano łaskawie przeżyć a tymi, którzy, nie różniąc się od tych pierwszych, byli rozstrzeliwani, gdyż wyciągnęli pechowy los albo zostali wskazani przez przełożonego np. na podstawie niskiego pochodzenia bądź co gorsza, o czym była wyżej mowa, osobistych z nim porachunków. Co więcej wytknięto tu łamanie prawa poprzez rażące uchybienia w procedurze sądowej, jakich dopuszczano się, by maksymalnie przyspieszyć wymierzenie „sprawiedliwości”. Warto docenić twórców za przypomnienie o takich niewygodnych faktach, gdyż nie dopuścili się oni oszczerstwa (historycy wykazali, że wbrew zapewnieniom francuskiej armii co najmniej raz miało miejsce podobne do ukazanego w filmie popisowe, demonstracyjne uśmiercenie francuskich żołnierzy, którzy zostali potem zrehabilitowani). Ponadto ponieśli pewne ofiary za swą szczerość – filmu aż do lat 70. nie wolno było wyświetlać we Francji, a w utrzymującej z nią dobre stosunki RFN był on przyjmowany bardzo niechętnie.  Przeciwwagą dla wspomnianych niegodziwości jest w tym dziele postawa pułkownika Daxa. Jawi się on jako rozważny dowódca niechętny bezsensownemu rozlewowi krwi. Daleko mu do jakiejś obsesyjnej chęci zostania bohaterem wojennym. Jednak nie brak mu odwagi i rozkazy dowódców dotyczące działań wojennych wypełnia z poświęceniem, co widać, gdy naraża swe życie prowadząc szturm na pozycje wroga. Co jednak chyba jeszcze ważniejsze potrafi się on też, gdy sprawiedliwość tego wymaga sprzeciwiać się oczekiwaniom dowódców i słusznie ich krytykować. Podejmuje się obrony swoich podwładnych przed sądem polowym i wytyka mu uchybienia mimo ewidentnej niechęci ze strony generała Mireau, patronującego pokazowemu procesowi. Dostarcza władzom wojskowym dowody wydania przez tego generała zbrodniczego rozkazu bombardowania własnych pozycji. Zwierzchnikowi Mireau, generałowi Broulardowi bezpardonowo wytyka obojętność wobec niesprawiedliwych egzekucji. O ile dobre rzeczy można czynić także dla bardziej przyziemnych korzyści i nie czyni ich to od razu złymi, o tyle w przypadku pułkownika Daxa mamy do czynienia z kierowaniem się jedynie szczerym pragnieniem sprawiedliwości, idealizmem (wściekłością reaguje na sugestie, iż dążył do zdyskredytowania Mireau, by samemu zająć jego miejsce). To czyni go przykładem niezwykle szlachetnego człowieka i wskazuje na ideał, do którego widz powinien konsekwentnie dążyć. Innymi wartościowymi wzorami obecnymi w filmie są kapitan Rousseau odmawiający wykonania wspomnianego rozkazu ostrzelania swoich (świadomy jak widać, że posłuszeństwo też musi mieć swoje granice) i kapitan Nichols, odważnie świadczący razem z Rousseau przeciw generałowi Mireau.  Film jak przystało na dzieło z czasów Kodeksu Haysa nie epatuje widzów wulgaryzmami, krwawą przemocą, nie ma w nim seksu, nagości czy obscenicznych aluzji. Można stawiać pytanie o zasadność sceny, gdy Dax niezbyt przychylnie mówi o patriotyzmie, ale z kontekstu wynika raczej, że chodzi mu o instrumentalne wykorzystywanie patriotyzmu przez różne kręgi, a nie o tę szlachetną postawę jako taką. Niektórych może zastanawiać też scena, gdy jeden ze skazanych w czasie wizyty duszpasterza wyraża spory, płynący z rozpaczy, sceptycyzm dla wszelkiej religii, ale z drugiej strony mamy tu też przykład skazanego przystępującego do spowiedzi, mimo że nie był zbyt religijny. Można więc uznać, że odmalowano tu po prostu zróżnicowanie ludzkich postaw.  Wobec tego bez wahania polecam ten film będący wyraźną przestrogą przed niepohamowaną żądzą sukcesu i uciekaniem od odpowiedzialności za swe czyny, a jednocześnie stanowiący piękną opowieść o stawaniu w obronie niesłusznie oskarżonych oraz walce o sprawiedliwość.  Michał Jedynak /.../
  3. Szeregowiec Dolot

    Leave a Comment

    „Szeregowiec Dolot” to żartobliwy hołd złożony pierzastym bohaterom II wojny światowej. Animacja ta opowiada nam o dzielnych gołębiach w służbie Jej Królewskiej Mości, które roznosiły ważne wojskowe wiadomości,  przemierzając niebezpieczne niebo Europy. Trud tych dzielnych stworzeń został zresztą całkiem na serio doceniony przyznaniem im aż 32 Medali Dickina (specjalne brytyjskie odznaczenie dla zwierząt za zasługi dla kraju, odpowiednik Krzyża Wiktorii). Tu największym bohaterem filmu jest niewyrośnięty gołąb o imieniu Dolot (w oryginale Valiant). Mimo mikrego wzrostu marzy on o tym, by dołączyć do elitarnej eskadry brytyjskich gołębi. By zaciągnąć się w jej szeregi, wyrusza więc do Londynu. Po drodze poznaje drobnego cwaniaczka – pobratymca o imieniu Bugsy, który, nieoczekiwanie dla samego siebie, również wstępuje do armii. Oprócz niego w jednym oddziale z Dolotem znajdą się jeszcze dwa „mięśniaki” i pewien gołąb z wyższych sfer. Wszystkie ptaki przejdą mordercze szkolenie, a następnie w przyśpieszonym tempie (zdecydują o tym poważne straty w szeregach RAF) wysłane zostaną do Francji  z niezwykle ważną misją. Zadanie to będzie nader niebezpieczne, gdyż po drodze czyhać będą na śmiałków nazistowskie sokoły bojowe pod wodzą generała von Szpona.

    Zabawne przygody dzielnych gołębi przedstawiają młodym widzom wiele pozytywnych wartości i postaw godnych naśladowania. Przede wszystkim mamy tu pokazany jako rzecz dobrą i chwalebną udział w sprawiedliwej wojnie. Wysoko cenione są też takie wartości jak patriotyzm, odwaga, waleczność, posłuszeństwo przełożonym, pokora, odpowiedzialność, poświęcenie dla dobra innych i przyjaźń. Nadto film pokazuje pozytywną przemianę jednego z bohaterów, który wprawdzie z początku dezerteruje ze strachu przed akcją, ale później powraca  z własnej woli do oddziału. Istotną zaletą filmu jest też fakt, że jego główny bohater jest stworzeniem słabym i niepozornego wzrostu, i chociaż z tego względu jest często niedoceniany i lekceważony, to zwycięża on silniejszego, zadufanego w swoją potęgę, przeciwnika. Przywodzi to na myśl biblijne napomnienie, by nie lekceważyć nikogo ze względu na niepozorny wygląd: „Nie wychwalaj męża z powodu jego pięknej postawy ani się nie brzydź człowiekiem z powodu jego wyglądu. Mała jest pszczoła wśród latających stworzeń, lecz owoc jej ma pierwszeństwo pośród słodyczy. (Syr 11, 2-3).

    Film ten obok niewątpliwych zalet ma też niestety pewne wyraźniejsze wady, które są tym bardziej rażące, że przedstawione tu gołębie mają tak wiele ludzkich cech, że ich zachowania mogą być postrzegane jako wzorzec postępowania (w dorosłym życiu) dla młodych widzów. A wzorzec ten nie zawsze jest dobry. Mamy tu więc ukazane posługiwanie się kłamstwem dla osiągnięcia zamierzonego celu (co nie jest niestety zganione, lecz ma miejsce przy biernej postawie pozytywnego bohatera). Trzeba też zauważyć nazbyt swobodne zachowania pomiędzy postaciami płci przeciwnej (które kojarzą się ze znanym zjawiskiem „wojennego” rozluźnienia obyczajów).  Te zachowania, które na przykładzie gołębi wyglądają niewinnie, przełożone na świat ludzi już niestety takimi niestety nie są. Chodzi tu głównie o dwuznaczne żarty, tańce w bliskim cielesnym kontakcie oraz namiętny „finałowy” pocałunek pomiędzy Dolotem a jego ukochaną.

    Reasumują, polecamy film jednak z poważnymi zastrzeżeniami.

    Marzena Salwowska /.../